Od autorki: Kolejny rozdział. Ten był szczególnie trudny więc proszę o wyrozumiałość, ale też i o surowe oceny.
Rozdział IV „Nie do opisania”
Usiedliśmy przy kominku. Spojrzałam w oczy Eola. Miały taki sam kolor jak moje. Zimny delikatny błękit. A co w nich zobaczyłam? Na pewno radość i niedowierzanie… trochę niepokoju i… szaleństwa? Milczeliśmy tak jakieś pięć minut, aż w końcu nie wytrzymałam.
–Więc jesteś moim ojcem? Dlaczego się nie pokazywałeś przez tyle lat? Wiesz, że moja matka nie żyje? Gdzieżeś był do cholery!- zdawałam sobie sprawę, że to niegrzecznie zwracać się tak do króla wiatrów, ale no do cholery! Gdzie on był! Bogowie raczej pomagają swoim dzieciom…
– Ja byłem… cały czas… on się uparł, a ja nie zdążyłem nic zrobić…
– Jaki on? Kto? Słucham, ale od początku!
– Mówisz jak królowa…- rzuciłam mu spojrzenie wściekłości i zniecierpliwienia.- No dobrze, już dobrze! W skrócie. To za … (miałam wrażenie, że chce powiedzieć ,,smutna’’) długa historia… Zakochałem się w twojej matce. Pojawiłaś się ty i postanowiliśmy, że gdy skończysz tylko szesnaście lat to się pobierzemy. Trzy i pół miesiąca temu mieliśmy się pobrać. Jednak twój durny dziadek postanowił ją zabić…
– Mój dziadek?! – faktycznie to strasznie pokręcone… Ale mój dziadek zabił moją matkę, bo miała zostać nieśmiertelną żoną króla wiatrów… Coś tu nie gra…
– Twój dziadek- Tanatos.- powiedział w miarę spokojnym głosem.
– Moim dziadkiem jest Tanatos?- nie wierzyłam. Moim dziadkiem jest ŚMIERŚĆ? O ja cie…
– Czy ty musisz się tak dziwić?- spojrzałam mu w oczy, były pełne smutku. Uspokoiłam się. Skinęłam głową.- Więc ten idiota ma paskudny zwyczaj kolekcjonowania dusz swoich dzieci…
Znowu chciałam powiedzieć coś w stylu ,, kolekcjonować dusze?’’, ale to było za… paskudne… Mój dziadek zamordował moją matkę, bo miała zostać nieśmiertelna? Ehh…jeju…
– Czyli mama zgodziła się za ciebie wyjść i dlatego zginęła?- popłakałam się. To było… Jak tak można? Można. To bogowie mogą wszystko.
– Nie płacz. Ona nie zostanie królową, ale ty możesz nią być. Koro, czy chcesz zostać nieśmiertelną królową wiatrów?
Mój ojciec właśnie zaproponował mi nieśmiertelność! Wytarłam łzy. Mam się zgodzić? A może ja też umrę? Czy zawsze chcę być szesnastolatką? Czy chcę mieć wielkie moce i władzę? Tak! Chcę być bogiem! Otworzyłam usta by się zgodzić, ale przypomniało mi się jedno… A jeśli ja stanę się taka jak Tanatos? Jeśli zamiast pomagać stanę się tyranem? Jeszcze nie jestem gotowa. Może później. Ale czy to poczeka? Czy Eol się zgodzi zaczekać? … Musiałabym też pożegnać się z nowym życiem, by znowu zacząć nowe… Koniec z obozem herosów, z Larą, Kamilą i Nico… Jak teraz się zgodzę to już zostanę…
– Nie. Nie zostanę bogiem. Nie teraz. Nie kiedy znów mam przyjaciół i rodzinę.(tak naprawdę to ja nigdy nie miałam przyjaciół… zawsze byłam sama.)
– Jesteś moją córką. Będziesz szybko zmieniała swoje życie. Jesteś jak wiatr.
– Nie jestem też córką heroski, która zginęła z rąk własnego ojca. A jeśli ja też stanę się tyranem? Przecież jestem też wnuczką Tanatosa. Daj mi… trzy miesiące. Na trening itp.
– Aż trzy? Dwa. Ale ostrzegam po dwóch miesiącach będzie ci trudniej podjąć decyzję. Dwa miesiące. Albo wybierzesz nieśmiertelność albo życie herosa.
– Dziękuję.— przytuliłam go.
– Nie ma za co… – chyba zrobiło mu się głupio.- Postawię ci też domek. No i za to, że no… sama wiesz… Masz moje błogosławieństwo na ten czas.
