Z dedykacją dla Hadesika13, Selene, Myksy, Adiego, Clarisse XD, Delfi, Filio, Posejdona i innych z DDZ.
Rozdział I ,, Dýskoli̱ apófasi̱‘’
– Sześćsetne piętro, proszę-powiedziałam do portiera. Ten popatrzył na mnie swym znudzonym wzrokiem i powiedział:
– Takie piętro nie istnieje- jak zawsze udawał głupiego.
– Ależ istnieje, tak jak słońce jest gorące.- odpowiedziałam dobrze znaną mi gadką.
– Pani Rover! Już, już proszę!- wykrzyknął przepraszającym tonem. Wiedziałam, że czekają na mnie na Olimpie. Ale, żeby aż tak?…
Weszłam do windy, portier wcisnął guzik. W windzie jak zawsze grała jakaś nudna muzyczka. Drzwi otworzyły się ze swoim ,,din,din’’ pokazując raj na ziemi (raczej na niebie) jakim jest Olimp. Cudowne ogrody, rzeki, fontanny płynące nektarem i te piękne budowle rodem ze starożytnej Grecji. Zwykle czułam się tutaj doskonale, ale dzisiaj miałam jekieś dziwne wrażenie, że wszyscy mnie obserwują. Szłam po schodach do wielkiej sali gdzie czekali na mnie wszyscy wielcy bogowie. Czekali na moją decyzję. Dotarłam na szczyt schodów. Złote bogato rzeźbione drzwi otworzyły się przede mną. Weszłam z podniesioną głową do Sali. Tam ujrzałam całą dwunastkę wraz z Hadesem i Hestią. Zeus wyprostostował się na mój widok w swoim fotelu ze skóry. Posejdon przestał bawić się wodą ze szklanki. Hades spoglądał na mnie groźnie (wcale mu się nie dziwiłam). Hera była najwyraźniej podekscytowana, bo nieustannie poprawiała sobie białą suknię. W oczach Artemidy dojrzałam…współczucie? W oczach Ateny spokój. Tylko spokój. Afrodyta była niezwykle szczęśliwa, aż tak, że sprawiła mi długą błękitną suknię z głębokim dekoltem. Zawahałam się, ale wiatr popchnął mnie na przód jakby dodając mi odwagi. Stąpałam dalej. Demeter uśmiechnęła się do mnie. Hermes przestał sprawdzać wiadomości, a Ares ostrzyć noże. Dionizos wolno popijał wino, a Hefajstos majstrował coś przy czymś błyszczącym. Hestia siedziała przy ognisku uśmiechając się ciepło. A Apollo czekał. Miał na sobie biały podkoszulek i jeansy. Jak zawsze wyglądał idealnie. Dostałam się na środek sali.
Apollo wstał, wziął to coś od Hefajstosa i uklęknął przede mną. Wszyscy wstrzymali oddech.
–Koro Rover czy zostaniesz moją żoną?- zapytał.
–Tak.- powiedziałam. Bóg sztuki wsunął na mój palec cudowny pierścień z diamentowym słońcem. Nastąpiła fala różnych zdarzeń. Z sufitu spadły płatki kwiatów, rozpogodziło się, Hestia mnie uściskała, ognisko zapłonęło mocniej, rozległ się grzmot.
