Tą część dedykuję mojej najlepszej przyjaciółce, za to, że czyta moje wypociny i zachęca mnie do pisania. Gdyby nie ona nic z moich opowiadań nie doczekałoby się drugiej części. Więc wszyscy, którzy lubią moją twórczość, niech trzymają za nią kciuki, bo kiedyś może się jej skończyć cierpliwość do mnie.
Powrót
Biegłam przez las.
Mimo, że byłam opatulona w grubą czarną kurtkę i, że rzuciłam na siebie zaklęcie rozgrzewające, cały czas było mi zimno. Nie przez śnieg sięgający mi po kolana, nie przez to, że było -20. To przez wspomnienia. Zalewały mnie wspomnienia z ostatnich pięciu miesięcy życia. Kolonia z Aleksem. Jazda księżycowym rydwanem z Artemi. Pokonanie Jasona. Bitwa o sztandar. Uznanie. To co wydarzyło się w Castra Heroium. Moje przyjaciółki Floressis i Angela. Treningi. Przysługi oddawanie bogom. Moja matka.
Było mi chłodno, bo zostawiłam najpierw Obóz Herosów, a teraz Castre. Uciekłam stamtąd. Ale ja po prostu muszę to wiedzieć, muszę znać odpowiedzi na moje pytanie.
Dlatego zmieniłam wygląd i przyszłam tu.
Zatrzymałam się na chwilę przy starej, samotnej sośnie. Czy to nie dziwne, że znam dziewczynę, która kiedyś była zamieniona w to drzewo? Pobiegłam dalej. Zatrzymałam się na werandzie Wielkiego Domu.
Nagle ogarną mnie ostry, bolesny chłód, jakby ktoś wbijał w każdy centymetr kwadratowy mojego ciała tysiąc sopli.
~ Przeklęta Chione! Co ja jej znowu zrobiłam?~ zdążyłam pomyśleć. Świat zasnuł mrok.
***
Znowu przyśnił mi się sen, który nawiedzał mnie od czterech miesięcy.
Klęczałam na pięknej łące pełnej zielonych traw, czerwonych maków, niebieskich chabrów, białych stokrotek, rumianku i żółtych jaskrów. Polana była otoczona wysokim, gęstym lasem, a gałęzie najbliższych drzew tworzyły nad nią zieloną kopułę. Mimo to całe to miejsce było skapane w blasku księżyca.
Wiatr grasował po lesie, rozwiewając mi włosy, wygrywając na liściach przepiękną melodię. Śpiewałam do niej na cały głos, najlepiej jak umiałam. Śpiewałam piosenkę o tym co czuje, o tym czego chcę. O normalnym herosowym życiu, bez komplikacji jakie dawało moje pochodzenie.
Byłam taka szczęśliwa. A jednak wiedziałam, że mój błogi stan zostanie przerwany.
Na polanę weszły dwie kobiety w płaszczach. Wszystko, poza niewielkim kołem wokół wyższej z nich, pokryło się grubą warstwą śniegu. Popatrzyłam na nie spokojnie z lekkim uśmiechem na ustach.
– Nie mogłyście, choć ten jeden raz utrzymać iluzji trochę dłużej?- spytałam wyższą. Zdjęła kaptur z głowy, a moim oczom, jak co noc, ukazała się piękna twarz z pełnymi, czerwonymi ustami, na których widniał chytry uśmiech.
– Jeśli się do nas przyłączysz wszystko to będzie twoje, przecież wiesz- odparła Gaja. Jak zwykle zapatrzyłam się w jej brązowe włosy i piaszczyste oczy.
– Moja odpowiedz nadal brzmi nie- powiedziałam równie spokojnym i życzliwym tonem, co przedtem, jednak było w nim słychać zdecydowanie.- A teraz prosiłabym was, Gajo i Chione, o opuszczenie mojego snu. – Obie kobiety, potulnie jak baranki, zniknęły. Łąka wróciła do stanu normalności. Położyłam się na plecach znów zaczęłam śpiewać.
