Dostałam właśnie sygnał od grupy Mee. Czego znów potrzebują?
-Załatwię to.-zaoferował Haithem.
-Nie, spoko. Dam radę.-zaprzeczyłam.
-Alice, jesteś zmęczona. Odpocznij. I tak dużo robisz jak na początkującą. Dziwie się, że nie zemdlałaś jeszcze. Zmienię cię.
-Ogarniesz wszystkie trzy grupy?
-Pewnie.-powiedział i już go nie było.
Usiadłam na łóżku w sypialni dziewczyn. Teraz ta sypialnia była centrum dowodzenia staperów. Uśmiechnęłam się na tą myśl. Jak w jakimś kryminalnym filmie. Obok mnie staperował się Itan. Usiadł obok mnie.
-Nie strasz mnie.-jęknęłam chwytając się za serce, które zaczęło bić szybciej.
-Pogrzebcie mnie. Mam dość. Musiałem uciekać przed…
-Chciałeś.-poprawiłam go.
-Nieważne.-odparł ze śmiechem.-Później jeszcze kilka staperingów z dwu tonową bronią. Okej, trochę przesadziłem, ale to na serio było ciężkie.-powiedział widząc mają minę.
-Bądź bajkopisarzem. Nieźle ci to idzie.
-Ej! To naprawdę było męczące! Jeszcze musiałem staperować tego twojego kumpla.
-Brada? On chyba nie jest taki ciężki, co?
-A wam jak idzie? Przerwę masz?
-Padam z nóg. Moje grupy nie dawały mi chwili oddechu.
-A kogo masz?
-Herosów zajmujących się polem do ćwiczeń i domek Afrodyty z Chrisem.
-Dzieci Afrodyty? Ooo, to powodzenia.-mruknął.
-Dobrze, że jest tam Chris, bo obawiam się, że jakby go nie było to mielibyśmy różowy pokoik.
-Łeeee. Nawet mnie nie strasz.
-A i tak skończy się na tym, że to domek Ateny będzie to robił. Jak zawsze. A plan do ćwiczeń prawie już zrobili. Apollini swoją robotę też wykonali. Domek Demeter dawno skończył, teraz pomaga w kuchni satyrom.
-A broń?
-Z tego co mówiła Kim, to mają chwilowe opóźnienie. Ale od początku było wiadomo, że dzieci Hefajstosa mają najtrudniejsze i najbardziej pracochłonne zadanie.
Odezwał się mój dzwonek w telefonie. Spojrzałam na ekran. Chejron?
Przecież nie dawałam mu numeru.
-I trzeba wracać do pracy.-mruknęłam.
-Iść z tobą?
-Nie, to tylko Chejron.-powiedziałam i staperowałam się do biura.
Stali tam już Marco, Sophie, Mea, Kevin. Chejron siedział za biurkiem na wózku inwalidzkim.
-Co się stało?-zapytałam.
-Alice, czy twoi przyjaciele będą walczyć?-chciał dowiedzieć się centaur.
-Z tego co mi mówili to tak.
-To powiedz im, że jutro rano mają się stawić na polu ćwiczeń.
-Po co?
-Chcemy sprawdzić ich predyspozycje i muszą wybrać broń.-odparł Marco.
-Mogę ćwiczyć z Itanem?-zapytał Kevin Chejrona.
-Zobaczymy.
-Alice, przekażesz to swoim przyjaciołom?
-Oczywiście.
-A domek Hefajstosa już skończył wyrabiać broń?-chciałam się dowiedzieć.
-Tak.
-A skąd wzięli niebiański spiż?-wcześniej nie przyszło mi do głowy to pytanie, ale to było interesujące.
-Kiedyś się dowiesz. A teraz wracajcie do łóżek. Jest już sporo po dwunastej. A pobudka jest o szóstej.
-Chejronie, a co z synem Nike?
-Jeszcze nie wiemy. Na razie przebywa w piwnicy.-odpowiedział Marco.
-Alice, jutro, po obiedzie przyjdź do mojego biura. Mają też zjawić się wszyscy przedstawiciele domków, Chris i wszyscy staperzy.
-Przekażę.
-A teraz do łóżek.
O dziwo wyszłam drzwiami razem z Sophie, Marco, Kevinem i Meą. Nie chciałam się staperować. Byłam zmęczona, a to do końca by mnie wyczerpało.
-Chris, gdzie mają ‚domek’ staperzy?-zapytałam.
-Namiot. Za budynkiem. Macie najbliżej do basenu.
-To tu jest basen?
-I kort tenisowy i pole golfowe. Wszystko.-zachwycał się Kevin.
-Nie mówiłaś, że twój ojciec jest nadziany.-zwróciłam się do córki Artemidy.
-A czym się tu chwalić?
-Niepotrzebnie planowaliśmy napad na bank.-mruknął Kevin.
-Nigdy nie będę prosić o nic ojca, jeśli o to wam chodzi.
-Myślałam, że mieszkasz w Europie.-chciałam zakończyć wcześniejszy spór.
-Bo mieszkam. To tylko domek letniskowy.
