Percy:
Wiedziałem, że tylko ja mogę ją uratować. Nikt inny. Nie Atena, Posejdon, herosi…. Tylko ja. Z małą pomocą Malcolma.
Właśnie Annabeth została porwana przez jednego z wrogów Ateny – Arachne.
Arachne była dziewczyną zmienioną w wielkiego pająka przez samą Atenę.
A cóż zbroiła? Ośmieliła się być lepsza od bogini w tkactwie. Nie ukrywam tego, że bogini mądrości łatwo można rozzłościć.
W każdym razie… Arachne porwała Annabeth i kto wie jakim właśnie ją torturą poddaje. Mam mało czasu…. Ale udało mi się w pewnym sensie zaplanować plan uratowania Annie.
Znajdowaliśmy się z Malcolmem w Obozie, a dokładnie w domku Ateny. Było tam ogromny bałagan, nie muszę chyba wspominać, że mali naukowcy nie sprzątają tutaj zbytnio.
Wszędzie walały się różne mapy, książki i notatki. Mały chlewik…
Byliśmy oboje bardzo spoceni, chcieliśmy zyskać na czasie.
Przerwaliśmy bal by móc uratować przyjaciółkę. Tak więc nadal byliśmy w smokingach… czy muszę wspominać jakie to niewygodne i niepraktyczne? W każdym razie dla herosa.
Malcolm zziajany oparł się o poręcz swojego łóżka.
-Jaki jest plan?
– Po pierwsze… obrączka! – wskazałem na swoją rękę. Doskonale pamiętacie jak przed balem dałem Annabeth taką samą ? Jeżeli tak to właśnie ona uratowała nam tyłek.
Obrączka od Ateny nie była jakąś tandetną zabawką. Służyła jako wszystko w jednym małym miejscu. Przykład? Okej…
Pomyślcie sobie, że zgubiliście się gdzieś w lesie… nie macie telefonu ale macie obrączkę, możecie użyć jej zamiast telefonu albo GPS-u lub jeszcze czegoś innego…
W każdym razie… została stworzona przez Hefajstosa i potrafiła wszystko… pokazywała godzinę, miała lasery, a nawet kablówkę! Niestety nie wiedziałem jak jej się używa…
Malcolm zdjął mi z palca obrączkę i uważnie jej się przyjrzał.
-Tak… wygląda to obrączka – powiedział jak do głupka.
-Nie o to chodzi. Ta obrączka może nam wskazać miejsce ukrycia Annabeth! Ona ma drugą, a więc możemy ją śledzić…
-Dobra- odparł chłopak – A więc jak jej użyć?
Poczułem jak ramiona mi opadają.
-Ja… nie wiem. Atena mi nie powiedziała!
Syn Ateny zaczął nią nerwowo trząść.
-Pokaż nam gdzie znajduję się Annabeth! -krzyknął
Nic się nie stało. Obrączka nadal była obrączką.
-Może to działa na baterie? – zapytałem odbierając mu pierścień.
-Nie pajacuj! To obrączka! Nie ma wejścia na baterie!
– Może działa na energie słoneczną? – zacisnąłem ją w dłoni.
Malcolm zamyślił się. Nerwowo pocierał podbródek, a jego oczy powędrowały ku górze.
-Skoro dała to Atena… to musi mieć jakieś specjalne właściwości…
-Wiedziałem, że Posejdon dał lepszy prezent!- dumnie wypiąłem pierś gdy tylko wspomniałem o ojcu.
Chłopak rzucił mi dziwne spojrzenie po czym zaczął masować sobie skronie.
Patrzyłem na niego z zaciśniętymi zębami. On sobie stoi i myśli … a Annabeth pewnie cierpi katusze!
Zobaczywszy jak się denerwuję uspokoił mnie.
-Spokojnie, myślę… JUŻ WIEM! – podskoczył radośnie – Skoro Atena dała go tobie i Annabeth to zapewne tylko wy możecie ich użyć!
Brawo…. Geniusz! Naprawdę nie wiem skąd biorą się takie dzieci Ateny.
Nerwowo zacząłem obracać obrączkę w dłoniach. Zamknąłem oczy i skupiłem się na jednej rzeczy.
