Drodzy herosi!
Oto zupełnie nowe opowiadanie, tym razem dotyczące Zagubionego Herosa.
Mam nadzieję, że przyjmiecie je równie ciepło jak moją opowieść o Willisie Stormie (nie mówię, że do niego nie wrócę ;))
Zapraszam do czytania i pozdrawiam,
orfeus11.
JASON
Wszystkie wspomnienia Jasona powoli powracały. Wszystkie oprócz wspomnień dotyczących Reyny Newton.
Im więcej próbował sobie o niej przypomnieć, tym więcej zapominał. W ciągu dwóch tygodni, które minęły od ich powrotu z misji uwolnienia Hery zdołał poznać tylko jej nazwisko. Ale czym jest nazwisko w porównaniu z całym życiem?
Niczego o niej nie wiedział. Jak się poznali, jaki mieli do siebie stosunek i wreszcie kim dla siebie byli. Czuł, że jest to ważne, że ona jest ważna, ale nie potrafił wymyślić dlaczego.
A przez to cierpiał, bo musiał przez cały czas opierać się swojemu pociągowi do Piper.
Przez cały czas musiał trzymać się od niej z daleka, nie rozmawiać z nią i unikać wspólnych spotkań. Bał się, że przez swoje uczucia robi coś złego. Bo ilekroć pomyślał, jaka Piper jest piękna, przed oczami zjawiał mu się obraz Reyny. Niezbyt dokładny i nieco zamazany, ale wiedział, że to jej twarz. Duże, jasne oczy i kręcone blond włosy. Wyniosły wyraz twarzy, trochę przez to przypominała Herę. Straszna i piękna, zupełnie jak bogini.
Pamiętał za to obóz, niecały, ale jednak obóz. Pamiętał domki otoczone kolumnami zbudowane wokół paleniska na środku olbrzymiej łąki. Pamiętał Wilczy Dom, legowisko Lupy i jego próbę, której został przez nią poddany. Pamiętał zbrojownię, też otoczoną kolumnami. Pamiętał nawet swój domek, tak jak w greckim Obozie Herosów mieszkał w nim sam. Było tam mnóstwo kolumn, białe łóżko z wysokim oparciem i ogromne palenisko na środku pokoju. Nad wejściem wisiał złoty orzeł, symbol Jupitera. Nie Zeusa.
A najgorsze było to, że mimo powracających wspomnień nie tęsknił za rzymskim Obozem. Z każdym dniem czuł się lepiej tutaj, wśród swoich nowych przyjaciół. Z Leonem, z Annabeth, z Rachel… I z Piper, choć to było częściej bolesne niż radosne.
Przypomniał sobie oczywiście starych przyjaciół z Obozu Rzymian, Bobby’ego, syna Merkurego, Hazel, córkę Minervy i Gwendolynę, córkę Apollona. Przypomniał sobie ich twarze, pochodzenie, pojedyncze strzępy niektórych sytuacji, ale nic poza tym…
Nie miał tak naprawdę za czym tęsknić.
Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku, gdy zdał sobie sprawę, że miał wiele szczęścia, choć nawet się o to nie prosił. Z drugiej strony, nie wiedział przecież jak toczyło się jego życie w tamtym Obozie. Był pretorem, przywódcą obozowiczów, synem Jupitera, lub Zeusa (jak kto woli) i ogólnie kimś ważnym, ale to dość mało zważywszy na to, że mieszkał w Obozie od drugiego roku życia.
A wszystko przez wojnę, kolejną wojnę. Tym razem z gigantami. Po prostu wspaniale. Jason nie wiedział, czy Hera naprawdę wiedziała co robi. Grała w ryzykowną grę, a on był jej częścią.
Ktoś zapukał do drzwi. Jason wstał i starł łzę z policzka. Nie wiedział, kto to może być. Była prawie dziewiąta wieczorem, dawno po kolacji, a z tego co wiedział, to Leo miał do późna pracować nad Argo II z innymi dziećmi Hefajstosa.
Podszedł powoli do drzwi i otworzył je. Na progu stała Annabeth, a Jason poczuł jakby ulgę, że to nie ktoś inny.