Nie chciałam się budzić. Chciałam być na tej łące do końca mojego popapranego życia.
Ale nie mogłam. Musiałam się obudzić.
***
Otworzyłam oczy tak gwałtownie, że dwie dziewczyny pochylające się nade mną aż odskoczyły od mojego łóżka. Szybko usiadłam na łóżku, podkuliłam nogi pod brodę i oplotłam je rękoma. W moim brzuchu i głowie szalała burza.
– Nektar- jęknęłam. Jakaś ręka podsunęła mi szklankę ze złotą cieczą. Złapałam ją drżącą ręką i wypiłam duszkiem. Napój miał smak melisy. Uspokoił piekło w mojej głowie.
Przez chwile patrzyłam tempo w przestrzeń. Przed oczami ukazała mi się scena: biegłam z chłopakiem po lesie. Śmiałam się i uciekałam przed nim. Moje fioletowe włosy latały wszędzie wokół. Co chwilę widziałam plamę czerni, utworzoną z jego czupryny. Złapał mnie i przytulił. Wpatrzyłam się w jego zielono morskie oczy. Pocałował mnie.
Do moich uszu doszedł dźwięk tłuczonego szkła. Oprzytomniałam. Jedna z dziewczyn potrząsnęła mną i upuściłam szklankę. Popatrzyłam na nią. Nie znałam jej. Miała blond włosy z rudymi końcówkami. Jej szare oczy z fioletowymi obwódkami patrzyły na mnie bystro z zainteresowaniem i troską. Obok niej zobaczyłam znaną twarz. Resa. Córka Hadesa patrzyła na mnie podejrzliwie. Nasze spojrzenia się spotkały. Uśmiechnęłam się. Popatrzyła na mnie wzrokiem mrożącym krew w żyłach, ale nie odwróciłam wzroku. W końcu odezwała się dziewczyna stojąca przede mną.
– Miałaś napad drgawek- powiedziała.
– Ile spałam?- spytałam przenosząc na nią wzrok.
– Dwa dni- powiedziała Resa.
– Acha- powiedziałam zamyślona. Super. Dwa dni bez nektaru i ambrozji. Moja (przeważająca) boska cześć DNA żądała porcji tych pokarmów raz dziennie. Bez tego zaczynały się zawroty głowy, a jeśli nie przyjęłam jej dwa razy, zaczynały się drgawki. – Mówicie, że miałam drgawki?
– Tak, wiesz może czemu?- spytała blondynka.
– Nie mam zielonego pojęcia- powiedziałam zamyślona.- Kim jesteście?
– Nazywam się Agata Jaśminowska, ale mów mi Aga albo Jasmin (czyt. Dżasmin). Większość osób tutaj nie umie wymówić mojego imienia. Jestem córką Ateny- powiedziała blondynka i uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.
– Teresa Clear czyt.: klir), córka Hadesa. Jeśli chcesz możesz mówić na mnie Resa, ale większość osób tutaj nazywa mnie m. in. „wredną mendą”- powiedziała czarno włosa. Jak na nią była to wypowiedź nadzwyczaj miła. Co się jej stało?!
– Mogę wiedzieć czemu? Jesteś taka miła- powiedziałam jak idiotka. No, co? kamuflaż wymaga wyrzeczeń. Na przykład rozumu.
– Później sama się przekonasz- powiedziała.- Twój plecak, kurtka i glany- podała mi czarna kostkę z wyszytym księżycem i słońcem nachodzącym na siebie, ciepłą, puchowa kurtkę, czarną ze srebrnymi wzorami i czarne znoszone glany. Uśmiechnęłam się. Wyjęłam z plecaka rękawiczki bez palców, czarne rurki i granatowy T-shirt z białą czaszką i skrzyżowanymi piszczelami.
– Mogę się przebrać?- spytałam.