,,Pokaż mi gdzie znajduję się Annabeth! Proszę! Pomóż mi..”- pomyślałem.
Usłyszałem cichy jęk syna Ateny i otworzyłem oczy. Z pierścienia wydobywał się snob ogromnego światła.
Światło to uformowało się w wielką mapę całej Ameryki. Na niej pulsowała czerwona kropka, która zapewne wskazywała miejsce ukrycia.
Dokładnie przyjrzałem się kropce i stwierdziłem, że jest to niedaleko stąd. Ulica piekielna… ale jaki numer.
Malcolm widząc jak gorączkowo szukam numeru stwierdził
-Może nie znajduję się nad ziemią, ale pod.
A więc by to znaczyło, że Annabeth znajduję się w kanalizacji? Ściekach?
Ohyda! Pająk zaciągnął ją do ścieków! Naprawdę nie mógł wynająć jakiegoś dobrego lokalu?
Na samą myśl, że będę musiał wejść tam, przeszły mnie ciarki! W dodatku jestem w smokingu! Mogę zapomnieć o pozbyciu się okropnego zapachu… może uda mi się odratować go… ale na pewno już nie będzie miał cudownego zapachu jaki miał na początku.
-Oszzz ty!- zawyłem
Malcolm położył mi dłoń na ramieniu i spojrzał w oczy. Uzmysłowiłem sobie jakie są one podobne do oczu Annabeth. Kropka w kropkę jak tamte…
-Powodzenia!
-Zaczekaj! Musisz mi jeszcze pomóc z szafą!
Spojrzał na mnie jak na idiotę. Podobnie jak patrzyła Annabeth… na samą myśl o niej już tęsknię.
-Tylko dzieci Ateny wiedzą w szafie… Kto ci… Annabeth!
-Nie inaczej! – skinąłem głową po czym kontynuowałem – Pokazała mi ją… tylko dzieci Ateny ją widzą więc musisz mi pomóc!
A o co chodzi z tą szafą? Jak pamiętacie z przed paru ostatnich rozdziałów, ja i Annabeth chowaliśmy się w niej przed Clarisse. Szafa ta posiada magiczne właściwości, otóż tylko dzieci Ateny mogą ją widzieć i używać jej. Oczywiście stara Atena pomyślała o innych. Więc za pozwoleniem dzieci Ateny mogą chować się tutaj inni. Oprócz tego, że to niezła kryjówka przed wrogami to w dodatku działa jak teleport. Myślisz o wakacjach w Peru? Nie ma problemu! Oczywiście działa to w jedną stronę….
Z tą szafą trzeba uważać. Niedawno Malcolm wszedł do niej by ją wyczyścić i właśnie leciała hawajska piosenka w radiu. Chłopak pomyślał o Hawajach i buff! Znalazł się na nich!
Nie widzieliśmy go parenaście dni!
-Teleportuję się nią do Annabeth!- począłem jej szukać – Chodź mi pomóc!
Chłopak speszył się wspomnieniami o szafie. Na pewno wciąż myśli o Hawajach.
-Dobra! Ale za nic do niej nie wejdę! Jeszcze po nocach mi się śnią Hawaje!
Stłumiłem śmiech i podążyłem za chłopakiem.
Malcolm przeszedł przez pokój i oparł ręce na czymś niewidzialnym stojącym na końcu pokoju.
Następnie przed moimi oczami scaliła się stara niepozorna szafa.
-Proszę! – powiedział otwierając drzwi szafy.
Ze środka starego mebla wydobył się dziwnie niesmaczny zapach. Tak jakby ktoś puścił tam pawia. Muszę przyznać, że byłem bliski by uciec jak najdalej. Tylko myśl o biednej porwanej Annabeth dawała mi sił i odwagi.
Spojrzałem jeszcze raz na Malcolma i na szafę. Widziałem na jego twarzy złośliwy uśmiech.
-Ach tak… pamiętaj aby skupić się na jednym celu! Inaczej wylądujesz gdzie indziej! – doradził mi chłopak – POWODZENIA!
Wolno wkroczyłem do szafy i zamknąłem drzwi. Teraz gniłem tutaj sam…. Z tym zapachem.
Wstrzymałem oddech i zamknąłem oczy.
