Nate:
Nie sposób opisać co mnie nie bolało. Leżałem w łóżku w domku Hermesa. Ten od muzyki, ale też lekarzy- Apollo podobno osobiście się mną zajął. Miałem pogruchotane żebra, połamane nogi, mnóstwo ran itp. itd. Wszyscy poszli na obiad. Nagle drzwi otworzyły się. Ujrzałem anioła o dźwięcznym imieniu Charlotte. Gadaliśmy trochę. Opowiedziała mi, że wbiła nóż w nogę tego głupka, przez którego mało nie zginąłem. A potem… No cóż stało się coś nie do opisania. Pocałowała mnie! Co prawda lekko i delikatnie, ale to było po prostu zaje… Wyszła zostawiając mnie w stanie euforii. Chciałem wstać i wykrzyczeć swoją radość. Ale… coś nie pozwoliło mi się ruszyć. Nie czułem bólu w nogach, a jednak nie mogłem się podnieść. Z wielki trudem zwlekłem się z łóżka i natychmiast runąłem na ziemię. Wtrynienie się z powrotem na łóżku przysporzyło mi sporo trudności. Noga. Coś było nie tak. Pogruchotane żebra zostały wyleczone, ale noga? Nie czułem bólu naprawdę. Jednak nie mogłem ruszać prawą nogą. Potem do domku wpadła jak burza Erin.
-Ukatrupię tego *** własnymi rekami! Gdzie on jest!?
-Nie tutaj. Cześć.
-Siema. Mam nadzieję, że nic Ci nie jest?
-Chyba mnie wyleczyli, ale moja noga…
-Co z twoją nogą?
-Nie mogę nią ruszać.- Razem z Er próbowaliśmy coś zrobić.
-Jeśli przez tego *** wylądujesz na wózku to…
-Miejmy nadzieję, że nie.
***
-Przykro mi młody człowieku, nic się nie da zrobić.
-Naprawdę? Już zawsze będę musiał chodzić o kulach?- Lekarz ponuro skinął głową. No świetnie. Zabiję Ryana. Jestem do tego 3 w kolejce. Pierwsza Charlotte, druga Erin. Co ja teraz pocznę? Wiąłem przedmiot mający ułatwić mi chodzenie. Jednak czułem, że to będzie brzemię. Podparłem się i dokuśtykałem do wyjścia z gabinetu obozowego lekarza. Erin wciąż udaje z tym istotą by zrobić co należy w odpowiednim czasie. Ujrzałem Charlotte. Zmusiłem się do uśmiechu i pomachałem jej. Oniemiała. Podbiegła do mnie.
-To przez niego?!
-Yhy…
-Ja go…
-Spokojnie. Ciesz się, że nie wylądowałem na wózku.
-Ty to zawsze znajdziesz pozytywy.
-Tak sądzisz?
-Oh Nate…- Przytuliła mnie. Nagle zaczęła szlochać. Pogłaskałem ją po głowie.
-Nie martw się o mnie.- Z domku hypnosa wyszedł Ryan. Wyraźnie ucieszony rzucił mi szydercze spojrzenie i uśmiechnął się wrednie. Szedł w kierunku domku hadesa, do Erin. Niósł kwiaty. Charlie puściła mnie i rzuciła się na tego idiotę. Zaczęła okładać go pięściami. Kwiaty poleciały w powietrze. Jeden cios trafił w szczękę. Coś białego wyleciało z jego gęby, a z warg zaczęła wypływać strużka krwi. Ryan ją przytrzymał i zmusił by spojrzała mu w oczy. Usunęła się na kolana. Usłyszałem ciche chrapanie. Samantha, siostra Charlotte zaniosła ją do jej domku. Ryan kopnął w powietrze i się przewrócił. Zaczął się śmiać.
-Ty już nigdy nawet nie uniesiesz nogi.- Wycedził przez zaciśnięte zęby. Wzruszyłem ramionami. Sam skierowałem się do domku Hadesa, Erin prosiła bym do niej wpadł jak się okaże co z moją nogą. Sama nie mogła do mnie przyjść bo dziwnym trafem wczoraj ktoś wepchnął ją do jeziora. Złapała niezłe przeziębienie. Otworzyłem drzwi domku. Ujrzała to, że chodzę o kulach.
-Cześć E…
-Grrrrr… Zabiję go!
-Chcę to zobaczyć.
-Zobaczysz Garter. Jeśli widok jego cierpienia sprawi Ci frajdę zrobię to powoli. Sprawię, że będzie cierpieć… Tak.- Oczy zaczęły się jej błyszczeć. Po czole spływał pot.
-Zawładniemy światem Garter! Ty i ja! Co ty na to?! Jesteśmy niepokonani! Zabijemy hypnoświnie! – Wrzeszczała wariackim tonem. Po jej ciele przeszły drgawki. Zaczęła wić się w spazmach.
-Ty i ja. Na wieki. Ko…
-Erin!!!- Potrząsnąłem ją. Była rozpalona. Bardzo gorąca. Wyjąłem jej termometr spod pachy. 40 stopni!
-Na wieki! Razem!
