Od selene: to opowiadanko nie ma związku z „Lady of Shadow”. I nie będzie więcej części. Napisane w przypływie natchnienia ( i złego samopoczucia- wtedy piszę najlepiej).
Dla Io i Ann, dzięki za natchnienie dziewczyny…
Arianna szła głośnymi uliczkami nowego Jorku. Słuchawki w jej uszach dość skutecznie zagłuszały gwar głównej ulicy w nowym Jorku. Ubrana w szare rurki, szare trampki, czarną bluzkę i granatową marynarkę z wyłożonymi mankietami. Czarne włosy miała mocno zawiązane w kucyk. Grzywka zcięta na bok opadała na brązowe oczy w kolorze płynnej gorzkiej czekolady. Na nadgarstku miała wytatuowane słowa, które towarzyszyły jej przez cale życie: „Everybody hurts”, bezwiednie dotknęła tych słów. Skręciła w boczną uliczkę i podeszła do drzwi z boku małego budynku. Nad drzwiami wisiał mały szyld z napisem „House of lyric”. Weszła i usiadła przy stoliku, wyjęła swój ukochany notes i długopis. Zlustrowała wzrokiem pomieszczenie w którym się znajdowała, jej wzrok zatrzymał się na drzwiach, stał w nich chłopak ubrany w czarne ciuchy. Miał czarne włosy i oczy jak dwa węgle. Wróciły do niej wspomnienia…
Był to jeden z chłodnych dni tej jesieni. Arianna szła uliczką, ubrana w czarne rurki, czarne trampki do kostek, granatową bluzkę i czarną marynarkę z wyłożonymi mankietami. Czarne włosy miała związane w kucyk, a na ramieniu wisiała czarna torba. Szła prosto przed siebie, ludzie z jakichś nie znanych jej powodów zawsze ustępowali jej z drogi. W uszach miała słuchawki. Słuchała właśnie jednej ze swoich ulubionych piosenek, gdy wpadł na nią ciemno włosy chłopak.
-Uważaj, jak…- urwała, gdy podniosła wzrok na chłopaka.
Czarne włosy opadały na oczy koloru węgla. Oliwkowa cera była blada chłopak wyglądał na niesamowicie chudego. Można było jednak zauważyć mięśnie, pod bluzą którą miał na sobie. Emanowała od niego jakaś ciemna energia, mimo to Arianna nie przestraszyła się. Nie mogła oderwać jednak od chłopaka oczu.
-Nic ci nie jest?- zapytał, patrząc na dziewczynę badawczo.
-Nie-odparła.- Muszę już iść- powiedziała i ruszyła do przodu.
Usłyszała jednak jeszcze jak chłopak mówi:
-Mógłbym przysiąc, że już ją gdzieś widziałem.
Uśmiechnęła się pod nosem, bo ona go znała. Wiedziała kim był.
Szła przez zatłoczone uliczki Nowego Jorku zmierzając w stronę starego budynku swojego liceum. Był to jej pierwszy rok w tym miejscu, ba, chodziła tu dopiero miesiąc, a ona już go szczerze nienawidziła. Nie wiedziała jak ma spędzić jeszcze rok w tym miejscu. Już wolałaby zostać w obozie, przez cały rok, ale wizja użerania się z Dionem przez okrągły rok też jej się nie uśmiechała.
Stanęła przez drzwiami budynku. Potężnego gmachu w starym stylu. Liceum Gode. Właściwie nie wiedziała jak zdała do liceum, choć w przeciwieństwie do jej znajomych- nie miała dysleksji, ani ADHD i była inteligentna, ale cierpiała na dysortografię. W szkole nie szło jej za dobrze. Choć zawsze dobrze pisała, nie potrafiła tego robić gdy nauczycielka zaglądała jej przez ramię. Arianna była prawie pewna, że z WF-u szło by jej nieźle, ale trzy lata temu, podczas treningu jazdy konnej upadła na stacjonatę i wybiła kolano. Nie mogła już wrócić do jazdy konnej. Nawet do rekreacyjnej. O skokach nie było mowy. Od tamtego czasu nie mogła ćwiczyć, aby nie nadwyrężyć kolana, bo najprawdopodobniej straciłaby w nim czucie i była zwolniona z wielu ćwiczeń, a nauczyciel to wykorzystywał i z wszystkich tych ćwiczeń wstawiał jej jedynki. Więc – choć naprawdę miała talent pisarski- jedynym co szło jej w szkole naprawdę dobrze była matematyka. W tym przedmiocie była najlepsza w szkole. Jej geniusz przewyższał każdego, nawet jej ostatnią nauczycielkę.
