od autorki: Wpis dedykuję moim fanom 😀
Miłej lektury!
__________________________
Obudziłem sie pełen nadziei. Wziąłem prysznic i się przebrałem. Włożyłem dżinsy i niebieską bluzę. Prawdę mówiąc byłem trochę spóźniony na śniadanie, więc skierowałem się szybko na stołówkę. Kiedy wszedłem, cały uśmiechnięty, wszyscy obozowicze gapili się na mnie, ale nie przejmowałem sie tym. Wziąłem talerz i zażyczyłem sobie frytek i ryby (ulubione danie Grace) wrzuciłem trochę do trójnogu.
Dla Apolla, mam nadzieję, że mi pomożesz – pomyślałem i usiadłem przy moim stoliku. Po raz pierwszy od sześciu miesięcy coś zjem. Wziąłem frytkę, wyscy się na mnie gapili i… zjadłem! Resztę śniedania dokończyłem, nie, wsunąłem jak odkurzacz. I co dalej? Poszedłem do domku, wziąłem gitarę i skierowałem się w stronę sosny ze złotym kocem (spieszyłem się, żeby nikt mnie nie zobaczył).
– Stój!- odwróciłem się. W moją stronę skakał Matheo, wkładał but.
– Po co?
– Poco to sie nogi noco- odgryzł się- idę z tobą.
– Oszalaleś? Nie możesz, wracaj do domku!
– Własnie!- przybiegła do nas Ella, córka Dionizosa. Rzuciła się Farcikowi na szyję. Tak, była jego dziewczyną.
– Nie mogę go puścić samego- powiedział- on potrzebuje mojej pomocy.
Po dziesięciu minutach miziania i przekonywania przez Matheo, Ella się zgodziła.
– Dobrze- odczepiła się od niego i wytarła nos. Pocałowała go i odeszła.
Matheo uśmiechnął się do mnie wrednie.
– Nigdzie nie idziesz!- powiedziałem.
– Idę!- tupnął nogą.
Wyciągnąłem nożyce.
– Och, przestań mi nimi grozić i tak się ich nie boję!
Zacisnąłem pięści, ale schowałem nożyce do plecaka.
– Nie możesz ze mną iść. Czy Orfeusz ratował Eurydykę z jakimś przyjacielem?
Matheo zmarszczył czoło, a potem westchął.
– Dobra, nie pójdę, ale weź to- wyciągnął z kieszeni jakiś naszyjnik.
– To amulet, przynosi szczęście- odpowiedział na niezadane pytanie.
Wziąłem od niego amulet, założyłem na szyję i uścisnąłem go.
– A Chejron to w ogóle wie, że ty sobie idziesz?
Pokręciłem głową.
– Nie, ale proszę cię, nie mów nikomu, bo inaczej…
Uśmiechnał się do mnie.
– Dobra, dobra, idź, powodzenia!
* * *
Szedłem piechotą. Z obozu do LA jest daleko. Więc usiadłem przy drodze i
poprawiłem plecak na plecach. Mam nektar i ambrozję, miecz, jakieś zdjęcie i drachmy, a i gitarę, przewieszoną przez plecy. Na szczęście złapałem stopa. Był to facet z żoną i dzieckiem.
– Dzien dobry, dokąd państwo jadą?- spytalem.
– Do LA mały- odezwał się facet. Miał kwadratową szczękę, czarne włosy i oczy bliżej nieokreslonego koloru.
– Mogę się zabrać?
– Oczywiście- zgodziła się kobieta. Miała proste blond włosy i ciemne oczy.
Wsiadłem do tyłu. Obok mnie, na foteliku spał dwuletni chłopiec, który wygladał jak cherubinek.
– Obiecuję, że nie będę sprawiał kłopotu, nawet się słowem nie odezwę- zapewniłem.
Ruszyliśmy dalej. Zastanawiacie się pewnie dlaczego Grace nie żyje, skoro mój ojciec nie obciął jej włosów? Ha! To jest taka bardziej złożona sprawa. Herosi umierają tak czy tak, Tanatos częściej uśmierca śmierteliników. Wyjąłem portfel z kieszeni i spojrzałem na zdjęcie Grace i Matheo. Zrobiłem im je, kiedy szukaliśmy Posejdona na plaży. Cały czas bardzo mi jej brakuje. Wiecie, chciałem kiedyś sobie wbić nóż do serca, potem złamaną płytkę CD, ale za każdym razem powstrzymywała mnie… taka wizja. Grace. Poczułem łzę na policzku. Jestem głupi! Otarłem ją wściekle i schowałem portfel do kieszeni. No. Młody obok się obudził. Spojrzał na mnie ogromnymi, niebieskimi oczami i zaczął piszczeć.
– Baciseeek! AAiiiiAAiii! BACIIIIIIIIIIIISEK!!
– Nie kochanie- kobieta z przodu się odwróciła- to nie braciszek, tylko autostopowicz.
Czy dwu letnie dziecko wie, co to autostopowicz? No cóż, są ludzie i parapety, ale żeby się doniczką urodzić…
Co za masakra! Ten dzieciak piszczał przez dwie godziny jazdy, facet kłócił się z żoną o to, czy mają zjeść w KFC czy w Mc’Donaldzie, a w radio leciał akurat Justin Bieber.
– Przepraszam, mogliby państwo mnie tu wysadzić?- w samochodzie zrobiło się cicho, ale słychać było przeraźliwe jęki z radia. Jakby kota zarzynali.
Kolo sie zatrzymał.
– Bardzo dziękuję- powiedziałem, a oni odjechali z piskiem opon. Złapałem kolejnego stopa po pół godzinie.
– Uf, już myślałem, że nic nie złapię.
