,, Misja”
– Mój miecz jest zrobiony z lodu stygnijskiego- opowiadał Nico prowadząc mnie do zbrojowni.- Ten to spiż, a to jest złoto- pokazywał miecze.- Wybierz sobie ten, który ci najbardziej odpowiada.
– A mogę łuk? – zapytałam z nadzieją w głosie. Umiałam dobrze strzelać. Od trzech lat uczyłam się łucznictwa i wychodziło mi to całkiem nieźle.
– Może być… Weź ten- wskazał długi srebrny łuk.- To stary łuk Artemidy. Oddała go nam bo dostała lepszy od Selene, ale ten też jest dobry. Używała go jakieś 300 lat.
– Naprawdę mogę? To przecież należało do bogini…- spytałam wyciągając niepewnie rękę.
– Jasne, nie bój się. Nie obrazi się. Po to nam go oddała..Masz jeszcze to- podał mi pięknie rzeźbiony kołczan z kości słoniowej. W środku lśniły jakieś dwa tuziny strzał.
– To jest piękne- patrzyłam na broń z podziwem. Wzięłam do ręki łuk i strzałę. Wycelowałam w piłeczkę do tenisa, którą grali synowie Apollina. Uwielbiałam ruchome cele. Sprawdziłam wiatr, naciąg. Strzeliłam. Trafiłam idealnie w piłeczkę przyszpilając ją do drzewa.
– Wow! Masz cela!- krzykną Nico.- Co się tak gapicie idioci! Trafiła z 300 metrów! Macie przecież inne piłki!- zawołał do dwóch chłopaków, którzy patrzyli na mnie z otwartymi ustami.- Sorry, trochę mnie poniosło, ale dobrze im tak. Po tym jak mi wybili szybę…
– Hm.. To co jeszcze miecz?
– Nie. Myślę, że już wystarczy… albo weź jeszcze sztylet- popatrzył na szafkę.- Może ten?- podał mi długi sztylet z rękojeścią wysadzaną czarnymi kamieniami. Wzięłam to arcydzieło do ręki.- Idealnie! Pasuje do ciebie. Rękojeść jest wysadzana czarnymi diamentami… one miały jakieś właściwości.. ale nie pamiętam jaki. W każdym razie sztylet nazywa się Umbra. Co znaczy…
-Mrok.- dokończyłam. Moja matka mnie nauczyła łaciny gdy miałam pięć lat. Była świetnym historykiem.. Ale nie wymagała ode mnie tego samego. Pozwoliła mi śpiewać. A teraz pewnie jest gdzieś w tej umbrze…
– Chodź musimy iść.- powiedział.- Dowiem się co z twoją matką…
– Skąd wiesz, że o niej myślałam?
– Nie wiem… Chodź już!
Chwyciłam więc plecak, łuk, sztylet i pobiegałam za nim.
– Jedziemy do Nowego Jorku. Tam zastanowimy się co dalej. Mamy jeszcze chwilę. Lara i Kamila jeszcze nie przyszły. – powiedział i zaczął ostrzyć swój miecz.
Przewiesiłam łuk i kołczan przez ramię, a one zniknęły. Wydałam z siebie coś pomiędzy krzykiem przerażenia, a piskiem.
– Jest zaczarowany. Pojawi się tyko wtedy gdy będziesz go potrzebowała- wyjaśnił ze śmiechem.
– Co cię tak śmieszy?
– Twoja mina. Daj naostrzę- wyciągną rękę po sztylet. Na chwilę nasze palce się spotkały. Jego dłoń była przerażająco zimna. Zdziwiłam się.- Zawsze są zimne – wyjaśnił.
– Aha…?
Spojrzałam w stronę domków. Lara i Kamila zbliżały się do nas spokojnie śmiejąc się i rozmawiając. Lara związała swoje blond włosy. Na plecach miała…
– Czy to jest karabin?!!!