Wzięła głęboki oddech i weszła przez ogromne drewniane drzwi szkoły. Wchodząc wpadła na pana Bofisa, jej nauczyciela angielskiego. Właściwie nawet lubiła jego lekcje. Był on pierwszym nauczycielem, który gdy klasa pisała opowiadania, nie spacerował po klasie i nie sprawdzał jak idą im prace. Pan Bofis siedział spokojnie za swoim biurkiem i czytał książkę lub sprawdzał wypracowania innych uczniów. Arianna siedziała w ostatniej ławce, dzięki czemu nikt nie miał nawet szansy zaglądać jej przez ramię. Pan Bofis stał i rozmawiał z dwójką ludzi, którzy również wydali jej się znajomi.
-Paul, uważaj- krzyknął młody mężczyzna rozmawiający z panem Bofis’em. Ale ten nie zdążył się cofnąć. Arianna wpadła na niego wchodząc przez drzwi.
-Przepraszam pana najmocniej- powiedziała i pomknęła do klasy.
Nie wiedziała co zrobił mężczyzna, ale stojąca obok niego blondynka, głośno chrząknęła, na co ten odpowiedział niezwykle spokojnym głosem.
-Spokojnie Ann, ja ją już gdzieś po prostu widziałem.
Arianna doszła do klasy i zajęła swoje miejsce w ostatniej ławce. Wyjęła słuchawki z uszu i usiadła jak najniżej na krześle. Tak aby nikt jej nie widział. Po chwili do klasy wmaszerowała jej nie ulubiona grupa uczniów. Arianna uczęszczała do klasy „H” tzn. do klasy dla trudnej młodzieży. A do klasy weszła właśnie grupa metalowców. Wszyscy ubrani w rozciągnięte i podarte ciuchy oraz glany. Jedna z dziewcząt już otworzyła usta aby skomentować ciuchy Arianny, ale do klasy wpadł nauczyciel angielskiego (jak również i ich wychowawca) zamaszyście trzaskając drzwiami.
-Witam was!- powiedział wesoło, ale z jego twarzy można było wyczytać wyraźne przerażenie.
-Dzień dobry, panu- te słowa brzmiały raczej jak jęk, niż powitanie.
Nikt nie był zachwycony zaczynającymi się właśnie egzaminami próbnymi. Arianna schowała swój popisany notes do plecaka i wyprostowała się w ławce. Nauczyciel rozdał im wszystkim kartki i wyjaśniał co mają zrobić, gdy drzwi do Sali nagle się otworzyły i stanął w nich… chłopak, na którego wpadła Arianna idąc do szkoły. Nagle ją olśniło- chłopak był herosem, tak samo zresztą jak parka, która stała z panem Bofisem przy wejściu.
-Wujku to już- powiedział po prostu chłopak. Mężczyzna zbladł, tak, że jego twarz miała kolor kredy, i …. Zemdlał. Ciemno włosy chłopak podszedł spokojnie do niego i pstryknął palcami tuż przy jego skroniach. Oczy nauczyciela otworzyły się.
-Nico, oddawaj kluczyki! Muszę do niej pojechać.
Chłopak podał mu kluczyki i mężczyzna ruszył w kierunku wyjścia.
-To jeszcze nie wszystko- krzyknął za nim chłopak.- Ann też jest w ciąży.
-dlaczego dzisiaj- wykrzyknął pan Bofis i wybiegł z Sali.
Nico wybuchnął śmiechem. Odwrócił się do uczniów.
-Ma ktoś ochotę nauczyć się walki mieczem?
– To- stwierdziła Aletta, najbardziej niemiła osoba jaką Arianna w życiu spotkała.- na pewno ciekawsze niż pisanie testów- w tym miejscu spojrzała na chłopaka zalotnie.- Zwłaszcza, jeśli nauczycielem jest takie ciacho.
Nico wywrócił oczami i rozejrzał się po klasie. Jego spojrzenie zatrzymało się na Arainnie. Podszedł do niej wolnym krokiem.
-My się już chyba znamy.
– Nie wydaje mi się- jej oczy błyszczały. Ale nie przyjaźnie, lecz wrogo.
Chłopak podniósł ręce w geście kapitulacji, i już coś chciał powiedzieć, ale do Sali wszedł dyrektor.
-Witam, państwa- w jego głosie dało się wyczuć nutę przerażenia.- Wiem, że pan Bofis…- zaciął się, gdy zobaczył Nico stojącego w pół słowa na środku klasy.- Kim pan jest? – zwrócił się do niego.
