-Sophie!- Zawołał George.
-Zabijcie go.- Powiedział Tanatos.
-Dryn, dryn.- Zadzwonił mu telefon.
-Czekajcie! I oddalił się.- George! Co on tu robi? Otrząsnęłam się z transu. Carter stał z miną wyrażającą skupienie.
-Jak on się nazywa?!
-George Newtown! – Wrzasnął oddalający się bóg śmierci. Mój brat zamknął oczy. Dotarło do mnie co robi. Rzuciłam się na niego. W porę dobył miecza. Niestety było za późno mój najlepszy przyjaciel leżał na ziemi bezwładnie.
-Sophie? Przecież miałaś nam pomóc.
-Nie!!! Ty wredny- cios- głupi- cios- sadystyczny- cios- morderco!- Przewróciłam go.
-No co ty siostro.- Zobaczyłam w jego oczach pustkę. Pod tymi iskierkami była pustka. Też był manipulowany przez Tanatosa.
-Obudź się!!!- Chlasnęłam go w twarz.
-Ja nie śpię.- Dla niego było już za późno. On zabił Rileya i Georga!
-Zabiłeś ich.
-Tak i co z tego?
-Dużo.- Uskoczył przed ciosem. Zbliżaliśmy się do urwiska. Z całą nienawiścią jaką w sobie nosiłam walnęłam go. Sparował, ale niebezpiecznie zbliżył się do krawędzi. Może i był moim bratem bliźniakiem, ale go nienawidziłam. Widziałam w jego oczach strach. Nie okazałam litości. Przywołałam cały gniew, całą nienawiść i wszystkie uczucia jakie żywiłam do tego człowieka. Widziałam, że dookoła mnie uformowała się czarna aura. Opuściłam miecz. Z całą tą siłą potężnie kopnęłam go w brzuch. Zachwiał się i runął prosto w przepaść. Złapał się jednak za brzeg.
-Chcesz mnie zabić?- Skinęłam głową.- A naszyjnik? To ja Ci go dałem. Jesteśmy rodziną. Litości!
-Możesz go sobie wziąć.- Ręce same ześlizgiwały mu się z śliskiej skały. Stanęłam na nich butem i szybko zabrałam nogę. Carter poleciał w dół. Cisnęłam za nim jeszcze drogocenny naszyjnik. Po chwili z mojego brata został krwawy placek. Uratowałam świat? Dwoje dzieci śmierci oznacza w końcu jego koniec. Tanatos właśnie wrócił i stał z rozdziawioną gębą.
-Coś ty zrobiła? Dzięki wam miałem zapanować nad światem!
-A wal się.
-Mówisz do boga.- Wystrzelił w moją stronę promień energii. Przyjęłam go na miecz.
-Walcz ze mną.- Teraz to mnie porąbało. Wyzywam wściekłego boga na pojedynek? Zginę udowadniając wszystkim, że jednak jestem ta dobra?
-Chcesz się bić? Świetnie.- Wyjął miecz i ruszył na mnie. Jego kawałek spiżu był ciężki i ostry. Bóg władał nim o wiele lepiej niż ja swoim. Z trudem parowałam ciosy i byłam u kresu wytrzymania, podczas gdy on dopiero się rozkręcał. Zbliżałam się do skraju przepaści. Zaraz skończę jak mój braciszek- pomyślałam żałośnie. Nie!!! Pokonam go. Odskoczyłam od przepaści. Uniosłam miecz do góry i pierwszy raz podczas tej walki zaatakowałam. Tanatos nie spodziewał się tego więc go lekko zraniłam. Przystąpił do kontrataku. Zalała mnie lawina ciosów. Jeden ugodził mnie w policzek. Wymiana uderzeń trwała. Znowu się zamachnęłam zraniłam go. Wściekł się. Natarł na mnie. Przejechał ostrzem po mojej klatce piersiowej. Jestem martwa- pomyślałam. Traciłam siły. Życie ze mnie uciekało. Ostatkiem sił wyciągnęłam miecz przed siebie i…
Trafiłam! Dokładnie tam gdzie powinien mieć serce. Bóg przewrócił się. Nagle tuż obok mnie pojawił się czarnowłosy koleś- Hades. W ziemi zrobiła się wielka dziura.
-Tanatosie zdradziłeś nas więc zsyłam Cię do tartaru!- Dziura wciągnęła boga śmierci, a potem się zamknęła.
-Witaj córko. Dobrze się spisałaś.
-Dziękuje ojcze.- wyszeptałam. Hades wziął mnie na ręce i straciłam przytomność.