Miała na sobie pomarańczową koszulkę Obozu Herosów, jeansy i trampki. Blond włosy związała z tyłu głowy w kucyk, w jej szarych jak burzowe niebo oczach czaił się smutek.
– Cześć, Jason.
– Cześć. – odpowiedział. – O co chodzi? Coś się stało?
Pokręciła przecząco głową i wskazała za siebie.
– Chejron chce z tobą porozmawiać, zwołał wszystkich grupowych.
– Och, już idę. – powiedział Jason i zamknął za sobą drzwi.
Szli w milczeniu, Jason nie bardzo wiedział, co powiedzieć. „Co tam u ciebie? Nadal smucisz się zaginięciem swojego ukochanego chłopaka?” Niezbyt taktowne.
W końcu zebrał się na odwagę i zapytał cicho:
– Trzymasz się jakoś?
Spojrzała na niego przelotnie, nie zatrzymując się.
– Tak, jakoś funkcjonuje. Ale rozumiesz, to trochę trudne…
Jason pokiwał głową. Annabeth szła z wysoko podniesioną głową, jej oczy się szkliły.
– Wybacz, jeśli powiedziałem coś nie tak… – powiedział szybko.
– Nie, nic się nie stało. Po prostu… tęsknię za nim… – ostatnie słowa właściwie wysapała, a później, szybciej niż Jason mógłby zareagować, po prostu się rozpłakała.
Jason poczuł się głupio. Gdyby nie pytał, nie rozpłakałaby się.
Wyciągnął ku niej ramiona, a ona położyła mu głowę na ramieniu, cały czas szlochając. Przytulił ją i zaczął pocieszać, że wszystko będzie dobrze i Percy się odnajdzie. Niezbyt pomogło, bo na dźwięk imienia „Percy” rozpłakała się jeszcze bardziej.
Drzwi Wielkiego Domu otwarły się i na zewnątrz wyszła dziewczyna. Nierówno przycięte ciemne włosy rozpuszczone na ramionach, ciemna karnacja i piękna, delikatna twarz. Jason znowu nie mógł się powstrzymać, była taka piękna.
Piper zauważyła płaczącą Annabeth w jego ramionach i szybko do nich podbiegła. Posłała mu pytające spojrzenie, a on wzruszył tylko ramionami, przynajmniej na tyle, na ile pozwalała mu na to wisząca na nim dziewczyna.
– An, co się stało? – zapytała delikatnie i położyła rękę na ramieniu Annabeth.
– Piper… – wysapała dziewczyna z nadzieją w głosie i gdy ją zauważyła, zarzuciła jej ramiona na szyję. Zaczęła jeszcze bardziej płakać.
Zakłopotany Jason stał obok z rękami w kieszeni i obserwował Piper. Szeptała Annabeth na ucho i głaskała ją delikatnie po głowie. Płacząca dziewczyna powoli się uspokajała i kiwała głową, ilekroć Piper coś do niej mówiła. Jaosn podejrzewał, że córka Afrodyty musiała użyć swojego daru przekonywania. Nie miał jej tego za złe, ale dziwił się, że się na to zdecydowała. O ile wiedział, nie lubiła tego robić, tym bardziej na bliskich jej osobach.
Sam czuł otaczającą jej aurę, ale to co do niej czuł nie miało z tym nic wspólnego. Gdyby to był tylko urok, już dawno by się z niego otrząsnął. Nie rozmawiał z Piper od wielu dni.
Annabeth wyprostowała się, a Piper posłała jej ciepły uśmiech. Annabeth go odwzajemniła i obróciła się do Jasona.
– Wybacz, że się rozkleiłam, ale sam rozumiesz… Gdyby zabrakło kogoś tak Ci drogiego jak mnie Percy też w końcu byś nie wytrzymał. – wzięła głęboki oddech i otarła sobie oczu. – Dziękuję, że próbowałeś mnie pocieszać.
Pewnie miała rację, tylko czemu gdy to mówiła, Jason przez cały czas wpatrywał się w Piper. Potrząsnął głową i odparł:
– Nie ma za co. Przyjaciele powinni sobie pomagać.
Uśmiechnęła się.
– Chodźmy już na naradę. Chejron pewnie odchodzi od zmysłów.