Chłopak wykazał się niezwykłą trzeźwością umysłu.
– Nico di Angelo- przedstawił się.- przysłano mnie tu ze szpitala, bo żona pana Bofisa, właśnie zaczęła rodzić.
– w takim razie macie wolne- zwrócił się do klasy.- to wasz szczęśliwy dzień- po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł. W klasie rozległy się krzyki i wszyscy wybiegli z klasy. Arianna zebrała książki z ławki i ruszyła w stronę , lecz gdy wychodziła drogę zagrodził jej Nico.
– Nie masz może ochoty na lody?
Odwróciła głowę od niego, aby nie patrzeć w jego czarne jak węgiel oczy.
– A wiesz chociaż kim jestem?- zapytała.
Chłopak jakby nie zrozumiał pytania.
– Nico, wiesz kim jestem?- spojrzałam mu w oczy. Coś w nich błysnęło, ale zaraz potem zgasło.
– Nie wiem.
Tak proste zdanie,- pomyślała- a tak bolesne. Mogła mu powiedzieć kim była. Co dla niego znaczyła w przeszłości, ale to właśnie przez niego tak się zmieniła i nie zamierzała wracać do przeszłości, jeśli nie będzie musiała.
I nie musi, nic mu nie powie. Niech zostanie jak było. Tamte dni miały zapaść w najgłębszą niepamięć. Zapomniane, miały umrzeć, jak coś niepotrzebnego, ale nie potrafiła też po prostu odejść. Zostawić go tak. Serce kłóciło się z umysłem. W końcu po prostu obok niego przeszła. Ruszyła ulicą, gwar i hałas nowojorskiego światku, przedzierał się przez jej słuchawki. Nagle z nieba zaczął padać deszcz. Uniosła ręce do nieba i zapytał:
-Co jeszcze?
I jakby na jej pytanie w uliczce obok zauważyła sfinksa, walczącego z jakimś chłopakiem. Podbiegła do chłopaka. Z trampka wyjęła mały nożyk, który już po chwili był pięknym mieczem. Chłopak zamachnął się na potwora, ale ten odepchnął go łapą, tak, że chłopak wylądował na ziemi. Nagle wszystko co ją otaczało, wygladało jak tamta sytuacja sprzed dwóch lat, ale tylko przez moment. Jednak to jej wystarczyło, aby przypomnieć sobie co należy zrobić.
– Proszę cię o zagadkę, sfinksie- powiedziała opuszczając miecz. sfinks przyjrzał się jej po czym zapytał
-Co mówi wszystkimi językami świata?
Dziewczyna się skupiła.
-Echo- odparła pewnie.
– Brawo- powiedział potwór I rozpłynął się w powietrzu.
Arianna podbiegła do chłopaka leżącego na ziemii, to był Nico. Przyklękła obok niego i pochyliła się aby przyjrzeć się jego ranie.
-Arianna!- wykrzyknął nagle i porwał ją w ramiona.- wreszcie cię znalazłem.
– Pamiętasz mnie?
-przefarbowałaś włosy?
-Tak.
Wtuliła się w jego miękkie ramiona.
-Dlaczego uciekłaś malutka?- zapytał miękko.
– Bo dowiedziałam się czyim jestem dzieckiem.
– mnie to nie robi różnicy.
Odsunęła sie od niego, aby spojrzeć mu w oczy.
– Nico- powiedziała poważnie.- jestem córką Ate, bogini nieszczęść i błędów.
-Ale ty nie jesteś błędem- wszeptał jej do ucha.
-dzięki- spojrzała na niego z wdzięcznością. I nagle chłopak zrobił coś o czym marzyła i czego, jej zdaniem na pewno będzie żałował. Pocałował ją.
Powoli, otoczył ją ramionami i przyciągnął ją do siebie, jakby bał się, że jeśli tego nie zrobi ona znów ucieknie.
Chłopak całował ją łapczywie, nie chciał jej puścić mimo, że obojgu brakowało już powietrza. Odsunął się od niej, aby wyrównać oddech, ale dziewczyna złapał jego twarz swoimi dłońmi i przyciągnęła do siebie. Pocałowała go jeszcze raz po czym raptownie odepchnęła.
– Przepraszam- wyszeptała. Chłopak wpatrywał się w nią wielkimi oczami.
– Za co?- zapytał w końcu.
Dziewczyna roześmiała się melodyjnie. Odsunęła się od niego i wstała, po czym wyciągnęła do niego rękę.
-Możesz wstać?- zapytała.
