Tym, razem dedykacja jest dla tych, którzy pomogli mi, czyli dla: Filio, Adiego i dla Zwiadowcy Halta.
Była gruba , miała blond włosy do ramion, piegowaty nos, a oczy wyglądały jak małe czarne paciorki. Ubrana była dość staroświecko- długa spódnica, biała bluzka i duże czarne korale. Obok niej stały dwa małe pieski.
– Witaj w domu Nelly – powiedziała i się uśmiechnęła. Jej uśmiech był duży jak banan.
– Dzień dobry – odpowiedziałam z uśmiechem.
– Masz ochotę na spacer?
– Wie pani ja jeszcze się nie rozpakowałam i… i chciałam to zrobić.
– Ależ moje dziecko, nic się nie martw. Już cię rozpakowałam – odpowiedziała moja nowa opiekunka.
Rozpromieniłam się serdecznie.
– W takim razie możemy iść i… dziękuję!! – powiedziałam.
Właśnie miałam iść do góry, po płaszcz gdy odezwał się Jacob.
– Ekchem… nie chciałbym się wtrącać, ale Nelly właśnie spadła z drzewa i nie powinna się za bardzo przemęczać – wtrącił się. Spiorunowałam go wzrokiem, był zazdrosny, byłam tego pewna.
– W takim razie poszukam jej jakiegoś lekarstwa w mojej yy … apteczce – zaproponowała moja opiekunka.
– Nie, naprawdę ona nie potrzebuje lekarstwa proszę pani – wtrącił się znów Jacob. Nadepnęłam mu na but, odwrócił się, ale nic nie powiedział.
-Och, jak ją boli to potrzebuje. Prawda kochanie? – zwróciła się do mnie, a ja jak głupia kiwałam ochoczo głową.
– Ona potrzebuje tylko poleżeć w łóżku – Jacob chwycił mnie za rękę i zaczął ciągnąć mnie na górę, próbowałam się wyrwać, ale wciąż miałam za mało siły.
– Co ty sobie wyobrażasz ?! – wrzasnęłam, gdy zamknął za nami drzwi.
– Nie mogę uwierzyć, że to ty nią jesteś! O bogowie – powiedział Jacob – Ty nic nie rozumiesz – wskazał na mnie palcem.
– Ja, ja – zająkałam się.
– Pakuj swoje manatki i idziemy!!
– To znaczy co? -zapytałam się.
– No.. – zająkał się – spakuj swoje majtki, staniki, bluzki , spodnie i takie różne.
Zaczerwienił się.
– Nie o to mi chodziło!!!! – odpowiedziałam – Gdzie idziemy?
– Wszystko w swoim czasie, wszystko w swoim czasie – zaczął mamrotać. – Na co się gapisz pakuj się!
Zaczełam się pakować, spakowałam wszystko do walizki i już chciałam zejść na dół.
– Co robisz?! – zapytał Jacob jak już naciskałam klamkę, odwórciłam się na pięcie.
– No idę do naszej opiekunki, to jakaś niespodzianka co nie?
– Nie, ona o niczym nie wie. Idziemy sami!!!!
– Czyś ty oszalał? Przed chwilą zdobyłam dom, rodzinę a ty chcesz mi to wszystko odebrać?! – że złościłam się.
– Nel, uspokój się! Chodź wychodzimy – otworzył okno. Czy on oszalał?! Mam skakać z pierwszego piętra, ta jasne od razu może, zapiszę mu jeszcze testament. Jacob wyjął z plecaka linę przywiązał ją do łóżka i kazał mi schodzić, ale najpierw zrzucił moją walizkę. W tym czasie usłyszeliśmy kroki, zawahałam się trzymając line, a Jacob popchnął mnie lekko.
-Ej
– Prędzej, prędzej –poganiał mnie.
– Raz kozie śmierć – powiedziałam i zaczęłam schodzić, czułam jednak mimo całej złości, że on ma rację. Jacob schodził zaraz po mnie. Gdy zeszłam wrzasnął :
-Biegnij – więc puściłam się biegiem. Walizka strasznie mnie obciążała, a i tak trudno się biegło w deszczu, rozejrzałam się nerwowo. Kontener na śmieci pomyślałam, szybko wrzuciłam ją do kontenera.
Moja walizka i kontener to nie było dobre połączenie, ale Jacob cały czas wrzeszczał „biegnij” albo coś w stylu „czerwona taksówka wejdź do czerwonej taksówki” to wszystko nie miało sensu, w Nowym Yorku nie ma czerwonych taksówek!! Wypadłam prosto z ciemnej uliczki na postój taxi i rzeczywiście stała tam czerwona taksówka . Odczytałam bez problemu napis „Wyporzyczalnia taksówek Bogów”, bez chwili wahania otworzyłam drzwiczki i wpadłam do środka. Siedział tam facet po czterdziestce z długą brązową brodą i to na wózku inwalidzkim (siedzenie było wyjęte), kierowcą był może trzydziestolatek w czapeczce i koziej bródce, a z tyłu siedział jakiś chłopak z czarnymi włosami, na jego kolanach siedziała dziewczyna blondi, mieli może siedemnaście lat.
– Groverze możemy już ruszać – powiedział ten z brodą.
– yyy tak Chejronie – odpowiedział „Grover”. Chejron ? Grover ? Co za dziwaczne imiona ciekawe jak nazywała się ta blondi i ten drugi.
– A Jackob ? – zapytałam.
– On sobie poradzi – odparł niepewnym głosem „Chejron”.
– Nie poradzi sobie zostajemy – powiedziałam, a oni dziwne, że posłuchali – a Chejron i Grover to jakieś pseudonimy?
– Nie to są imiona.
Teraz zaczęło do mnie wszystko docierać. Nie zdziwiło mnie jak wpadłam do czerwonej taksówki, a oni rozmawiali ze mną jak ze starą kumpelą, nie zdziwiło mnie to, że w środku Nowego Yorku pojawia się czerwona taksówka, a na dodatek z napisem „Wyporzyczalnia samochodów bogów”. To wszystko nie miało sensu. Siedziało obok mnie ciacho, tylko jedyna trudność polegała na tym, że na jego kolanach siedziała blondi co jakiś czas całując go w usta. Może ja mam strasznego pecha? Dostaję dom, tracę dom, dostaję przyjaciela i go tracę, widzę Ciacho, ale nie mogę go poderwać bo na jego kolanach siedzi blondi, a na dodatek patrzyła na mnie jakby chciała obrócić mnie w pył.
Blondi! To lubię
Fajne, ale krótkie. Jednak podoba mi się bardzo. Czekam na cd
Świetne!
Łoo 😀 . Ciekawie się zapowiada 😉
Genialne! Super! Kidy ciąg dalszy?
Bomba XD
Podzielam zdanie Myksy. Super. I dziękuję za dedykację.
Za krótkie, ale fajniejsze niż 1. Co prawda trochę za szybko się zgodziła na opuszczenie nowego domu, byłoby fajniej, gdyby ta jej nowa opiekunka okazała się potworem.
Polubiłam już Nelly!
:d czekam na cd
To jest dziwne i naprawdę dziwne. Zachowanie bohaterki jeszcze dziwniejsze. Przeniesiono ją z sierocińca jak była nieprzytomna. Kobieto realizm. Czekam na więcej.
Hm ciekawe, a mogę wiedzieć kiedy ci pomogłem?
fajne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!