– W takim razie ogłaszam zaręczyny Kory i Apollina.- powiedział szczęśliwy Zeus. Apollo pocałował mnie. Rozległy się wiwaty. Najwyraźniej obserwował nas cały Olimp. Uśmiechnął się do mnie, ja też to zrobiłam. Jeszcze raz mnie pocałował. Jego pocałunki były takie cudne. Ale były też inne niż te w nocy. Pomyśleć, że rzuciłam Nico dla jakiegoś boga… tak bardzo się różnili. Nico był tajemniczy i tak podobny do ojca (spojrzałam na Hadesa. Był na mnie zły, pewnie wiedział o mnie i o Nico), a Apollo był taki prosty. Jeden mroczny, a jeden …jasny. Obydwoje odważni. Jednego kocham na pewno- Nico. A czy kocham Apollina? Nie to raczej wieczne zauroczenie. Dlaczego Nico kazał mi to zrobić? Wiem… bo mnie kocha. Ja też go kocham. Bardzo. A on chce żebym odeszła… Po tym co razem przeszliśmy, czego dokonaliśmy…
Teraz będę bogiem,
żoną Apollina,
boginią herosów…
Rozdział II ,, Jak to się zaczęło…’’
Nazywam się Kora Rover. Mam 16 lat, długie czarne włosy, bladobłękitne oczy (>><<) i bladą skórę. Jestem herosem. Pochodzę z Ottawy, ale rok temu przeprowadziłam się z mamą do Nowego Jorku. Tam mieszkałam (bo chyba już tam nie mieszkał) w trzy piętrowej kamienicy. Wszystko było super dopóki mama nie zginęła pół roku temu. Potrącił ją samochód. Zginęła na miejscu… Moje drugie życie zaczęło się jak cztery miesiące po śmierci mamy leciałam helikopterem nad zatoką Long Island. Podziwiałam widoki, gdy wiatr dosłownie strącił go z nieba. W ostatniej chwili przed wybuchem wskoczyłam do wody. Ciekawe czy James się też uratował? James był przyjacielem naszej rodziny, a po śmierci mojej matki przygarną mnie (tak naprawdę to on przeprowadził się do mojego mieszkania). Był moim menadżerem. Trochę śpiewam i nagrałam parę płyt. Moja muzyka jest średnio popularna, ale czasem można usłyszeć ją w radiu. Z wody wyciągnęła mnie jakaś dziewczyna. Miała zielone włosy i ogólnie była ładna. Zaraz, zaraz czy tak nie wyglądają najdy? Może…Usiadłam na brzegu i popatrzyłam na dziewczynę z nadzieją. Ona zaprzeczyła. James nie przeżył. Zaczęłam płakać. Był (zaraz po mamie) najbliższą mi osobą, takim ojcem, jakiego nigdy nie miałam. Płakałam jeszcze chwilę, a potem wstałam i poszłam szukać cywilizacji (dziewczyna zniknęła). Chyba muszę komuś powiedzieć o wypadku. Rozejrzałam się. Niedaleko był pomost, a przy nim kajaki. To znaczy, że tu gdzieś są ludzie, pomyślałam. Chwilę po tym zobaczyłam postać, ale nie człowieka! To był centaur!
– Jak się nazywasz?- zapytał brodaty i długo włosy (wyglądał trochę jak Jezus) centaur.
–K…k..Kora R….R.over.- wydukałam. Podbiegło wiecej osób (na szczęście normalnych). Wszyscy z łukami i mieczami. Paru przystojniaków przyjrzało mi się dokładnie. Jestem ładna, pomyślałam. Nawet ubrudzona sadzą i w przypalonym ubraniu wyglądałam ładnie (wiem, że to trochę samolubne i egoistyczne, ale to po prostu wiem). Gdy miałam 14 lat to na ulicy podszedł do mnie jakiś przystojny blondyn i poprosił o autograf na płycie (co mnie szczególnie zdziwiło, bo nikt nie wie jak wyglądam), a odchodząc powiedział ,, Jesteś piękna i masz niesamowity głos, chycałbym, żebyś została moją żoną’’. Potem odwrócił się i zniknął. Nie wiem może to po prostu wymysł mojej wyobraźni, ale to zdarzenie wpłynęło na moją psychę.
– Może córeczka Afrodyty?- zaproponował jeden blondyn.
–Zobaczymy, Dann. A teraz… nazywam się Chejron, witaj w Obozie Herosów.- wyjaśnił ten brodaty. – Dobrze się czujesz?
– W jakim obozie? Pan jest Chejron ten od Achillesa? Córka Afrodyty? Nie widzieliście wybuchu? Ja tu przez przypadek trafiłam! Wiatr nas strącił! James nie żyje! A wy się pytacie czy dobrze się czuję?!- wybuchnęłam.
Wszyscy popatrzyli na mnie ze współczuciem. Tak, ze współczuciem.
Nic nie dzieję się przez przypadek. Chodź do Wielkiego Domu. Tam ci wszystko wyjaśnię. – powiedział.- Annabeth chodź z nami.
