Ciąg dalszy
Spakowaliśmy się. Wzięliśmy tylko najpotrzebniejsze rzeczy, czyli jedzenie, ambrozje, broń. Musiałem jeszcze iść do jaskini wysłuchać przepowiedni.
-Halo jest tu kto? -zawołałem
-Cześć Percy, co cię tu sprowadza?-spytała Reachel
-Idę na misję i ….- nie zdążyłem dokończyć bo już z jej buzi zaczęła ulatywać zielona mgła.
-Trzy żywioły przeciw wam powstaną. Woda zaleje, ogień pochłonie, wiatr zawieje. Śmierć przed upadkiem was obroni. Zdrada towarzysza złe skutki przyniesie!-powiedziała Realchel nie swoim głosem.-przepowiednia zagrzmiała w jaskini.
Przestraszyłem się. Kto miałby mnie zdradzić. Annabeth. Niemożliwe. Może ten młody. W sumie by pasowało, ale przecież wczoraj dopiero przyszedł, ale lepiej na niego uważać.
-Niedobrze.-Patrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem. Nie wiedziała co powiedziała. Nie chciałbym być na jej miejscu. Głupio być wyrocznią. Nie wiadomo kiedy wpadnie się w trans.
-Co powiedziałam?-zapytała
-Nie ważne-odpowiedziałem i bez słowa wyszedłem. Musiałem jak najszybciej im powtórzyć to, co usłyszałem.
Wszyscy czekali na mnie przy wielkim domu. Opowiedziałem im przepowiednię. Chejronowi nie za bardzo się spodobała.
-Nie jest dobrze, ale nie wolno brać przepowiedni dosłownie, ale jeśli weźmiemy ją dosłownie to możesz Percy spotkać się ze swoim bratem!-powiedział Chejron zamyślonym głosem-może lepiej będzie jak…-przerwał i dziwnie ruszył głową.
-Chejronie co ci jest ?!- zawołaliśmy przestraszonym głosem.
Patrzył na mnie dziwnym wzrokiem jak by nie rozumiał o co nam chodzi. Bałem się o niego, w świecie herosów takie zachowanie nie jest normalne, a szczególnie u naszego nauczyciela.
-Nic!
-Przecież ruszyłeś się tak jakby ci się kręciło w głowie!- stawiałem przy swoim. Wiedziałem, że coś jest nie tak.
-Wydawało ci się.-powiedział jakby od niechcenia.
-Nie! Ja też to widziałam. Jeśli coś się dzieje to nam powiedz.
-Mówię wam, że NIC!!!-wpadł w szał. Odsunąłem się do tyłu bo myślałem, że kopnie mnie swoimi przednimi kopytami. Był wściekły nie wiadomo co w niego naszło. Nic przecież nie zrobiliśmy.-Dobra za dwie godziny macie samolot. Uważajcie na Roberta-uśmiechnął się w jego stronę-choć myślę, że sam sobie poradzi.
-Co masz na myśli?-spytałem zaciekawiony.
Nie odpowiedział. Patrzył na mnie wściekły. Kipiała z niego złość. Wolałem już nie pytać. Nie mogłem już się doczekać jak pójdę. Bo chyba wszędzie będzie lepsza atmosfera niż tu.
-Idźcie już!-powiedział smętnym głosem.
Poszliśmy. Gdy byliśmy koło smoka. Powiedziałem do Annabeth, że z Chejronem jest źle.
-Też tak myślę. To jest dziwne, bardzo dziwne.-miała zamyśloną twarz. Byłem pewny, że teraz obmyśla plan. Ciekawe jaki. Ja nigdy nie miałem pomysłów. Jej było łatwiej bo była w końcu córką Ateny.
O godzinie 18 już lecieliśmy. Trochę się bałem, bo skąd miałem wiedzieć co odbije Zeusowi. Na moje szczęście lot odbył się bez przeszkód. Był środek nocy, a my staliśmy sami na środku lotniska.
-Co robimy?-spytał Robert gdy wyszliśmy z samolotu. Miał dziwnie spokojną minę, co dawało mi kolejny powód do podejrzeń. Jego pierwsza misja, a on na luzie jakby był to spacerek do babci na herbatę.
