Percy:
Siedziałem cicho na trawie. Było południe… Miałem czas wolny więc postanowiłem sobie odpocząć. Siedziałem więc na trawie i rozmyślałem o swoich sprawach.
Najbardziej gryzła mnie myśl, że Annabeth idzie na bal olimpijski razem z Nestorem – synem Apolla. Jako, że był synem Apolla miał po ojcu swój urok. Nie sposób byłoby się oprzeć takiemu chłopakowi. Jak wiele dzieci Apolla miał te swoje oczy, które potrafiły dosłownie hipnotyzować (szczególnie dziewczyny).
Dla Annabeth był on ,,ciachem”. Chodzącym przystojniakiem. A ja? No tak… byłem synem Posejdona. Nie dawało mi to jednak jakiś specjalnych atutów oprócz tego, że potrafiłem władać wodami i morskimi zwierzętami. Nie miałem jakiegoś super wyglądu…
Byłem przeciętniakiem. Znaczy się… dziewczyny patrzyły na mnie jakoś tak inaczej niż na innych chłopaków. Niby jestem dzieckiem boga z wielkiej trójki. Ale nie czułem się jakoś wyróżniony…
Annabeth bardzo wiele dla mnie znaczyła. Była moją przyjaciółką, sympatią. Już niedługo moją żoną. Na początku był to dla mnie szok. Ale teraz przywykłem do tej myśli.
Westchnąłem głośno i poczułem jak ktoś za mną stoi. Nie obracałem się, ale zgadywałem, że to moją przyszła żona. Nie widziałem jej od ranka…
– Czemu siedzisz tak samotnie? – zapytał kobiecy głos. Nie należał on do Annabeth….
Obróciłem się i spostrzegłem Clarisse, która stała z założonymi rękoma na siebie.
-Clarisse? – poczułem jak ciarki przechodzą mi po plecach. Dziewczyna ostatnim razem była na mnie tak wściekła, że aż bałem jej się spojrzeć w oczy.
Nie muszę chyba wspominać, że ostatnim razem aby ją uspokoić zamknęliśmy ją w klatce. Bałem się, że chce się zemścić…
Ona jednak usiadła obok mnie i podrapała się po głowie.
Nigdy nie byłem tak blisko Clarisse żeby nie ucierpieć. Teraz ona siedziała potulnie przy mnie i milczała.
-Więc…- zacząłem niepewnie – Coś cię gryzie?
Zmarszczyła brwi.
– Powiedzmy…. Chciałam cię przeprosić za wczoraj.
Ona mnie przeprasza? Nietypowe….
– Nie to ja przepraszam… wiesz nie powinniśmy w ciebie rzucać doniczkami, a potem zostawiać cię tak wystawioną dla braci Hood.
Na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Nie szkodzi, bracia Hood dostali swoją karę.
Bałem się zapytać co się z nimi stało, ale dziewczyna mnie wyprzedziła.
– Powiesiłam ich na drzewie w lesie za same majtki…
Uch! Za majtki! Dla faceta to sam ból! Majtki się wpinają… sami wiecie gdzie. Ciekawi mnie ile tam wiszą… nie widziałem ich od śniadania.
– Ach… a wiszą tam od wczoraj?
Skinęła głową. Zaśmiałem się. Biedni bracia Hood. W końcu dostali za swoje.
Clarisse była inna. Gdy się z nią siedzi tak sam na sam to jest całkiem miła, przyjazna i … inna. Taka Clarisse jakiej nie znałem. Całkiem miło się spędzało czas z tą nową dziewczyną.
-Z kim idziesz na bal? – zapytała się
Poczułem się niezręcznie. Nie idę z nikim… chciałbym iść z Annabeth, ale ona idzie z tym lalusiem od Apolla. A skoro nie idę z dziewczyną moich snów to nie chce iść na bal. Ale wiem, że nie będę mieć wyboru… wszystkie dziewczęta Afrodyty już knują co zrobić abym poszedł z nimi na ten bal.
Wdzięczą się do mnie i cały czas prześladują mnie. Jestem przecież synem Posejdona i to zapewne ich kręci. Syn wielkiego Posejdona to niezły kąsek dla każdej dziewczyny z obozu.
– Jeszcze nie wiem…
-Acha… słyszałam, że Księżniczka idzie z lalusiem od Apolla.
Ona też myśli, że Nestor jest ,,lalusiem”? Lubię Clarisse.
-Tak… wiem – smutno westchnąłem.
-No, a ja pokłóciłam się z Chrisem…
Czy ona mi coś proponuję? Och nie, w życiu nie pójdę na bal z nią! To katastrofa! Ośmieszenie! Jakiś straszny koszmar!
-… pomyślałam więc, że może pójdziesz ze mną? – zapytała cicho
– Wiesz, my nie przepadamy za sobą.
-Wiem. Ale nie myśl sobie Persiu, że robię to dlatego, że ciebie lubię! No dobra… nie nienawidzę cię, ale też za tobą nie szaleję!
– A więc czemu chcesz iść ze mną? – spojrzałem na nią zdziwiony.