Szarooka blondynka wzięła mnie pod rękę i pociągnęła za Chejronem. Weszliśmy do wielkiego niebieskiego wiejskiego domu.
–Siadaj.- Chejron wskazał krzesło. Usiadłam, a wtedy Annabeth podała mi kubek gorącej czekolady. -Znasz mitologię greką?
Przytaknęłam. Lubiłam mitologię. Mama też mi ją czytała na dobranoc i mówiła, że mi się przyda. Znałam ją na wylot od powstania świata, aż do przygód Odyseusza i upadek Troi.
– To wszystko prawda. Bogowie istnieją i mają dzieci ze śmiertelnikami- nas. Ja na przykład jestem córką Ateny.
–A ja?
– Tego nie wiemy. Rodzic musi cię uznać. Matka czy ojciec?
-Co?
-Kto jest twoim boskim rodzicem? Matka czy ojciec?
-Ojciec.
– Aha, wierzysz nam?- zapytał Chejron.
– Tak. – powiedziałam. Dlaczego miałabym im nie wierzyć? Moje poprzednie życie się zawaliło to dlaczego to nie ma być lepsze?
To dobrze. Annabeth oprowadź ją po obozie.- powiedział centaur.
–Chodź- córka Ateny pociągnęła mnie za sobą. Pokazała mi amfiteatr, ściankę wspinaczkową, ostrzegła przed lasem, a potem zaprowadziła na wielką polanę gdzie stało jakieś 25 domków.
– To jest mój.-wskazała domek z białego marmuru z sową nad drzwiami. Spodobał mi się.
– Szkoda, że nie jestem córka Ateny.
–Nie martw się. Pokarzę ci domki bogów. To domek Hefajstosa.- wskazała jakiś kosmiczny metalowy domek. Na pewno nie chciałam tam zamieszkać.
– A to domek Dionizosa, domek Aresa, domek Hermesa- wymieniała. Domek Aresa mnie przeraził. Był posmarowany czerwoną farbą i opleciony drutem kolczastym.- Domki wielkiej Trójki. Posejdona, Zeusa, a tam jest domek Hadesa. Tam jest domek Apollina.- poczułam, że coś powinnam teraz zrozumieć, ale nic mi nie przyszło do głowy. – Domki Tanatosa, Boreasza, Heliosa, Erosa, Fobosa, Dejmosa, Hyposa, Morfeusza i paru innych bóstw. Ale ty chyba jesteś dzieckiem jakiegoś boga z wielkiej dwunastki. Póki co będziesz mieszkała w domku nr 20. To domek nie określonych, a jeżeli będziesz miała szczęście to wyślą cię na misję.
Chciałam zapytać o co chodzi z tą misją, ale rozległ się dźwięk konchy.
– Czas na kolację! Chodź!- złapała mnie za ręką Annabeth.
Weszłyśmy do jadalni. Był to wielki plac otoczony kolumnami, bez dachu. Na marmurowej posadzce stało około 25 stołów, jeden dłuższy przy którym siedział Chejron z jakimś facetem w sandałach i skarpetkach (wykapany Polak).
– To pan D.- wyjaśniła szeptem Ann.
Zauważyłam, że inni obozowicze podchodzą do trójnogu i wrzucają tam kawałki jedzenia.
– Co oni robią?- spytałam również szeptem.
– Składają bogom ofiary. Muszę iść do swojego stolika. Tam jest twój- wskazała pare dzieciaków siedzących przy drewnianym stoliku.- Weź talerz i złóż ofiarę.
Zrobiłam to co mi kazała (czekałam na jakiś znak od ojca czy coś, a tu nic). Z zawiedzioną miną usiadłam do stolika, zjadłam kawałek pizzy i spojrzałam na pusta szklankę.
– Poproś o coś. O wodę albo sok- powiedziała wysoka dziewczyna. Była dobrze zbudowana. Jej niebieskie oczy iskrzyły się radością.- Jestem Kleo.
–Kora. Z tym sokiem to ty na poważnie?
– Aha. No dobra, pomyślałam, poproszę sok pomarańczowy. Szklanka napełniła się pomarańczowym płynem.
–Pycha- upiłam łyk.
– Jestem Bob.- chłopak o brązowych włosach wyciągnął rękę.
