-Carter! Ruszaj się! Raz dwa, raz dwa!- Wrzeszczał Chejron. To był trening biegowy. Odkąd pamiętam nienawidziłem biegania. Na tym treningu zmuszali nas do pokonywania nadludzkich prędkości i było to okropne! Co z tego że mam wstrzykniętą krew herosa? Jestem śmiertelnikiem! A zwykli śmiertelnicy od tak nie przebiegają sobie maratonów. W połowie trasy padłam i na nic się nie zdały próby postawienia mnie na nogi. Gdy troszkę odpocząłem na miękkiej trawce zerwałem się pognałem wcale nie dalszą częścią trasy, ale prosto do domku. Oczywiście włączyłem laptopa. Oto co znalazłem na skrzynce mailowej:
Drogi R-ciu!!!
Juhu! Pamiętasz mnie jeszcze? To ja Alexandra Gertruda Kalaz! Jak pewnie wiesz jestem teraz bardzo sławna. Od naszego spotkania zagrałam w 4 filmach i 5 serialach. Pomyślałam, że moglibyśmy się spotkać. Wiem, że za mną tęsknisz. Mam nadzieję, że przestałeś nosić te swoje bezgustowne białe za duże koszulki i zacząłeś się czesać. Tak jak Ci mówiłam, na Biebera. I zacząłeś nosić te słodkie ciuszki, które Ci podarowałam. Bądź jutro o 17 w mojej willi w los Angeles (nie obchodzi mnie, że siedzisz w tym swoim durnym Berlinie, masz przyjechać!) Pozdrawiam
Twoja słodka Alexa
Skąd ona ma mój arcyskomplikowany mail skoro nie umie zapamiętać, którego ma urodziny? I jak ona mnie pamięta? Tak, kiedyś przez przypadek musiałem pilnować tej wytapetowanej laluni, gdyż jej ojciec wybrał się na zwiedzanie naszej akademii (był cholernie bogaty, chciał zostać jednym ze sponsorów, ale mu się to nie udało gdyż inni sponsorzy tudzież bogowie wywalili go na zbity pyszczek, obraził się na nas, ale jego córunia na mnie nie), a ta ubzdurała sobie, że się w niej zabujałem i że jej się podobam. Miała wtedy 11 lat, a ja 14. Dzień spędzony z Alexandrą był dla mnie torturą. Próbowała uczesać mi włosy, wymalować mnie szminką, zmusić do włożenia różowego, wypsikać perfumami, pobawić się ze mną lalkami i robić inne okropne babskie rzeczy. A że była naszym gościem musiałem się na to wszystko godzić. Po dniu spędzonym z nią wyglądałem naprawdę żałośnie. Włosy ,,na biebera”, żałosne, gejowskie, różowe ciuszki, makijaż, 3 razy większe niż zwykle wory pod oczami, których i tak nie było widać spod damskiej tapety. Przez 3 tygodnie śmierdziałem potem babskimi perfumami, a zanim ten cholerny żel zszedł musiałem 20 razy myć włosy (ej! To że raczej nie używam szczotki nie oznacza, że nie myję włosów! Jak na chłopak mam je dość długie więc robię to codziennie). Poza tym oskarżyła mnie o używanie przestarzałego słownictwa. Nie dotarło do niej to, że jeśli ktoś nie używa pokemońskiego nie oznacza to wcale, że używa przestarzałego słownictwa… Ja i przestarzałe słownictwo? Ah… Jak ja jej nienawidzę! Dlatego po przeczytaniu treści tego maila zacząłem się śmiać jakbym dostał jakiegoś ataku. Ta zdzira liczy, że do niej przyjadę? I nagle zorientowałem się, że jeden z synów Hermesa, chyba Gill stał za mną i gapił mi się przez ramię.
-Znasz Alexandre Gertrudę Kalaz? Tę słynną, młodą, śliczną, utalentowaną, inteligentną aktorkę?