– Czas na szczerość – zacisnęła żeby jakby nie chcąc czegoś mi powiedzieć – Jesteś jednym z najbardziej pożądanych chłopaków w obozie! W skrócie jesteś ciacho! Chodząca bomba… faceci są o ciebie zazdrośni, a dziewczyny szaleją za tobą. A Chris – mój chłopak, z którym się pokłóciłam, jest bardzo o mnie zazdrosny.
Zarumieniłem się na samą myśl, że jestem ,,ciacho”. A więc dziewczyny nie tylko szaleją za mną z powodu tego, że jestem synem Posejdona?
Clarisse powiedziała, że jestem ,,hot”! Świat zwariował.
– A więc…- kontynuowała – Mam dla ciebie układ. Ty i ja idziemy na bal. Ty mnie podrywasz i udajesz, że nie widzisz świata poza mną. Chris jest zazdrosny i do mnie wraca. A ja zapewniam tobie ochronę przed dziewczynami z obozu i w dodatku sprawiam, że twoja ,,żonka” jest zazdrosna. Pasi?
A więc mamy udawać, że coś między nami jest? FUJ! Nigdy bym się na to nie zgodził gdybym nie to, że Annabeth może być o mnie zazdrosna i w dodatku uwolnię się od tych natrętnych dziewczyn.
-Pasi – podałem jej dłoń na zawarcie umowy – Ale nie musimy się całować?
-Nie, chyba że sytuacja będzie tego wymagać.
-Czego człowiek nie zrobi z miłości- zachichotałem.
-Zamknij się! Mamy tylko odgrywać przedstawienie gdy będą świadkowie! Pamiętaj o naszym układzie, mój ty ,,misiaczku”- na ostatnie słowo powiedziała nacisk.
– Jesteś spoko – powiedziałem do niej całkiem świadom co mówię.
-Ty też – klepnęła mnie po ramieniu – Odegrajmy może jedną scenkę?
– Dobra… więc jaką?
– Przy wszystkich musisz zaprosić mnie na oczach wszystkich na bal. To załatwi sprawę natrętnych dziewczyn i sprawi, że Chris będzie zazdrosny.
Poczułem jak się czerwienię. Mam publicznie zaprosić Clarisse? To wydaje mi się śmieszne…
Ale skoro taki miał być plan…
*********************
Znajdowaliśmy się przy domku Afrodyty. Tam roiło się od dziewczyn i zakochanych w nich chłopakach. Według Clarisse dziewczęta z tego domku potrafią rozsyłać plotki z prędkością światła, a więc o ,,nas” będzie dość głośno w całym obozie.
Clarisse wydała z siebie głośny kaszel. Wszyscy spojrzeli na nas zdziwieni.
-A więc …- powiedziałem na tyle głośno żeby wszyscy słyszeli. Jednocześnie starałem się udawać że nie obchodzą mnie inni i rozmawiam normalnie z dziewczyną – Zastanawiałem się czy może ty i ja… pójdziemy na bal olimpijski.
Clarisse uśmiechnęła się promiennie i mocno chwyciła mnie w objęcia. Słyszałem jak wszyscy szeptają między sobą. Najnowsza sensacja dnia syn Posejdona zaprasza na bal córkę Aresa.
-Och… Percy – powiedziała słodkim głosem – Z radością z Tobą pójdę!
Poczułem się niezręcznie. Właśnie na oczach wszystkich zaprosiłem Clarisse na bal!
Córki Afrodyty szeptały między sobą i co jakiś czas zerkały na nas.
– Chodźmy już – szepnąłem do dziewczyny.
Clarisse razem ze mną poszła jak najdalej od domku Afrodyty.
-Uff! No to widzimy się na balu? – zapytałem.
-Dobra… widzimy się na balu łamago! – klepnęła mnie w plecy tak, że prawie straciłem dech w piersiach.
-Stara dobra Clarisse- mruknąłem pod nosem.
Posłała mi groźny wyraz twarzy co zapewne świadczyło o podziękowaniu. Następnie odeszła nawet nie oglądając się za siebie.
Więc zawarłem układ z dziewczyną. Idę z nią na bal i udaje jej ,,bliskiego” znajomego, a ona pomaga mi opętać się od dziewczyn i sprawia, że Annabeth jest zazdrosna. Taki układ mi pasuje…
Ciekawe kiedy Annabeth dowie się o tym, że zaprosiłem Clarisse. Sprawdzę czy może teoria córki Aresa o plotkach z prędkością światła była słuszna.
Obróciłem się i spostrzegłem, że za mną stoi Annabeth. Wyglądała jakoś inaczej niż zwykle… miała na twarzy coś w rodzaju grymasu. Nerwowo tupała nogą, a ręce założyła na siebie.
-Annabeth?- zapytałem uradowany.
Nie widziałem jej w końcu od śniadania. Na nim wyglądała zaś jakoś markotnie. Jakby ktoś przepowiedział jej coś złego.
-Glonomóżdżek… słyszałam o tym kogo zaprosiłeś na bal!