-Erin!!!- Opadła bezwładnie w me ramiona. Przez chwilę jeszcze drżała. Żyła, wyczuwałem puls.
-Chejronie!- Po chwili do domku hadesa wpadł centaur i paru zaniepokojonych obozowiczów.
-To nie ja! Wpadłem do niej, a ona zaczęła wrzeszczeć jakieś głupoty. Wiła się w spazmach. Ma 40 stopni. Co jej może być?
-Nie wiem Nate. Ralph, Jared- Zwrócił się do jakiś herosów.- Zanieście ją do szpitala.
***
Charlotte:
Miałam ochotę rwać sobie włosy z głowy i płakać.
Jak ta świnia mogła zrobić coś tak strasznego?
– Nie martw się o mnie- powiedział głaskając mnie po włosach.
Odwróciłam się i spostrzegłam Ryan’a jak szedł sobie, uśmiechając się wrednie do Nate’a. Nie wytrzymałam. Ogarnęła mnie ślepa furia. Rzuciłam się na niego i zaczęłam okładać pięściami. Kwiatki, które niósł dla Erin latały wokół nas. Wybiłam mu zęba.
Potem spojrzałam mu w oczy i światło zgasło.
***
Nate:
-Ktoś ją otruł.
-Jak to?- Spytał zrozpaczony Ryan.
-Bardzo silną trucizną. Jadem podziemnego wielkiego skorpiona. Jeśli nie dostanie odtrutki umrze.
-Co jest odtrutką?- Spytałem nie pewnie.
-Jabłko z ogrodu Hesperyd.
-Yyyy
-Eeeee
-Wyruszycie na misję aby je zdobyć. Inaczej ona zginie.
-Ja z nim?
-On i ja?
-Tak. Kogo jeszcze bierzecie?
-Charlotte Woner!- Zawołaliśmy obaj. Jak ja nie chcę iść z nim na misję. Ale jeśli tego nie zrobię Erin umrze…
Charlotte:
Ziewnęłam potężnie.
– Cześć, dobrze się czujesz- spytała Samantha, drużynowa domku Nike.
– Tak, ale wiesz, miałam potworny sen, Ryan prawie zabił Nate, a ten chodzi o kulach, bo ma niedowład jednej nogi- zaczęłam się śmiać jak wariatka.
Moja siostra patrzyła się na mnie smutno.
– To- to nie był sen?- spytałam przestając się śmiać.
Moja siostra pokręciła głową.
Moje oczy wypełniły się łzami. Jak w jakimś amoku, zjechałam z łóżka na podłogę, zwinęłam się w kłębek i zaczęłam wydawać idiotyczne dźwięki przypominające piszczenie małego kotka. Drużynowa niezdarnie poklepała mnie po plecach.
Nagle drzwi otworzyły się z impetem. Usiadłam szybko, uderzając się boleśnie o metalową ramę łóżka.
Obraz na chwilę się rozmazał po czym wrócił do normy.
– Czy ty nigdy nie pukasz?- w drzwiach zobaczyłam osobę, którą wolałabym już nigdy nie oglądać.
– Przepraszam, ale Chejron wysyła nas na misję.
– NIGDZIE Z TOBĄ„ NIE IDĘ!- krzyknęłam rzucając w niego trampkiem.
– Idzie z nami też Nate, potrzebujemy jabłka Hesperydy, na odtrutkę dla Erin.
Nie wszedł do środka. Stał na zewnątrz.
– Gdyby nie to, że jest ona przyjaciółką mojego przyjaciela, a więc i moją przyjaciółką, wyprułabym ci flaki- po czym podeszłam do drzwi i chciałam je zamknąć, ale przeszkodził mi jego but.
– Jeszcze wrócisz do mnie, kocham cię, a jak kocham to się nie poddaję- szepnął i odszedł.
Trzasnęłam drzwiami i osunęłam się na ziemię. Ukryłam twarz w dłoniach i znowu zaczęłam płakać.
Brak. Mi. Tleeeeeeenu !!!!!!
To jest świetne!!!
Fabuła- och… cudna 😉
Czekam na cd!
Ciekawe…
„Zaje…”, jak się wyraził Nate. Jak zobaczyłam tytuł, to uśmiechnęłam się od ucha do ucha. A to naprawdę trudne z uszkodzoną szczęką.
Sog, płyta Ci się zacięła?!
Zgadzam się z przedmówcami! Jestem 4. osobą która chce zabić Ryana. Wredny głupek!
WSZYSCY bohaterowie mają przechlapane, oł je, oł je!
Zabić Ryana!!!!
Opowiadanie super!
Ryan jest @#$!@#$%^&*%#@ ***** kilka nieznośnie nieprzyzwoitych epitetów pod jego adresem , a opko jest naprawdę świetne
BOSKIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 😛
Jak ja uwielbiam to opowiadanie! Jest po prostu mega! Chcę więcej.
Bardzo dziękujemy 9 czeka w kolejce, a co do 10 to nie wiem kiedy wyjdzie, bo ostatnio nie mogę się skontaktować z moją współautorką
Przeklęty Ryan! Nate nie może chodzić!
Przeklęta szkoła! Hermesowa21 nie może pisać. Ja chcę kolejne części! Grrrrr…