-Tak i nie jest ani śliczna, ani utalentowana, ani tym bardziej inteligentna.
-Ona jest cudna!
-Ona jest pokemonem!
-Czemu skoro mówi, że powinieneś się czesać na Biebera to tego nie robisz?
-Bo nienawidzę jej, Biebera i kocham swoją fryzurę.
-Oczywiście zaraz się pakujesz i do niej jedziesz.- Wytrzeszczyłem na niego swoje i tak wielkie gałki oczne.
-Oczywiście, że nie.- Spojrzał na mnie dziwnie.- Nie mam ochoty na rozmowę o tej wytapetowanej laluni.- I zamknąłem laptopa. Schowałem go do torby, którą nauczyłem się nosić ze sobą. Na szczęście była jednym z najnowszych wynalazków Spielsteina. Była w niej specjalna substancja powodująca zmniejszanie się przedmiotów, ale po kontakcie z tlenem wracały do poprzedniego rozmiaru. Torby nie należało trzymać otwartej, ale zawsze zamkniętą. Ale i tak świetnie się sprawdzała. Założyłem torbę na ramię i wyszedłem z domku Hermesa. Ruszyłem nad pomost gdyż tam umówiłem się z Annabeth. Miała mi pokazać laptop z projektami Dedala (tak koleś dopiero niedawno umarł, nieśmiertelność jest możliwa…). Jako, że polubiłem dziewczynę opowiedziałem jej co nieco o paru najnowszych teoriach naukowych i paru interesujących rzeczach. Na szczęście nie pytała skąd to wiem. Stwierdziła, że mogę jej pomóc zrealizować te projekty. Gdy doszedłem była już na miejscu z laptopem na kolanach.
-Witaj Carter!- Powitała mnie entuzjastycznie. Była bardzo zadowolona. Siadłem obok niej.
-Hej! No to jak?
-Zobacz!- I podała mi laptop. Faktycznie były tu intrygujące rzeczy. Parę zostało już wynalezione, część była w fazie eksperymentów, ale część była mi nieznana.
-Wow! Wiedziałaś, że współczesna nauka nad tym pracuje?
-Serio? To dość stary projekt, z 1677.
-Taki on był mądry? Przecież wtedy nie było takich technologii.
-Tak, chciałabym być mądra jak on… I wiesz co? Zawsze marzyłam o tym by zmienić świat. Chciała bym zaprojektować budowle na miarę empire state building! Pokazać Ci projekty?
-Jasne!- Ściągnęła do paska projekt Dedala i włączyła swój.
-Zobacz!- I zaczęła żywo gestykulując opowiadać. Dyskutowaliśmy o kwestiach technicznych jej wymarzonej budowli. W końcu odezwała się cicho.
-Wiesz co Carter? Z Percym nie da się pogadać o takich rzeczach. Po 2 minutach usypia. Poza tym nie dorównuje Ci inteligencją. Nie licząc mojego rodzeństwa jesteś jedyną osobą z w miarę wysokim poziomem IQ, z którą można normalnie pogadać.
-Dzięki za komplement.- Uśmiechnąłem się do niej serdecznie i wybuchnęliśmy śmiechem. Nagle zalała nas wielka fala wody. Byliśmy cali mokrzy, woda była zimna, a z laptopa sypały się iskry. Wyłączył się, a dziewczyna na darmo próbowała go włączyć. Zepsuł się. Na drugiej stronie stał Percy z wściekłą miną i rękami uniesionymi do góry. Machnął jeszcze raz i zalała nas kolejna fala. Laptop wleciał do jeziora.
-Percy! Ty przydupasie!!! Nienawidzę Cię!!!- Wrzasnęła Ann.- Laptop Dedala!!! Carter patrz co on zrobił!!!