Moje myśli powędrowały gdzie indziej.
,,Przenieś mnie do ścieków, tam gdzie jest Annabeth!”
Skupiłem wszystkie swoje myśli na ukochanej dziewczynie i ku mojemu zdziwieniu czułem jak wokół moich nóg przepływa strumień wody.
Mój umysł stał się teraz jasny. Czułem w sobie dodatkową siłę, która dodawała mi teraz odwagi. Byłem pewny, że dam radę zwyciężyć Arachne i uratuję narzeczoną. Nawet najtrudniejsza rzecz nie sprawiała mi teraz problemu.
Czułem się jak młody bóg. Jakbym dopiero co się narodził…
Dam radę zrobić wszystko! Nic nie sprawi mi kłopotu!
Otworzyłem oczy i spostrzegłem, że faktycznie stoję w dziwnej kałuży brudnej wody. Nade mną roztacza się okropny zapach… gorszy niż w szafie. Przeszywał mój nos i sprawiał, że dostawałem torsji.
Próbowałem ograniczyć wdechy i wydechy.
Znajdowałem się teraz w kanale… Było tutaj ciemno, brudno i co najgorsze niebezpieczne.
Włożyłem rękę do kieszeni i wyjąłem z niej długopis. Nacisnąłem przycisk i w oka mgnieniu długopis zmienił się w błyszczące ostrze o cudownym metalicznym zapachu.
Chwyciłem Orkana w obie ręce i wolnym krokiem ruszyłem przed siebie.
Czułem jak pot zalewa mi czoło i plecy. Bałem się… czułem jak serce skacze mi do gardła. Chciałem aby już wszystko się skończyło… aby uratować Annabeth i pokonać tego pająka.
Słyszałem tylko swoje serce i plusk wody pode mną.
Arachne była blisko…
W tejże chwili usłyszałem przeraźliwy dziewczęcy krzyk i rzuciłem się w tamtym kierunku.
Miałem nadzieję, że wyjdę z tego cało razem z Annabeth. Teraz jednak powinienem skupić swoje myśli na walce z Arachne.
Biegłem tak szybko jak tylko mogłem. Przepowiednia się sprawdziła… tylko ja uratuję ukochaną. Bogowie są zajęci kłótniami. Herosi są na balu… nikt mi nie pomoże. Mogę liczyć tylko na siebie.
Na samą tą myśl dostawałem dreszczy, które pełzały po moich plecach i odbierały mi całą moją odwagę.
Annabeth:
Poczułam jak ból rozrywa mi czaszkę na tysiące części… sprawiał, że nie mogłam otworzyć oczu… ledwo dyszałam. Nie mogłam się poruszać… jakbym trwała w pułapce. Co się ze mną dzieje? Gdzie ja się znajduję?
Moje myśli powędrowały daleko…
Widziałam zmartwioną twarz Nestora przed sobą… to ostatnie co pamiętam. A więc gdzie ja się znajduję? Czyżbym umarła?
Ale jak? Gdzie? Nic nie rozumiem…
Usłyszałam dziwnie chrapliwy głos kobiety. Brzmiał jakby była chora…
-Dziecko Ateny, miło mi ciebie gościć! Szkoda, że już lepiej się nie poznamy…
Moja ciekawość była silniejsza niż ból. Otworzyłam oczy i prawie zemdlałam.
Znajdowałam się… w ściekach? Wszędzie było mnóstwo brudnej wody, pajęczyn i rur. Zapach, który unosił się nad nami sprawiał, że chciałam zemdleć. Jednakże czułam, że muszę wytrwać. Nie mogę przespać całej zabawy…
Spojrzałam na siebie i stwierdziłam, że naprawdę jestem w pułapce. Byłam związana wielkimi siećmi. Nie mogłam się poruszać. Tkwiłam w jakimś kącie.
Oglądaliście kiedyś spider-mana? Człowieka pająka? Jeżeli tak to zapewne widzieliście jak on łapał złoczyńców w swoje sieci.
Poczułam lęk. Tkwiłam w pułapce… dokładnie w sieci. To nie wróżyło niczego dobrego.
Dopiero teraz zobaczyłam kto mnie więzi….