A wiec teoria Clarisse była słuszna. Córki Afrodyty potrafiły rozsiewać plotki z prędkością światła.
– Och… wiesz, pamiętam jak wczoraj mówiłaś żeby zaprosić kogoś innego na bal więc zrobiłem co kazałaś.
-Czemu zaprosiłeś Clarisse? Z tego co pamiętam wczoraj prawie ciebie zabiła – mówiła groźnie na mnie łypiąc.
Chwyciłem ją za dłoń odruchowo i patrzyłem jej prosto w oczy. Luzik… aby uspokoić zazdrosną dziewczynę trzeba trochę z nią pogadać.
-Zaprosiłem ją dlatego, że mam dosyć natrętnych dziewczyn- odpowiedziałem szczerze. Choć nie całkiem – I poza tym ją lubię.
-Lubisz ją? – uniosła brwi.
-Jak kumpelę, przyjaciółkę – wyjaśniłem –Nic więcej. Poza tym córki Afrodyty już knuły jak podrzucić mi eliksir miłości.
Mocniej ścisnęła moją dłoń. Wpatrywała się głęboko w moje oczy. Czułem się delikatnie speszony.
– Pogadam z dziewczynami Afrodyty –zapewniła mnie – Możesz jeszcze iść z kimś innym…
– Jakąś laską z domku Afrodyty?- wytrzeszczyłem oczy.
-NIE! – warknęła zła. Widocznie nie pasowało jej to, że chcę się umówić z córką Afrodyty. Jak ja kocham jak jest zazdrosna J
-Masz rację… Clarisse jest lepsza. Lubię ostre babki – wiedziałem jak głupio to brzmi i nie jest w moim stylu. A więc powiedziałem to tylko by móc zobaczyć jak Annabeth zareaguje na mój komentarz.
Ona zrobiła dziwną minę, jakby ktoś rzucił w nią brudną pieluchą. A następnie puściła moją dłoń. Zrobiło mi się dziwnie zimno.
– A więc podoba ci się ONA?! – powiedziała głośno.
Delikatnie przysunąłem ją do siebie i mrugnąłem do niej zalotnie.
-Lubię ją to fakt, ale nie aż tak, jak ciebie – położyłem swoje dłonie na jej tali.
-A więc mnie lubisz lubisz?
W sensie, że kocham? To pytanie było według mnie retorycznym.
Wolałem gestami pokazać co do niej czuje niż klepać cały czas ,,kocham cię”
Delikatnie cmoknąłem ją w policzek. Zrobiłem to stosunkowo wolno i dokładnie. Nie chciałem aby był to jakiś przelotny pocałunek.
Palcem jeździłem po jej policzkach.
-Czy to wystarczy ci za odpowiedź?
Skinęła głową.
-Jesteś słodka gdy się martwisz.– szepnąłem jej do ucha.
Uderzyła mnie delikatnie w ramię.
Dokładnie wczoraj powiedziała mi to samo. Miło było skierować do niej te same słowa. Jest o mnie zazdrosna bardziej niż ja o nią.
– Ale pamiętaj żeby z Nestorem NIE CAŁOWAĆ SIĘ! NIE OBŚCISKIWAĆ! I NIE…
-Jesteś słodki gdy się martwisz – klepnęła mnie w ramię
No nie! Użyła znowu tych słów przeciw mnie! Jest dobra…
Trąciłem ją nosem w czoło.
-W końcu martwię się o moją przyszłą żonę.
Ucieszona zaczęła marzyć.
-Pani Jackson… ładnie brzmi, nieprawdaż? – promieniała szczęściem.
-Bardzo – odpowiedział głęboki kobiecy głos.
Odwróciliśmy się i spostrzegliśmy jak o pobliskie drzewo opiera się kobieta o szarych oczach i czarnych włosach. Miała na sobie dżinsy i luźną czerwoną bluzkę. Wokół niej krążyła magiczna aura.
Czułem jak spłonąłem rumieńcem. Ciekawi mnie ile tam stała Atena… i ile usłyszała. Ta to ma tupet! Akurat teraz się wtrąciła.
Annabeth:
O Bogowie! Moja mama przypatruję się nam ! Nic w tym złego by było gdybyśmy nie byli w swoich objęciach. Ona ma wyczucie czasu!
-Mamo?- zapytałam speszona. Jednak nadal Percy mnie obejmował.
Podeszła do nas wolnym krokiem. Wydawało mi się, że idzie do nas godzinami. Jej ruchy były majestatyczne. Wolne i pełne dumy.
-Może weźmiesz łapy od mojej córki? – groźne łypała na glonomóżdżka.
Wolno i niechętnie zdjął ze mnie ręce.
Atena spojrzała na niego jakby z pogardą.
– Jak zapewne wiecie przybywam do was w sprawie prezentu przedślubnego.
W jej ręce pojawiło się małe czerwone opakowanie w kształcie serca. Podała go nam i spojrzała na nasze miny.
-Dziękuję mamo – skłoniłam wdzięcznie głowę.