– Dziękuję ojcze.- powtórzyłam.
– No i jeszcze… Elektro! Daj jej jakieś dobre ubrania godne mojej córki.- spojrzał na poplamione krwią, podarte ubrania.- I… a co mi tam… Daj jej też rydwan od Zefira.
– Dobrze, panie!
Dała mi cudną grecką tunikę i spodnie do kolan, strasznie wygodne buty oraz piękną błękitną pelerynę. Wszystko było wspaniałe, ale gdy zobaczyłam rydwan to szczęka mi opadła. Był pięknie rzeźbiony. Były na nim wizerunki bogów wiatru z Eolem na czele. Wysadzany szafirami… cudo!
– Dzieło Hefajstosa. Dostałem go na rocznicę powstania Olimpu TV. Lecz myślę, że tobie się bardziej przyda. Ma pełno różnych funkcji. Umie np. stać się niewidzialny, posiada cały arsenał broni… Mogę wiedzieć gdzie teraz się udajesz?- spytał ojciec gdy staliśmy na dziedzińcu.
– Muszę iść do Tanatosa. Tak mówi przepowiednia.
–Skoro musisz… Ale uważaj… Dobrze?
– Dobrze. Wrócisz do pracy?!- powiedziałam.
–Tak.
Po czy wsiadłam na rydwan i odleciałam (TAK, umie latać).
– Dobra! Brać się do roboty! – usłyszałam jeszcze głos boga. Chyba ta część zadania się udała…
Wróciłam do obozowiska. Nico siedział niespokojnie przy ognisku ostrząc miecz, a Lara pomagała Kamili usiąść.
– Wreszcie jesteś! Gdzie ty byłaś?! Co to jest za rydwan?! Piękny…ale skąd go masz?! – powiedziała Lara matczynym tonem.
– Jestem. Byłam w pałacu Eola… Opowiem wam wszystko…
Powiedziałam im wszystko. Nawet tą propozycję nieśmiertelności. Kamila przyglądała mi się jakbym… no nie wiem… zwariowała.
– Odrzuciłaś TAKĄ propozycję?!!! Dlaczego?
– Cieszę się, że masz już się lepiej. Na tyle, żeby na mnie krzyczeć. Miałam was tak zostawić? A jeśli stanę się taka jak Tanatos?
– Nie tak się nie stanie. Jesteś inna.- powiedział Nico.
– To o to chodziło w przepowiedni!- Wykrzyknęła Lara.- Jedno z was pod próbą stanie… To była twoja próba! Nie wiem tylko czy wyszłaś z niej zwycięsko… Ale raczej tak… Dostałaś aż dwa miesiące? Hmmm… Dobrze to teraz do Tanatosa. Środek transportu już mamy. Nico?
– Taaakk…- wyrwał się z zamyślenia chłopak.
– Nico? Gdzie jest dom… biuro… Tanatosa?- zapytała Kamila. Wyglądała na zmęczoną. Miała dużo siniaków i zadrapań, ale zapewnie dzięki ambrozji pozbyła się poważniejszych obrażeń.
–Hmm… ma parę siedzib, ale najczęściej używa tej w Las Vegas.
– Las Vegas?! Ale to… to daleko!
– Mamy przecież nowe cacko Kory więc nie widzę problemu.
– Okej! Las Vegas! – skończyłam rozmowę między Nico a Kamilą.- Jesteś pewny?
-Tak.
Miałam coś w rodzaju deja vu. Jeszcze przed dwoma dniami Nico pytał mnie o to samo. Zwinęliśmy obóz i ruszyliśmy do Las Vegas. Byłam padnięta po nieprzespanej nocy, więc oddałam Nico ster? kierownicę? i próbowałam spać. Najwyraźniej się udało, bo obudziłam się gdy wlatywaliśmy do miasta.
– Gdzie teraz, Nico?- spytała Nico Lara.
– Najłatwiej będzie przez podziemie. Proponuję odwiedzić Charona.
*****************************
W dotarciu do podziemia nie mieliśmy kłopotów. Udaliśmy się do zakładu Requiem.
Charon przepuścił nas bez większego narzekania (czyt. okropnie narzekał). Tam minęliśmy Cerbera, przeszliśmy koło pól Elizejskich (Kamila chciała tam pobiec). Nico prowadził nas w stronę pałacu Hadesa, po chwili odbił jednak w bok prowadząc nas wąską ścieżką w dół. Złapałam się na podśpiewywaniu piosenki. Robiłam to zawsze, gdy miałam dobry humor, czyli ani razu podczas ostatnich 4 miesięcy. Podziemie wprawiało mnie w jakiś bardzo dobry nastrój. To trochę mnie przerażało. Jak można być radosnym w takim miejscu? Nie wiem… Nie zauważyłam, że droga się urwała i wpadałam na Nico.