– Tak- powiedziała Aga i wstała z mojego łóżka. Zasłoniła szpitalny parawan. Zdjęłam skórzane, podbite futrem rękawiczki. Moje ręce były spocone i swędziały. Wytarłam je w spodnie i założyłam nowe. Po co? Cóż, pamiętacie chyba, że cztery miesiące temu zmienił mi się wygląd? No, to chodzi o to, że to mama kiedy miałam sześć lat go zmieniła, a podczas tamtej bitwy o sztandar złamałam zaklęcie. A teraz mam na wierzchu dłoni blizny w kształcie pentagramu. Jeżeli chodzi o inne blizny to mam jeszcze jedną na lewym ramieniu, w kształcie błyskawicy, długą do łokcia i taką pięciocentymetrową na prawym przedramieniu, w kształcie żaby. I oczywiście tatuaż na prawym przedramieniu, taki jakby kod kreskowy i pentagram. Każdy ważny heros w Castrze taki ma. To miało jakąś swoją nazwę, ale zapominam tych stopni wojskowych. No, jak już wspomniałam mogę zmienić mój cały wygląd. Cały- poza tymi bliznami. No i dlatego noszę rękawiczki i bluzki na długi rękaw. No właśnie! Coś na długi rękaw! Wyjęłam z plecaka czarna buzę z kapturem, dużymi kieszeniami i zamkiem błyskawicznym. Szybko przebrałam się i założyłam glany. Zapomniałam wam powiedzieć, że teraz, w tym kamuflażu, mam opaleniznę, czarne włosy z szarym (pamiątkę po Atlasie), granatowym i fioletowym pasemkiem. Wepchnęłam brudne ciuchy do plecaka i odsłoniłam zasłonkę. Resa i Aga gadały o czymś ze sobą.
– Podejrzewam, że udało mi się dotrzeć na Obóz Herosów?- powiedziałam.
– Tak- powiedziała Resa.
– Chodź z nami porozmawiamy z naszym opiekunem, Chejronem- powiedziała Agata.
– Tym Chejronem z …
– …mitów. Tak- przerwała mi Agata. Coś w jej oczach błysnęło. To było dziwne.
Poszłyśmy przez Wielki Dom. Doszłyśmy do pokoju, który wyglądał jak skrzyżowanie szklarni z salonem. Na ścianie wisiała wypchana głowa lamparta. Podeszłam do niej i podrapałam za uchem. Głowa nagle ożyła i zaczęła się do mnie łasić. Podniosłam drugą rękę i zaczęłam głaskać go za oboma uszami. Uśmiechnęłam się. Ostatnio bawiłam się ze zwierzęciem jakiś miesiąc temu. Był to wilk o imieniu Syriusz, jeden z osobistych pomocników Lupy.
Wtedy zorientowałam się, że dziewczyny i mężczyzna na wózku, który przed chwilą przyszedł, gapią się na mnie, jak na wariatkę. Uśmiechnęłam się szeroko i serdecznie do całej trójki.
– No co?- spytałam, naprawdę nie wiedząc o co im chodzi.
– Seymour nie lubi nowo przybyłych. Najczęściej próbuje ich ugryźć- powiedział mężczyzna. Był siwy i miał pełno zmarszczek, ale rozpoznałam jego głos, sylwetkę i twarz. To był Chejron. Ale co mu się stało?
– Pan to Chejron, tak?- spytałam.
– Tak, moja droga. Jak się nazywasz?- spytał.
– Andżelika Cry. Mówcie mi Dżena albo Cry.- To był mój pseudonim. Używałam go, kiedy żyłam w Polsce, jak coś publikowałam w Internecie, zawsze podpisywałam się Dżena. A Cry mówili na mnie w szkole, bo nigdy nie płakałam, a raczej sprawiałam, że chłopcy, którzy zaczepiali mnie albo inną dziewczynę, zaczynali płakać.
– Dobrze, Dżeno, jak tu się znalazłaś?