Ogromny pająk… który miał kilka metrów wysokości… nie mówiąc już o szerokości. Jego ogromne czarne 4 pary oczu wlepiały się we mnie. Miał 4 pary ohydnych włochatych nóg. Nie mówiąc o jego owłosionym ciele! W dodatku z jego szczękoczułek ściekała ślina… same odnóża gębowe sprawiały wrażenie ostrych jak piła.
Arachne…
Zrozumiałam to… Przepowiednia Tyrezjasza mówiła o jakimś niebezpieczeństwie. Tym niebezpieczeństwem była Arachne. Niestety, ale Atena i Arachne nie miały dobrych relacji… Atena zamieniła Arachne w obrzydliwego pająka. Nie dziwię się, że była wściekła na moją mamę… nie chciałabym być obrzydliwym pająkiem.
Jedyny kto może mnie uratować to… PERCY!
A więc musze zagrać na czasie dopóki on tutaj nie dotrze…
Pierwsze co zrobiłam gdy zobaczyłam ogromnego pająka był krzyk. Nie znosiłam pająków, a one mnie.
Jednak muszę grać na zwłokę…
-ARACHNE! – krzyknęłam.
Pająk dalej wlepiał we mnie swoje czarne oczka.
-Tak – jego szczęki poruszały się w niezwykły sposób. Jednak zamiast pomruków wydawał z siebie chrapliwy głos kobiety – To ja. Zostałam uwięziona w tym ciele przez Atenę! A ty jesteś jej dzieckiem!
-Skąd ta pewność? – odarłam z przerażeniem przypatrując się pająkowi.
Arachne wydała z siebie pomruk niezadowolenia.
-Myślisz, że nie wiem? JA TO CZUJĘ! Jesteś dzieckiem bogini mądrości. Jesteś jej NAJCENNIEJSZYM dzieckiem… gdyby Atena straciła taki skarb… na pewno by ją to zabolało!
Jej szczękoczułki groźnie poruszyły się. Nie był to bynajmniej dobry znak…
SZYBCIEJ PERCY! – pomyślałam.
-A więc… może mi opowiesz tą historię? Musiało cię to zaboleć! – próbowałam zyskać na czasie.
Widziałam jak w oczy Arachne błyszczą przeraźliwie. Wyglądało to jakby miała zaraz płakać.
– Nikt mnie nie prosił nigdy abym opowiedziała mu o swojej przeszłości! – zadrżała – Tylko moim dzieciom opowiadałam o tym…
Szybciej Percy! Inaczej Arachne zanudzi mnie jakimiś historiami o swoim życiu.
-A więc wszystko zaczęło się rankiem. Właśnie gotowałam obiad… nagle do mojego domu wpadła moja przyjaciółka Upila, opowiedziała mi o plotkach w mieście. Najnowsze wieści mówiły, że Narcyz odkrył samego siebie, sąsiad San sprzedaje kozę, a Atena wyzywa na pojedynek najlepszych tkaczy w mieście… wiedząc, że jestem najlepsza postanowiłam walczyć z boginią….
No dobra dobra… Możemy słuchać jak Arachne prawi jakieś opowieści bez sensu… może ją trochę przewiniemy.
-… I wtedy zaatakował mnie dziki KNUR! Tarzałam się z nim w błocie !
Może jeszcze dalej?
-… O bogowie! Żebyś ty widziała jakie stringi wydziergałam! Przewyższały na bank figi Ateny!
Ehm… lepiej może przewińmy ją dalej! A tak właściwie nie wiedziałam, że w ogóle da się wydziergać stringi… ciekawe…
-… I tak to się skończyło! – powiedziała dumna Arachne.
-To naprawdę okropne! – próbowałam zaoszczędzić jak najwięcej czasu zanim pająk mnie zje.
Arachne jeszcze trwała nadal w swojej okropnej historii. Siedziała teraz i rozmyślała co by było gdyby pozwoliła Atenie wygrać. Może byłaby człowiekiem?
Wydawało mi się przez chwilę, że zastygła w bezruchu. Jednak było to niemożliwe.
PERCY! SPIESZ SIĘ-pomyślałam
Arachne poruszyła się w końcu. Jej włochate człony zbliżały się do mnie coraz bardziej… FUJ! Jako, że była kobietą mogła ogolić nogi!