-Dziękuję ehm …mamo – powiedział zakłopotany chłopak
Atena położyła dłoń na naszych ramionach. Jedną na moim, drugą na Percy’ego.
– Jestem z was dumna. Z obojga. Z ciebie moja córko gdyż sławisz moje imię wśród herosów. I ciebie mój drogi chłopcze gdyż dzielnie bronisz bogów jak i mojej córki. Ale chyba wpadłam nie w porę?
-Ależ skąd! – zaprotestowałam – Wpadaj kiedy tylko chcesz!
Percy spojrzał na mnie z wyrzutem. Jakby nie lubił towarzystwa Ateny. Czasami naprawdę nie rozumiem go. No tak… może i jest czasami wredna, ale w końcu to moja matka!
Atena gniewnie spojrzała na Percy’ego jakby czytała jego myśli co do niej.
– Młody herosie, mam pewne zastrzeżenia co do mojej córki. Po pierwsze: nie waż się jej skrzywdzić. Po drugie: masz ją zawsze chronić i dbać o jej dobro i po trzecie: liczę na wiele wnuczków – uśmiechnęła się do niego promiennie – Jeżeli złamiesz 2 pierwsze punkty mojej listy to sama zadbam abyś dostał jak najgorszą karę!
Jakby na zawołanie nad nami pojawiły się ogromne sowy mutanty.
Czemu mutanty? Ach odpowiedź jest prosta…. Były wielkości człowieka i miały ogromne szpony i dzioby. W dodatku łypały na chłopaka swoimi wielkimi strasznymi oczami.
– Rozumiem – odparł pospiesznie – Zostanę zagryziony przez sowy.
-Niekoniecznie zagryziony – odparła Atena wskazując na ich ogromne tyłki.
Ach tak… wszystko jasne. Odchody sów. Wielkie, śmierdzące… ochyda! W dodatku tego zapachu nie da się zmyć.
– I wiele innych kar wymyślę – powiedziała wyciągając ogromną księgę z nikąd.
Księga była gruba, stara i śmierdziała serem.
Pisało na niej ,,1001 sposobów kary według Ateny”.
Otwarła na losowej stronie.
Spojrzałam na sposób 786: Wyssanie mózgu przez słomkę.
Co? Jak to wyssanie mózgu przez słomkę? Moja mama bawi się w kata?
Percy dopiero teraz odszukał sposób 786.
– Wyssanie mózgu przez słomkę?
-Bardzo skuteczne – powiedziała Atena – Możecie się śmiać, ale nie wiecie nawet jak to bolesna jest kara.
Książka zniknęła z jej rąk . Wskazała na jej prezent przedślubny.
-Może otworzycie?
Delikatnie uchyliliśmy wieko pudełka i ujrzeliśmy ku naszym oczą 2 święcące obrączki ślubne.
Obie były ze szczerego złota. Nie były jakoś specjalnie ozdobione ani nic. Mimo to sprawiły, że straciłam dech w piersiach. Nie potrafiłam oderwać od nich oczu. Sprawiały, że chciałam włożyć je na swój palec i móc skakać z radości.
– To obrączki?- spytał zdziwiony chłopak.
-Tak to obrączki – potwierdziła Atena- dość skromny prezent, ale…
Po policzkach ciekły mi łzy. Tak naprawdę nie wiem co się ze mną działo, ale czułam jak się rozklejam. Rzuciłam się na szyję matki i mocną ją całowałam po policzkach.
-Dzięki ! To najwspanialszy prezent na świecie!
Atena mocno mnie przytuliła po czym zarechotała szczęśliwa
-Widzisz Posejdonie? Który Prezent jest lepszy?
Odskoczyłam od matki i przyjrzałam się obrączką.
– Są wspaniałe.
– Tak – pokiwała głową – Dzieło Hefajstosa. Posiadają wiele funkcji np. Można rozmawiać przez nie z osobą, która go posiada. Tak więc działa to jak telefon, ma w sobie GPS, godzinę, a nawet…- tutaj pochyliła się do mnie – Może śledzić osobę, która nosi drugi pierścień. Przydatne gdy mąż długo nie wraca do domu.
Mama chcę abym śledziła Percy’ego? Przecież każdy ma własną wolność osobistą.
– Ma też wiele funkcji …- ciągnęła.
– A ma to podstawkę na kubek? – zażartował glonomózdżek.
Jednak Atena go uprzedziła.
-Ma. Ma wszystko co wynaleziono. Jest to jedno z największych dzieł Hefajstosa.
-Ach mamo to jest niezwykłe! – ocierałam łzy szczęścia.
Percy delikatnie ścisnął moją dłoń.
– Uspokój już się… to tylko obrączki.
Jak zwykle Percy nie umiał docenić mojej mamy. Atena tylko głośno stęknęła ze złości.
– Mam nadzieję, że podoba wam się.
Skinęliśmy głowami.
-Ach… chciałabym już wziąć ślub – rozmarzyłam się.
Atena posłała mi uśmiech i spojrzała na Percy’ego. Chłopak udawał, że patrzy się na coś innego i nie widzi jej.