– Jakiś tydzień temu, po szkole, zaczęła mnie gonić moja nauczycielka angielskiego, wrzeszcząc „Ty bezrozumna półbogini, tą jedynką zasłużyłaś sobie na śmierć!” i takie tam. W pewnym momencie zamieniła się w jakiegoś potwora. Miała ciało lwa i cały czas tą swoja ohydną, pomarszczoną twarz. W mojej głowie pojawił się taki neon z napisem „UWAGA!!! ZWIEWAĆ!!! Sfinga!!!!”. No to zwiewałam. Dobiegłam do domu, a tam niezła niespodzianka. Mama stoi w ogródku, a na mój widok krzyczy coś na temat proszenia o zagadkę, no to proszę tą Sfingę o zagadkę. Ona patrzy na mnie jak na wariatkę i mówi „Gdzie stoi dom, którego wszystkie cztery ściany wychodzą na południe?” I wtedy taka myśl: „Ja tu zwiewam ile sił w nogach, a ta mi takie zagadki daje?!” i odpowiadam „Na biegunie południowym”. Sfinga patrzy na mnie zdziwiona jak nie wiem i rozsypuje się w złoty pył, obsypując róże mojej mamy, które po chwili dokonały samozapłonu i zmieniły się w czarny popiół. No i mama dała mi kakao i opowiedziała o moim pochodzeniu, obozie i tym gdzie się znajduje.
W nocy zabrałam manatki, wyszłam oknem i wstąpiłam do spożywczego, żeby kupić coś do jedzenia. A tu jakiś jednooki, trzymetrowy baran łapie mnie i ogłusza. Później, jakieś pięć dni z nimi, z nim i jego kolegą, latałam przez pół Ameryki, a taszczyli mnie dlatego, że chcieli mieć dar dla jakiegoś swojego przełożonego. No i w Nowym Jorku im zwiałam. Przez dwa dni włóczyłam się po mieście i lesie, a tu trzeciego znajduje Sosnę Thalii i cały ten obóz. Biegnę resztkami sił i pukam do tych drzwi.
Potem pamiętam tylko ciemność i przerażający sen o tym, że kucyki Pony, lalki Barbie i małe, słodkie do bólu dziewczynki zmuszają mnie do ubrania się w jaskrawo różową sukieneczkę z falbankami i różowym napisem „I LOVE JUSTIN BIEBER”. Później kazały mi słuchać pseudomuzyki tej istoty o nieokreślonej płci. No, a potem miałam maraton jakiś filmów o Barbie pomagającej małym, słodkim i, oczywiście, różowym kotkom. W tym śnie wymiotowałam pięćdziesiąt razy, a za każdym razem te małe różowowłose diabełki wlewały mi do gardła ohydny, różowy napój. Nawet we wspomnieniach to jest zbyt różowe, Barbie’owate (barbiowate) i Bieber’owate. Chce mi się rzygać.- wzdrygnęłam się. Widziałam to samo uczucie na twarzach moich koleżanek. Nawet Chejron się skrzywił. Mam zbyt horą wyobraźnię. Chyba powinnam pisać scenariusze do horrorów.
– Dobrze, w takim razie Resa, oprowadź Dżenę po Obozie. Sadzę, że się dogadacie-powiedział centaur słabym głosem i odjechał.
– Chodź Cry- powiedziała Resa, a w jej głosie było słychać rezygnację.-Aga?- spytała się z nadzieją w głosie.
– Z chęcią będę wam towarzyszyć- powiedziała Aga.
***
Oprowadziły mnie po Obozie, a ja byłam szczęśliwa, że znowu tu jestem. Castra jest wspaniała i tam się wychowałam, ale… tu miałam wielu przyjaciół mimo, że byłam tu tylko tydzień. Czułam się tu taka wolna bez tej całej dyscypliny, rozplanowanej każdej minuty dnia i szacunku z jakim wszyscy się na mnie patrzyli. Tutaj nikt się nie bał, że jak mnie obrazi to go spopielę albo zamienię w kupkę nawozu. No kurczę, zdarzyło mi się to tylko raz i to jak miałam pięć lat! A oni mi to wypominają cały czas.
Ale w tym, na pozór szczęśliwym miejscu, coś było nie tak. Atmosfera była napięta, a większość osób chodziło smutnych, zrezygnowanych i gotowych do bójki. Co się z nimi stało?
