Charlotte:
Zaczęłam pukać do drzwi domku Hypnosa. Puk, puk-puk, puk.
Nagle stanął w nich zaspany Ryan.
-Hm?
– Ja, przepraszam za wczoraj- rzuciłam mu się na szyję.
– Hej, spokojnie- pogłaskał mnie o rudych włosach- wcale się nie obraziłem, choć przyznam, że było mi smuto.
– Mogę wejść, musimy porozmawiać.
Spojrzał na mnie tymi wielkimi, pięknymi zielono- niebieskimi oczyma z brązowymi kropeczkami.
– Brzmi strasznie.
– I może trochę takie jest- Weszłam do środka, do jasnozielonego wnętrza, z tapetą w zielone paski, oświetlonego dwiema lampkami. No cóż, nastrój w deseczkę.
* * *
– A to łajza!- wykrzyknął syn Hypnosa, kiedy opowiedziałam mu to co wiedziałam.
– Tylko proszę cię, nie mów nic Chejronowi, nie chcę, żeby Nate miał kłopoty.
– Nie mówić Chejronowi!? Nie chcesz, żeby miał KŁOPOTY!?
– Och, no proszę, powiemy mu, zgoda, ale potem.
– Jakie potem- usiadł koło mnie i złapał za rękę- nie ma żadnego potem, a co jak mu się uda przekabacić cię na złą stronę?
Mimowolnie uśmiechnęłam się na słowo „przekabacić”.
– Co cię tak bawi?- spytał przerażony Ryan.
– „Przekabacić”, słuchaj Ry, powiemy później i wierz mi, nie dam się „przekabacić”.
Uśmiechnął się, ukazując rząd białych zębów.
– Mam nadzieję, nie chcę cię stracić.
Zrobiło mi się gorąco. A on się tylko uśmiechał.
Siedziałam tak i patrzyłam w te jego piękne oczy.
– Pozwolisz, że się przebiorę? Pójdę do łazienki, wracam za dziesięć minut.
– Dobrze- wziął tylko jakieś ciuchy i zniknął.
Co by tu robić przez dziesięć minut? Spojrzałam na zegarek, który wisiał na ścianie.
Już siódma trzydzieści! Ale ten czas leci. Za pół godziny śniadanie. Właściwie to nie wiem, o której dokładnie jest śniadanie, mogę się mylić. Siedziałam tak, kiedy nagle drzwi się otworzyły. To Ryan. Włosy miał mokre, a na koszulce, widniała jeszcze plama z pasty do zębów. Podeszłam do niego i wytarłam mu plamę.
– Usiądźmy, do śniadania jeszcze czas.
I tak, czas do posiłku spędziliśmy gadając. Znamy się już dosyć długo, ale nie wiedziałam skąd on jest. Teraz juz wiem. Z Los Angeles. Mieszka z mamą, ojczymem i dwójką młodszego rodzeństwa i jest starszy ode mnie o rok (a wygląda, jakby był starszy o dwa albo nawet trzy lata).
– To co, idziemy!
Wyszliśmy na zewnątrz. Wszyscy obozowicze już wstali, gdzieś się krzątali, a tam dzieciaki z domku Hermesa kradną batona od Samanthy. Nagle Ryan mnie objął i pocałował w policzek.
– Ślicznie dziś wyglądasz- szepnął mi do ucha.
Myślałam, że rozpłynę się tam jedną wielką plamę.
– Ty też, jak zawsze- odpowiedziałam.
Uśmiechnął się słodko i pocałował mnie w drugi policzek.
Nagle, na horyzoncie namierzyłam znajomą mi żółtą czuprynę.
Nate. Mimo wszystko uśmiechnęłam się i pomachałam do niego.
Odmachał mi, ale kiedy zauważył, że Ryan znowu całuje mnie w policzek mina mu zrzedła. Przygryzł wargi i ruszył w stronę stołówki. Nie jestem głupia!