–Nico gdzie są drzwi? Nie mów mi tylko, że pomyliłeś drogę!- powiedziałam.
– Jasne, że nie pomyliłem drogi- powiedział z chytrym uśmieszkiem po czym narysowała na drzwiach jakiś dziwny znak. Otworzyły się.- Widzisz?
Weszliśmy do dużego gabinetu o staroświeckim wystroju. W starym brązowym fotelu siedział mężczyzna w średnim wieku. Na brązowych włosach i brodzie było widać ślady siwizny. W czarnych oczach kryła się żądza krwi. Spojrzał na nas, a następnie jego wzrok przeniósł się na wiszącą obok fotela dziewczynę. Miała na sobie fioletową koszulką, a u jej boku wisiał miecz. Rękoma złapała się za szyję jakby próbowała uwolnić się z uścisku.
– Zostaw ją!- krzyknęłam. Tanatos chyba nie za bardzo się tym nie przejął. Nadal uśmiechał się złowieszczo.
– Znowu jacyś herosi próbujący kogoś uratować! Ta tutaj myślała, że pomszczę jej matkę. Hhaha…
– Nikogo nie przyszliśmy ratować.- powiedział dumnie Nico.
–Och.. Nico potwornie cię widzieć. Widzę, że przechodzisz na dobra stronę… To bardzo źle. O co chodzi?
– Może najpierw ją puścisz!- wybuchnęłam. Jak można być tak okrutnym?! Ona tylko chciała ratować matkę.
– Dobrze. Koniec zabawy. Nie udało ci się – powiedział do dziewczyny. Machnął ręką, dziewczyna spadla na podłogę. Chciałam do niej podbiec.
– Nie warto. Już nie żyje- powiedział mój dziadek (jak okropnie to brzmi) z diabolicznym śmiechem.
– Ty brutalu! Zabijasz tylko dla zabawy!- wykrzyknęłam.
–Koro, uważaj to jest BÓG śmieci. On zawsze zabija dla zabawy- ostrzegła mnie Lara.
–Słuchaj koleżanki, Koro. Śmierć tuż przed tobą.- znów ten śmiech.
– Nie boję się śmierci. Nie boje się ciebie. Zabiłeś moją matkę.
–Och… ty jesteś córką Lilly i tego wrednego Eola. Chciał mi zabrać jej duszę! MOJĄ WŁASNOŚĆ! Nienawidzę jak mnie ktoś okrada!!! Po co tu przyleźliście?!- spytał. Dosłownie kipiał gniewem.
–Ja…- zaczęłam, ale Lara mi przerwała.
–Proszę pana, wysłali nas tu z misją.. (przełknęła ślinę) pogodzenia pana z Eolem.
– Z tym idiotą?
– Tak. Kora zapewne chce się też dowiedzieć dlaczego zabił pan jej matkę.- czułam, że właśnie uratowałam mi życie. Ja zamierzałam powiedzieć to w mniej subtelny sposób.
– Tak? To ciekawe… Ja nie zamierzam nic wyjaśniać, a z Eolem się nie pogodzę.
Wezbrała we mnie złość. Nie wytrzymałam i zniszczyłam to co Lara powiedziała.
– Słuchaj! Ty stary truposzu! Zabiłeś moją matkę! Nie chcę byś mi ją oddał, ale do cholery wróć do tej przeklętej pracy!!!- o proszę jak wszystko ładnie zniszczyłam. Zaraz pewnie nas zabiję czy coś pomyślałam.
– Nico lepiej wyjdź.- powiedział Tanatos. Emanował czarną mocą. Wstał z fotela pokazując swą potężną sylwetkę. Nico stał w miejscu- Skoro chcesz… Ludzie narzekają, że śmierć przychodzi za wcześnie, ale to nieprawda…
– To ludzie nie są na nią gotowi- dokończyłam. To był ulubiony cytat mojej mamy.
–Tak.- nie wiem dlaczego (zdecydowanie za często to mówię!) jego twarz złagodniała.
–Zabiłem twoją matkę, bo mi się należała.
–Ale dlaczego nie pracujesz?- zapytała dotąd milcząca Kamila.
–Dlaczego? Dla zasady.- uspokoił się. Czarna aura zniknęła. Zaraz się z nim dogadamy pomyślałam. Jak ja się myliłam!!
– To wrócisz do pracy?- zapytałam miłym tonem.- Eol wrócił to ty też powinieneś.
