Nazywam się Thalia. Thalia i nic więcej, zrozumiano? Koniec, kropka. Nazwiska mojej matki nie używam, a tata… hmm, to skomplikowana sprawa. Zaraz do tego dojdę.
Cóż, moje życie od początku było pełne rozmaitych problemów i komplikacji. Uważacie, że nieszczęśliwa miłość, nadopiekuńczy rodzice, młodsze rodzeństwo, czy niesprawiedliwy nauczyciel to problem? Nie macie pojęcia, jak wiele bym dała, żeby to były moje jedyne zmartwienia. Spytacie więc, jakie są w takim razie moje życiowe dramaty. W skrócie mówiąc, moim tatą jest Zeus. Pan burz, Władca bogów, Król na Olimpie.
Zastanawiacie się pewnie teraz, czy dobrze się czuję, jak to możliwe? Przecież nie istnieją tacy bogowie jak Zeus, Posejdon, Hades czy Atena.
Błąd. Istnieją i znajdują się obecnie tu, w Ameryce. To właśnie tutaj jest teraz serce zachodu (centrum zachodniej cywilizacji). Kiedyś, tym centrum była Grecja, potem Rzym i tak dalej. Od czasów starożytnych bogowie przenoszą się z kraju do kraju, w zależności od tego, gdzie bije serce zachodu.
Nie wiem, jak to lepiej wytłumaczyć. Ale niezaprzeczalnym faktem jest to, że bogowie istnieją. Sprawują władzę nad światem, wpływają na naszą cywilizację i co najważniejsze, zakochują się w śmiertelnikach lub śmiertelniczkach i mają z nimi dzieci.
Ja jestem owocem takiego właśnie związku, co jest źródłem większości moich kłopotów. Dzieci takie jak ja, są nazywane herosami. Podobnie jak Herakles czy Perceusz, jestem stworzona do walki z potworami, które uznały mnie za swój osobisty worek treningowy i przy każdej nadarzającej się okazji starają się mnie zabić.
Jak udaje im się znaleźć herosa i odróżnić go od zwykłego śmiertelnika? To proste. Półbogowie wytwarzają coś w rodzaju zapachu, który doprowadza do nas przeróżne monstra z najgłębszych czeluści Hadesu. Jeśli nie znasz prawdy o swoim pochodzeniu, zapach nie jest aż tak silny. Jak już się dowiesz- do końca życia masz przechlapane. O sile tego zapachu często decyduje także, kim jest Twój boski rodzic. Im silniejszy bóg, tym silniejszy zapach, proste, nie? Jeśli pochodzisz od któregoś z głównej trójki (Zeus, Posejdon, Hades), to już w ogóle masz ciężko. Zwykle kończysz jako gryzak dla jakiegoś potwora, albo znikasz w tajemniczych okolicznościach, jak mój młodszy brat, Jason. Krótko mówiąc, rozrywek w naszym (zazwyczaj krótkim) życiu nie brak.
Kilka słów o moich rodzicach, zanim dojdę do Jasona.
Moja matka nie należy do tych matek, które chodzą na wywiadówki, czy robią dzieciom kanapki z masłem orzechowym na drugie śniadanie. Ona nie jest do końca.. hmm, zrównoważona. Wpadła Zeusowi w oko, bo jest aktorką telewizyjną i to naprawdę piękną, ale źle znosi sławę. Wiecie, pije i robi różne głupie numery. Nie znika z pierwszych stron gazet, robi wszystko, by zwrócić na siebie uwagę.
Nasze relacje nie są za dobre. Cały czas się kłócimy, nic dla niej nie znaczę. Jestem tylko kolejnym powodem, dla którego może trafić na pierwsze strony tabloidów. Ja tego nie znoszę i nie daję się wykorzystywać w taki sposób, więc tylko zawadzam jej w karierze.
Mama wie, że moim tatą jest Zeus i to ją naprawdę przerasta. Mnie zresztą też, nie jest łatwo.. Ale ona.. Zwróciła uwagę samego pana Niebios.. To jest chyba jak na razie jej największy sukces, więc nic dziwnego, że nie może się pogodzić z odejściem taty… Musicie wiedzieć, że bogowie nie są zbyt stali w uczuciach. Mają wiele półboskich dzieci, a także nieśmiertelne małżonki lub mężów… Na przykład, żoną mojego taty jest Hera- bogini strzegąca przysiąg małżeńskich, więc nic dziwnego, że mam przez nią sporo problemów.
W każdym razie, gdy miałam siedem lat, Zeus znowu zaczął nas odwiedzać. Myślę, że miał wyrzuty sumienia, za zmarnowanie mamie życia. Pamiętam, że był jakiś inny… Jakby trochę starszy, poważniejszy, bardziej ojcowski wobec mnie. Właśnie wtedy podarował mi włócznię i kopię Egidy, swojej własnej tarczy, na której została umieszczona głowa Meduzy. Często też brał mnie na kolana i opowiadał historie o bogach, herosach i potworach, które wprost uwielbiałam.
Przez jakiś czas wszystko było dobrze, nawet mama była okej. Podobało jej się, że znów była na pierwszym planie, że tata spełniał jej zachcianki, wywoływał grzmoty na jej życzenie, przynosił prezenty.
Wtedy znów coś poszło nie tak. Mama zaszła w ciążę, kiedy urodził się Jason, Zeus znów przestał nas odwiedzać. Kiedy odszedł, mama stała się coraz bardziej i bardziej niezrównoważona. Jeszcze więcej piła, gadała od rzeczy, popadała w długi. Wtedy też zaczęły mnie atakować potwory i musiałam nauczyć się robić pożytek z darów taty.