– Niestety, ale skoro nie mogę zemścić się na samej Atenie zrobię to przez ciebie! – wydała z siebie warknięcie.
-Wiesz… a co powiesz na ostatnie życzenie?
Arachne przekrzywiła głowę i jęknęła cicho.
-Oj ci herosi i ich ostatnie życzenia! Ile razy ja już to słyszałam! No dobra… jako, że miło mi się z tobą gadało mogą pozwolić ci ostatecznie na to życzenie!
-No dobra… daj mi pomyśleć! – mruknęłam cicho.
Zyskałam czas … wprawdzie nie wiele, ale zawsze coś. Mam nadzieję, że szybko zjawią się posiłki. SOS! POMOCY!
Na razie jednak muszę nadal zagadać ją.
Oczy pająka powiększyły się parokrotnie.
-Kucyka? Skąd ja ci wytrząsnę kucyka?!
– To moje ostatnie życzenie!- zaperzyłam się – Powinnaś je spełnić i już…
Udałam urażoną, najwidoczniej zrobiłam dobre wrażenie na starej Arachne. Pająk wywrócił oczyma i wolno udał się w stronę kanału.
-Dziękuję! – krzyknęłam.
-Po drodze wstąpię do kawiarni. Chcesz może coś do picia? – zerknęła na mnie.
-Wiesz możesz mi ewentualnie kupić… ale bez cukru. Jestem na diecie.
Pająk skinął głową i przecisnął swój wielki odwłok przez kanał i zniknął z pola widoku moich oczu.
Całkiem fajna ta Arachne… zawsze myślałam, że będzie moim odwiecznym wrogiem, ale wprawdzie było inaczej. Co prawda była wściekła na moją matkę za to, że zamieniła ją w ohydnego pająka… to przez to chciała się zemścić. Ale gdybyśmy poznały się przy innych okolicznościach to z pewnością zostałybyśmy najlepszymi przyjaciółkami. No.. i jeżeli nie liczyć tego, że jest ogromnym obleśnym pająkiem… Blee!
Nastawiłam uszy gdyż usłyszałam dziwny dźwięk. Podniosłam głowę i poczułam jak serce staję mi w gardle. Czyżby Arachne wróciła tak szybko? To niemożliwe…
W tej chwili coś wyskoczyło z kanału wprost w kupę pajęczyn.
Następnie to samo coś zaczęło się z tego wyplątywać.
Dojrzałam, że to ,,coś” ma na sobie brudny i poszarpany smoking oraz miecz w dłoni. Ujrzałam twarz postaci i spostrzegłam, że jest mi ona dobrze znana.
Znałam doskonale te zielone oczy, które z uwagą mi się przypatrywały.
-Percy? –zaczęłam się szarpać.
Chłopak rozejrzał się dookoła i podbiegł do mnie uradowany.
-ANNABETH! Nie widziałem cię tyle czasu!
-Wprawdzie kilkadziesiąt minut, ale co to za różnica – prychnęłam.
Chłopak Orkanem przeciął grube nici Arachne.
Poczułam, że moje ramiona znów stają się wolne i mogę swobodnie oddychać. Jednakże stało się coś dziwnego. Nie miałam władzy w rękach ani w nogach. Padłam wprost na twarz na brudną ziemię.
-Blee! – wydusiłam z siebie.
-Co ci jest? – Percy podniósł mnie i przyjrzał mi się uważnie.
-To zapewne jad Arachne – wytłumaczyłam.
– Hę? –mina glonomóżdżka mówiła, że o niczym nie wiedział.
-Pająki wydzielają specjalny jad, który unieruchamia ofiarę! – powiedziałam wyraźnie i wolno.
Percy nic nie odpowiedział tylko przerzucił mnie przez ramię i podbiegł do kanału.
-Nie mam ochoty doświadczyć sparaliżowania – oświadczył
-Lepiej spieszmy się . Arachne zaraz wróci.
Percy najszybciej jak mógł biegł przez kanały. Nie było to łatwe… musicie mi uwierzyć na słowo.
-Szybciej! – pogoniłam go
Glonomóżdżek tylko mocno mną potrząsnął w swej odpowiedzi. Oznaczało to zapewne ,,Biegnę tak szybko jak się da!”