-A więc to wszystko co chciałam wam powiedzieć. Jednakże… – znowu spojrzała na chłopaka- Muszę z tobą herosie porozmawiać. Sam na sam.
Percy wydawał się zdumiony, przerażony i zły jednocześnie. Wiadomo, że jakoś Atena nie przypadała mu do gustu.
-Oczywiście pani- odparł po krótkim namyśle.
O czym moja matka chce porozmawiać z nim? Czyżby coś przeskrobał? A może chce wymusić na nim jakąś nierealną obietnice. Kto wie o czym myśli Atena. Jej umysł jest wielki i niezgłębiony. Jednak przyznała mi kiedyś, że sama też może się mylić co do niektórych rzeczy bądź ludzi.
Patrzyłam jak Percy i moja mama wolnym krokiem idą aż do lasu.
Percy:
Byłem zdziwiony, że Atena chcę ze mną porozmawiać sam na sam. Bałem się, że z nienacka wyjmie jakiś kij lub łopatę i rąbnie mnie nią. Jednak ona tego nie zrobiła… ufałem jej w pewnej części gdyż była w końcu boginią mądrości.
Zatrzymaliśmy się nagle.
-Perseuszu Jacksonie… musimy pogadać o mojej córce – Annabeth.
Zadrżałem gdy tylko usłyszałem jakim poważnym tonem mówi moja teściowa.
-Ostatnio jest jakaś inna – przyznałem.
Atena spojrzała na mnie swoimi stalowymi oczami. Były takie… identyczne jak Annabeth.
-Spotkała ostatnio Tyrezjasza – wytłumaczyła szybko.
Zastanowiłem się przez chwilę kim był owy Tyrezjasz? Jakiś znajomy Ateny lub coś?
Bogini widząc jak wysilam się wywróciła oczami i wyjaśniła
-Tyrezjasz jest ślepym starcem, który wróży. Tak to gadać z synem Posejdona…- mruknęła ostatnie zdanie do siebie – W każdym razie, Tyrezjasz przewidział jej, że spotka ją jakieś nieszczęście i tylko ty będziesz w stanie uwolnić Annabeth. Owe nieszczęście stanie się w noc balu olimpijskiego.
-ANNABETH GROZI NIESZCZĘŚCIE?! – krzyknąłem.
Atena położyła dłoń na moim ramieniu i wpatrywała się w moje oczy dokładnie. Jakby czegoś w nich szukała.
-Tak. Dlatego proszę cię o to abyś zadbał o bezpieczeństwo mojej córki. Ja również o nie będę dbać, ale może wydarzyć się zdarzenie, które przeszkodzi mi w ocaleniu jej. Nie wiem dokładnie co się stanie… ale tylko ty możesz temu zapobiec. Zrób wszystko co możesz aby uchronić moją córkę od niebezpieczeństwa. Obiecaj mi na Styks!
Opuściłem swój wzrok. Nie mogłem już dłużej patrzeć w jej oczy.
-Obiecuję ci pani na Styks, że zrobię wszystko co w mojej mocy aby ochronić Annabeth od niebezpieczeństwa – powiedziałem głośno.
Atena puściła mnie po czym uśmiechnęła się do mnie promiennie. Była owszem bardzo dziwną kobietą. Raz się uśmiechała, a zaraz była gotowa cię zadusić. Nie znam się za bardzo na kobietach, ale wiem aby uważać na takie.
Wydała z siebie gardłowy śmiech.
– Jesteś idealnym kandydatem na męża. Urokliwy, odważny, gotowy na pomoc oraz oddany. Idealny… a zarazem twoje silne strony mogą być twoimi wadami. Pamiętaj o tym młody herosie. Nigdy mi się nie układało z synami Posejdona, ale ty jesteś inny.
Nie wiem nawet jak się zarumieniłem na komplementy Ateny. Oprócz tego, że była bardzo nastrojowa to potrafiła onieśmielić mężczyznę. Już wiem czemu pan Chase zakochał się w niej. Była niesamowita. Piękna i mądra. Mężczyźni zawsze mieli problem między rozumem, a urodą.
Dopiero teraz zauważyłem jak bardzo podobna jest do niej Annabeth.
Te same szare oczy, uroda i umysł. Ach… takie kobiety są wspaniały.
-Dziękuję – odparłem nieśmiało.
Atena palcem przejechała po moim policzku. Poczułem się znów onieśmielony.
-I w dodatku taki przystojny…
Nie wiedziałem co zrobić. Boska Atena właśnie mnie podrywa. Och… i w dodatku jest taka pociągająca. Coś w niej jest takiego cudownego… PRZESTAŃ ! Kochasz Annabeth! Nie Atenę.
Atena widząc jak się kręcę zostawiła mnie.
-Ach tak działa boska moc na herosów i śmiertelników – mruknęła – Jestem niezwykle pociągająca. Muszę uważać na ciebie… nie chciałabym ukraść męża mojej córki – zachichotała.
Otrząsnąłem się z transu. Teraz Atena była dla mnie zwykła Ateną.
