Kończył się rok szkolny, co dziwne w tym roku nie wydarzyło się jeszcze nic dziwnego tak jak co roku. Ale mniejsza z tym, powinnam się przedstawić. Wiec nazywam się Alex mam 16lat, mieszkam w NY i kocham wszelkiego rodzaju mity. Słucham mocniejszej muzyki i gram rock’a. Ale kończąc nudne pisanie o sobie. Ten dzień głęboko zapadł mi w pamięci. Pewnie myślicie, aha na pewno jest herosem i pewnie przyjmą ją do obozu… No cóż po części macie racje… Ale tylko po części!
Tego dnia mieliśmy ostatnią wycieczkę szkolną. Wszyscy żyliśmy już wakacjami. Rano niespecjalnie chciało mi się układać włosy i wybierać jakieś ubranie, więc w szafie wyszperałam koszulkę ulubionego zespołu tzn. Dream Theater, włożyłam czarne bojówki i zapakowałam do nich telefon i jakąś kasę. Wychodząc z domu wzięłam jakaś torbę pierwszą lepszą z brzegu i założyłam glany.
Odeszłam parę kroków od domu i pędem zawróciłam po rękawiczkę na jedną rękę… Miałam nadzieję, że nikt nie zdążył zobaczyć mojego „tatuażu”. Miałam go odkąd pamiętam… Właściwie to co ja pamiętam? Z wczesnego dzieciństwa pamiętam wilczyce imieniem Lumpa, która poddała mnie dziwnej próbie… Ale dość o tym. Moi przybrani rodzice znaleźli mnie u podnóża góry Mount Diablo niedaleko San Francisco. Ubiegali się potem o prawo adopcji nade mną. Mówili, że odkąd mnie znaleźli nosiłam zawsze jakaś przepaskę na tej ręce.
Okej, doszłam do szkoły i tak dalej. Dojechaliśmy na miejsce. A tak bliżej mówiąc do Waszyngtonu. Tia, biały dom… No więc skoro byliśmy na wycieczce musiało się coś stać. Była wspaniała pogoda, do czasu niestety.
– White! Masz się trzymać w pobliżu mnie i nie narozrabiać jak zawsze! Masz niczego nie spalić! Błagam cię dziecko bądź grzeczna- powiedziała z ironia w głosie. Była to moja stara nauczycielka, wychowawczyni pani Dods… Nienawidziła mnie i starała się zawsze żeby wycieczki były dla mnie piekłem.
Nigdy nie lubiłam mojego nazwiska, było takie… czyste, proste i nijakie… No ale nie ja je sobie wybierałam. Byłam trochę zła, że nauczycielka nazywała mnie po nazwisku. Pogoda pogorszyła się wraz ze zmiana mojego nastroju. Nie słucham się pani Dods bo wiedziałam, że i tak to ostatni rok kiedy ją widzę.
Kazano nam oglądać ogromny wielki dom. Nie powiem był nawet ciekawy, miał sporo historii, które były przyjemne dla ucha. Spotkaliśmy parę prezydencką co mnie zdziwiło. Michel Obama gdy wypatrzyła mnie wytrzeszczyła szeroko oczy.
– Przepraszam Panią, chciałabym porwać ta młodą damę na chwilę?- spytała przemiło aż się wzdrygnęła. Coś mi tu nie grało…
– Tak, tak może pani sobie wziąć ten problem.
Michel Obama nie przejęła się jej lekceważącym tonem głosu. Podeszła do mnie bez słowa i pociągnęła mnie za rękę do innego pomieszczenia. Muszę powiedzieć to pomieszczenie zrobiło na mnie wrażenie i to nie małe. Był to dość duży pokój, o ścianach z chaotycznymi wzorami. Na suficie wisiał ogromny żyrandol, był wysadzany kryształami i był po prostu bajeczny. Pani prezydentowa okazała się podpuchą, na końcu sali stał pan prezydent, a właściwie jego sobowtór. Stałam koło okna i bardzo dobrze widziałam, że PRAWDZIWA para prezydencka wychodziła ze swojego samochodu „bestii”. Oj ten samochód był ogromny i drzwi miały jakieś uwaga… 20cm grubości jak nie więcej. Ale wracając do podróbek.