-Idziemy do hotelu, a jutro zaczniemy szukać.-odpowiedziałem
-Lepiej nie. Wiesz co się dzieje gdy wchodzimy do jakiś hoteli, marketów czy tym podobnych.
-E tam. Chce mi się spać. Nic się nie stanie. To co?-spytałem. Na serio byłem zmęczony. Jeszcze po tym turnieju wszystko mnie boli.
-No nie wiem.
Spojrzałem na nią błagalnym tonem.
-Dobra-powiedziała Annabeth- lecz musimy uważać. Nie wiadomo co możemy spotkać.
-Przecież potwory nie chodzą normalnie po świecie-zadrwił Robert
-Abyś się nie zdziwił.-powiedziałem. Spojrzałem na niego. Uśmiechnął się do mnie. Miałem mieszane uczucia. Może nie jest naszym wrogiem. Nie! Muszę uważać.
Wyszliśmy na ulicę. Była piękna gwieździsta noc. Chciałem być już w hotelu, nie lubiłem chodzić w nocy. Wtedy najwięcej potworów łazi po świecie.
Po jakiś pięciu minutach natknęliśmy się na hotel. Na bilbordzie pisało, że są wolne miejsca więc weszliśmy.
-Witajcie w hotelu Malum. Na ile zamierzacie się tu zatrzymać? -spytała miłym głosem recepcjonistka równocześnie patrząc w gazetę.
-Tylko na tę jedną noc.-odpowiedziałem
-Szkoda!-powiedziała smutnym głosem. Wstała i szybko się odwróciła.-Pokój nr. 21 jest wolny. W zasadzie wszystkie są wolne.- Mówiła nadal odwrócona.
Spojrzałem na Anabetch. Wysłałem jej podejrzane spojrzenie. Uczę się na błędach. Nie raz wpakowałem się w kłopoty przez takie baby jak tak. Zaraz zmieni się w trolla i co zrobię. Muszę być ostrożny. Włożyłem rękę do kieszeni gdzie spoczywał mój miecz w postaci długopisu.
-Pani Annna zaprowadzi was do pokoju.-powiedziała.
-Chodźcie za mną dzieciaczki!-zawołał kolejny miły głos z korytarza. Stała tam tyłem jakaś pani wyglądająca jak ta przy recepcji.
Poszliśmy za nią. Szła tak szybko, że my musieliśmy biec truchtem. Hotel był piękny. Złote drzwi. dywany, żyrandole. Obrazy przedstawiające morze i oceany.
-Ciekawe czy mają tu też złoty papier?-zażartowałem do Annabeth. Lecz ona miała poważną minę. Przejmuje się wszystkim. Gdy szliśmy po schodach zauważyliśmy szafkę z greckimi zbrojami i mieczami.
-Uważaj!-powiedziała tak cicho, że ledwo ją dosłyszałem
-Wiem, ale to o niczym nie świadczy.
Otworzyłam jedne z drzwi. Weszliśmy za nią. Od razu wiedziałem, że mamy kłopoty. Stała tam kolejna pani, tak samo wyglądająca jak tamte, tylko że ta źle ubrała perukę. Z jej blond sztucznych włosów wyrastał zielony wąż. Gorgony.
-Uciekamy!!!-krzyknąłem
-Co jest?-Zapytał Robert.
Nie zdążyłem odpowiedzieć. Wybiegliśmy tak szybko jak tylko się dało. Biegłem w stronę korytarza. Annabeth i Robert biegli równo ze mną. Wlecieliśmy w pierwsze drzwi, które były na prosto. Na szczęście były otwarte. Zamknąłem na klucz.
-To nic nie da-powiedziała Annabeth zasapanym głosem.
Byłem zmęczony. Nie miałem siły na nic, ale coś musimy wymyślić.
-Jak się stąd wydostaniemy?-zapytałem zmęczonym głosem
-Nie wiem! Czy ja mam o wszystkim myśleć?-wkurzyła się. Chyba też nie była w dobrym humorze-To twoja wina, że tu jesteśmy. Chciałeś się przespać. Teraz możemy spać wiecznie.-Pierwszy raz taką ją widziałem. Co w nich dzisiaj wstąpiło. Może trochę to moja wina, ale żeby się tak bardzo denerwować.