Cała ta sytuacja była straszna.
Ale jedna osoba mnie przeraziła.
Dziewczyny zaczęły mnie oprowadzać po części domkowej. Dotarłyśmy do domku Posejdona.
– Muszę coś sprawdzić-powiedziała Resa.
– Myślisz, że on znowu…-powiedziała Aga.
– Lepiej sprawdzić niż palić całun- powiedziała córka Hadesa. Walnęła kilka razy pięścią w drzwi. Nikt nie odpowiedział. Pociągnęła za klamkę.- Zamknięte- mrugnęła gniewnie.- Aleks, otwórz, natychmiast!- wrzasnęła. Znowu brak odpowiedzi.- Dobra zabawa się skończyła. Aga, otwórz.
– Nie jestem córką Hermesa- odparła z dumą córka Ateny.
– Ja umiem- powiedziałam i nie czekając na odpowiedź, uklękłam przy klamce. Wzięłam zamach i uderzyłam z całej siły w zamek. Lekko popchnęłam klamkę, wstając z klęczek. Drzwi otworzyły się bez oporu. Dziewczyny wpadły do pokoju. Weszłam za nimi. Na łóżku siedział chłopak. Na początku go nie poznałam, ale gdy spojrzał w naszą stronę rozpoznałam w nim Aleksa. Na skarpetki Dionizosa i gacie Zeusa, co się z nim stało?!
Jego włosy wyblakły, były nie czarne, a ciemno szare. Miał podkrążone oczy jakby nie spał od miesiąca, a jego zwykle opalona cera, była biała jak papier. Jego piękne zielone oczy zmieniły kolor na szary. Wyglądał jakby nie zmieniał ciuchów i nie czesał się od mojego zniknięcia. Efekt ten potęgowało to, że miał ten sam T-shirt i dżinsy, co na bitwie o sztandar.
Ale nie te zmiany przyciągnęły moją uwagę. Aleks trzymał w ręce nóż, gotowy do wbicia w brzuch.
– Aleks, odłóż to- wrzasnęła Resa. Chłopak popatrzył na nią smutnie i zaczął opuszczać nóż w morderczym ciosie. Tego było za wiele. Wskoczyłam na łóżko przegradzające mi drogę, odbiłam się od niego i wylądowałam przy chłopaku. Zabrałam mu nóż. Popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem i jękną:
– Oddaj.
– Najpierw powiedz co chciałeś zrobić?
– Zabić się.
– Życie jest bardzo cenne, więc czemu chciałeś odebrać sobie ten dar?
– Bo nie ma już w nim sensu i szczęścia.
– Jeśli chcesz, zawsze je znajdziesz- powiedziałam, odwróciła się i przeszłam przez pokój. Zatrzymałam się w progu. Odwróciłam się i zmierzyłam go krytycznym wzrokiem.- Który raz już stwierdziłeś, że nie ma szczęścia na tym świecie i postanowiłeś się zabić?
– Trzydziesty czwarty- powiedział chłopak.
~ Dorze, że tu przyszłam.~ pomyślałam.~ Z Obozem Herosów dzieje się coś złego.
Chciałabym przeprosić wszystkich użytkowników za komentarz, który Was obraził. Myślałam, że o tym zapomnieliście. Jak byłam w sobotę u przyjaciółki, to ona udzielała się w dyskusję na Boskim Chatcie i wtedy pewien użytkownik zaczął niemile o mnie mówić. Wiecie co? Ja wcale taka nie jestem. Mogę jedynie wszystko zwalić na moją nazwę użytkownika Lady Morgana, która według legend i serialu the Adventures of Merlin nie była najmilsza. Morgana jest wiedźmą i ja też zachowałam się jak wredna wiedźma, która nazwała was ‘’dziećmi’’. Przepraszam.
Od niedawna zalogowali się to znowu ludzie, którzy byli tu za czasów Bloga Percy’ego. Krytykują oni(albo krytykujemy) Wasze prace i… słusznie. Krytyka służy po to aby poprawiać nasze błędy i sprawiać aby kolejne prace były coraz lepsze.