– Tak. Lara uwielbia nowoczesną broń. Karabin dostał od ojca. Ale nie bój się nie zabije człowieka. Strzela tylko spiżem. Zapewne ma też swoje pistolety… I kto tam wie co chowa w plecaku?
Kamila miała na sobie koszulkę z obozu i szorty, a u jej boku wisiał miecz. Za nimi szedł Argus- szef ochrony obozu. Zawiózł nas do Central Parku w Nowym Jorku i pojechał.
-Co dalej?- spytałam siadając na trawie obok Kamili.
– Myślę, że trzeba się udać do pałacu Eola- powiedziała Lara.- Tylko gdzie on jest? Szukałam w księgach, ale to miejsce jest znane tylko wiatrom. Trzeba by było pojechać np. do Notusa, ale…
– Pikes Peak, Kolorado.- powiedziałam.
– Co??
-Pikes Peak. To tam jest pałac Eola.
– Jesteś pewna?- zapytała Lara.
– Tak.
– Okej. Pikes Peak- uwierzył mi Nico.- Chyba trzeba polecieć samolotem. Ale….
–Nic się nie stanie- zapewniłam.- To co lecimy?
Wszyscy pokiwali głowami. Wtedy to Kamila zrobiła coś co mnie totalnie zdziwiło. Wyjęła z plecaka laptop i zarezerwowała bilety.
– Co jesteś taka zdziwiona? Lara ma karabin, a ja nie mogę mieć laptopa?!
– . . . . …..
– Dobra, bilety już mamy, ale kasy z obozu starczy tylko na dwa. A na resztę skąd weźmiecie forsę? – zapytała Kamila.
– Po pierwsze ,, weźmiemy’’, po drugie zaczekaj chwilę- powiedziałam i pobiegłam do bankomatu. Minutę potem byłam spowrotem. – Mam forsę!
– Dobrze… Może lepiej nie pytajmy skąd ją masz- powiedziała Lara wstając z ławki.- Chodźcie… Za godzinę mamy samolot.
– Nie skapują się, że mamy broń?- spytałam jak dotarliśmy na lotnisko.
– Raczej nie. Śmiertelnicy to straszne tumany- uspokoił mnie Nico.
Przeszliśmy bez problemu przez barierki i udaliśmy się do samolotu. Tam (bilety były pierwsza klasa), rozsiedliśmy się na fotelach (siedziałam koło Nico) i zaczęliśmy rozmawiać.
–Zastanówmy się nad przepowiednią- zaczęła Lara po obejrzeniu się czy nikt nie słyszny. Lara to bardzo inteligentna dziewczyna o blond włosach i szarych oczach (zresztą jak każde dziecko Ateny). Z tego co się zorientowałam to Lara była tak jakby młodszą siostrą dla Nico. To on ją przyprowadził do Obozu. Ta…historia jest dość smutna…- Gdzie Eola pałac stoi, tam bóg córkę swą przyswoi… Tutaj wszystko jasne. Skoro uważasz się za jego córkę to właśnie ciebie uzna. – tłumaczyła.- Jedno z was pod próbą stanie, a jedno w ciemności na zawsze zostanie… Hmmm…. To też raczej jasne. Czwórka ludzi tam wyruszy do boga co nie ma duszy. I tu jest problem! Nico znasz boga bez duszy?
-Sugerujesz mojego ojca?- zaśmiał się chłopak swym zimnym głosem.- Nie, nie, nie. Ja myślę, że to wujek Tanatos. Tu przecież chyba chodzi o Eola i Tanatosa…
– Dokładnie, ponuraku. Ja też myślę, że Tanatos i Eol się o coś pokłócili. Tylko nie mam pojęcia o co… Lara spojrzała na mnie wymownie.
– No co? Zgadzam się z tobą. –odpowiedziałam.
– Ja też- dodała Kamila.
– Nie było nic więcej? Żadnego wersu?
Nico pokręcił głową.
Gdy wysiedliśmy wszyscy spojrzeli na mnie.
– NO CO? – spytałam dobitnie.
