„Czym może skończyć się ucieczka z nawet najokropniejszego domu”
Stoję przed willą i rozmyślam gdzie by tu uciec? W pewnej chwili zorientowałam się, że nie wzięłam niczego ze sobą. Czyli wychodzi na to, że muszę wrócić do „domu”. Westchnęłam i krokiem człowieka idącego na ścięcie ruszyłam w stronę drzwi wejściowych.
Niezauważona wślizgnęłam się do domu i ruszyłam po schodach do swojego pokoju. Wpadłam do niego jak wicher. Złapałam torebkę, wrzuciłam do niej portfel, i-phone’a i błyszczyk. Gdy wychodziłam z pokoju zauważyłam coś dziwnego, jakiś cień przy komodzie. Przetarłam oczy i znów spojrzałam w to miejsce:
-Nikogo tam nie ma- szepnęłam i szybko wyszłam z pokoju. Powoli starając się nie narobić hałasu zeszłam po schodach. Poczułam wielką chęć sprawdzenia co się dzieje w salonie.
Podeszłam do drzwi prowadzących do salonu i wejrzałam do środka. Zatkało mnie. Mój ukochany pies bawił się z tym chłopakiem jak mu tam… Jake. No nie patrzcie tak sceptycznie to chyba możliwe, że zapomniałam jego imienia, nie? Wy od razu dorabiacie sobie nie wiem jaką historię, eh co ja z wami mam. No a wracając do tematu to się wkurzyłam. Czemu Toffik się z nim bawi?
-Toffik, mały chodź tu- szepnęłam cicho. Pies podniósł się i odwrócił łeb w moją stronę, podbiegł do mnie.- Idziemy stąd piesku- powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi prowadzących na dwór.
Gdy wyszłam z domu wyjęłam i-phone’a i zadzwoniłam po taxi. Parę minut później pod dom podjechała taksówka. Wsiadłam i poprosiłam o zawiezienie do centrum. Gdy dojechałam zapłaciłam taksówkarzowi i wysiadłam. Rozejrzałam się wokół siebie.
-Najpierw fryzjer- zadecydowałam. Weszłam do salonu fryzjerskiego, który pamiętam z dzieciństwa.
Zmieniło się tu dużo, jest tak nowocześnie. Z wieży płynęła piosenka Whitney Houston „I will always love you”. W salonie praca wre, tylko jedna fryzjerka stoi oparta o krzesło i przygląda mi się z zaciekawieniem. Podeszłam do niej i grzecznie odezwałam się:
-Dzień dobry proszę pani
-Witaj Vanesso byłam pewna, że tu przyjdziesz- odezwała się kobieta. Zatkało mnie skąd ona zna moje imię i skąd wiedziała, że tu przyjdę. Przyjrzałam jej się.
-Nie poznajesz mnie? Ja też cię na początku nie poznałam, ale gdy się odezwałaś od razu zorientowałam się, że jesteś córką Bratta- Vanessa tak?- pokiwałam głową. Zaczęłam przypominać sobie tę miłą twarz o niezwykłych, srebrnych (?) oczach.
-Więc co cię tu sprowadza moja droga?- spytała zaciekawiona Artemida. Pamiętam, że w dzeciństwie to imię mnie zachwycało.
-Oh przypominam sobie panią, ma pani imię jak grecka bogini, prawda?- powiedziałam niezbyt głośno.
-Tak masz rację moja droga- odpowiedziała kobieta.
-Chcę przejść metamorfozę- powiedziałam. Artemida uśmiechnęła się i pokazała mi ręką bym usiadła na krześle fryzjerskim. Tak zrobiłam. Moja przemiana trwała kilka godzin, ale opłaca się.
Artemida robi jej metamorfozę? Dziwne. Ale opo super!
fajne, ale nic sie nie dzieje
Artemis fryzjerką?! Hahahahahaha! Dobre!
Za krótkie, by dorwać jakieś błędy. Dawaj dłuższe! [nie chodzi o to, że lubię znajdować pomyłki- po prostu opa po trzy linijki zaczynają mnie wkurw***]
Zbyt krótkie. Ale jakie fajne! Z tego co pamiętam poprzednie części były dłuższe, ale I tak bardzo fajna ta część. Super opko.
fajniejsze byly wcześniejsze części, ale Artemida robiąca za fryzjerkę…
Chione cię zatłuc za długość! A robiło się tak ciekawie! To opo rządzi!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 😉 😀