– Tak- i dźwignął się na nogi, ale zaraz upadł raptownie i z niemałym impetem powrotem na ziemię.
– Chyba nie –powiedział- marszcząc czoło.- Nie mam najmniejszej władzy w lewej nodze. Nie dam rady.
Dziewczyna wyjęła z kieszeni spodni swoją komórkę i zadzwoniła po pogotowie. Karetka przyjechała po dziesięciu minutach i zabrała Nico do szpitala.
– Ja nie chcę gipsu-krzyczał Nico w sali szpitalnej.- nic mi nie jest.
Lekarz wyszedł na korytarz i usiadł obok Arianny.
– Ma pani może pomysł jak go uciszyć- spojrzał na nią. Widać było, że był już zmęczony
-Mam- odparła.- ma pan dwa wyjścia: albo zakleić mu usta taśmą klejącą, ryzykując, że się udusi- lekarz Zrobił posępną minę.-Albo, może pan dać mu tymczasową narkozę.
-dziękuję- lekarz już ruszył do sali, ale dziewczyna jeszcze za nim zawołała.
– Panie doktorze, proszę mu przekazać, że nie mogę, tego znów przechodzić.
Lekarz uśmiechnął się do niej i odszedł. Dziewczyna natomiast wstała z krzesła, wzięła swoją torbę i ruszyła przed siebie. Korytarz szpitalny był dość pusty. Idąc jednak wzdłuż sal odziałów ostrego dyżuru, zobaczyła w jednej z sal pana Bofisa, stojącego obok łóżka, bardzo ładnej kobiety, oboje byli promiennie uśmiechnięci, a jej nauczyciel trzymał na rękach małe dziecko. Po jego policzkach płynęły łzy, Arianna była pewna, że były to łzy szczęścia…
Arianna patrzyła w czarne oczy stojącego w drzwiach chłopaka. Nogę miał w gipsie, a na twarzy kilka sinaików. Zgadywała, że na rękach ukrytych w skórzanej kurtce ma ich więcej. Chłopak ruszył w jej stronę. Dziewczyna wstała z fotela i podeszła do niego. Stali tak przez chwilę w milczeniu po czym chłopak wreszcie się odezwał.
-Nie możesz przestać uciekać?- zapytał.
– Nie- pokręciła energicznie głową.
-Czemu?-stanął bliżej niej, tak, że prawie nie było między nimi przerwy
-Bo wiem, że zawsze mnie odnajdziesz… – wyszeptała.
I położyła mu dłoń na policzku, następnie nachyliła się do niego i pocałowała go…
Chłopak puścił kule z rąk, objął Arianne w pasie, podniósł ją i przycisnął mocno do siebie.
Nico całował ją tak jakby bał się, że ona znów mu ucieknie. A przecież nie zamierzała. Wtulona w niego mogła bez problemu wyczuć bicie jego serca…
Ciekawe….
Fajne
Cudne 😀 Mam nadzieje, że napiszesz więcej takich opowiadań
Ja chcę cd! to opko to cudo!
ale to jedno częściowe, może napisze jeszcze jakieś krótkie opo, ale narazie pracuje nad dłuższym
Super
A ajk się nazywa bóg/bogini pecha i roztargnienia? Gdybym była heroską, to byłabym jego/jej córką.
A opko barzdo romantyczne.
Jeeejku, jakie to fajneeeee <333
Więcej Świetnie sprawdzasz się w jednorazówkach ! 😀
brawo ! xp
To sprawiło, że mój dzisiejszy szary dzień, pełen trudów, rozczarowań i pracy, stał się nagle, dniem pięknym i pełnym barw. To opowiadanie jest po prostu cudownym geniuszem, na którego określenie brak mi słów!!! Dziękuję za napisanie i opublikowanie go!
Ooo, dzięki za dedykację
Opko świetne, jak zawsze
Uwiellbiam Nicaa ! xD
O! Dzięki Ci, Bogini! Kartkówka z biologii już nie wydaje się taka straszna…
dziękuje wam za miłe słowa, ale powiem wam, ze miałam okropnego doła jak to pisałam.
i jestem Selene, nie bogini… żart
ja zazwyczaj jak mam doła pisze, więć jak chcecie więcej musicie mnie krytykować, bo to najlepiej na mnie działa. daje takiego ostrego kopa, żeby wziąść sie do pracy
Coś nie mogę dzis wymyślić bardziej twórczego komentarza. To jest ŚWIETNE!
Geniusz! Idealnie pasuje do Within Temptation (zespol), którego teraz słucham. Świetne opko. Uwielbiam je! Jest cudowne!