–Prowadź do pałacu Eola.- usłyszałam w odpowiedzi.
–Aha, czyli jak jestem jego córką to mam wiedzieć gdzie mieszka?
Spojrzeli na mnie.
–Dobra. Dawać mapę! Nie już dzięki… Przecież to oczywiste. Idziemy!
Wszystko szło dobrze, aż za dobrze. U podnóży góry spotkaliśmy dwie dziewczyny o wężowych włosach i ogonach węży zamiast nóg.
–Uwaga! Gorgony! – ostrzegła nas Lara.
Rozpoznałam je. To były nieśmiertelne siostry Meduzy. Steno i … Nie zdążyłam sobie przypomnieć, bo jedna z nich właśnie zamachnęła się ogonem. Nico atakował jedną swoim mieczem, a Lara strzelała do niej z karabinu. Nieźle sobie radzili. Nico właśnie zranił ją między łuskami ogona pozostawiając długą złotą szramę krwi (nie muszę chyba tłumaczyć, że nieśmiertelni mają ichor). Gorgona zawyła. Jeszcze chwila ją pokonają.
Gorzej radziła sobie Kamila. Zraniła potwora, ale nie dawała rady z uskakiwaniem przed ogonem. Napięłam łuk i oddałam jeden celny strzał między jej łopatki. Pokraka zawyła z bólu i odwróciła się do mnie, uderzając Kamilę ogonem. Dziewczyna przeleciała jakieś dziesięć metrów i uderzyła w drzewo. Strzelałam ja najęta. Gorgona pełzła do mnie w zawrotnym tempie. Została ostatnia strzała. Strzał między oczy. Skupiłam się. Wycelowałam. Strzeliłam. Strzała wbiła się o dwa centymetry za wysoko. Potwór znowu zawył. Wyciągnąłem sztylet. Wyglądał śmiesznie przy jej trzy metrowym mieczu. Uniosła go i … wtedy Nico uciął jej głowę.
–Dzięęę..ki- powiedziałam. Cała dosłownie drżałam. Nie wiem czy z przerażenia czy z zimna.- Nawaliłam… spanikk..oo.wałam. Kamila?! Nic jej nie jest?!!!
-Nic.- odpowiedział Nico.- Lara rozłożyła obóz. Jutro odwiedzimy Eola.
Usiedliśmy przy ognisku. Kamila spała w namiocie. Lara nie pozwoliła mi tam zajrzeć, więc chyba było z nią źle. Bałam się. Jeśli coś się z nią stanie to przeze mnie. Źle strzeliłam…
-Nie martw się… – powiedziała Lara i podała mi miskę z gulaszem.
Zjadłam prawie od razu. Nie wiem dlaczego, ale to było takie pyszne!
– Naprawdę pyszne!- pochwaliłam Larę.
– Pewnie dlatego, że dodałam trochę ambrozji.
Nadal cała drżałam.
– Zimno ci?- zapytał Nico obejmując mnie delikatnie ramieniem. Nie wiem dlaczego przytuliłam go. Był zimny (pewnie tak samo jak ja), ale to przynosiło mi ulgę. Czułam, że się uspokajam, moje ciało znika.. ZARAZ! Znika? Rozejrzałam się Nico i Lara stali na środku polany całkiem przerażeni.
– Kora!!!!
Spojrzałam na siebie (a raczej na brak mnie). Byłam niewidzialna Byłam… wiatrem!! Niech teraz mi powiedzą, że nie jestem córką Eola! Podeszłam do plecaka i wyjęłam kartkę oraz długopis. Napisałam tam Nic mi nie jest, nie martwcie się, Kora. Ruszyłam pod górę, do pałacu mojego ojca. Przeleciałam nad urwiskiem i wtedy zobaczyłam pałac Eola. Co to jest za PAŁAC! Cały z lodu, mieniący się milionami kolorów. Piękny… Stanęłam na dziedzińcu. Był tam krąg symbolizujący pory roku. Każda ćwiartka żyła własnym życiem…
– O! Dobrze, że jesteś! Cała produkcja stoi! Olimp TV! Wszystko! Może ty go przekonasz! Skoro uważasz się za jego córkę…- powiedziała do mnie półprzejrzysta kobieta.- Jestem Elektra, asystentka pana Eola. Pan Eol jest bardzo przygnębiony więc musisz go pocieszyć! Prognoza pogody stoi, pociągnęła mnie za sobą.- wiatry się nudzą… Wymyślają różne głupoty… Straszne!
