Charlotte:
Stałam tupiąc nogą obok Nate, który przyglądał mi się zdziwiony.
– Co się stało?- spytał. Jego noga wisiała bezwładnie. Zacisnęłam pięści jeszcze mocniej.
– Popatrz w lewo- tak zrobił. Stał tam Ryan, z powagą na twarzy.
– Nie przejmuj się nim, to głupek- posłał mi uśmiech, ale przyjrzał się jeszcze raz z wściekłością synowi Hypnosa.
– Chejron ma kilka spraw do załatwienia, jakiś bachor przemycił colę.- Pan D. stał przed nami z kartką.
– Bla, bla, bla, udacie się do Argusa, zawiezie was do Nowego Jorku, idziecie po jabłko, nie dajecie się zabić, jakieś pytania?- Nate podnosił rękę, ale Pan D. nie dał mu dojść do słowa- Nie? No to dobrze, życzę szczęścia – ruszył w stronę Wielkiego Domu mamrocząc pod nosem, jakie to życie boga jest ciężkie.
– Chodźcie chłopaki- szłam koło Nate’a. Rurki i obozowa koszulka, która miała dziurę. To był mój wojenny ubiór. Nate, wydawał się zadowolony. Dżinsy i biała koszulka zdawały się ciążyć na nim. Ryan zdecydował się na spodnie w panterkę i białą bawełnianą koszulkę. Przy pasku zwisał mu miecz.
Nate uśmiechał się do syna Hypnosa zwycięsko.
– Nie przeginaj- powiedział Ryan przez zęby patrząc na mnie pięknymi oczami. Dość! Te oczy są złe! Wyglądali jakby się pokłócili. W sumie im się nie dziwię. Szliśmy do sosny.
– Naprawdę Nate, uważam, że powinieneś zostać, jeszcze coś ci się stanie- powiedziałam.
Chłopak spojrzał najpierw na Ryan’a a potem na mnie.
– I tak jestem skończony!
Wredne, ohydne, znienawidzone łzy napłynęły mi do oczu. Wzięłam oddech i zniknęły.
– Dobra, jak chcesz, tylko żebyś potem mi nie jęczał.- powiedziałam niezbyt miło.
Ryan wydawał się niezbyt usatysfakcjonowany decyzją Nate, ale przyjął to „na klatę”.
Stuoki stwór, stał obok furgonetki. Ryan stał nie wzruszony, zaś mój przyjaciel zbladł.
– Spokojnie- pocieszyłam go. Widziałam Argusa dwa razy i zdążyłam się przyzwyczaić do dziwnych stworzeń. Pomogłam Nate’owi wsiąść do samochodu.
– Panie przodem. – powiedział z uśmiechem Ryan. Trafiło mi się miejsce na środku. Super pomyślałam sarkastycznie. Byłam strasznie zmęczona, nie spałam minioną noc, przez słowa Ryan’a. Spojrzałam na zegarek z Myszką Micky. Była dziesiąta. Poczułam pustość w żołądku. Nic nie zjadłam na śniadaniu. Ryan wpakował się do samochodu. Pamiętam tylko jak Argus odpalał silnik i zasnęłam.
* * *
– Wstawaj księżniczko, jesteśmy na miejscu- obudził mnie głos Ryana. Otworzyłam ciężkie powieki. Spałam na jego ramieniu. Gwałtownie uniosłam głowę, w której mi się zakręciło. Czułam potworny ból.
– Matko, jak ty wyglądasz?- spytał Ryan, pomagając mi wysiąść z samochodu.
– Muszę pomóc Nate’owi- odwróciłam się gwałtownie i słupek od znaku STOP nagle się do mnie zbliżył.
– Uważaj księżniczko!- w ostatniej chwili Ryan mnie złapał.
Zaczęłam chichotać jak wariatka.
– Motylki, cała masa motylków.
We trójkę staliśmy przed wielkim budynkiem, był to chyba hotel.
– Ale zgrana paczka na misję, nie?- krzyknęłam. Ryan pomógł mi wejść po schodach i posadził na ławce przed wejściem.
– Chodź, pomogę ci- powiedział do Nate’a.
– Nie trzeba- powiedział niegrzecznie i sam niezgrabnie zaczął wskakiwać po stopniach.