Kiedy zobaczyłem CO TO ZA AUTO mało co brakował, a dostałbym zawału.
Ferrari. Czerwone. Przyciemniana szyba zjechała na tyle, że mogłem dostrzec okulary słoneczne kierowcy.
– Dokąd pan się wybiera?
– D-do LA- odpowiedziałem.
Koleś westchnął.
– Ech…Los Angeles. Zapraszam.
Wsiadłem na miejsce pasażera z przodu.
– Bardzo przepraszam- powiedziałem zamykajac drzwi- nawet się nie przywitałem, dzień do…- spojrzałem na faceta. Wyglądał jakby urwał się z reklamy pasty do zębów, szamponu do włosów, jakiejś siłowni i sklepu odzieżowego razem.
– Czy my się znamy?- spytałem.
Zdjął okulary ukazując niesamowicie błękitne oczy.
– Tak, Apollo, miło widzieć- uśmiechnął się szeroko.
– M-może przeszkadzam, wysiądę i złapię co innego- ale powstrzymał mnie ręką na ramieniu.
– Nie, chętnie cię zawiozę, wiesz, dziś mam wolne, stary Helios wrócił do swojego zajęcia, poza tym, wiem po co jedziesz do LA. I bardzo się z tego cieszę.
Zarumieniłem się.
– No to, możemy jechać- powiedziałem.
Apollo wcisnął gaz i ruszyliśmy przed siebie.
* * *
– Czyli mówisz, że Helios nie zabrał ci auta?- spytałem po krótkiej rozmowie.
– Nie, wrócił do swojego zawodu. Mówi, że woli zwykły rydwan.
– A twoja siosta, Artemida?
– Ona jutro kończy, Selene mówiła, że wygrała jeszcze jeden dzień w SPA-uśmiechnął się.
W radio zaczęła lecieć jakaś piosenka Pink.
Nie pamiętam kiedy zasnąłem.
* * *
– Wstawaj mistrzu- powiedział Apollo- jesteśmy na miejscu.
Otworzyłem oczy.
– Dobra, to ja spadam…- powiedziałem nieprzytomny i zacząłem powoli wygramalać się z ferrari.
– Chwila- znowu zatrzymał mnie ręka- weź to.
– Co to?
– Amulet, właściwie kostka do gry na gitarze, będziesz garł tak pięknie jak Orfeusz- uśmiechnął się.
– Dzięki!- matko! Zaraz pewnie mi jeszcze wcisną amulet z tęczą i tekstem „Ocali cię przed złem drogi chłopcze.”
– A, i jeszcze jedno, wejście do Hadesu jest tu, Charonowi zapłać, Cerberowi zagraj, starym Sędziom, Hadesowi tez zagraj. Masz pecha młody- powiedział- mamy wiosnę Persefona jest na Olimpie, ona zawsze działa na Hadesa uspokajająco, chociaż- wyjął z kieszeni komórkę i zaczął w niej coś szukać- nie, Persefona dziś jest w Podziemiu i jutro też, mają rocznicę z Hadesem- wywrócił oczami.
– Ok, dzięki – i wreszcie wyszedłem na zewnątrz. Uderzyło mnie zimne wieczorne powietrze i smród zdechłego zwierzęcia. Dzielnica w deseczkę.
Podszedłem do studia nagraniowego, które miało taką nazwę, że nie zapamiętałem.
Otworzyłem drzwi. Hall był przepełniony ludźmi. Siedzieli, krzyczeli, przeklinali, rzucali portfelami. Podszedłem do recepji. Co recepcjonista robił w studiu nagraniowym, tak samo jak ci ludzie?
– Dobry, szukam Charona.
Kolo spojrzał na mnie.
– Czego sobie życzysz?- spytał.
Opowiedziałem mu całą historię, w niektórych momentach się rozklejając, na co byłem megawściekły.
– Jej, nie mieliśmy tu takich od czasów Eurydyki i Orfeusza-skomentował- dobra młody, ostatnio jestem fanem piosenki Brayana Adamsa Here I Am zagrasz mi ją, trochę pośpiewasz i cię przepuszczam.
Wyciągnąłem z kieszeni drachmy.
– Może być?- rzuciłem na stół pięć.
Uśmiechnął się.
– Dobra niech ci będzie, ale i tak musisz zagrać, ech… tak dawno nie słyszałem fajnej piosenki. Czasem w hallu coś słychać jak oni nie krzyczą- wskazał na tłum- dobra, chodź, czekaj- zatrzymał się- Słuchaj Lincoln jeszcze raz zaczniecie kłócić się z Juliuszem Cezarem i Ramzesem, a przyżekam, że będziesz sobie czekał dalej.
Panowie spojrzeli po sobie gniewnie i rozeszli się.
* * *
Super!!! czekam na cd 😉
PS: pierwsza! 😀
Superr !!!
Czekam ze zniecierpliwieniem na cd 😉
Mega iksde!
Nie mam się do czego przyczepić (a przecież mnie znasz- lubię to 😉 ), gratuluję ciekawej fabuły, zarąbistego stylu i ogólnie świetnego opowiadanka.
Świetne opowiadanie! Nie mogę się już doczekać dalszej części!
Wreszcie to opowiadanie!
Tylko coś za szybko minęły te momenty z podarunkami i Panem Farcikiem.
Jak zwykle genialne 😀
Ciekawe…
Genialne!!!!!
Uwielbiam Twoje opowiadanie! Nie mogę się doczekać następnej części.
podoba mi się jest fajne
wymiata
Genio. Dzięki za dedykacje, bo ja twoim fanem jestem. Kocham to opko! Ubóstwiam! A tak wogóle to zadedykowałam Ci 5 rozdział akademii
Zaczepiste! Czekam na CD!!! 😀