-Jak to robisz, że przyciągasz moją uwagę? – zapytałem
Atena spojrzała na niebo.
-Najdroższy herosie, bogowie posiadają moc, która potrafi omamić każdego. Czasami nawet boga. Najmocniejszą moc przyciągania posiada Afrodyta jak wiesz. Przecież rozkochała w sobie mnóstwo śmiertelników i samego Aresa i Hefajstosa. Nigdy nie gadało mi się tak dobrze z dzieckiem Posejdona. Jesteś inny…
Podrapałem się po głowie nerwowo. Atena była też jakaś inna.
– Może dlatego, że współdziałamy?- bąknąłem.
Bogini skinęła głową. Powoli jej nogi zaczęły zanikać.
-Muszę już iść herosie. Pamiętaj o obietnicy!- I zniknęła.
Zastanowiłem się jeszcze chwilę na temat tego niebezpieczeństwa. Boję się… o Annabeth. Może jej się stać coś złego. Tylko ja mogę zapobiec temu. Ale co to będzie? Lub kto… Nie wiem sam co zrobić. Przysięgłem chronić dziewczynę. I muszę dotrzymać obietnicy. Zrobię wszystko co w mojej sile.
Wyszedłem z lasu i spotkałem tam Annabeth. Czekała na mnie stojąc tuż przy najbliższym drzewie.
– Strasznie długo tam siedziałeś – powiedziała nagle.
-Bałaś się o mnie? – uśmiechnąłem się do niej.
-Jak zawsze – chwyciła mnie za dłoń.
Była taka ciepła, że aż nie chciałem jej puścić, ale jednak to zrobiłem.
Spojrzała na mnie zdziwiona.
-Coś nie tak?
-Powiedzmy… Dlaczego mi nie powiedziałaś o wróżbie Tyrezjasza? – spojrzałem w jej oczy.
Annabeth opuściła głowę i patrzyła na czubki swoich butów.
-Myślałam, że tylko cię tym zmartwię…. O tym rozmawiałeś z Ateną?
Skinąłem głową.
-Tak o tym. Powinnaś mi bardziej ufać. W końcu będziemy niedługo małżeństwem. Zaufanie to podstawa w związku.
-Wiem- odparła podnosząc wzrok – Przepraszam za to.
Delikatnie ją uściskałem.
-Na przyszłość pamiętaj o tym – szepnąłem jej do ucha.
***************************************
Dni mijały niemiłosiernie szybko. Powoli zbliżał się koniec lipca. Nie mogłem uwierzyć, że czas tak szybko mknął. Jeszcze prawie miesiąc do mojego ślubu.
Wszyscy z obozu wariowali. Chłopcy nie wiedzieli w co wsadzić ręce, było coraz mniej czasu, a oni nie wiedzieli kogo zaprosić. Dziewczęta za to flirtowały z wszystkimi wyczekując kto ich zaprosi na imprezę stulecia.
Clarisse odgrywała ze mną głupie scenki…. Annabeth i Chris byli zazdrośni i no chyba tyle. Oto jedna ze scenek Clarisse.
Siedzieliśmy wszyscy na plaży. Chejron dał nam dzień wolnego więc postanowiliśmy go wykorzystać.
Clarisse była w samym…. Bikini. Co mnie bardzo przeraziło gdyż miała bardzo… duże kształty. Była chyba w klacie szersza niż ja.
-Kochanie? Mógłbyś mi posmarować plecki? – podała mi krem do opalania.
Wydałem coś z siebie w rodzaju ,,eee” ale ona mnie ,,delikatnie’’ klepnęła w ramię tak, że aż straciłem dech na 2 minuty.
-No dalej kotku!- rzuciła mi krem
-Wiesz… słońce nie jest aż tak bardzo mocne – stwierdziłem.
Posłała mi groźne spojrzenie. Byłem pewny, że lada chwila klepnie mnie tak mocno, że wylecą mi wnętrzności.
Wolałem z nią dłużej nie igrać i zacząłem smarować jej plecy żółtą gleistą maścią.
– Tylko pamiętaj! Stosuj ruchy okrężne! – upomniała mnie
-Tylko pamiętaj stosuj ruchy okrężne – przedrzeźniałem ją cicho.
Usłyszałem chichot mewy i coś białego na jej plecach. Nie pytajcie mnie o co chodzi… sami wiecie co mewy zrzucają z góry.
– Chyba użyłeś za dużo kremu! – upomniała mnie po raz kolejny.
W życiu nie zamierzałem dotykać tych ptasich odchodów na jej plecach! NIGDY!
-Ten krem sam się wchłonie- mruknąłem.
Kątem oka widziałem jak Annabeth chichocze. Sam widok jej szczęścia sprawiał, że chciałem się uśmiechnąć. Niestety miałem pecha. Clarisse miała nadal na plecach białą plamę i nie zamierzałem jej wcale dotykać. W dodatku przybiegli do nas bracia Hood. Chodzili jakoś dziwnie krzywo. Nie dziwię im się bo siedzieli parę dni na drzewie na samych majtkach.
Jak ich tylko zobaczyłem widziałem uśmiechnąłem się szyderczo.
