Od autorki: Postanowiłam spróbować swoich sił w opowiadaniach jednorazowych. Nie wiem, czy mi się to udało. Sami ocenicie. Miłego czytania!
* * *
Wieczór. Deszcz jesiennych liści. Migające lampy. Wąska aleja. Dumnie kroczyliśmy. Spletliśmy nasze dłonie. Każda cząsteczka mojego ciała reagowała na ciepło, które mi dawał. Kochałam go. On kochał mnie. Najpiękniejszy dar od życia – miłość.
Zatrzymaliśmy się przy małej ławeczce. Usiedliśmy. Objął mnie ramieniem. Mocno wtuliłam się w jego pierś. Cicho zaszlochałam. Ucałował mnie w czoło. Pocieszał mnie. Bez żadnego skutku. Zimny podmuch wiatru. Lekko zadygotałam. On, zdjął szalik i opatulił mi go wokół szyi. Chłopak rozpoczął rozmowę. Tak dobrze się dogadywaliśmy. Śmiałam się z jego każdego dowcipu. Nawet tego błahego. Był też taki troskliwy. Musiał wiedzieć wszystko. Cały przebieg dnia. Jak go spędziłam. Czy byłam bezpieczna. Co prawda, to jego życiu groziło niebezpieczeństwo. On nie chciał się tym zadręczać. Uważał, że ja jestem ważniejsza. Wstałam. Ściągnęłam grubą warstwę ubrań. Zaczęłam biegać. Wygłupiać się. On gonił za mną z kurtką w ręce. Wywróciłam się. Chłopak przerażony podbiegł do mnie. Nachylił się. Powiedziałam mu, że to nic poważnego. Pociągnęłam go w dół. Tarzaliśmy się na trawniku.
W pobliżu nie było żadnych przechodniów. On i ja. Sam na sam.
*
Chłopak stanął na ławce. Zaczął śpiewać. Bez żadnego podkładu. Nie miał do tego talentu. Dobrze znałam tekst utworu, śpiewanego przez niego. To był utwór, przy którym tańczyliśmy wspólnie na balu. Piosenka, którą tak bardzo wielbię. Którą tak dobrze wspominam. Podeszłam do owej ławki. Klaskałam. On zeskoczył na ziemię. Zbliżył się do mnie i objął w pasie. Zaczął mnie prowadzić. Tańczyliśmy na środku dróżki. W świetle księżyca. Miliony gwiazd przyglądało się nam. Chłopak nadal szeptał mi do ucha słowa piosenki.
*
Staliśmy pod drzewem. Ja opierałam się o konar. On stał na przeciwko mnie. Dłonią subtelnie dotykał moich włosów. Spojrzałam mu w oczy. Przypomniały mi pochmurne niebo. Moi rodzice zginęli w wypadku lotniczym. Na szczęście, teraz miałam jego. Ten chłopak był niesamowity.
Trwaliśmy w głuchej ciszy. Nie chciałam, żeby to było nasze ostatnie spotkanie. Jednak to dla jego dobra. Był zbyt potężny, aby żyć wśród śmiertelników. Ja byłam na ten świat skazana. Nie byłam wyjątkowa. Byłam przeciętna.
*
Nasze twarze dzieliły centymetry. On przysuwał się co raz bliżej. Po chwili nasze usta się spotkały. Chłopak delikatnie zaczął je muskać. Odwdzięczyłam mu się tym samym. Każdy nasz pocałunek, na nowo rozpalał ogień w moim sercu. Palcami przeczesywałam jego blond włosy. Gdy skończyliśmy, powiedział:
– Jesteś cudowna, kocham Cię.
Chłopak mocno docisnął mnie do siebie. Przymrużyłam powieki i ułożyłam głowę na jego ramieniu. Nagle usłyszałam jego jęknięcie. Potem grzmot. Gwałtownie otworzyłam oczy. On zaczął obsuwać się w dół. Dłonią przytrzymywał swoją pierś. Dostrzegłam krew. Szybko go złapałam. Przez płacz mówiłam, że wszystko będzie dobrze. Wołałam o pomoc. Na telefonie wykręciłam numer pogotowia. Chłopak leżał na moich kolanach i zaczął drgać. Nie wiedziałam co robić. Coraz więcej krwi. Pochyliłam się nad nim. Objęłam go. On, po raz ostatni dotknął dłonią mojej twarzy i wydusił „tam zbudujemy nasz własny świat…”. Po czym zamknął oczy. Umarł. Najważniejsza osoba w moim życiu, zmarła na moich oczach, w moich rękach. Mogłam temu zapobiec.
Spojrzałam na niebo i wydarłam się:
– TEGO WŁAŚNIE CHCIAŁEŚ?! ODEBRAŁEŚ ŻYCIE WŁASNEMU SYNOWI!! CZEMU?!?!
* * *
24 listopada. Zazwyczaj jego urodziny. Teraz – pogrzeb.
Zostałam sama na cmentarzu. Inni udali się na stypę. Do oczu poczęły napływać mi łzy. Spojrzałam na nagrobek i odczytałam:
„24-11-1990 / 20-11-2009 Ś.P. Steven Johns. Wielki wojownik. Na zawsze w naszej pamięci.„
Uklękłam. Jako, że dzięki niemu nauczyłam się greki, odmówiłam po cichu modlitwę. Poprosiłam, by trafił do Elizjum. Żeby był szczęśliwy. Następnie położyłam obok bukiet granatowych tulipanów. W szparkę trumny, którą jeszcze nie zakopali, wcisnęłam zdjęcie. Na fotografii byłam On i ja. Oboje uśmiechnięci, obejmujący się czule…
KONIEC
Brawo! Jako pierwszej prawie udało ci się doprowadzić mnie do łez! Opko cudne, takie smutne, genialne! pisz takich więcej!
PS: Pierwsza!
Swietne 😀
uwielbiam smutne opa a przez to sie rozryczałam
Aż się łzy na policzki pchają. Musze też tak spróbować, bo mam dużo weny i.. doświadczenie :<
po raz piąty próbuje napisać ten komentarz, ale
to opo + smutna piosenka = łzy i mnóstwo wene
no przecierz, mnie znaćie- mam handre – musze pisać, ale wracając do dag:
znasz moją opinie i wiesz ze to opo jest cudowne, i wzruszające jak malo co i nie moge powstrzymać łez
O matko. Na szczęście się nie poryczałem 😀 Super, super i jeszcze raz super! Świetne!
WRESZCIE coś innego nić Percabeth! Gratulacje, nie znalazłam błędów! A wiesz, że zwykle mi się udaje… Trzymaj tak dalej!!!
No no no… Fajne, ale czegoś mi brakuje. Już wiem takich trzech litrek na końcu… No wiesz takich trzech literek I … Już wiesz czego? CDN… Tego mi brakuje. Dokladnie.
hahahha, dzięki ;*
Świetne! I smutne, ale sie nie popłakałam.
Świetne! Zgodzę się z Myksą;) Chcemy CD!
ZABIJE za takie piękne opko haha żart świetne, świetne wielki talent
nie na serio, sorka 😉
to jednorazówka, skoro Wam się tak podoba, stworze kolejne, smutne 😀 jeśli ktoś je wg przeczyta xD
oczywiście, z inną fabułą 😛
Jakie smutne i dramatyczne!