– Zrobiłeś to specjalnie!- wykrzyknęłam, wyrywając się z jego uścisku.
– Ale co?
– Wiedziałeś, że on to widzi!?
Przytaknął, ale nie patrzył mi w twarz.
– Wiesz co? Miałam cię za dżentelmena. Walnęłabym cię w twarz, ale nawet na to nie zasługujesz- odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę pawilonu jadalnego.
– To się w końcu zdecyduj!- odkrzyknął.
Myślałam, że pęknie mi serce, albo rozwalę mu łeb.
* * *
Nate:
Szedłem sobie spokojnie pogwizdując, aż tu nagle… Ujrzałem widok, od którego zachciało mi się: płakać, rzygać, przeklinać, załamać się. Wydałem z siebie dźwięk przypominający przygotowanie do wymiocin. To Ryan całował Charlotte! Było mi niedobrze. Czułem się jakby lodowaty sztylet ugodził mnie w serce. Ruszyłem w stronę stołówki. Przy stoliku Hadesa siedziała Erin i niespokojnie mieszała herbatę. Nie zważając na nic dosiadłem się do dziewczyny.
-Czego?- Burknęła.
-Yyyy…
-Niech zgadnę: Charlotte?- Pokiwałem głową.
-Zatłukę tą świnię od Hypnosa!
-Ryan? Nie jest taki zły.
-Jest!
-Nate- Nabrała powietrze w usta.- Mogę wyświadczyć Ci przysługę.
-Jaką?
-Co widzisz?
-Ciebie.
-A jaka ja jestem?
-Zła? Potężna? Wredna?- Nie chciałem spudłować.
-A jakbyś widział mnie pierwszy raz?
-Łaaaa… ładna?- Oczekiwałem, że mnie spoliczkuje, ale ona uśmiechnęła się.
-Właśnie i sądzę, że Ryan też tak sądzi. Sprawię, że odczepi się od twojej Charlotte, a potem…
-Serio? Dla mnie poderwiesz Ryana mimo, że nic do niego nie czujesz.
-Tak Nate, jesteśmy przyjaciółmi, wspólnikami. I owszem jest głupi jak but, dlatego nienajgorszy.- I zaśmiała się ponuro. Wyjęła z plecaka 2 butelki.
-Co to?
-Cola z biedronki. Nie do końca legalna na obozie.- Wypiłem łyk. Po gazowanym napoju było mi lepiej.
***
Charlotte:
Przez całe śniadanie nic nie mówiłam. Gapiłam się tylko w talerz z tostami.
– Co się stało?- spytała Samantha. Całe moje rodzeństwo gapiło się na mnie.
– Powiem ci później- cała ja, wszystko na później.
– Rozumiem- pokiwała głową i zaczęła jeść płatki.
Co ja mam teraz zrobić? Nie mam już na nic siły. Chętnie popływam.
Zjadłam swoją porcję szybciej niż pozostali, pobiegłam do domku, wzięłam niebieski strój kąpielowy, przebrałam się i ruszyłam w stronę plaży.
Woda była ciepła, skakałam, nurkowałam. Pływanie zawsze mnie odstresowywało. Przecież wszystkie pływackie zawody wygrywałam. Podpłynęłam do pomostu i usiadłam na nim.
Ja jestem inteligentna! Zapomniałam ręcznika!
– Hej- usłyszałam.
Odwróciłam się. W moją stronę szedł Nate, niosący żółty ręcznik. Podszedł do mnie i owinął nim.
– Strasznie cię przepraszam, za to przed śniadaniem, skopałabym mu tyłek gdybym wiedziała…
– Nie masz za co przepraszać- powiedział- nic mi do tego.
Nie przekonał mnie. Jego mina mówiła więcej niż słowa.
– Jesteś moim kumplem, a Ryan to świnia!
– Przynajmniej w tym się zgadzamy.
– Mam tego wszystkiego serdecznie dosyć.
Oparłam głowę o jego ramię.