Nagle, w ciemności rozległ się męski głos:
– ANNABETH!
Córka Ateny odwróciła się gwałtownie i zaczęła szukać wzrokiem źródła głosu. To samo robili Piper i Jason.
Annabeth przeszła kilka kroków w kierunku domków i znów się rozejrzała.
– ANNABETH!
Znowu ten krzyk, dookoła w polu ich widzenia nikogo nie było. Piper zbliżyła się do Jasona i złapała go za nadgarstek.
– Co to może być? Kto krzyczy? – spytała szeptem.
– Widocznie, ktoś szuka Annabeth. – odparł Jason.
– ANNABETH!
Na skraju lasu pojawił się jakiś kształt. Wysoki kształt. Annabeth też go zauważyła i wyciągnęła nóż zza pasa. W ręce Piper zalśnił Katoptris, puściła Jasona i poszła za córką Ateny. Świetnie, tylko Jason nie miał broni.
Ostrożnie stąpając poszedł za nimi.
Na skraju lasu ktoś leżał. Wysoki kształt musiał upaść. Gdy zbliżyli się do niego, Jason zauważył, że ma zupełnie rozczochrane czarne włosy, obok niego leżał miecz z lśniącej białej stali. Annabeth dotknęła go i zrobiła nagle wielkie oczy. Odrzuciła nóż i uklęknęła obok niego. Obróciła go na plecy.
To był chłopak, w czarnej koszulce i w czarnych jeansach. Na jego palcu lśnił srebrny pierścień z czaszką. Miał ostre, ale piękne rysy. Jason mógłby przysiąc, że już wcześniej widział kogoś podobnego. Tylko gdzie?
– Nico! – pisnęła Annabeth i potrząsnęła nim. – Nico! Co ci jest? Obudź się!
Widocznie się znali, bo Annabeth bardzo na nim zależało. Szybko wstała i powiedziała do Piper:
– Zostań z nim, nigdzie się ruszaj! Idę po Chejrona!
– A ja? – krzyknął za nią Jason, gdy oddalała się w stronę Wielkiego Domu.
– Pilnuj ich. – odkrzyknęła.
Jason nigdy nie zrozumie dziewczyn, jeszcze przed chwilą płakała, a teraz ratuje widocznie swojego przyjaciela nawet nie mrugając okiem. Naprawdę podziwiał Annabeth.
Piper uklękła obok chłopaka o imieniu Nico i dotknęła jego czoła. Wzdrygnęła się.
– Jest lodowate, gorączki raczej nie ma.
Już długo, nie mieli okazji być sam na sam, ale Jason nie wyobrażał sobie, że będą sami akurat w takiej sytuacji.
Odgarnęła mu włosy z czoła i pogłaskała delikatnie po policzku. Jason coś poczuł, czyżby zazdrość? Przecież sam się od niej odsuwał. Więc czemu nagle znielubił tego Nico?
Piper położyła Katoptris na ziemi i złapał twarz Nico w obie ręce. Jason przykucnął obok nich. Wolał mieć ją na oko, chociaż wiedział, że to głupie.
Piper przemówiła głębokim, delikatnym głosem. Niebywale jednak sugestywnym…
– Nico, masz tak na imię, prawda? Więc Nico, zbudź się. Proszę, wracaj do nas. Otwórz oczy i przebudź się. No dalej, wiem, że potrafisz…
Mówiła tak przekonująco, że Jason sam zaczął zamykać oczy i co chwilę je otwierać. Co się z nim działo?
Nagle, Nico otworzył oczy i wciągnął gwałtownie powietrze. Piper odskoczyła jak oparzona i złapała odruchowo Katoptris. Jason wstał i zasłonił ją własnym ciałem.
Nico zakaszlał i obrócił się na bok, zwinął się i złapał za brzuch. Zacisnął zęby i zaczął krzyczeć. Był to krzyk rozdzierający noc, niebo i ziemię. Jason podejrzewał, że obudził cały obóz.
Piper uklękła obok Nico.
– Nico, co ci jest? Jestem przyjaciółką Annabeth, możesz mi powiedzieć. Ona już tu idzie…
– Giganci… Giganci… Oni… – znowu zakaszlał, ale Jasonowi nie podobało się to co powiedział. Co giganci? Co z nimi?