– Witaj młoda damo, nie nauczono cię witać się ze starszymi wyższej rangi?- zapytała z przekąsem, a do tego demonicznym głosem tak zwana Michele.
– Tak, tak. Umiem się witać z osobami godnymi grzecznego powitania. Dajcie sobie spokój i pokażcie swoje prawdziwe formy.
Jak powiedziałam tak też się stało, byłam już przyzwyczajona, że ostatnio pojawiały mi się przed oczami rożne dziwne stwory, których pochodzenia nie mogłam określić. Tym razem było inaczej. Były to dwa klasyczne potwory. Były to erynie. Skrzywiłam się na ich widok i podrzuciłam złota monetę do góry, w mojej ręce pojawił się złoty sztylet. Nie wiem czemu pomyślałam akurat o sztylecie. Aha, zapomniałabym. Z tego co pamiętałam z czasów kiedy opiekowała się mną Lumpa, dostałam tą właśnie monetę. Umiałam walczyć bo nauczyli mnie tego przybrani rodzice. Mówili, że kiedyś mi się to przyda i często do poduszki opowiadali mi o mitach greckich i rzymskich.
Wracając do potworków, najpierw zaatakował/zaatakowała (skreśl co chcesz xD) erynia/eryń w każdym razie jeszcze niedawno to coś było Barakiem Obamą stąd moje zmieszanie. „Czy erynie maja jedną płeć czy są mężczyźni i kobiety?” zaczęłam rozmyślać i to był mój błąd. Otrząsnęłam się dość szybko bo zobaczyłam nad sobą pazury Erynia. To była wprost banalna walka, zablokowałam go moja bronią? Taaak sztylecikiem, zablokowałam potężną łapę potworka. Walnęłam go z glana w krok mając nadzieję, że choć na chwilę się zachwieje. Nie myliłam się, cofnął się kilka kroków i zyskałam czas na uderzenie ostateczne. Wbiłam mu sztylet prosto w „serce” jeśli takowe posiadał.
Druga erynia, bo to chyba była już kobieta chciała zaatakować z boku, ale coś jej nie wyszło i potknęła się o kupkę popiołu jaki pozostawił jej znajomy.
– Aaaaaawwwwwwwwww – zawyła żałośnie. A ja wykorzystałam ten moment i dostała sztylecikiem w głowę. I pozostała kolejna porcja popiołu.
Podrzuciłam sztylet i zmienił się w monetę, która wpakowałam do kieszeni. Pokój wyglądał trochę gorzej bo potworki zdążyły narobić trochę hałasu i zniszczeń, a w tym ten piękny żyrandol noooo…. poszedł szczekać.
Do sali wparowała pani Dods, szczęka jej opadła kiedy to zobaczyła. No fajnie kolejna koza albo coś w tym rodzaju. Więc ten piękny dzień przestał być już piękny. Musiałam posprzątać ten bałagan…
Powrót do NY odbył się w ciszy. Moja klasa była całkiem spokojna jak na nich. Słychać było jakieś ciche pomruki. Tak minęła cala podroż, a przynajmniej ta cześć, która pamiętam. Większość przespałam. Ale w czasie kiedy byłam przytomna ściągnęłam rękawiczkę z lewej dłoni i znów zaczęłam przerysowywać symbol, który miałam na ręku. Był on zamazany i niewyraźny, ale widziałam zarysy kolorów. Ale czemu się dziwić? Trochę się ubrudził przy sprzątaniu bo musiałam ściągnąć rękawiczkę bo nie chciałam mieć w niej drzazg od szczotki. Reszta dnia minęła monotonnie. Musiałam się tłumaczyć przed dyrektorką i zostać w kozie na parę godzin.