-Ok, ja spadam. Idę do domku dziczy. Życzcie mi powodzenia. – pożegnał się Kevin i poszedł korytarzem w prawo.
-Ja też lecę. – rzuciła córka Ateny i oddzieliła się od nas.
Szliśmy dalej w milczeniu. Każdy błądził myślami gdzie indziej. Ja akurat podziwiałam ten dom. Ale osobiście nie chciałabym tu przebywać. Na stałe.
-Wy gdzie macie swoje lokum? – zapytałam, aby przerwać tą ciszę.
-Namiot. Obok was. – odparł Marco.
-Razem? Tylko żeby tam się nic nie działo, bo się o tym dowiemy! – ostrzegłam śmiejąc się.
-A co by miało się dziać?
-Och, ty już dobrze wiesz, Sophie. Księżniczko.
-Zapamiętałaś?
-Jakże inaczej.
-Sorki, byłam zła. Za wszystko przepraszam. Od początku naszej znajomości.
-Ja też. I za to, że nazwałam cię głupią krową.
-Jak mnie nazwałaś? – wykrzyknęła Sophie.
-A ty czemu taki cichy? – chciałam odwrócić uwagę księżnej lodu.
-Znowu o tym myślisz? – udało się.
-O kim? – zaciekawiłam się.
-O jego dziewczynie. Heroska. Córka Selene. Musiała zostać w Europie. – wyjaśniła córka Artemidy.
-Dlaczego?
-Miała coś jeszcze załatwić. Jakąś sprawę rodzinną. I ma dojechać jutro. Nikt nie umie się z nią skontaktować, zapewne jest w drodze. A nie wie, że Obóz Herosów został opanowany przez Cezara i najprawdopodobniej nie zechcą jej wypuścić. – powiedział zrozpaczony Marco.
-Odzyskamy ją. Albo nawet teraz mogę po nią polecieć. Hmm… Co wy na to?
-Alice, jesteś zmęczona. Jutro nad tym pomyślimy.
-Mówisz jak Chejron.
-To na razie!
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że stałam przed naszym namiotem. Z zewnątrz nie był duży. Taki zwykły namiot dla czterech osób. Korytarz i dwa pokoje. Prawie jak hotel. W sypialni u chłopaków słychać było śmiechy, więc tam najpierw zajrzałam. Spodziewałam się spotkać wszystkich staperów i się nie myliłam. Szokiem natomiast było spotkać tam też Mee i Kevina.
Przecież przed chwilą ich żegnałam, gdy szli do swojego rodzeństwa.
-Mówiłem, że się zdziwi. No nie patrz tak. Siadaj. – powiedział zawsze happy Kevin.
-Ale jak?
-Moja droga. Zapominasz o jednej bardzo ważnej rzeczy. Jesteśmy S-T-A-P-E-R-A-M-I.- przeliterował Itan.
-Mogliście uprzedzić.
Usiadłam między Mee i syna Hermesa. W tym ciasnym pomieszczeniu przeznaczonym dla dwóch osób przy jednej latarce siedziało sześć osób i pies. Azyl rozgościł się na moich kolanach. Stwierdzam, że ten owczarek niemiecki potrzebuje fryzjera i wanny.
-Więc jak to będzie? – zapytała Kim. Szeptem, aby nie obudzić namiotów obok.
-Będziemy ćwiczyć. Nastąpi walka, którą wygramy. I do domu. Obóz odzyskany, wielka sława dla herosów. Bogowie nam dziękują. Normalka.
-Wieczny optymista. – mruknęła Mea.
-A masz jakieś zastrzeżenia co do tego planu? – oburzył się Kevin.
-Dajcie spokój. I tak z życia wiem, że wszystkie plany kończą się na samym planowaniu. – zakończyła mini spór Kim.
-Jestem ciekawa czemu Olimp został zamknięty. – szepnęłam.
-Nie sądzę, że bogowie go zamknęli. Tak już było i okazało się, że Zeus się pomylił. To musi mieć związek z tymi silniejszymi.
-Oni muszą być naprawdę, cholernie potężni skoro potrafią zamknąć Olimp.-powiedział Hait.
-Moim zdaniem, to coś myśli, że oni sami się wyniszczą.
-I może się nie myli, Mea.
-Alice, nie przesadzaj. Oni nie są chyba aż tak durni.
-Abyś się zdziwiła.
-Głupi czy nie, to i tak mamy problem.
-To coś nowego?
-Cray, a ty coś taka zrzędliwa? – zaczepił mnie Itan.
-Zmęczona chyba. Okej, ja lecę, bo was tu zanudzę. Tylko bez alkoholu, dzieci. – ostrzegłam, śmiejąc się i wyszłam.
Wreszcie mogłam odpocząć. Wygodnie się wyłożyłam i próbowałam zasnąć. Myślałam, że szybko zagłębię się w królestwo Morfeusza, ale się przeliczyłam. Długo myślałam o całej tej dziwnej sytuacji. Po za tym trudno jest zasnąć słysząc ich głośną zabawę. Lecz po kilkunastu minutach mogłam spokojnie odpocząć.
