Dzisiejszego wieczoru jak zwykle siedziałam na balkonie i oglądałam gwiazdy. Robię tak od kilku lat. Zawsze interesowała mnie astronomia, ale w ostatnich latach zaczęłam pogłębiać moje zainteresowania niebem i postanowiłam wydać mojego ostatniego dolara na całkiem dobrej jakości teleskop, który stoi obok mojego biurka i czeka aż znowu go użyję.
Czasami myślę też o mamie. Zostawiła nas od kiedy miałam pięć lat i właśnie w tym momencie życie taty straciło sens dopóki rok później nie poznał Lary Clay, która wraz ze swoją świrniętą (z resztą rok ode mnie starszą) córką zostawiła swojego męża dla mojego taty. Lara jest całkiem miła nawet ją lubię jednak jej córka jest okropna. Izzy Clay to ohydna, wredna małpa, która wdarła się do mojego życia niczym kleszcz, który uczepia się twojej skóry i nie chce się odczepić. Jest rozpuszczona, musi mieć wszystko co chce, a i tak jest niezadowolona. Gdyby nie zrobiła afery, że mój pokój wygląda jak buda psa, bo jest tak mały (40 m2 plus balkon to wcale nie jest tak mało) to mieszkałabym z potworem gorszym niż z najgorszych horrorów. A uwierzcie mi nie znacie żadnej osoby, która byłaby bardziej rozpuszczona niż Izzy. Mój tata i Lara musieli wyremontować swoją sypialnię na jej rozkazy, wybrała chyba najdroższe i najbrzydsze meble całej historii ludzkości, a oni wylądowali w salonie na starej kanapie z ubiegłego wieku. Jeżeli chodzi o moją biologiczną matkę to nawet tata nie wie gdzie się teraz znajduje. Wszystkie wspomnienia widzi przez mgłę, pamięta tylko, że miała bardzo jasne bląd włosy i piękne granatowe oczy. Mówi też, że mu ją przypominam bo obie cechy wyglądu po niej odziedziczyłam. Moje imię brzmi Silene Sky. Nazwisko odziedziczyłam po matce, bo podobno wierciła tacie o to dziurę w brzuchu. Tata bardzo ją kochał i właśnie dlatego się zgodził. Z resztą to jest chyba jedno z niewielu wspomnień, które pamięta. Imię mamy też brzmi podobnie. Selene to chyba trochę tak samo jak Silene choć znajomi i tak nazywają mnie Silen albo Sil. Skrót to dobra rzecz. Tak właściwie jeżeli chodzi o znajomych to mam ich niewiele. Może to przez to, że ciągle zmieniam szkoły. Ale o tym później.
Tree (dokładnie tak – drzewo) to chyba jedyna z moich najbliższych koleżanek. Jest dziwna, ale chyba za to ją lubię. Codziennie, nawet w lecie nosi długi rękaw, długie spódnice, rękawiczki (na szczęście koronkowe), ma gigantyczną ilość fluidu na twarzy i szyi, nosi niebieskie soczewki oraz zawsze ma czyste, piękne, długie aż po uda bląd włosy. Ma także zwolnienie z Wf-u. Na zawsze. Gdy zapytałam się dlaczego próbuje zakryć każdą część swojego ciała to powiedziała, że miała wypadek, po którym całe jej ciało jest pokryte bliznami. Mówiła jednak tak niepewnie, że nie za bardzo jej uwierzyłam jednak wiedziałam, że chociaż byłby jakiś inny powód to nie chciała by o nim gadać. Zawsze gdy zmieniałam szkoły to ona przenosiła się razem ze mną. Działo się tak od pierwszej klasy. Za pierwszym razem wydało mi się to trochę dziwne jednak gdy za trzecim razem wylądowałyśmy w tej samej klasie to postanowiłam, że do niej zagadam. I tak już zostałyśmy przyjaciółkami. Jednak nie myślcie sobie, że trzeci raz to ostatni. Co najmniej pięć razy zmieniałam szkołę aż do szóstej klasy, którą obecnie kończę. Mam 13 lat co wcale nie jest tak mało. Jeżeli chodzi o szkoły to zmieniałam je z tak dziwnych i niewyjaśnionych powodów, że sama nie wiem co zrobiłam. Na przykład pożar w Sali gimnastycznej w drugiej klasie. Gdy podczas lekcji wyszłam do toalety to na korytarzu pojawiła się ogromna bestia ziejąca ogniem i gapiąca się swoimi czerwonymi ślepiami prosto na mnie. Zaczęłam uciekać do Sali gimnastycznej. Właśnie tam bestia zaczęła rzucać we mnie kulami z ognia, które strzelały prosto z jego gęby. W rezultacie gdy mnie znaleziono w ruinach Sali do Wf-u to zostałam od razu wydalona ze szkoły, a gdy mówiłam im o bestii to tata zabrał mnie na wizytę do psychologa. Oni w ogóle jej nie widzieli. Nie wiem jakim cudem bo gdy weszli to jeszcze stała obok mnie. Dopiero po paru sekundach obróciła się w złoty pył. Albo wycieczka w czwartej klasie. Jechaliśmy autokarem do ogrodu botanicznego. Podczas jazdy była jedna i z resztą ostatnia przerwa. Zaparkowaliśmy obok wielkiego stawu. Postanowiłam, że zostanę w autokarze. Wszyscy wyszli. Nagle zauważyłam ogromną postać o wielkich czarny i postrzępionych skrzydłach. Skuliłam się na fotelu. Postać wyszczerzyła zęby w moim kierunku, pociągnęła jakąś dźwignię obok fotela kierowcy i znikła obracając się w pył jak potwór z klasy drugiej. Nagle autokar przechylił się w stronę stawu aż w końcu do niego całkowicie wpadł. Zostałam wydalona ze szkoły po raz trzeci, brawa dla mnie. A o potworze w ogóle nie chcieli słuchać.
Jak widać nie jestem zwykłą nastolatką. Mój tata też tak uważa.
Jednak nie wiedziałam, że moje życie skieruje się w takim kierunku. I naprawdę nie spodziewałam się jak bardzo różnię się od zwykłych nastolatków.
To tyle jak na razie.
Fajnie się zapowiada. Masz fajny styl pisania- dobry I taki no po prostu fajny, ale jeszcze nie rozwinięty. Trochę krótkie, czekam na cd
Śliczne opowiadanie :D. Super się zapowiada
Fajnie się zapowiada, czekam na cd
Bardzo ciekawe, czekam na ciąg dalszy.
Fajne opo
pisz szybko cd bo narmalnie niewytrzymam XD
Mmm nie mogę się do czekać na cd – świetnie
opowiadanko świetne-jak ktoś już wspomniał masz świetny styl pisania- przynajmniej ja tak uważam 😀 – ale następnym razem mam nadzieję, że będzie dłuższe, no i poproszę o więcej akapitów czekam na ciąg dalszy
Twoje opowiadanie bardzo mi się podoba! Jest naprawdę wciągające i przyjemnie się je czyta. Mam nadzieję, że następna część będzie równie dobra.
Pozdrawiam!
Super!!!
Czekam na CD
to opowiadanie jest świetne, dzięki temu fajnemu stylu pisania, znacznie łatwiej czyta a opowiadanie staje się ciekawsze 😀 .
czekam na cd
Suuuuuuuuuuuuuuuuuuper opowiadanie po prosty boskie wiesz napisz część drugąąąąąąąąąąąąąąąąąąąąąąąąąą bo piszesz SUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUPER!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!:d :d 😉 😉 xD xD