– Dobra, chodź- powiedział do mnie, pomagając wstać.
– Kotek! Iiiiiiii… Aaaaa…- zaczęłam piszczeć.
Nate dotknął mojego czoła.
– Matko, z czterdzieści stopni.
– Chodźmy się zapisać, damy jej aspiryny, i przedzwonimy do Chejrona.
Potem znowu ciemno.
Nate:
Ryan był jak zwykle ,,przemiły”. Ten obozowy szofer był ciutkę straszny. Jejku, on miał oczy na całym ciele! Charlotte pomogła mi wsiąść do samochodu. Na szczęście nie musiałem siedzieć obok tej świni. Dojechaliśmy po paru godzinach. Charlie spała. Jak się obudziła to no cóż okazało się, że się przeziębiła. I to porządnie. Normalnie zemdlała. Ryan zaczął mamrotać pod nosem coś w stylu:
-Nie dość, że muszę taszczyć ze sobą tego *** kalekę to jeszcze ta się przeziębiła. ***!
-Nie wiedziałem, że znasz takie słowa.- Mruknąłem głośno.
-Nie twoja sprawa. Poradzisz sobie z wchodzeniem po schodach? Mały Nate’uś nie umie przecież sam chodzić.- Mówił wyzywającym tonem. Wkurzony wysunąłem jedną z kul przed siebie i podsunąłem pod gardło Ryana.
-He he.- Uśmiechnąłem się i nacisnąłem ukryty przycisk. Podpora zmieniła się w złoty miecz. Mina mu zrzędła.
-Nie myśl, że nie umiem się tym posługiwać. Skoro ty odważyłeś się użyć broni, o przepraszam poszczuć mnie dzieciakami Aresa, nie myśl, że ja nie mogę Cię zatakować.
-Ależ mógłbyś.- Tu zrobił teatralną przerwę.- Ale sam mnie nie dogonisz.- I zaczął zwijać się ze śmiechu.
-Naprawdę twoje poczucie humoru jest niesamowite, ale nie zapominaj, że trzymam Ci miecz przy pulsie.
-Opanuj się kulawy kolego.- Wniósł Charlie do hotelu. Oczywiście Chejron załatwił i opłacił miejscówki. Jakiś przemiły boy hotelowy pomógł mi wtrymolić się po schodach na górę. Pokój był średni. Pan idiota położył Charlotte na łóżku i sam klapnął w fotelu. Doczłapałem na balkon. Był tam… Maluśki smok.
-Jaki jesteś słodziutki.- Pochyliłem się nad stworzeniem. Mało nie odgryzło mi palca.
-Hej! Mały tak nie można.- Smoczek opuścił głowę ze skruchą. No tak… W końcu oni mnie słuchają. Wpadłem na głupi, dobry pomysł. Ryan już chrapał.
-Mały, mam dla Ciebie robotę. Widzisz tego kolesia.- Pokazałem kulą syna hypnosa.- Umiesz ziać ogniem?- Pokiwał łbem.- Podpal mu włosy.- Smok zerwał się, a ja wpuściłem go do pokoju. Już po chwili fryz Ryana stanął w płomieniach. Zacząłem się śmiać pod nosem. Chłopak zerwał się, a potwór wyfrunął i mrugnął do mnie.
-Pomóż mi!
-Wiesz, że nie umiem tak szybko chodzić.- Powiedziałem z udawaną troską i rzuciłem mu oskarżające spojrzenie. W końcu jednak ugasiliśmy jego włosy. Sfajczyły się tylko trochę. Obciąłem mu zwęglone końcówki wykazując się nie lada talentem fryzjerskim, którego pozazdrościły by mi córeczki Afrodyty. No cóż, to co zostało z włosów tego głupka, było różowe i przylizane. Fryzura godna była Justina Biebera. Koleś nawet nie przeglądnął się w lustrze tylko poszedł spać. Po paru h Charlotte obudziła się. Ja zbudziłem różowo włos ego. Dziewczyna nie zwróciła uwagi na jego śliczną fryzurkę. Pogadaliśmy z Charlie, a potem jak zwykle ja i Ryan pokłóciliśmy się. Carlie kazała nam przestać, oznajmiła że czuje się lepiej i poszła spać.
* * *
Charlotte:
Obudził mnie ból głowy.