***
Obudziłam się w bardzo wygodnym łóżku. Pościel była rozkosznie miękka. Pomału otworzyłam oczy i natychmiast je zamknęłam. Było tu tak jasno, że aż raziło. Czyżbym umarła? Ból w czaszce jednak przekonał mnie do tego że jeszcze żyje. Ponownie spróbowałam otworzyć oczy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było piękne! To miejsce wręcz promieniowało. Na moim łóżku siedział Hades.
-Witaj na Olimpie, córko.
-Na Olimpie? O nie! Zaraz zginę w wyjątkowo okrutny i bolesny sposób.- Zaczęłam żałować że śmiertelny cios Tanatosa nie okazał się śmiertelny.
-Nie, w końcu uratowałaś świat. Poświęciłaś Cartera- Tu przetarł oczy- Ale to było konieczne, wiem. To moja wina, ja go oddałem na wychowanie do Tanatosa…
-Nie prawda tato. Mam pytanie poza tematem: dlaczego mnie nie uznałeś?
-Przepraszam kochanie. Miałbym poważne kłopoty. Ale teraz już jesteś uznana. Zrobiłem to zaraz po walce. Lepiej się już czujesz?
-Tak
-Byłaś śmiertelnie ranna. Sam Apollo się tobą zajął.- Do pokoju wszedł blondyn o niebieskich oczach. Promieniował od niego blask. Był bardzo przystojny. Uśmiechnął się do mnie.
-Od razu widać, że Ci lepiej!- Widać było że się ucieszył. Podał mi rękę.- Możesz ustać?- Skinęłam głową.
-Tak, raczej tak.
-No więc marnie z tobą było. Gdyby nie ja…- Rzucił mi olśniewający uśmieszek.- Na twarzy będziesz miała bliznę. Miejsce po śmiertelnym uderzeniu udało mi się wyleczyć całkowicie. A teraz przykro mi, ale musimy iść do głównej sali na naradę.- Ja i mój ojciec poszliśmy za Apollem. Wprowadził nas do wielkiej, pięknej ozdobnej sali. Stało w niej 13 tronów. Apollo i Hades usiedli na 2 z nich. Reszta była pełna. Głos zabrał znany mi już bóg imieniem Zeus.
-Sophie Darknes… Przyznaje oskarżyłem Cię niesłużenie. Jednak zachowywałaś się karygodnie: bawiłaś się w boginie. Uratowałaś także świat i dzięki tobie ten zdrajca Tanatos siedzi sobie w tartarze. Mało nie poświęciłaś własnego życia. No więc…- Spodziewałam się, że zaraz walnie we mnie piorun albo coś w ten deseń. Jednak nic takiego się nie stało.
-Postanowiliśmy dać Ci nagrodę, a zarazem kare. Tym samym też się trochę ubezpieczymy przed tobą, a jednocześnie będziesz o wiele groźniejsza…
-Dlaczego po prostu jej nie zniszczymy?- Zapytał muskularny kolo w zbroi.
-Zamknij się Aresie!- Wrzasnął mój ojciec.
-Nijaki zdrajca Tanatos pełnił bardzo ważną rolę boga śmierci. Teraz nam kogoś takiego brakuje. Mocami jesteś nawet potężniejsza od niego. Zajmiesz jego miejsce jako bogini śmierci. Wtedy będziesz mogła bezkarnie zabijać kogo Ci się podoba, ale bez przesady. Staniesz się jedną z nas.
-To wielki zaszczyt panie.- Byłam zaskoczona.
-Klęknij przede mną Sophie Darknes.- Tak zrobiłam. Położył mi na ramieniu swój piorun. Mówił coś po cichu. Poczułam jak wypełnia mnie moc. Niesamowita, ogromna moc. Po chwili wstałam. Czułam się o wiele potężniejsza. Czułam że mogę wszystko. Hades uśmiechnął się i zaczął bić brawo.
-Świetnie Shadow, bogini śmierci. Od dziś jesteś cień- Shadow, bogini śmierci. Odpowiadasz za śmierć śmiertelnych. Masz pilnować czy umierają w odpowiednim czasie, nie zapewnić jakiemuś przez przypadek nieśmiertelności i jakby co pomagać w drodze do Hadesu. Jesteś teraz w pełni nieśmiertelna. Nie możesz się za bardzo mieszać w sprawy śmiertelników. Twoim atrybutem będzie kosa- nożyczki są głupie, a ludzie czasem myślą że śmierć ma kose. Mieszkać będziesz tam gdzie większość mrocznych bogów. W Hadesie. Dostaniesz od ojca własny pałac. Jesteś jedną z nas. Masz potężną moc, co znaczy że w hierarchii stoisz zaraz za naszą 12 i Hadesem. Jakieś pytania?
-Nie.
-To dobrze. Ty i Hades możecie wracać do podziemia.
-Choć córko.- Powiedział zadowolony Hades.- Teleportujemy się. Skup się na moim pałacu.- Tak też zrobiłam. Po chwili staliśmy w jadalni mojego ojca.