O wszystkie nasze problemy i nieszczęścia, mama obwiniała Herę. Wciąż twierdzi, że ona z trudem zniosła moje narodziny, ale przyjście na świat Jasona… To było dla niej zbyt wiele. Podobno dwoje półbogów w jednej rodzinie, to dla niej zbyt wielka obraza. Raz, mama nawet powiedziała, że imię mojego brata wybrała na życzenie Hery, choć jej się wcale ono nie podobało.
Ten dzień, dzień w którym straciłam brata będę pamiętała do końca (mam nadzieję długiego) życia. To było rok temu, kiedy Jason miał 2 latka, a ja 9. Mama zapakowała nas do samochodu i powiedziała, że jedziemy na wspólne wakacje. Już wtedy wydało mi się to dziwne, bo ona nienawidziła spędzać z nami czasu, kiedy tylko mogła, oddawała nas niańce. Nigdy nas nigdzie nie zabierała i na dodatek zachowywała się bardzo nerwowo. Pamiętam, że pojechaliśmy do Sonoma Valley, do opuszczonego domu, zbudowanego przez Jacka Londona (tak na marginesie syna Hermesa). Mama posłała mnie do samochodu po koszyk z jedzeniem… gdybym wiedziała, co się stanie, nigdy nie odeszłabym od Jasona… Nie chciałam go zostawiać z mamą, ona jest taka nieprzewidywalna, ale w końcu samochód nie był daleko, to było tylko parę minut… ja nigdy sobie nie wybaczę, że poszłam po ten koszyk… kiedy wróciłam… ona klęczała na kamiennych schodach tego cholernego domu, obejmując się i płacząc… Powiedziała… powiedziała, że on odszedł… że Hera go zażądała i że umarł… Mój mały braciszek, jedyny powód, dla którego jeszcze nie dałam nogi z jej cholernego domu… jego już nie ma… zostałam sama… tylko ja i ta baba, moja matka…
Nie uwierzyłam jej, biegałam po całym parku, szukając go, ale Jasona nigdzie nie było… Mama musiała siłą wpakować mnie z powrotem do samochodu… Wyrywałam się, biłam ją, kopałam, gryzłam… walczyłam jak mogłam… Znów byłam bezsilna… Wpadłam w histerię… To trwało parę dni… Nie pamiętam wszystkiego, ale wezwałam policję, bardzo długo ją przesłuchiwali, w końcu uznali, że była niewinna… Mama uznała mnie za swojego wroga… Powiedziała, że powinnam ją wspierać, a nie nasyłać na nią policję…
Wtedy właśnie znienawidziłam ją już do końca… ona… ona udawała, że ją to obeszło… ale ja znałam prawdę, znałam JĄ… pozbyła się jednego kłopotu, miała kolejny skandal, dzięki któremu znów o niej mówiono… a ja siedziałam samotnie… taka bezsilna…. taka słaba…
łał niezłe też tak chce pisać!
świetne!
Genio genio i jeszcze raz genio 😀
Super piszesz! Świetny pomysł ! 😀
Pisz dalej!
Pomysł na serio fajny ale troche było przepisane słowo w słowo z książek… Ale realy fajne
Super. Świetny styl. Ale nie dowiadujemy się tu niczego więcej niż w ZH. Styl jednak cudowny
Wszystko praktycznie z Zagubionego Herosa ;p
Ale ładnie ujęte i wgl. mam nadzieje że będziesz prowadzić to opowiadanie według własnego pomysłu a nie tak jak w Zagubionym Herosie, że Jason stracił pamięć, bla, bla, bla, i sie nagle odnaleźli. Prosze zrób to inaczej !
Zgadzam się z przedmówcą 😉
Jak to przeczytałam to mnie zatkało. Świetne!
Nie czytałam (jeszcze) zagubionego, ale wierzę Myksie.
Jakie to opko jest …. a co ja się będę powtarzać , zgadzam się z przedmówczyniami i przedmówcami
Ja też się nie będę powtarzać. Zgadzam się z przedmówcami. Naprawdę ciekawe opowiadanie!
Jej, jestem zaskoczona pozytywnymi komentarzami xDD
Będę pisać ciąg dalszy, przepisałam z ZH, żeby wprowadzić do tematu, reszta już bd tylko i wyłącznie moimi słowami xDD
Och! I dzięki bogom, bo już miałam ochote na Ciebie naskoczyć, że wszystko jest przepisane z książki, ale jak to wstęp, to spoko. Fajny styl, tylko przepisane. Mam nadzieję, ze później będzie lepiej.
Życzę weny
Spoko, spoko, potem bd lepiej XD Dopiero się rozkręcam XD
O kopiowanie książki już się ktoś czepiał, więc ja tego robić nie będę, za to ochrzanię Cię za literówki („PerCeusz”) i hmm… jakby to ująć… pomieszane słowa („główna Trójka”-> wydaje mi się, że „Wielka Trójka” brzmi o półtora nieba lepiej, „główna” kojarzy mi się z szambem itd.).
Ale dość krytyki- czytając (to, co nie jest żywcem przepisane) miałam na twarzy szeroki uśmiech- naprawdę mnie wciągnęło!
Jak szybko piszę, to czasem zdarza mi się popełnić literówkę xD
Słowa krytyki zawsze są lepsze niż puste pochwały: znaczy, że ktoś uważnie czytał, daje to możliwość poprawiania się, a o to w pisaniu cały czas chodzi xD