-Ja wiem co zrobić!-powiedział nagle Robert
-Co?!-krzyknęliśmy razem z Annabeth.
-Percy ty masz tarcze nie?
-No mam i co?
-Zamontuję do niej strzały. Gdy przyciśnie guzik koło uchwytu zacznie strzelać.
-Dobra. A jak to zrobisz?-spytała Annabeth podejrzliwym, a zarazem ciekawskim głosem. Ja też byłem ciekawy. Jak mu się uda będę mu wdzięczny do końca życia.
-Mam w plecaku narzędzia, a żeby gorgony nam nie przeszkadzały ustawię na drzwiach to urządzenie.-wyciągnął z kieszeni prostokątne małe metalowe pudełko- Jak się dotknie gdy działa paraliżuje na 30 minut.
Przyłożył to urządzenie do drzwi. Ja położyłem się na łóżku i od razu zasnąłem. Śnił mi się jakiś gościu z czarnym kapturem. Nie zdążyłem mu się przyjrzeć, bo obudził mnie głośny krzyk w moje ucho.
-Co jest?!- podskoczyłem przestraszony.
-Spałeś-powiedziała uciszonym głosem.
-Nie musiałaś się tak drzeć.
-Wiem, ale chciałam i musiałam.
-Czemu musiałaś.
-Żeby gorgony tu przyszły.
Nie było już urządzenia na drzwiach. Chyba wiedziałem już o co chodzi.
-Jak rozwalą drzwi, Naciśniesz guzik i gorgony dead.
-Dobra.
Podał mi tarczę i weszli z Annabeth do łazienki. Prezent od Tysona cały jeżył się od strzał. Znalazłem palcem przycisk. Bałem się, że nawalę. Po chwili drzwi wyleciały w powietrze. Patrzyłem w podłogę. Ujrzałem dwie pary okropnych uzbrojonych w pazury łap. Podniosłem tarczę i wystrzeliłem. Usłyszałem głośny huk.
-Już?-zawołali z łazienki.
-Tylko dwie.
Poczułem, że lecę do tyłu. Jedna z pozostałych gorgon przycisnęła mnie do ściany. Miała okropną gębę, a tam gdzie powinna mieć włosy zwisały wijące się węże. Na całe moje szczęście nie była to Meduza bo byłbym już kamiennym posągiem. Czułem już jej miecz na brzuchu, gdy nagle z jej tułowia wyłonił się czerwony miecz.
-Nie tak się umawialiśmy!!!- krzyknęła, ale wybuch zagłuszył jej słowa
O co jej chodziło?
Super czekam na CD !
Fajne!!! 😀
ZAPISUJ KOLEJNE CZĘŚCI POD JEDNYM TYTUŁEM (ewentualnie, jak już musisz, dawaj tytuł części w dokumencie, wytłuszczonym/pochyłym drukiem), bo się pokapować nie można!!!
„Reachel”, „Realchel”… Przekręcasz „Rachel” chyba na wszystkie możliwe sposoby. To samo jest z Annabeth („Anabetch”)
No i… powtórka z rozrywki- BUZIA! Kurczaki, na prawdę nie ma bardziej odpowiedniego słowa?
„Był wściekły nie wiadomo co w niego naszło.”- ok., pomijając brak przecinka po „wściekły” mam Ci do zarzucenia jeszcze jedno: „co w niego naszło”?! Albo „co GO naszło”, albo „co w niego WSTĄPIŁO”. Opcji pośredniej nie ma.
„Spojrzałem na nią błagalnym tonem.”- chyba „spojrzałem na nią błagalnie” lub „powiedziałem błagalnym tonem”. Czy ty patrzysz ustami? Albo mówisz oczami?
Ogólnie sporo błędów, ale bardzo ciekawe i tajemnicze… Każdy coś ukrywa… No i te ostatnie słowa gorgony…
Hmm… Arachne powiedziała wszystko co ja bym chciala powiedzieć ale powtórzę: WYBIERZ JEDEN TYTUŁ CZŁOWIEKU!!! Nie nazywaj każdej części inaczej jeśli już to w treści albo rób podtytuły, a nie. Kapewu? Wykryłam błędy. I dlaczego od razu wyjawiles że Robert zdradzi? Poza tym nawet ok