Do domu wróciłam późno co nie zdziwiło rodziców, byli już przyzwyczajeni.
– Cześć młoda! – krzyną tata.- jutro wyjeżdżamy i żadnych ale! Jedziesz na obóz, już teraz! Myślę, że już czas i jestem zdziwiony, że żaden sat… eeee, opiekun jeszcze nie zabrał cie tam.
Nie wiedziałam o co chodzi, ale poszłam posłusznie się spakować. Ogarnęłam się z lekka i wyglądałam normalnie. Wybrałam jakieś spokojne ciuchy na dzień następny.
Obudziłam się z krzykiem, śniły mi się naprawdę dziwne rzeczy…. No ale już tak bywa. Zjadłam coś i ubrałam się w fioletową koszulkę, bojówki i trampki Nylon Red’a.
Tatusiek już czekał w samochodzie, wiec wpakowałam się do niego i rozłożyłam się na tylnych siedzeniach.
– Witaj księżniczko, podroż potrwa maksymalnie 2,5godzinki – i pokazał mi język.
– A mama nie jedzie? – zapytałam zdziwiona. A on pokręcił przecząco głową i ruszyliśmy.
Fajne. Widać, czytałaś zagubionego… Ale dlaczego tyle osób nadaje bohaterom imie Alex?
I jest błąd w tutyle heroski nue horoski
Zgadzam sie z Myksą
OPO JEST GENIALNE ):
Zgadzam sie z Myksą
OPO JEST GENIALNE
Fajnie piszesz, ale fabula trochę zbyt podobna do zagubionego. Akcja się toczy trochę za szybko (wiem nie jestem lepsza). Miałaś bardzo ciekawy pomysł z rzymskim herosem. Powodzenia w dalszym pisaniu..!
Ciekaw.
Totalna kopia najnowszej opowieści Riordana, a ta wilczyca miała na imię Lupa, a nie Lumpa gwoli ścisłości. -.-‚, jeśli coś piszesz nawet ze starymi bohaterami to postaraj się aby pomysły były chociaż twoje.
No, zgadzam się ze wszystkimi. Chociaż nawet ciekawe.
Ciekawe, podoba mi się, ale jak inni powyżej zauważyli, podobne do Zagubionego Herosa. Przekaż Alex, że Erynie są trzy i wszystkie są kobietami 😀
Początek OK. później trochę gożej opowiadanie na 3+
ZH jeszcze nie czytałam, ale… Może „Lumpa” jest powodem błędu pamięci- była przecież bardzo mała…
PS: Błąd w tytule!!!
Tfu, nie „powodem”, a „wynikiem”.
Ale wtopa xD Sorka za blad w tytule nie wyłapałam go niestety…
A co do waszych textow „totalna kopia Ricka Riordana” podobnymi elementami są 2obozy, mieczyk, tatuazyk i Lupa ktora przypadkowo nazwalam Lumpa za co przepraszam ;))
Cała historia jest juz tak pi razy oko zaplanowana i nie jest to zerrzniete z Zagubionego, inwencja twórcza jak to mowia.
Co do Eryń, wiem ze są to 3kobitki ale w koncu opisuje przygody poczatkujacej wiec teoretycznie miala nie wiedziec o nich zbyt duzo, ale to bedzie w następnych częściach.
Rozpisalam sie Sorka xD Papa
Dodam cos jak wroce do domu czyli za tydzien bo musze przepisać, poprawić błędy itd. Wiecie sami.
jesli chodzi o mnie to… nie wiem co to ten zagubiony ale jesli to ksiazka czy opowiadnai to nie czytalam albo jesli to film to ni ogladalam wiec mi to bez ronicy. nie czytaala rowniez opowiesci riordaana czy jakos tam wiec jak dla mnie opowiadanie jest bardzo fajnie i podoba mi sie. sama chcialabym tak dobrze pisac.
sorry za bledy w slowach.
Zagubiony heros to najnowsza powieść Riordana!