Zgłosiłam się na ochotnika na nocną wartę. Tak, wiem, pewnie stukacie się teraz w czoła i myślicie „Co za debilka!”, ale tak jest lepiej- mam motywację. Jeśli zasnę, skopie mnie nie tylko mój własny mózg, ale też potwory i Clarisse. A uwierzcie mi, zadawane przez córkę Aresa ciosy naprawdę bolą. Tak więc włóczę się na odcinku jakichś pięćdziesięciu metrów i staram się nie połknąć muchy podczas ziewania. W dzień jeszcze jakoś się trzymałam, ale teraz oczy mi się kleją i mam wielką ochotę na wycieczkę do krainy Morfeusza. No… w sumie nic dziwnego… Nie spałam ile? Na pewno z osiemnaście godzin… A odwiedzin w Koszmarkowie Wielkim nie można nazwać odpoczynkiem- wprost przeciwnie, po przebudzeniu byłam jeszcze bardziej zmęczona, niż przed położeniem się do łóżka, a gdy szłam na śniadanie, nogi miałam jak z ołowiu. Więc wychodzi jeszcze dłużej…
W tę i z powrotem, w tę i z powrotem, w tę i z powrotem…
Dotykam każdego mijanego drzewa i krzaka, moje dłonie poruszają się jakby kierowała nimi obca osoba. Komputer. Maszyna.
Wszystko, co nie jest mną.
Wyciągam z kieszeni kawałek sznurka i próbuję przypomnieć sobie jak najbardziej skomplikowany węzeł. Muszę się skupić. Muszę! Inaczej pozostanę w tym stanie już na zawsze, zawieszona pomiędzy istnieniem, a nieistnieniem…
Świat spłaszczył się, stracił trzeci wymiar. Wszystko jest nierealne, jakbym oglądała to przez dziury w masce własnej twarzy. Dźwięki są przytłumione, zapachy niewyraźne. Jedynym, co czuję naprawdę jest ból. Ból stóp porozcinanych na kamieniach i szyszkach. Ból rozharatanej twarzy. Ból palców, nogi, głowy i każdej części ciała, jaką będziecie sobie w stanie wyobrazić.
I ból psychiczny. Ból serca…
Może kiedy indziej miałabym siłę, by z tym walczyć, ale nie dziś. Dziś poddaję się melancholii i poczuciu beznadziei.
Nikt mnie nie lubi. Nic nie umiem. Niczego nie potrafię. Jestem słaba, głupia, brzydka i do bani…
Jak w transie zaczynam wiązać dobrze znany węzeł. Noga za nogą, krok za krokiem podążam do celu.
Wspinam się na drzewo i przywiązuję drugi koniec sznurka do grubej gałęzi jakieś cztery metry nad ziemią. Przychodzi mi to zaskakująco łatwo…
Zakładam pętlę na szyję i przygotowuję się do skoku…
Pochylam się do przodu, moje buty zaczynają się ślizgać…
-Pa pa.- mówię i mocno się odbijam.
„Ciekawe, gdzie wyląduję?”- zastanawiam się, słysząc ostatni w życiu świst.
CO?!!!! CZEMU SIĘ POWIESIŁA?! TO CHYBA NIE OZNACZA KOŃCA OPOWIADANIA ( BŁAGAM NIE ) ?!!!!
TY, TY! JAK MOGŁAŚ, NIE PO TO BRNĘŁAM PRZEZ WSZYSTKIE 30 ROZDZIAŁÓW, ŻEBY SKOŃCZYĆ NA TYM, ŻE SIĘ POWIESIŁA! NAWET NIE ZOSTAŁA UZNANA!
jeśli będzie CD i uznanie, to bardzo przepraszam
JA…JA…TY!!!! JAK MOGŁAŚ NAM WSZYSTKIM TO ZROBIĆ???? KOCHAŁAM OPOWIADANIA O ARACHNE, TO NIE MOŻE SIĘ TAK SKOŃCZYĆ! ARACHNE W OPOWIADANIU TO BYŁAŚ TY, CZYLI…CZYLI… TY TEŻ CHCESZ SIĘ POWIESIĆ?!
AAAAAAAAAAAA! Że co?! Cholera! Co tu się dzieje?! Proszę, nie! Chcesz żebym się załamała?! Ona naprawdę się wiesza?! Nie ogarniam tego!!!
Arachne, ja cię błagam! Zrób coś!
Chyba będę płakać…
O jak. Wątpię by udało się jej powiesić. CO ZA IDIOTKA!!! Przecież to znaczy, że Obóz jest bez ochrony!! CO ZA IDIOTKA!!! Czekam na CD o ile będzie…
strasznie krótkie i strasznie mało humoru. Ja wiem, że nie wszystko musia być różowe, ale gdybyś była w stanie zrobić słodko- kwaśną opowieść to będę ci składać hołd przez jakies 5 minut. Może nawet uklękne na kolana. A co do bohaterki to straszne emo z niej jest. po co sie wieszać? wiesza to sie windows a nie czlowiek. a ogólnie to poprwaność językowa jest i ortografia jest też dobra.
Dobra ta końcówka z ,,ciekawe gdzie wyląduje” Uśmiałam się. Wiem jestem sadystką… Ale po jakie licho ona to zrobiła?
JA TEGO NIE SKOMENTOWAŁAM?????? Jak ja mogłam????????????