-Witaj w moim domu córko.
-Dziękuje.
-O co chodzi z tym atrybutem?
-Taki magiczny przedmiot. Twój symbol. Ja mam hełm mroku.
-To kiedy dostane swoją kosę?
-Poczekaj chwilę.- Wyszedł z pokoju. Wrócił z pięknym przedmiotem- 2 metrową kosą. Ale jaką piękną! Ostrze było srebrne z jakimiś pięknymi wzorami i napisami w różnych językach. Część za którą się trzymało była drewniana z wyrytymi wzorami i napisami. Do tego były poprzyczepiane czarne pasy jedwabnego materiału. Hades dał mi przedmiot.
-Dziękuje! Jest prześliczna!
-Może się zmieniać w długopis. A teraz chodźmy do twojego pałacu. Przejdźmy się. Przy okazji oprowadzę Cię po podziemiu.
-Dobrze.- Szliśmy wesoło gawędząc przez łąki asfodelowe. Tata oprowadzał mnie po polach elizejskich i równinie kar. Po 2 godzinach wiedziałam mniej więcej co gdzie leży w podziemiach. W końcu doszliśmy do wielkiego czarnego pałacu w stylu gotyckim.
-To twój nowy dom.
-Wow!
-Zwiedzisz go sama? Muszę już niestety iść.
-Dobrze, pa pa tatku!- Pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się.
-Wpadnij jutro na obiad!
-Ok.!- Już gnałam po marmurowych schodach. Wielkie wrota otworzyły się przede mną. Stałam w wielkim korytarzu. Był raczej oficjalny. Na marmurowej czarnej posadzce leżał czerwony dywan. Ozdobne ściany też były z czarnego marmuru. W Sali stały srebrne posągi i wisiały cudownie piękne obrazy. W holu były drzwi do różnych pomieszczeń. Zaglądałam w każde: schody na dół do lochów, spiżarnia, zbrojownia, łazienka, kuchnia i dużo innych. Pomału doszłam do schodów. Przy nich były drzwi. Prowadziły do dalszej części pałacu, a w niej jadalni, 2 salonów (jeden oficjalny, a drugi urządzony nowocześnie i luksusowo). Długo zajęło mi zwiedzanie dołu. Potem nadeszła pora na pierwsze piętro. To była część mieszkalna. Tu hol urządzony był nowocześnie i bardzo luksusowo. Miałam tu mnóstwo pokoi (sypialni, łazienek, salonów itp.). Jednak największy przeznaczony chyba na mój główny pokój był najlepszy. Jakimś cudem były tu wszystkie moje rzeczy. Był przestronny. Tapeta była fioletowa. W oczy rzuciło mi się jednak lustro. Bardzo ładne, ozdobne, gotyckie lustro. Nie widziałam jeszcze siebie po przemianie. Byłam jeszcze bladsza niż byłam. Promieniowała o de mnie mroczna energia. Oczy pozostały czarne jak węgiel. Twarz ,,zdobiła” jednak płytka blizna. Pamiątka po walce z Tanatosem. Wyszłam z pokoju. Obejrzałam jeszcze drugie piętro i poziomy podziemne. Do jednego z nich zjeżdżało się windą. To był poziom rozrywkowy. Z basenem, sauną, kręgielnią, kinem, salą dyskotekową, a nawet restauracją. Niżej były ponure lochy. Obejrzenie wszystkiego zajęło mi 3 godziny. Teraz to mój dom. Postanowiłam sprawdzić czy rura w tym Aquaparku naprawdę jest taka fajna jak się wydaje…
Od autorki: Będzie jeszcze epilog. To jednak jest finałowa część. Dałam z siebie wszystko. Jak wam się podoba? Proszę o szczodre komentowanie! 😉
O już jest! A tak wogóle to zapraszam wszystkich na mojego nowego bloga: akademia-przeznaczenia.blog.onet.pl
BOSKIE!
Co tak mało komentarzy, ludzie? Przecież to jest przeboskie,mroczne, odlotowe! Świetne zakończenie! Ale szkoda, że to już końcówka.
Biedny George! A ja myślałam, że jednak Sophie go uratuje.
Co do tego bloga, to już wchodzę!
Świetne, cudowne, genialne! Brak mi słów!!!
Super!!!… ale za krótkie, jak na finał. Według mnie walka powinna być dłuższa, ogólnie szkoda że tak szybko wszystko się stało.
Świetne, bomba…Ale fakt krotkie
PS. OVIEĆKA czemu się nie odezwaleś na DDZ????
BOMBOWE!!!
Małe pytanko, czy Shadow odwiedzi Obóz Herosów?
Kocham to opowiadanko. Serio.