-Straszna ta Arachne? – zapytał
-Nie bardzo – odparłam – Proponowała mi kubek kawy z kawiarni…
Nie byłam pewna, ale wydawało mi się, że chłopak się uśmiechnął.
-Może powinienem cię tam zostawić? – zachichotał.
-NIE! – prawie krzyknęłam. Powstrzymywał mnie jedynie fakt, że może Arachne nas usłyszeć – Boje się pająków…
Glonomóżdżek nie odezwał się, ale stanął jak wryty. Poczułam jak wszystkie jego mięśnie napinają się w osłupieniu, a serce bije jak oszalałe. Co się dzieje?
Moja odpowiedź nadeszła szybciej niż oczekiwałam.
Zobaczyłam kątem oka wielki włochaty łeb z parą szczęk i odrażającymi czarnymi oczkami.
To była Arachne…
-UCIEKASZ? – zapytała swoim ochrypłym głosem – PO TYM JAK CHCIAŁAM CI KUPIĆ CAPPUCCINO?
Wiedziałam, że będzie teraz trudno… Percy w jednej ręce dzierży miecz, a w drugiej mnie. To aby zwinnie omijał ataki Arachne były jedną setną procenta.
Nie myliłam się…
Zaczęła się walka…
Percy mieczem ciął po ogromnych nogach potwora. Jednak jego ostrze nie zadawało żadnych ran bestii. Arachne wściekle gryzła swoimi szczękami. Biedny Percy mając mnie w rękach niewiele mógł zdziałać. Próbował unikać ciosów pająka, ale był strasznie wolny…
Ledwie udawało mu się uskoczyć przed jednym ciosem, a już następny leciał wprost na niego. Wiedziałam, że w ten sposób nie przeżyjemy zbyt długo. Musimy zrobić coś…
-Percy! Puść mnie! – szepnęłam mu do ucha.
Chłopak spojrzał na mnie przerażony, ale nic nie odpowiedział. Puścił mnie…
Opadłam bezwładnie na zimną kałużę i nie mogłam dalej obserwować walki.
Jednakże słyszałam dokładnie wszystko.
Percy klnie coś pod nosem i wydaje z siebie okrzyk bojowy. Arachne jęczy (prawdopodobnie z bólu). Słyszę jak ktoś upada na ziemię…
Nie! Nie mogę dalej słuchać tej walki…
Muszę się wyciszyć… myśleć pozytywnie.
Zamknęłam oczy i próbowałam nie zważać na walkę. Myśl o czymś innym.
Nie mogłam się skupić bo ilekroć słyszałam krzyk chłopaka pragnęłam rzucić się do walki i mu pomóc. Byłam taka bezradna… nie mogłam nic zrobić. Może jakaś pomoc? Wsparcie?
Pomyślałam o swojej mamie- Atenie. Nie miałam pojęcia co teraz robi, ale prosiłam ją w duchu o jedno – Aby przeżyć spotkanie z Arachne. On syn Posejdona ratuje córkę Ateny? O bogowie! Pomóżcie nam!
Atena:
Trzymałam w rękach trójząb i właśnie pochylałam się nad bezbronnym Posejdonem. Udało mi się wreszcie go pokonać na wielkim balu. Wokół nas znajdowali się herosi, bogowie i zespół Pink, który przygrywał teraz w najlepsze. To nie była pora na zabawę. W każdym razie dla mnie.
Wszyscy zebrani patrzyli jak przykładam do gardła Posejdona jego własną broń – Trójząb i zaciskam zęby w szyderczym uśmiechu.
-Czyżby może ktoś został pokonany? -zaśmiałam się mu prosto w twarz.
Zielone oczy boga mierzyły wpatrywały się w moje. Mogłam w nich zobaczyć jedynie gniew.
– Fartneło ci się – wydusił z siebie.
Pokręciłam przecząco głową i nagle poczułam jak czyjś znany mi głos szepta jakby do ucha.
,,O bogowie! Pomóżcie nam!’’
To był głos mojej córki Annabeth…
ANNABETH! JAKA JA JESTEM GŁUPIA!