– Wszystko się jakoś ułoży- pogłaskał mnie.
Mam taką nadzieję pomyślałam.
* * *
Nate:
Zmierzałem nad jezioro. Zobaczyłem Charlotte na pomoście.
-Hej!- Odwróciła się. Nie miała ręcznika, a była mokra. Owinąłem ją swoim nowiusieńkim ręcznikiem w delikatnym odcieniu żółtego.
– Strasznie cię przepraszam, za to przed śniadaniem, skopałabym mu tyłek gdybym wiedziała…- Poczułem się lepiej. A więc…
– Nie masz za co przepraszać, nic mi do tego.
– Jesteś moim kumplem, a Ryan to świnia!- Naprawdę? To świetnie!
– Przynajmniej w tym się zgadzamy.
– Mam tego wszystkiego serdecznie dosyć.- Czego? Oparła głowę o moje ramię.
– Wszystko się jakoś ułoży- pogłaskałem ją po aksamitnych włosach. Na moich ustach można było odnaleźć uśmiech.
***
Charlotte:
– Odczep ty się ode mnie!
– Proszę cię, posłuchaj!- błagał Ryan.
– Nie- odwróciłam się do niego i nagle poczułam, jak bardzo chce mi się spać.
– Naprawdę przepraszam cię za tamto, ale ludzie w złości i zazdrości plotą i robią różne głupie rzeczy.
– Twoja moc jest potężna, ale na mnie nie działa.
– No proszę cię, wybacz mi!- uklęknął na werandzie mojego domku.
Chciałam wykrzyknąć, że mu wybaczam, ale…
– Miałeś rację, muszę się wreszcie zdecydować, a to wymaga namysłu- trząsnęłam mu drzwiami przed nosem.
I co ja mam teraz zrobić?
***
Nate:
Stałem z boku i obserwowałem scenę z uśmiechem. Mina Ryana po tym jak Charlotte trzasnęła mu drzwiami przed nosem: bezcenne. Ryan smutny oddalił się. Patrzyłem jak Erin podeszła do niego. Lateksowy gorset idealnie podkreślał jej sylwetkę. Krótki wielowarstwowy dół sukienki odsłaniał jej szczupłe nogi, a na nich wypastowane glany. Włosy miała rozpuszczone, a oczy otaczał czarny makijaż.
-Ładny mamy dzisiaj wieczór prawda?- Chłopak zdziwił się i zmierzył gotkę wzrokiem.
-Może się przejdziemy?- Skinął głową i ruszył za dziewczyną. Zobaczyłem w oknie głowę Charlotte. Widocznie chciała krzyknąć coś synowi Hypnosa, ale widok ślicznej córki Hadesa powstrzymał ją…
Cola z biedronki? Genialne Świetne
Cola z biedronki rządzi!
Świetne, genialne, boskie, herosowe… Cola z biedronki rządzi!
Kolejna fajna część, ale niezbyt trafiona okazała się cola z biedronki. Przez chwilę śmieszne, ale później odezwały się głosiki „WTF? Biedronka to polski sklep, więc co u licha cola z niej robi na long island?!”. To był jak dla mnie największy mankament tej części.
Oj, Owiec, nie czepiaj się 😀
Cola z biedronki rządzi !!! xD
A opko jak zawsze świetne
Geeeeeeniusz ! 😛
COLA Z BIEDRY!!!!
Claisse zakochała się w tym opowiadaniu i ja też 😀
Ja TEŻ! Już się nie mogę doczekać, jak Charlotte WRESCIE kogoś z nich wybierze. Ja bym chyba wybrała syna Hypnosa, bo raczej nie Nate’a, który jest po ciemnej stronie mocy. Taka już jestem.
Dziękujemy bardzo
Mykso i Hermesowo nie wiem dlaczego ale to opowiadanie idzie w złym kierunku. Spróbujcie coś zrobić czekam na więcej.
Super!! Czekam na cd 😉
Zawsze cola z biedry! 😀