–Kora.
–A ja jestem Megan- przywitała się czarnowłosa heroska.
–Kora.
Gdy już wszyscy zjedli, głos zabrał pan D.
-Słuchajcie, nudziarze! Mamy nową heroskę Korę Rower.
– Rover! (Rąłwer)- poprawił go Chejron.
–Taaa, to nieważne!- i tymi inteligentnymi słowami zakończył moja pierwsza kolację w obozie.
– To będzie twoje łóżko- powiedziała Kleo wskazując proste posłanie pod oknem.
– Dzięki! Dobranoc! – krzyknęłam w odpowiedzi i rzuciłam się na łóżko w ubraniu, a chwilę po tym już spałam.
W śnie widziałam cudny czerwony samochód i machającego do mnie chłopaka. Był cudowny. Zaraz, zaraz on wygląda jak ten od autografu! Tyle, że był jeszcze bardziej cudny. Piękne blond włosy lśniły w słońcu, a oczy wyglądały tak jakby w nich krył się cały błękit nieba. Uśmiechnął się do mnie. Jego zęby były tak białe, że aż oślepiały. Dobrze zbudowany, w białej podkoszulce i jeansach wyglądał jak normalny może 20-latek?, ale było w nim coś… coś… boskiego.
Nagle sen (chyba najlepszy jaki dotąd miałam) ustąpił miejsca innemu. Poznałam miejsce. To było to skrzyżowanie, na którym zginęła mama. Zaczęłam się rozglądać. Zauważyłam jej czarne loki w tłumie przechodniów. Chciałam krzyknąć aby nie przechodziła, żeby się zatrzymała, ale nie mogłam. Stanęła przy pasach dla pieszych czekając na zielone światło. Zaraz zginie. Światło się zmieniło. Mama ruszyła przez ulicę. Zaraz potraci ją ciężarówka, pomyślałam. O dziwo z naprzeciwka nie jechała ciężarówka tylko… tylko… MINOTAUR!!! Wpadł z rozpędem w moją mamę. Nie miała szans. Zginęła.
Obudziłam się z płaczem. Annabeth mówiła, że potwory takie jak Minotaur nie pojawiają się same. Ktoś musi go przywołać. To znaczy, że ktoś zabił moją matkę.
– Hej! Wstawaj Kora! Zaraz śniadanie. – przywitała mnie Megan.- To dla ciebie. Obozowa koszulka i szorty. A po śniadaniu będzie trening kajakarstwa i biegi, a wieczorem chyba Chejron zorganizuje ognisko. Fajnie, nie? No ubieraj się!
Poszłam do łazienki, ubrałam się i po pięciu minutach siedzieliśmy przy stoliku i zajadaliśmy się naleśnikami z bitą śmietaną. Potem były kajaki i biegi. Można powiedzieć, że chyba nie będę mistrzem w tych konkurencjach. Cały dzień czekałam na kolację, a raczej na ognisko. Po kolacji (grupową jest Kleo) poszliśmy na ognisko.
Masz szczęście, że Clarisse jest na misji- zaśmiał się Bob.
– Kto?
– Clarisse, taka wielka napakowana dziewucha, która urządza nowym chrzest w kiblu.- wyjaśnił.
– Aha. Na czym?
– Na misji. O jesteśmy!
Zajęliśmy miejsca . Gdy zeszli się wszyscy, nimfy zaczęły grać, a inni śpiewać. Po paru piosenkach Chejron zabrał głos:
Musimy omówić ważną kwestię, ale zanim to zobaczcie kto przed chwilą wrócił!- pokazał rudowłosą dziewczynę stojącą obok przystojnego chłopaka o zielonych oczach.
Rachel! Percy!
Ludzie serdecznie ich witali. Annabeth podbiegła do nich, uściskała Rachel i pocałowała Percy’ ego.
– Percy’ emu misja się powiodła!- krzyknęła dźwięcznym głosem Rachel. Rozległy się wiwaty.
– Dobrze, już spokój!- powiedział Chejron.- Musimy porozmawiać o kolejnej misji. Jak wiecie od czterech miesięcy wiatry wariują. Otóż coś się stało, bo Eol bez powodu tak się nie zachowuje. A my musimy wyjaśnić o co chodzi. Kto jest chętny do poprowadzenia misji?
