Nico di Angelo
Moja pierwsza myśl – Ogary mają niezwykle nieświeży oddech. Druga – AKURAT W TAKIM MOMENCIE ?! Trzecia – Ten potwór naprawdę powinien zainwestwać w miętówki.
Ogar był ogromny i …. wściekły. Postaram się go uspokoić – pomyślałem. Przecież ogary są jakby poddanymi mojego ojca. Spojrzałem na Bellę. Dziewczyna z bojową miną uniosła w górę miecz. Ręką dałem jej znak, by opuściła broń. Po chwili wahania poddała się i wykonała to, o co ją poprosiłem. Zacząłem podchodzić do potwora. Prawie jak pani O’Leary. Trzeba ją tylko uspokoić. Gdy byłem wystarczająco blisko by spojrzeć w oczy zwierzęcia, a zbyt daleko by wydłubało mi oczy, zacząłem mówić spokojnie.
– Nie bój się, maleńka. Jestem synem Hadesa. Nic ci nie zrobię. – Ogar spojrzał na mnie spode łba, a potem niczym kot podkulił ogon i zbliżył się do mnie. Wyczuł pewnie, kim jestem. Łatwo poszło – pomyślałem ze zdziwieniem. Pogłaskałem stworzenie po głowie. Ogar zerknął na mnie jeszcze raz, po czym uciekł w stronę lasu. Słyszałem jak moja towarzyszka oddycha z ulgą. Wiedziałem, że nie chciała walczyć. Nastąpiła krępująca cisza. No cóż, przecież jeszcze chwila i byśmy… nie ważne. Potrząsnąłem głową odganiając tą myśl.
– Więc.. – zacząłem unikając wzroku Isobele -Chyba powinienem już pójść. Dobranoc – mruknąłem i oddaliłem się w stronę domku. Szybko wykąpałem się i przebrałem do snu. Spojrzałem z roztargnieniem na pokój.
Wszystko na swoim miejscu. Jestem jedynym mieszkańcem domku więc najczęściej dbam o porządek. Duże łóżko pokryte czarną pościelą leży w rogu wtapiając się w dość ciemny kolor ścian. Nieopodal stoi mała nocna szafka zdobiona kamieniami szlachetnymi. Po drugiej stronie stoi dość duży regał, na którym leżą moje książki, drahmy, płyty, odtwarzacz mp3 i wiele innych drobiazgów. Na biurku koło regału leży mój komputer. Zwykły pokój zwykłego nastolatka. Nie licząc różnych mrocznych obrazów wiszących na ścianach czy tu i ówdzie porozrzucanych rysunków różnych osób. Od paru tygodni nawiedzają mnie wizje dotyczące śmierci różnych osób. Każdą spotkaną w wizji osobę rysuję. Nie wiem dlaczego. Poprostu wydaje mi się, że tak trzeba. Ostatnio skończyły mi się miejsca i czas by chować portrety. Byłem zbyt zajęty obserwowaniem Belle i dbaniem o jej bezpieczeństwo. Nie myśląc o tym dłużej wgramoliłem się do łóżka i po chwili zasnąłem.
Isobele Moore
Przez chwilę oniemiała stałam jeszcze na plaży patrząc się przed siebie. Tak mało brakowało i byśmy się pocałowali! Muszę się otrząsnąć. Znamy się niespełna jeden dzień. Nic się nie stało. Ale ta przepowiednia… Uważajcie by miłość zbyt szybko nie przyszła… Nie mogę się tym zamęczać. Zaczęłam powoli iść w stronę domku Posejdona. Na szczęście nie dzielę z nikim domku. Popszedni właściciele – Percy Jackson i jego brat Tyson – już dawno się wynieśli. Usiadłam na łóżku. Szybko przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do niezaścielonego łóżka. Przykryłam się kołdrą i w mgnieniu oka zapadłam w sen.
Obudziłam się rano i spojrzałam na zegarek. 7.03. Ekstra. Jeszcze prawie 2 godziny do śniadania. Zaliczyłam poranną toaletę i zaczęłam szukać normalnych ciuchów do przebrania. Nie zrozumcie mnie źle – lubię swoją piżamę w kotki i pieski, ale nie mam zamiaru się w niej pokazywać publicznie. Wygrzebałam z dna szafy letnią sukienkę w kolorze morza i lekkie sandałki. Szybko przebrałam się i zaczęłam rozczesywać swoje długie loki. Po wykonaniu obu czynności postanowiłam wybrać się nad jezioro. Po pokonaniu tej jakże ,,długiej” drogi usiadłam na plaży i zaczęłam się wsłuchiwać w szum fal. Nagle usłyszałam za sobą jakiś dźwięk.