-Siema! Widzę, że wciąż macie uraz po tamtym!
Connor podszedł do mnie skrzywiony.
-Bracie, żebyś ty wiedział jak mnie bolą klejnoty! – jęknął.
Travis wydał z siebie coś w rodzaju skowytu.
-Mnie też… znam ten ból.
Ich spojrzenie natrafiło na plecy Clarisse.
-Niezły numer z tym ptasim łajnem – szepnął do mnie po czym zawołał do dziewczyny – HEJ CLARISSE! NIEZŁY KREMIK!
Dziewczyny zmarszczyła nos po czym zerknęła na swoję odbicie do wody. Następnie stała się cała czerwona i była ZNÓW gotów na kogoś się rzucić.
-JACKSON! JAK JA CIĘ DORWĘ!
Rzuciła się na mnie z szaleństwem w oczach. Na szczęście w pobliżu był Beckendorf, który powalił dziewczynę na ziemię i próbował zapanować nad sytuacją.
– A11!- Zawołał.
Wszyscy w obozie znali cały kod ujarzmienia Clarisse. Zawsze zdarzało jej się trochę…. Odbić od normy. Więc byliśmy na to przyzwyczajeni.
Jednak Clarisse była tym razem przygotowana. Nie dawała się tak łatwo i uwolniła się od chwytu Beckendorfa.
-SOS!- zawołał – Przyślijcie posiłki!
Wiedziałem jedno… muszę zwiewać!
Rzuciłem się czym prędzej do ucieczki. Musiałem szybko zwiać jej póki mnie jeszcze nie dorwała. Biegłem przed siebie i nie oglądałem się. Bałem się, że moja ucieczka nie będzie trwałą wiecznie, a Clarisse w końcu mnie dorwie… chyba, że Beckendorf ją schwyta.
-Trzeba było poprosić kogoś innego na bal- krzyknąłem.
Nagle poczułem jak jakaś dłoń mnie łapie i ciągnie za sobą. JUŻ PO MNIE! DORWAŁA MNIE! ZARAZ ZAWISNE GACIAMI NA JAKIEJŚ SOŚNIE! Jeżeli to czytacie to powiedźcie mojej mamie, że ją kocham i że to ja schlapałem jej ulubiony dywan!
Szarpałem się z osobą, wiłem się i biłem rękoma dopóki nie usłyszałem znajomego głosu.
-Uspokój się Glonomóżdżku!
-Annabeth? Co ty robisz?
-Ratuję ci tyłek! – ciągnęła mnie za sobą.
Byliśmy w domku Ateny. Nie wiem nawet jak szybko się tutaj znaleźliśmy. Wiem jedno… Clarisse mnie wkrótce dorwie…
Nagle Annabeth otworzyła dziwną szafę w ich pokoju. Szafa ta była stara i zakurzona. Nie pamiętałem wcześniej tej szafy. Pojawiła się z nikąd. W dodatku była pusta.
Annabeth wepchnęła mnie do środka i sama weszła zamykając drzwi szafy.
Nie powiem nie… było tutaj całkiem ciasno. Zbyt ciasno. Czułem jak ciało Annabeth mocno przylega do mojego. Było to w pewnym sensie bardzo miłe. Może lepiej żebym nie mówił tego przy Annabeth.
Siedzieliśmy w tej bardzo ciasnej szafie tak, że prawie nie mogliśmy się ruszyć.
– Dlaczego schowałaś mnie w szafie? – powiedziałem starając się oddychać swobodnie, ale ponieważ było tutaj bardzo mało miejsca było to niemożliwe.
-Oj… Percy… zapomniałam, że ty nie wiesz. Więc ta szafa znajduję się tutaj w domku Ateny od lat.
-Jakoś jej wcześniej nie widziałem!
Poczułem jej ciepły oddech.
-Nie jesteś dzieckiem Ateny! Więc nie czytasz między wierszami. Tylko dzieci Ateny mogą widzieć ją.
-Ale ja też ją widzę! – zaprotestowałem.
-Już ci wytłumaczę. A wiec widzą ją tylko dzieci Ateny. W razie zagrożenia mogą się w niej chować bo nikt poza dziećmi Ateny jej nie widzi. A co do ciebie pozwoliłam ci do niej wejść. Widzisz… Atena przewidziała, że na pewno ktoś będzie chciał się tutaj schować razem z innymi. Więc pozwoliła jej dzieciom sprowadzać tutaj zaufanych ludzi.
-Więc mi niby ufasz?- zapytałem.
-Małżeństwo powinno sobie ufać – powiedziała poważnie – Ciągnąc dalej… ta szafa nie tylko daje schronienie przed wrogami, ale potrafi robić za teleport… na przykład chcesz bardzo udać się na wakacje do Londynu. Myślisz o tym i baff! Jesteś tam gdzie chciałeś.
-Super! Można oszczędzić na bilecie!
– Działa to w jedną stronę. Więc niebardzo. I może tylko używać to dziecko Ateny. Można tutaj pomieścić cały obóz i jeszcze więcej!