I tak przez całą drogę… To jakiś wietrzyk zbił wazon Hery…to jeden podwiał sukienkę Afrodyty itp.
Weszłyśmy w końcu do wielkiej sali. Wyglądała jak studio telewizyjne. Tyle, że nic się nie działo. Kamery , kartki, telewizory- wszystko stało (a raczej wisiało) w miejscu.
– Tak jest od 4 miesięcy. Nic tylko… NIC…
Na końcu sali siedział na stary człowiek. Wyglądał strasznie! Był taki nie naturalny, sztuczny. To nie mógł być mój ojciec! Nie on! Spojrzałam na Elektrę z (hmmm.. no nie wiem…) przerażeniem!!! Skinęła głową. To jest mój ojciec. L
– Panie Eolu..- zaczęła Elektra.
– Czego?! – zabrzmiał głos boga. Miał na sobie czarną szatę.
– To…to jest Kora Rover, panie….- usunęła się w bok.
Eol przyjrzał mi się dokładnie (moje ciało jakoś magicznie powróciło). A potem jego twarz zaczęła się zmieniać. Pięćdziesiąt, czterdzieści… Teraz wyglądał na trzydzieści pięć lat i miał na sobie błękitną szatę z jedwabiu. Uśmiechnął się szeroko. Teraz wyglądał jak bóg. Przystojny i czarujący. Mój ojciec.
– Moja córka!
Nad moją głową pojawił się jego znak. Zostałam uznana.
– Elektro, dziękuję- zwrócił się do totalnie zaskoczonej Elektry.- Zostaniesz wynagrodzona. Wszyscy wyjść!
Machnął ręką. Na bocznej ścianie sali pojawił się piękny rzeźbiony kominek z lodu. W kominku płoną błękitny ogień. Pstryknął palcami, a przy palenisku stały dwa wygodne fotele.
–Siadaj, Koro. Musimy porozmawiać.
CDN
Od autorki: Podoba się? Wybaczcie błędy i wszystkie niedociągnięcia. Czekam na opinię.
Czy się podoba ?!
To jest… to jest… SUPER !
czekam na CD 😉
Fajne.
„Brak mnie”- totalny odlot. Podoba mi się, i to bardzo. Czekam na następną część!
Ja chce CD!!!
CUUUUUUDNE 😉
Świeeeetne
„Śmiertelnicy to straszne tumany”, <3 hah, niezłe 😀
Opowiadanie b. ciekawe, trochę brakuje mi opisów, np. miejsc itd. Co do ludzi, może być.. Czyżby ktoś tu się zakochiwał w naszym kochanym Nico?? Super, no i oczywiście CZEKAM NA CD!
Genio! To być świetne! To opko wymiata! Żądam cd od zaraz! To jest przeswietne! Uwielbiam
Czy się podobało? Pewnie, że tek! Opowiadanko fantastyczne!
Pyszczuś 😀 Super! Tylko tak dalej 😉 Fajnie się czyta, błędów rażących nie zauważyłem.. Meega ;>
Dzieki za komentarze
DZIEWCZYNO ! ZWOLNIJ !!!!! Wymyśliłaś naprawdę ciekawą historie , ale nie opisujesz kilku ważnych rzeczy! Oczywiście to twoje pierwsze opowiadanie więc to nie jest aż takie ważne ale postaraj się to poprawić.
Super, nic dodać nic ująć
Całkiem całkiem.