-Przecież te projekty były warte miliony…- Odparłem ociekając wodą. Percy uśmiechnął się mściwie. Annie pokazała mu język i zrobiła coś dziwnego. Przyssała się do mnie. Tak, pocałowała mnie. A mimo (albo właśnie dlatego) wieloletniej kariery w branży naukowej nigdy nie całowałem się z dziewczyną. Odjęło mi mowę. To było niesamowite uczucie. Wmurowało mnie. W końcu puściła mnie i uśmiechnęła się słodko do Percy’ego. Ten też oniemiały z opadniętą szczęką. W końcu po policzku spłynęła mu łza i pognał gdzieś. Annie spytała mnie:
-I co z tym laptopem?
-Gdyby nie wpadł do wody naprawił bym Ci go, ale że jest w jeziorze…
-Carter, ja go zamorduję!!! Mam nadzieję, że zrozumiał, że z nim zrywam. No więc jutro o tej samej porze?
łooooooooooooooooo !!
czeekaj, zaraz skomentuje, tylko zejdę do jądra ziemi po moją szczękę !!
Myksa, to jest genialne i super, och uwielbiam to opko!!!
czekam na cd 😉
aa, jak ja nie lubię wytykać błędów, ale nazwy własne (czyli też nazwy zabytków, budowli itp.) piszemy dużą literą 😀 ale kit, opko i tak zajebisteee !
suuuper ja chce ciąg dalszy!
Mykso jak zwykle świetne.
[kilometr wykrzykników]
KOCHAM TO OPOWIADANIE!!!
Chyba w którymś miejscu brakowało wielkiej litery, ale to olałam- opo jest ZAJEŚWIETNE!!!!!!!!!!!
ciekawe ale percy i annie zrywają? to jakoś tak nie za fajnie.
Super! Mykso, Twoje opowiadania są po prostu zaje***!!!!! Pisz, błagam, proszę!!!!
TY…TY! PRZEZ TWOJE OPKA RYCZE W PODUSZKE PRZEZ 2 GODZINY, BO ZAŁAMUJĘ SIĘ JAKIE MOJE OPKA SĄ DO KITU! KOCHAM TO!
PO RAZ KOLEJNY, MYKSO, UDOWODNIŁAŚ, ŻE PRZY TWOICH OPKACH MOJE SĄ ŻAŁOSNE. JESTEŚ GENIUSZEM PISARSKIM!!! KOCHAM TWOJĄ TWÓRCZOŚĆ!!!! 😀
Dzięki. Jesteście cudowni! Aż miło mi jak czytam wasze komenty. Jesteście lepsi niż niektórzy z reala… Dzięki wam to co robię ma sens.Uwielbiam was! Podtrzymujecie mnie na duchu. A ja naprawde zaczynam wątpić w moje zdrowie psychiczne…
Fajnie piszesz, ale nie za bardz MI ( mi nie wiem jak innym) że Annabeth zerwała z Percym. Ale poza tym to fajnie.
Geniusz, jak zwykle( a nawet bardziej niz zwykle). On mósi pojechać do tej Alexy! Będzie zabawnie!
Ja też bym pada podczas takiego biegu. Ale wspólczuje Percy’emu.
O co chodzi z Twoim zdrowiem psychicznym, Myksa?
geniusz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!suuuper OPO
Świetne opowiadanie! Chociaż to trochę już nudne… ciągle masz świetne opowiadania 😀
Ale jedna rzecz – mam nadzieje ze Carter odratuje laptopa, bo dla nauki to nic trudnego (przecież laptop nie był podłączony do zasilania, wiec napięcie nie było tak duże by – bądź co bądź porządnego laptopa 😛 – odesłać do zmarłych. Owszem, z procesorem, płyta główna ram’em i prawie cala reszta tak, ale dysk twardy raczej by przetrwał. To znaczy na tyle by banda naukowych świrów dala rade odczytać dane 😀
A tak wgl. to ta Ann strasznie nieodpowiedzialna – backupu danych nie robić 😉 ?
Opowiadanie super, ale dziwne że lapek Dedala nie jest wodoodporny.