””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””””’
-Pchnij, Itan. Uważaj na nogi.
-Ał! Alice! To boli! Ja krwawię!
-Przestań, to tylko zadraśnięcie.-zaśmiałam się.
W tym momencie przestaperował się i przyłożył mi miecz do gardła.
-I co teraz mądralo?
-Następnym razem ci nie dam wygrać.
-Chyba żartujesz. To tylko moje wspaniałe umiejętności sprawiły aktualny stan rzeczy.
-Już się tak nie chwal i mnie puść. -zrobił to powiedziałam.
Właśnie ćwiczyliśmy szermierkę. W aktualnej chwili zastępowałam Meę, która ćwiczyła z Itanem, ale musiała iść coś załatwić.
-Alice, mogę ci zadać jedno pytanie?
-A musisz? Bo z reguły jest tak, że nie znam odpowiedzi.
-Muszę.
-A więc?
-Co dalej? Jak się to wszystko skończy? Jak wygramy.
-Nic. Wracamy do domu i na lato wracamy tutaj. Chyba.-nie wiedziałam czy mówię prawdę. Bałam się jednak, że skończy się nie tak jak trzeba. Ale jak?
-Oto jestem.-zza budynku wyszła córka Ateny.
-Co tak długo?
-Oj, It. Chciałam aby to Alice dała ci bęcki.
-Bęcki. Jakie słowo.-zaśmiał się staper.
-Ok, to ja zmykam. Muszę coś zrobić.-powiedziałam wymijająco i pognałam w stronę willi.
Gdy zniknęłam za budynkiem teleportowałam się na Manhattan. A dokładnie pod Empire State Building. Chciałam to sprawdzić. Czy na serio bogowie się wszystkich herosów, swoich dzieci wyparli. To przecież niemożliwe.
Pierwsze co się rzuciło w oczy to brak gościa, który dawał klucz do windy. Zastępowała go pulchna kobieta o krótkich, nierówno przystrzyżonych, siwych włosach z długimi paznokciami.
Miała na sobie kolorową bluzkę na ramiączkach. Na ramieniu miała tatuaż. Nie wiem co przedstawiał, bo falował zgodnie z jej potężnym oddechem. Obserwowałam ją z daleka przez przeszklone drzwi. Nie widziała mnie.
Dlaczego Chejron o tym nic nie powiedział? Musiał wiedzieć.
Wolałam nie iść dalej. Nie dziś. Nie teraz. Potrzebowałam czasu, aby to wszystko ogarnąć. Zrozumieć. Staperowałam się z powrotem do willi, modląc się, aby nikt nie zobaczył mojej nieobecności. Korciło mnie żeby zobaczyć jeszcze Obóz Herosów. Ale wolałam sobie nawet nie wyobrażać reakcji Chejrona jakby przypadkiem się dowiedział. Poza tym jeszcze nie raz będę musiała oglądać głupią gębę Cezara i jego świty.
-Alice, szukałam cię. Gdzie byłaś?
Za mną pojawiła się Mea. Cholera. Cholera, cholera, cholera!
-U koleżanki.-skłamałam. Błagam uwierz!
-U koleżanki?- zdziwiła się.
-U Tess. Takiej jednej. Nie znasz. W Miami.
-Ach tak? W Miami?
-O nie…-szepnęłam niedosłyszalnie.
-To czemu mnie nie wzięłaś!-odetchnęłam z ulgą. Uwierzyła. Jednak bogini kłamstwa mnie bardzo obdarowała hmm… talentem.
-No trudno. Może następnym razem. A teraz chodź. Pokażę ci coś.-przyjaciółka pociągnęła mnie za rękę.
Cały czas o czymś paplała. Szczerze mówiąc to nie za bardzo jej słuchałam. Myślałam o tej kobiecie. A może po prostu tam tego zgrzyta zwolnili? Ale dlaczego? Czemu ja tak mało wiem ?! Irytujące…
-Alice, uciekaj… Biegnij!
matko jak zawsze wspaniałe opowiadanie. chcialabym miec twoj talent do pisania. napisz nastepna czesc jak najszybciej (gdyby coś Ccllaarriissaa1 to zwykła Ccllaarriissaa)
Wow! Kocham to opowiadanie! Wprawdzie dorwałam literówkę (sztuk 1), powtórzenie (sztuk 1) i przemiksowany szyk (sztuk 3), ale przecież każdemu się zdarza robić błędy, natomiast nie każdy pisze takie zajebi*** teksty.
Pokłony!
Geniusz!
Clarisse, siedzisz beze mnie do ok. czwartku
ja być na 5 min.
spadam
pa wszystkim!!!
Się skapłam, że jest praktycznie sam dialog. Ale skoro potrzebowałam na uznanie tego za błąd tyle czasu, to może to wcale błędem nie jest…
Jak zwykle świetne opowiadanie. Kiedy na stronie głównej widzę tytuł „Śmiertelniczka”, od razu się uśmiecham i zabieram za czytanie.
Fajne :D.