Walczę z Posejdonem, a moje dziecko zostanie zaraz zjedzone przez Arachne. Moją odwieczną rywalkę. Przez moją nienawiść do Posejdona moje dziecko zostanie ponownie ukarane.
Zrobiłam coś nieoczekiwanego. Chwyciłam dłoń Posejdona i jednym zgrabnym ruchem postawiłam go na nogi, bóg zdziwił się wielce, że nie dobiłam go.
-Nie powinniśmy walczyć – oświadczyłam – Ale pomagać ludziom i herosom. Być przykładem dla wszystkich. Budzić szacunek!
Posejdon patrzył na mnie nieufnie. Dopiero co leżał bezbronny na ziemi, a teraz prawie mu jakieś brednie. Jak zaiste sądzi.
-Powinniśmy zjednoczyć siły i walczyć! – ciągnęłam – Powinniśmy walczyć ramię w ramię RAZEM. Nie przeciw.
Wepchnęłam w ręce boga mórz jego trójząb ku jego zdziwieniu.
– Nasze dzieci… są w pułapce. Zaraz mogą być stracone. Proponuje abyśmy ruszyli im na pomoc – wyciągnęłam w jego stronę dłoń.
Posejdon zmierzył mnie raz jeszcze swoimi zielonymi oczami i mocną uścisnął moją dłoń. Wszyscy obecni na Sali jękli zdziwieni. Zaczęły się szepty i podejrzenia.
Widziałam spojrzenia wszystkich na mnie. Szczególnie spojrzenie Zeusa. Próbował ukryć swoje zdziwienie, ale średnio mu to wychodziło. Widziałam jak w jego błękitnych oczach chowa się coś w rodzaju wzruszenia.
Czyżby dlatego, że jego córka pracuję z jego bratem? Najwyraźniej tak…
Percy:
Moje ostrze ugrzęzło między oczami potwora, który wydał z siebie głośne warknięcie. Nie traciłem czasu i podciąłem nogi bestii, która padła z hukiem na ziemię.
Najszybciej jak mogłem rzuciłem się na grzbiet pająka i wydobyłem ostrze z jej ciała.
Arachne warknęła ostrzegawczo i próbowała zrzucić mnie z jej grzbietu.
Nie dawałem się i mocno oplatałem jej szyję swoim żelaznym uściskiem. Pająkowi jednak udało się zrzucić mnie z grzbietu i swoimi wielkimi szczękami chwycił mnie za nogę.
Ból był nie do zniesienia… czułem jakby ktoś zaczął odcinać kawałek mnie po kawałku. Straciłem kontrolę nad swoim ciałem. Chciałem krzyczeć z bólu, wyć jak pies. Zrobiłbym wszystko aby zakończyć moje cierpienie. Zacząłem nawet wątpić, że wyjdę stąd cało. Zadawałem sobie pytania na temat tej całej akcji ratowniczej. Czy było warto?
Nie wiem…
Ból u nogi przyprawiał mnie o łzy. Nie miałem już sił aby je wstrzymywać i poczułem jak ciekną mi po moich policzkach.
Wydałem z siebie najgłośniejszy dźwięk na jaki było mnie stać. Och! Ile w tym krzyku było cierpienia. Jakbym za jego pomocą wyraził swoje uczucia.
Spojrzałem na swoją nogą i poczułem nieprzyjemne ciepło w sercu. Zaczęło wolniej bić…
Moja noga… była zmasakrowana. Widziałem jak tryska z niej krew. Widziałem mięso, tłuszcz i… kość, która wystawała z mojej byłej nogi. Co najbardziej mną wstrząsnęło to było to, że duży kawałek mojej nogi leży parę metrów ode mnie…
O nie… Arachne odgryzła mi moją nogę. Teraz nie mam jak się bronić.
Nie mogę chodzić. Jestem zbyt zmęczony walką… A Annabeth leży sparaliżowana obok mnie. To już koniec…
Ani ona nie da rady ani ja… ten pająk jest dla mnie za trudnym wrogiem. A może to dlatego, że walczyłem w kanałach sprawiło, że odniosłem klęskę?
Poruszyłem swoją brudną zakrwawioną dłonią i trzęsąc się przeniosłem ją na dłoń Annabeth. Popatrzyła w moje oczy, a ja w jej.