– Aua!- dotknęłam czoła, które paliło niemiłosiernie.
– Obudziła się!- Nate walnął kulą w piszczel Ryana, który chrapał na fotelu.
– Hej!- doskoczył do łóżka i zaczął sprawdzać czy jestem dobrze przykryta- Masz aspirynę- podał mi szklankę z musującą tabletką.
– Dzięki- wypiłam i poczułam się trochę lepiej.
– Dzwoniłem do Chejrona, zapłaci za hotel, Samantha mówiła, że nie spałaś tamtej nocy, łaziłaś po dworze z mokrą głową i masz!- uśmiechnął się. Na chwilę zapomniałam, na prawdę zapomniałam o tym co zrobił Nate’owi. Zapomniałam też i o nim.
– Dziękuję- uśmiechnęłam się. Nate zaczął się kręcić na skórzanym fotelu wydając te okropne dźwięki.
– Przestań!- złapałam się za głowę.
– Słyszysz?- Ryan wstał szybko.
– Słyszę- Nate, też wstał podpierając się kulą.
– Przestańcie obaj- tabletka zaczęła działać.
– Nie denerwuj się- przyłożył mi do policzka zimną rękę.
– Ale jesteś zimny!- krząknęłam. Uśmiechnął się.
– To ty masz takie czerwone policzki.
Zaczęłam się śmiać. Nate z fotela też posyłał mi uśmiechy.
– Jutro idziemy dalej, już czuję się lepiej- sapnęłam i zasnęłam.
***
Nate:
Następnego dnia rano Charlie zauważyła fryzurę Ryana. On sam jeszcze nie odkrył różu na swoim pustym łbie.
-O boże Ryan co Ci się stało z włosami?!
-A nic takiego, mieliśmy tu mały incydent i musiałem je trochę podciąć.
-I przefarbować na różowo?
-Co!?- Podbiegł do lustra.
-Nate!!! Tu przeklęty kurduplu!!!- Rzucił mnie szczotkę, a ja zrobiłem unik.
-No co? Uznałem, że ładnie Ci w różu.- Syn Hypnosa zrobił się czerwony co świetnie kontrastowało z kolorem jego włosów. Rzucił się na mnie. Zacząłem wiać. Niestety był szybszy. Znalazł się przy mnie i wymierzał cios.
-Nie uderzysz kaleki…
-A czemu to by nie?
-Spokój obaj! Nate to nie było miłe, Ry opanuj się.
-Jak sobie chcesz księżniczko.- Puścił mnie i naburmuszony poszedł do łazienki. Na szczęście farba była niezmywalna.
-Jak mogłeś?- Zwróciła się Charlie do mnie.
-No co? On mało mnie nie zabił. Mam prawo do rewanżu.- Westchnęła i szepnęła.
-Wiesz, ma na co zasłużył, świetnie mu w różowym.- I zaczęliśmy się śmiać.
fajne, ale tak jakby nieswoje, za szybko sie wszystko dzieje i tekst jest niespojny, poprzednie czesci bardziej mi sie podobaly.
wiem, ze sie czepiam, ale nic na to nie poradze. sorry za brak polskich znakow, ale cos mi sie z klawiatura porobilo
trochę szybka akcja, ale poza tym bardzo fajne! 😀
Mnie tam sie super- podoba 😀
Ha! 😀 temu cwokowí sie dostalo 😀
hmm ciekawe czy ístnieje kolor biberozgniłocośtam 😀
czekam na cd 😀
A i nierozumiem tych uwag OPO BOSKIEZAJEFANESWIETNEGENIALNE itp 😀
W mordę jeża, w pierwszym fragmencie z narracją Nate’a jest tyle błędów (literówek), że pała mała! „różowo włos ego”, „hypnos”, „Carlie”… OGARNĄĆ TO, bo się wpienię!
PS: Kółko astronomiczne się powiększa 😀
Mm, super ! 😀
ekstra 😀
A mnie baaaaardzo się podoba 😀
Mam szlaban na tydzień na kompa, więc pisze szybko (zanim mnie rodzice rzyłapią) – rozdiał jest średni, za krótki. Najfajniejsza narracja Nate’a i zemsta na Ryanie! Popalenie mu włosów na Bieberka było genialne!