-A więc dlaczego mieścimy się w tej klitce! – zawołałem.
-Ach… przepraszam.
Nagle poczułem jak wokół nas robi się coraz więcej przestrzeni. Niedługo potem znajdowaliśmy się w ogromnej szafie. A przynajmniej tak mi się zdawało. To było niemożliwe… jakby ściany odsunęły się parokrotnie!
– Mogłaś tak od razu! – zaśmiałem się
– Myślałam, że lubisz bliskość – powiedziała nieśmiało.
Chwyciłem ją za dłoń i mocno ścisnąłem.
-Twoją obecność uwielbiam! – szepnąłem – Jak myślisz ile Clarisse będzie nas ścigać?
-Nas? Raczej ciebie – huknęła do mojego ucha – Za to, że usmarowałeś ją ptasią kupą!
– To nie ja! – zaprotestowałem – Sama spadła! Głupie ptaki! Nienawidzę ptaków!
Annabeth zachichotała. Poczułem jak mocno się we mnie wtula.
-Więc posiedzimy tutaj trochę…
-A nie możemy się teleportować gdzieś?- zaproponowałem
-Nie… ostatnio Malcolm teleportował się na Hawaje…
-Dlatego tak długo go nie widziałem – uśmiechnąłem się.
-Teleport musi się naładować… Biedny Malcolm… wszedł do szafy wyczyścić ją i właśnie leciała taka hawajska piosenka… musiał pomyśleć o Hawajach i sam wiesz…
Śmialiśmy się oboje. Nie pamiętam ile siedzieliśmy w tej szafie. Wiedziałem jedno… było tutaj dużo lepiej i przytulnie niż gdzie indziej… w dodatku nie musiałem się obawiać o Clarisse… mam nadzieję, że niedługo wróci Malcolm…
– Tyrezjasz powiedział prawdę… – odezwała się nagle Annabeth.
-O czym?- zapytałem ciekawy.
-Masz fajny tyłek – zaśmiała się.
Poczułem jak się czerwienię. W gruncie rzeczy podobało mi się to, że Annabeth chwali moje walory 😀
CDN
super
Fajne.
I like this
super czekam na cd
Eksraaa
Czekam na CD !!!
genialne
Świetne! Świetne! Świetne! Świetne!
uwielbiaam <3
Aaaaaa! Koniec najlepszy! Ogółem to opowiadanie jest boskie, herosowe i przecudne, ale ten konic mnie powalił na kolana. Dobra, nie będe się rozpisywać. Lecę walczyć z potworami!!
SUPERRRRRR!!! genialne jak zawsze uwielbiam twoje opowiadania. Nie mogę doczekać się następnej części 😀
o bogowie bogowie bogowie to jest pzrecudowne wielbie to poko aaaaaa kocahm cie na serio <33333333
WIELBIĘ TO OPKO
a po za tym gartuluje ze pomogłaś Piper ja nie umiałam
ciekawe kiedy pojawią się moje wypociny ? 😀
oo, niewidzialana, uwielbiam Cię i Ciebie gabi też <3 ;D.
Hahahha ja ciebie też Piper :* 😀
JESTES GENIALNA 😀
BRAK MI SLÓW 😉
PISZ SZYBKO CD 😀
Świetne 😀
Nie mogę wykrztusić innych słów.
G E N I U S Z !!!
Ja was też uwielbiam 😀
Ja was też uwielbiam 😀
zgadzam się z innymi , to po prostu genialne , kocham twoje opowiadania . Brak słów do opisania tego 😀 wielkie big up 😀
Hi hi hi Niezłe! Jak zwykle geniusz! Super! Bardzo fajne! Masz talent.
Bardzo fajne. Śmieszne i w ogóle. Opko na 5+ !
haha z tym tyłkiem jest świetne! Ogólne to opo jest zaje****e!!! Z niecierpliwością czekam na cd 😀
WOW wow i jeszcze raz wow super geniusz itd.:p
Zgadzam się z innymi! Opowiadanie jest HEROSOWE!
po prostu GENIUSZ!!!!!!!!!!!!!!!!!
CD!!!!!!!!!!!!!!
CD!!!!!!!!!!!!!
CD!!!!!!!!!!!
CD!!!!!!!!!
I LOVE this !!!!!!!!!
CD!! Uwielbiam to twoje opowiadanie, proszę o jak najszybszy ciąg dalszy!
Już nie mogę się doczekać tego balu……… super opowiadanie
Jaaa 😀 Super! Więcej Ci nie powiem, bo brak mi słów
kiedy cd?
Wysłane są 3 następne części
GREAT GREAT GREAT !!!! I znów twoje opko wymiata Z zniecierpliwieniem czekam na cd 😉
To z umową mnie rozwaliło XDDD
Mam nadzieje że adminka twoje opka będzie wstawiać wyjątkowo szybko bo już chcee <3
Powiem dwa słowa : Jesteś genialny!
kiedy cd????
Superowe te opowiadania !!! 😉
Zajebiste!!!!! Tylko tak dalej!!!!!
Super!