– Witaj słońce – przywitał mnie ktoś. Spojrzałam w tamtą stronę i przewróciłam oczami. Stał tam Eric w całej okazałości. Usiadł koło mnie. O…. ZBYT blisko mnie. Westchnęłam.
– Czego chcesz ? – warknęłam. Chłopak spojrzał na mnie.
– Jesteś na mnie zła przez tą sprawę z królem umarlaków ? Nie ma co się przejmować kimś takim, jeśli w pobliżu jest ktoś lepszy – powiedział Eric i objął mnie ramieniem. A raczej próbował, bo wykręciłam mu rękę. Chłopak zaklął z bólu. Przyłożyłam mu do gardła sztylet.
– Jeśli myślisz, że jesteś lepszy od Nico, to się mylisz. Nie jestem Alexą. Nie dam się uwieść twojemu nikłemu urokowi. I NIGDY WIĘCEJ NIE MÓW NA MNIE SŁOŃCE BO SKOŃCZYSZ JAKO WYKAŁACZKA ! – odepchnęłam go od siebie i pomaszerowałam w stronę swojego domku.
– Jeszcze będziesz moja! – krzyknął za mną Eric. Zlekceważyłam to i szłam dalej. Nagle zobaczyłam Nico siedzącego przed swoim domkiem i patrzącego w moją stronę. Podeszłam do niego.
– Słyszałeś wszystko ? – chłopak zaczerwienił się.
– Tak to znaczy… no wiesz… usłyszałem waszą rozmowę i wyszłem zobaczyć co się dzieje.
– Więc teraz wiesz, że nie obchodzi mnie Eric. – chłopak zaśmiał się.
– Jeśli mówisz o tym, że ostrzegałaś go. że skończy jako wykałaczka to tak, wiem. – zaśmiałam się razem z nim. Patrzyliśmy na siebie przez chwilę. Mogłabym wpatrywać się w te oczy całymi godzinami… powoli odwróciłam wzrok i odchrząknęłam.
– Więc… idziemy na śniadanie? – zapytałam. Nico skinął głową i ruszyliśmy w stronę stołówki. Nie odzywaliśmy się do siebie. Nagle przed nami stanęła dziewczyna z domu Aresa. Ta sama, która była wczoraj oburzona tym, że idę na misję. Przyjrzałam jej się dokładnie. Nie grzeszy urodą – pomyślałam. Ma jasne włosy spięte luźno w kucyk i lekko rozwiane na czole. Jej czerwona zadyszana twarz pokryta jest w dużym stopniu piegami. Długie rzęsy zasłaniają częściowo jej zielone oczy. Bojowa mina jeszcze dodaje jej uroku. Dziewczyna spojrzała na nas i wybuchnęła śmiechem.
– NOWA PARA W OBOZIE HEROSÓW! CÓRKA WODOROSTA I KRÓL TRUPÓW! – wrzeszczała. – Eric nie będzie zachwycony – dodała.
– Odpuść, Strife*. – warknął Nico.
– Żartujesz sobie? Cały nasz domek przyjmuje zakłady kto wygra – ty czy Eric. – Chłopak spojrzał na nią ze złością. Gdyby spojrzeniem można było zabijać, dziewczyna już padłaby trupem. Poszliśmy dalej.
– Zakłady ? – spytałam nie mogąc dłużej wytrzymać. Nico zerknął na mnie z ukosa.
– Nic o tym nie wiem… – zaczął.
Domyślam się – mruknęłam. Powoli weszliśmy do stołówki. Usiedliśmy samotnie do swoich stolików. Popatrzyłam na talerz. Poprosiłam o sałatkę bez mięsa – zapomniałam dodać, że jestem wegetarianką. W kubku po chwili pojawił się sok pomarańczowy więc zabrałam się do jedzenia. Po skończeniu tego jakże zdrowego posiłku wybrałam się do domku przygotować na misję. Co mogę wziąść na swoją pierwszą misję? Do niewielkiego niebieskiego plecaczka wrzuciłam ubrania na zmianę, cały woreczek złotych drahm, które dostałam od Chejrona, ambrozję i nektar, mp3, zwykłe pieniądze śmiertelników, komórkę oraz zdjęcie mamy. Przebrałam się w zwykłe jeansy (oczywiście rurki) i koszulkę na ramiączka, a we włosy wpięłam spinkę od taty, czyli jak się później okazało ogromny miecz, który można zamienić w nic nie znaczącą ozdobę do włosów. Tak przygotowana udałam się pod ogromną sosnę by wyruszyć na pierwszą w moim życiu misję.