– Giganci… Oni idą… Oni chcą… Olimp w niebezpieczeństwie… Oni chcą obudzić… – Nico bełkotał, oczy miał szeroko otwarte, przepełnione strachem.
– Nico, o co chodzi? – dopytywała się delikatnie Piper.
– Co giganci chcą zrobić? – Jason już zdecydowanie nie był tak delikatny.
– Oni chcą go obudzić… – Nico znów zakaszlał.
– Kogo? Kogo chcą obudzić? – pytał Jason natarczywie.
– Tartarusa! Oni chcą obudzić Tartarusa! – wykrzyknął Nico.
Zza ich pleców rozległ się zduszony krzyk. Annabeth zakrywała usta rękami, w jej oczach była istna panika. Za nią stali Chejron i inni grupowi domków wszyscy z wyrazem przerażenia na twarzach. Kilku zaczęło przeklinać i rzucać brońmy, niektóre dziewczyny zaczęły szlochać.
– Kim jest Tartarus? – zapytał Jason. Nie wiedział czemu inni są tak przerażeni. Gdzieś już słyszał to określenie, ale nie mógł sobie przypomnieć gdzie.
– Jason, Tartarus to brat Gaji, ojciec wszystkich potworów, sto razy bardziej potężny niż Tyfon i sto razy bardziej przebiegły niż Porfyrion. Tartarus to Piekło, dosłownie.
Super, super przegenialne!!!! 😀
Swietne!!
Pisz szybko cd 😀
GENIALNE!!!!…..
PISZ SZYBKO CD!
Geniusz
Genioo !!!
Ja chcę jeszcze :pp
Ej, a kiedy skończysz poprzednie opowiadanie ?
Kurczę, to opowiadanie jest takie.. nie wiem sama.. genialne? XD
Fajny styl, język, bogate słownictwo, piszesz dokładnie jak w książce XD
Ten opis uczuć Jasona i opis Nica… <3
Proszę, niech Nico bd z Thalią, mam kręćka na punkcie tej parki od czasu jednego z opowiadań, nie pamiętam tytułu w tej chwili.. XDD
Thalia.Grace – też mam świra na punkcie tego, żeby byli razem
orfeus11. – naprawdę fajnie piszesz. Dobrze, że ktoś zaczął pisać o dalszych losach Jasona. Oby cd był szybko 😛
Świetne, genialne, cuuuuuuudo <3 😀 .
Rachel: hahah, cieszę się XD Znasz jakieś fajne fanficty o nich?
Zastanowię się nad połączeniem ich 😉
Póki co mogę Wam zdradzic, że drugi rozdział będzie więcej o Piper i pojawi się też Leo, ale jesli chcecie co trzeci rozdział mogę pisac z perspektywy Thalii, a nie Leona ;p
hahah, jak uważasz, nie bd ingerować w Twoje opowiadanie, które jest serio fajne XD Może czymś nas zaskoczysz i otworzysz nam oczy na coś, czego dotychczas nie zauważyliśmy.. Ja np, jestem fanką Thali i Nico od czasu ostatniej części „Być blisko Ciebie” gdzie tak ślicznie byli opisani <3
Chociaż, jakby byli razem .. o matko wydrukowałabym Twoje opowiadanie, powiesiła na ścianie w ramce i modliła się do niego 10 razy dziennie XD
Wspaniałe opowiadanie! Bardzo podoba mi się twój styl pisania. Z niecierpliwością czekam na następną część.
Fajne czekam na więcej!
Suuuuuuuuuuuuper czekam z zniecierpliwieniem na cd
genialne 😀
zajefajne
jednak co do ostatniego zdania, skoro oni wyznają religię grecką, to nie ma piekła, ono jest tylko w religii chrześcijańskiej
Geniusz, geniusz, geniuusz, oooh ! O nie, co się ze mną dzieję, napisałam to na melodię Baby!
Mega fajne i po prostu GE-NIA-LNE opko!! Kiedy CDN?
Pozdrawiam
Chione 😉 😀
Fajne! Kiedy można liczyć na CD???