– Ja- odezwał się spokojny zimny mroczny głos. Z nikąd pojawił się przystojny chłopak o oliwkowej cerze, czarnych włosach i oczach tego samego koloru. Był mroczny. Wyglądał na jakieś 15-16 lat.
– Nico? Dlaczego? Ty nigdy nie prowadzisz misji!- zdziwił się Percy.
– Ojciec chce, żebym wam pomógł. Poza tym Tanatos też świruje…
– Zgoda- przytaknął Chejron po chwili zastanowienia.- Nico di Angelo poprowadzi misję. Idź z Rachel po przepowiednie…
– Po przepowiednię?- spytałam szeptem Megan.
– Rachel ma w sobie ducha Delf. Jest wyrocznią
-Taaaa…
Czekaliśmy jeszcze chwilę, aż pojawili się Nico i Rachel.
– Jaka jest przepowiednia?
–Gdzie Eola pałac stoi,
Tam bóg córkę swą przyswoi,
Czwórka półbogów tam wyruszy,
Do boga co nie ma duszy,
Jedno z was przed próbą stanie,
Jedno w ciemności na zawsze zostanie..- zawahał się popatrzył na Rachel…- To wszystko.
– Możesz sobie dobrać (o dziwo) troje towarzyszy z czego jedno może dwoje nie powrócą- podsumował optymistycznie pan D.
– Dziękuję- powiedział z przekąsem Nico- Ktoś się zgłasza?
… i wtedy zrobiłam najdziwniejszą rzecz w moim życiu. Wstałam i powiedziałam:
– Ja muszę iść – nie wiem dlaczego, ale wszystko nabrało sensu.
–Ty? – Nico spojrzała na mnie oceniająco. – Możesz zginąć. Ty na pewno zginiesz.
– Nie boję się śmierci. Muszę iść- upierałam się.
– Dlaczego? – spojrzał mi w oczy.- Dlaczego?
– Bo… bo jestem córką Eola – nie wiedziałam czy to prawda, ale wiatr…-Chcę iść na tę misję, by… rozwiązać pewną zagadkę.
Skąd wiesz, że jesteś jego córką? Eol nigdy nie miał jeszcze dzieci…- Zapytał syn Ateny – On nie ma nawet domku…
To mój ojciec, a jeśli nie to i tak idę. Mogę nie wrócić . Wiem – powiedziałam Nico prosto w oczy.
– Zgoda, możesz iść. – odpowiedział. – jeszcze dwie osoby. Może ty Laro?
Dziewczyna o blond włosach i szarych oczach popatrzyła na mnie, a potem na niego.
– Dobrze. Pójdę z wami. Ale dlaczego ja? A nie Annabeth?
– Bo to ty jesteś nam potrzebna. Nie architekt, a najlepszy mówca jakiego znam- powiedział syn Hadesa, a Lara się zarumieniła. – Jeszcze jedna osoba…
-Może ja?- zaproponowała wysoka i szczupła dziewczyna o ciemnej karnacji. Brązowe loki lśnily w świetle ogniska, a brązowo-zielone oczy były pełne odwagi.- Tam gdzie idziecie może być ciemno, nie? Jestem przecież córką Nyks. Przydam się…
Nico zastanowił się chwilę i powiedział:
– Jeśli chcesz… To zgoda- chyba nie uśmiechała mu się podróż z trzema dziewczynami, ale cóż…
– Nico di Angelo, Kora Rover, Lara Speak, Kamila Dawd wyruszają na misję.
Siedzieliśmy jeszcze chwilę przy ognisku, a potem wróciliśmy do domków…
Sen o chłopaku znowu się powtórzył. Był tak przyjemny, że byłam zła, gdy Megan mnie obudziła.
– Śniadanie! – powiedziała.
–Coooo?- zapytałam zaspana.
– Kamila przyniosła to przed chwilą.- Bob wskazał pomarańczowy plecak wypchany po brzegi – W środku jest zapas ambrozji i nektaru i jakieś inne rzeczy…
-A to ubrania dla ciebie- Kleo podała mi jeansy, pomarańczową koszulkę z napisem Obóz Herosów i skórzane buty.