Nico di Angelo
Siedziałem samotnie przy stoliku Hadesa myśląc i zajadając hamburgera. Po chwili Belle wyszła ze stołówki. Od razu z jej wyjściem zaczęły się krzyki ze stolika Aresa.
– Nico, jak tam twoja dziewczyna? Leć za nią! Hej, tylko uważaj żeby nie dostać piorunem w tyłek! – rozległ się śmiech. Wszyscy się ze mnie nabijali. Nawet Chejron uśmiechnął się pod nosem. No cóż, była jedna osoba o minie mogącej zabić. Eric patrzył na mnie z nienawiścią większą, niż można sobie wyobrazić. Nawet to nie poprawiło mi humoru. Zrobiłem się cały czerwony. Głupie komentarze słychać było z każdej strony. Poczułem wściekłość. Nagle ziemia zaczęła drżeć. Ktoś krzyknął z przerażeniem.
– NICO ! – wrzasnął pan D. Po chwili uspokoiłem się i trzęsienie ustało. Nadal wściekły, ale panujący nad sytułacją wyszedłem zdecydowanym krokiem ze stołówki. Kopnąłem kamyk leżący na drodze. Chwiejnym krokiem udałem się do mojego domku.
W dalszym czasie nabuzowany zacząłem przygotowywać się do misji. Nie mogłem przeboleć, że ten szczur, syn Zeusa idzie z nami. Westchnąłem. Po chwili zamknąłem zapakowany plecak i ruszyłem w stronę sosny Thalii.
Na miejscu spotkania zastałem gotowych już do drogi Erica i Belle. Widać było, że dziewczyna próbuje się od niego trzymać z daleka, lecz on nie dawał za wygraną. Stawał coraz to bliżej niezbyt dyskretnie przysuwając się do niej krok za krokiem. Westchnąłem i bez słowa stanąłem koło niej. Spojrzała na mnie i przysunęła się do mnie bliżej. Wściekły i czerwony na twarzy syn Zeusa przestał zmniejszać odległość między nimi i odsunął się na bok. Staliśmy więc tak w ciszy czekając na wskazówki na nadal nieobecnego Chejrona. Cały czas Eric patrzył na mnie groźnie z mocą mogącą zburzyć budynek.
– Czego chcesz?! – zapytałem rozwścieczony nie mogąc dłużej wytrzymać. Chłopak podszedł bliżej nas. i szepnął :
– WIESZ czego chcę – powiedział. Warknąłem mimowolnie. Isobel złapała mnie za rękę jakby chcąc mnie ochronić przed złością. Bardzo zaskoczony tym nagłym gestem pozwoliłem by złość natychmiast się ulotniła. Odwzajemniłem uścisk i staliśmy tak w milczeniu. Nagle usłyszeliśmy dźwięk kopyt i zza drzew wyłonił się centaur. Spojrzał na nas przelotnie i zaczął mówić.
– Tu macie bilety na dzisiejszy lot samolotem. Odlot za godzinę. – wyciągnął rękę i podał nam bilety – Polecicie prosto na Tasmanię, do jakiejś wielkiej puszczy. Tam rozpoczniecie poszukiwania. Nie pochwalam tego, ale w tej sytułacji zalecam wzięcie komórek. I proszę pamiętać o przepowiedni – spojrzał na nasze splecione ręce. Zaczerwieniliśmy się po uszy i odsunęliśmy od siebie. – Tak więc, powodzenia. Za chwilę poza granicami obozu oczywiście przyjedzie taksówka. Szczęśliwej podróży – mruknął i pogalopował (!) w stronę Wielkiego Domu. Bez słowa wkroczyliśmy w las stawić czoła przeznaczeniu.
Strife – strife po angielsku oznacza walkę.
Świetne!
bardzo mi się podoba
EXSTRA!!!!
świetny pomysł
Jak widać, nieświeży oddech piekielnych ogarów jest wprost legendarny…
Zgodzę się czekam na CD! ; )
Super Super Super 😀
czekam na cd 😉
świetne czekam na cd
No 😀 Superowe czekam na CD!
Racja potwory powinny zainfestować w gume do żucia 😉 Fajne fajne. Podoba mi się
Fajne
super! czekam na next 😉
jeju ile można czekać na następną część ???
to będzie następna część czy nie
ile można czekać