Przepraszam Cię @magiap, za to że piszę to pod twoim opowiadaniem. Musiałam to w końcu napisać ;))
Podsumowując strasznie Was przepraszam. Acha i jeszcze jedno: to, że byłam tu za czasów Admina nie oznacza, że czuję się od Was lepsza.
Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
Xx
Lady Morgana
Genialne i takie tajemnicze. Castra Heroium to obóz Rzymian? Gdzie CD?
rawenoLivTyler, wpisz sobie w jakiś internetowy słownik łaciny Castra Heroium, to się dowiesz, ale błagam nie psuj mi tajemnic w opku.
Co do cd, to teraz piszę Córkę Koszmaru 3, puźniej napiszę następną część, a później będzie długa przerwa od tego opka i maraton Córki Koszmaru, bo zanim wyjaśnię całą sytuację w tym opku, muszę skończyć tamto.
A i Lady Morgano1, ja nie jestem w temacie o którym piszesz, ale skoro piszesz o nim pod moim opkiem, prosiłabym, żebyś chociaż skomentowała też moje opko!
wiem, trochę się rozpisałam.
Trochę agresywnie mi wyszedł ten komentarz, przepraszam. 😀
magiap bardzo mi się podoba fakt, że piszesz. masz dość fajny pomysł, chociaż szczerze to ja mam lepsze (o bogowie, co za skoromność XD), ale podziwiam cię, że piszesz ciągle na poziomie 😀 ja mam zbyt wielkiego lenia na pisanie, więc gratuluje ci wytrwałości 😀 i znalazłam jedną literówkę na samym końcu
~ Dorze, że tu przyszłam.~ pomyślałam
aha i Lady Morgano możliwe, że masz na myśli mnie… ja czasem jestem niemiła (dobra, kłamię- czasem to ja jestem miła) i proszę też o wysłanie swoich prac, bo nikt chyba nie ma zamiaru słuchać porad kogoś, kto nie wiadomo na jakim poziomie pracuje. ja np. nie posłuchałabym porad boginka dot. opowiadan, bo to napewno nie jest jego dobrą stroną. za to z wielką chęcią usłuchałabym myksy, która pisze jedne z najlepszych opek na blogu. mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi. aha i jeśli chodzi o bycie lepszym- to wiadomo co decyduje o byciu fajnym- ilość osób, które cię lubię i ich, że tak powiem „jakość”. i serdecznie pozdrawiam wszystkich użytkowników
Eris dziękuję i przepraszam za literówkę. 😀
Co do literówek- oto kolejna: „horą”. „CH” się pisze!!!
Czekałam na ten wpis… sama nie wiem ile, ale wydaje mi się, że to były wieki… Nie mam nic przeciwko opowiadaniom debiutantów, ale jednak dobrze poczytać czasem coś znanego i lubianego…
W obozie coś nie gra i z chęcią się dowiem co. Czekam na następną część!
Geniusz! Uwielbiam to opko! Fakt jest parę literówek, ale kto by się przejmował 😉 Cudo. Jestem ciekawa o tą castre itp. Z niecierpliwością czekam na cd. Podoba mi się bardzo.
Lady Morgano… Wybaczam Ci Też kocham Adventures of Merlin 😉 Wiesz może kiedy w polskiej telewizji 4 sezon?
Eris dziękuję za komplement 😉
Parę literówek było, ale komu chciałoby się w dzień wolny wymieniać ? Nie mi xD Opko ciekawe i czekam na cd.
Mykso, mysle ze 4 sezon powinien byc wyemitowany jesienia 2012, ale to tylko moje przypuszczenia 😉 Osobiscie wole ogladac w internecie z napisami, bo wtedy mozna sluchac ich piekne glosy
Dopiero za rok?! A na necie znalazłam już parę pierwszych odcinków. Ja wolę oglądać w TV mimo że lektor mnie wkurza 😉