– Dzięki. Jesteście dla mnie bardzo mili.
– Nie ma za co…- powiedziała Megan- Po śniadaniu masz iść z Nico do zbrojowni dobrać broń i jazda! W drogę!
Gdy się ubrałam poszliśmy na śniadanie. Wrzuciłam bogom kiełbaskę. Gdy już odchodziłam zauważyłam małą dziewczynkę (ok. 9 lat) podgarniającą żar.
– Hej, a ty nie zjesz z nami?- zapytałam się jej podając talerz.
– Jesteś dobrym herosem, Koro –powiedziała. Spojrzałam w jej brązowe oczy.
– Jesteś Hestią- skłoniłam się.
– Nie trzeba mi się kłaniać. Dziękuję za rozmowę…
– Nie ma za co….. Pani.
Podeszłam do stolika i zjadłam śniadanie.
– Chodź po broń- usłyszałam głos Nico, gdy tylko wstałam.
–Jeszcze nie zjadłeś śniadania- powiedziałam.
–Jadłem u ojca. Chciał pogadać.
– Jesz śniadania w Hadesie?- zdziwiłam się. –No, wiesz Demeter ciągle karze mi jeść owsiankę… a Persefona uwielbia mnie zamieniać w bratka… ach… Dobra chodź już. Musimy zobaczyć co potrafisz.
CDN
Od autorki: To moje pierwsze opowiadanie, więc jestem gotowa na krytykę.
BŁAGAM sprawdzajcie swoje opowiadania i formatujcie je! Oddzielajcie linijki enterem, a nie spacjami! sprawdzenie i poprawienie tego opowiadania zajęło mi prawie 3 godziny
wyglądał trochę jak Jezus – to mnie rozwaliło hahahhahahahahahhahahahahhahahahahhahahah
a ogólnie opko bardzo fajne takie inne czekam z niecierpliwoscia na CD
hahahaha, rozwalił mnie ten tekst o Jezusie XD
śmieszne 😀 . czekam na CD 😉
Swíetne 😀
dzieki zad dedykacje 😀
pisz szybko cd 😀
Taak. Czasami mam wrażenie, że całą rozmowę prowadzi jedna osoba, bo linijki nie były oddzielone…
A tak w ogóle to świetne i… dziękuję za dedykację! :3
O! Thanks za dedykacje! To jest genialne! Bardzo mi się podoba. Genialny tekst, genialne gadki, genialna bohaterka. Geniusz!!! Czekam na cd
Jeśli to wersja poprawiona, to biję pokłony Admince, że nie musiałam czytać tej z błędami…
Do Autorki: nawet po trzech godzinach wytężonej pracy Adminki brakuje myślników i występują literówki… Dziewczyno, weź się za to, bo błędy odbierają radość czytania!!!
GENIALNE!!!
Dzieki za dedykacje 😀
kiedy cd?
Bohaterka zachowuje się.. dziwnie. Właśnie umarła najbliższa jej osoba. Postaw się w jej sytuacji. Do tego czy ktoś cię goni. Opisz trochę rzeczy. Jeden dzień w około 20 linijkach nie powtarzaj tego.
Moja bohaterka też jest boginią herosów. To początek tego opowiadania jest pod Laurą i Fryzem.
Zajmij się opowiadaniem i zwolnij.
Mi opowiadanie się bardzo podobało. Z niecierpliwością czekam na następne.
Ooo 😀 Jak miło <3 Dzięki za dedykację 😀 A opowiadanko- pogratulować 😀
Bardzo mi się podobało 😀 Świetne opowiadanie. Dziękuję za dedykację.
Żal mi tej dziewczyny… Zostać ŻONĄ jakiegokolwiek boga a w SZCZEGÓLNOŚCI Apolla… Przechlapane.
Zapowiadało się fajnie ale wyszło słabo. Więcej emocji!!!!!!!! Tego dnia wszystko się dla niej zmieniło a ona przyjmuje to ze względnym spokojem – to mi mocno nie pasuje. Rozczarowałaś mnie.
A mnie się podobało! I okrągła czarniutka(a raczej bialutka) kropeczka: .