Czułam, że coś kombinuje. Rozejrzałam się szukając jakiejkolwiek drogi ucieczki. Nic. Drzwi za nami zamknięte. Zauważyłam, że ciało dziewczyny zniknęło, a w jego miejsce pojawiła się fioletowa urna z napisem Tella Valete, córka Apolla. Przeszył mnie dreszcz. Muszę to stąd zabrać.
– Dobrze wrócę, ale chcę jedną z waszych dusz.
Spojrzałam przerażona na przyjaciół. Ja umrę. Jeśli ktoś ma zginąć to ja. Poczułam jak na moich plecach pojawia się łuk. Nico wyciągnął miecz, tak samo jak Kamila. Lara wyciągnęła dwa pistolety. Jak mogłam to zrobić? Teraz umrą przeze mnie…
-Proponuję pojedynek. Ty przeciwko mnie.- powiedziałam. Jeśli się uda to nie narażę nikogo i sama zginę śmiercią herosa.
– Nie. Chcę duszy jednego z was.
– To weź moją.- zaproponowałam.
– Nie. To będzie moja dusza.- Nico zasłonił mnie ramieniem. Po raz pierwszy poczułam od niego ciepło.
– Nie, nie ,nie…- zaprzeczył Tanatos z chytrym uśmieszkiem.- Twojej duszy nigdy nie dostanę, Koro. A Nico no cóż…. Jesteś synem Hadesa… Nie zabiję cię ze względów oczywistych…- zaśmiał się pod nosem. Jego czarna szata powiewała w niewidzialnym wietrze. Popatrzył na Larę i Kamilę. Lara choć była najmłodsza to wcale nie odstawała od nas. Odważna i inteligentna. Zawsze miała plan, ale nie teraz… Teraz spokojnie patrzyła w oczy śmierci.
Popatrzyłam na Kamilę. Brązowe loki zasłaniały jej połowę twarzy. Widziałam jak drży. Spowita ciemną aurą czekała na wyrok. Jak któraś z nich ma umrzeć? Tak po prostu… Ludzie nigdy nie są gotowi na śmierć… Spojrzałam na Tanatosa. Patrzył na nie jakby wybierał kurczaka w sklepie. Złapałam Nico za rękę. Może jednak z nim walczyć? Nie, to przecież bóg śmierci … to nie ma sensu… Ja nie bałam się śmierci. Nie swojej. Śmierć którejś z nich napawała mnie strachem i bólem.
– Ciemność jest częścią śmierci. Wrócę do pracy, a wasza misja się powiedzie. Za tak niską cenę…- wyglądał jakby dobił korzystnego targu.- Powiedzcie jej do wiedzenia.
Wyciągną rękę, a Lara uniosła się w powietrze. Następnie upadła na podłogę bez tchu. Tanatos znikł. Wszystko trwała jakieś 3 sekundy.
Łzy same płynęły. Spojrzałam z rozpaczą na jej ciało. Jej MARTWE ciało. Kamila płakała pochylona nad nią, a Nico… Jego twarz pozostawała bez wyrazu, tyle że po policzkach płynęły mu łzy. Przytuliłam się do niego. Staliśmy tak dopóki ciało Lary nie zmieniło się w pomarańczową urnę. Napis głosił Lara Speak, córka Ateny, zapłata. Zapłata?! Ehhh… nie miałam siły na wściekłość. Usiadłam na podłodze i płakałam.
Ja się przy tym prawie poryczałam, jesteś genialna, cudowna i masz olbrzymi talent. gratuluję
ŚMIERŚĆ? ŚMIERŚĆ?! Kurca, pilnuj literówek! Poza tym się nie czepiam- świetne, widać emocje, są opisy… Nawet nie masz pojęcia, jak rzadko zdarzają się opowiadania, w których jest właściwa ilość uczuć. Zwykle jest zbyt „suche”, ale zdarzało mi się czytać prace wręcz przeładowane, zbyt „sfitaśne” [wymioty]. A tu jest idealnie. Tak trzymaj!
Ludzie, to NAJWIĘKSZY GENIUSZ WSZECHŚWIATA!!!!!!!!!!! Prawie się popłakałam, a to efekt prawie nie możliwy do uzyskania.
Ojacie! Ale geniusz! Też pisałam o Tanatosie jako wcieleniu zła (patrz śmiertelna moc 8, 9) ale żeby aż tak! To było genualne! Uwielbiam to opo
Coraz lepsze. Czekam na więcej.
Świetne, czekam na CD
Geniusz zaparło mi dech jak przeczytałam zakończenie woooooow!
Cd cd cd cd!!! Co z ta żona Apolla? Ciąg dalszy proszę!