Widziałem w nich strach… walczyłem do samego końca… póki nie straciłem nogi.
Poczułem kolejny ból, od którego chciałem wyć jak pies. Znowu pociekły mi łzy. Zacisnąłem dłoń mocniej na dłoni Annabeth i zacisnąłem tak mocno zęby, że aż słyszałem jak kruszą się.
Spojrzałem na swoje ramię i ujrzałem kolejny przyprawiający mnie o dreszcze widok.. moja dłoń leżała parę kroków dalej. Bezwładnie… wystawały z niej jeszcze kości…
Poczułem jak słabnę. Nie miałem sił. Ból przyprawiał mnie o brak sił. Wyczerpałem się…
Chciałem krzyknąć co sił w płucach i udało mi się.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!- wydarłem się najgłośniej jak umiałem.
Zostałem rozczłonkowany… byłem herosem i wiedziałem, że to może się stać. Nigdy natomiast nie sądziłem, że stanie się to tak szybko.
Modliłem się aby wylądować na polach elizejskich. W końcu parę razy udało mi się uratować Olimp. Pomóc bogom…
Spojrzałem na dłoń, która leżała teraz niedaleko. Był na niej pierścionek… rzecz, która przypominała mi o moim krótkim życiu.
Rzecz, która sprawiała, że miałem ochotę skoczyć w górę radośnie… ŚLUB! Wydarzenie, którego się nie doczekałem.
Ale ten pierścionek… on ma magiczne właściwości czyż nie? Może pokonam nim Arachne?
Chciałem się podczołgać do mojej zmasakrowanej dłoni, ale zabrakło mi sił. Ostatnie co ujrzałem to błysk białego światła, który przypominał wybuch granatu w komiksach.
Padłem na ziemię słaby i wykończony.
Nie ma dla mnie nadziei….
CDN
GENIALNE 😀
CLARISSE CHCE WIECEJ 😀
KREW KREW KREW 😀
wow. boskie. mam nadzieje, że przeżyją.
Herosowe , boskie , po prostu brak pozytywnych słów 😀
aniusia96 jak dla mnie , Percy w tej walce mógłby zginąć taki zwrot wydarzeń np . ostatnim tchnieniem osłonił Annabeth od śmiertelnego ciosu xdd
Wiem , z deka pokręcona jestem no ale cóż 😀 SUPER !
Zgadzam sie z Rivą 😀
ja nienawidze happy endów 😀
zabic Jacksona!!!! 😀
ZUA Arachne XD
Clarisse XD .
Jak zbiorę się na napisanie opowiadania , z myślą o tobie , będzie coś tragicznego 😀
Dzieki Riva 😀
Super! Super! Super! ;):):):) Kiedy CD?
Hał
Cuuudo <33
czekam na cd 😉
hej MUSI byc happy end bo nie bedzie kolejnych przygód !!!
Czekam na cd!
Nareszcie! 😀
Ma być happy end 😀
Jak ja lubię twoje opa
boskie!!!!!! naprawdę supcio!!!! widzę, że naszła Cię wena twórcza
!!!!! choć nigdy nie było mi niedobrze przy takich opowiastkach, filmach, zdjęciach no i na żywo 😉 to pod koniec poczułam się nieswojo… LOL jest super pisz tak dalej.
Odwalone w kosmos pyszczku 😀 Byle tak dalej 😀
Najbardziej podobało mi się usposobienie Arachne. „Chcesz coś z kawiarni” hahahaha oczywiście podpisuję się pod wszystkimi pozytywnymi komentarzami i czekam na cd. Chodź końcówka nie za apetyczna to ogół super. Mam tylko nadzieję, że nie jest to jeden z końcowych rozdziałów Pisz dalej i to szybko bo już się nie mogę doczekać. Chyba stanę się wielbicielką opowiadań „przygody zakochanych herosów”… a no tak. Nie mogę… Ja już nią jestem
Kocham to opowiadanie! Jest takie dramatyczne! Chcę więcej!
Super! Co za dramatyzm! Nie no lepiej niż u mnie xd Kocham to opko, kocham, kocham, kocham!!!
Lekki dramat pomieszany z romansem. Całkiem niezłe, podoba mi się. Pisz dalej.