Jest to dalsza część Spotkania mojego autorstwa. Z powodu trudności w napisaniu nowej części.
opowiadania o Percym i jego siostrze – Darze, postanowiłam zmienić narrację. A więc dzisiejszy odcinek będzie o nudzie panującej w sali szpitalnej i pewnej starej legendzie.
+
KONKURS! (odpowiedzi w komentarzach)
Osoba, która pomoże mi wymyślić pierwsze zdanie do następnej części historii Darissy otrzyma ode mnie stare glany Artemidy – prawie nie używane!
INDŻOJ!
.
Narracja Percy’ego
Dlaczego o wszystkim zawsze dowiaduje się ostatni? Dlaczego nikt mnie nie poinformował, że na Olimpie zostało zwołane mega-super-hiper-tajne do entej zebranie Olimpijczyków, o którym wiedzą wszyscy oprócz mnie? Dlaczego idzie na nie Dara? Dlaczego ja nie dostałem na nie zaproszenia – Heros Olimpu, zwany bardziej jako przedstawiciel półbogów w naszym świecie?
Te wszystkie pytania nurtowały mnie już od rana. A odpowiedzi na nie jak nie było, tak nie ma.
Zrezygnowany opadłem na te miękkie poduszki, które już tak dobrze poznałem. Znowu byłem w sali szpitalnej, a do Chejrona nie docierały moje zapewnienia, że czuję się dobrze. No cóż, nie do końca była to prawda, ale skąd on niby miałby wiedzieć, że bolała mnie każda komórka mego ciała, było mi niedobrze i na dodatek kręciło mi się w głowie jakbym wypił 10 kolejek domowego bimbru (a wierzcie mi, wiem co mówię).
Bezmyślnie wpatrywałem się w sufit. Znam się już na pamięć każdy jego milimetr kwadratowy. Cóż, z braku zajęcia mogę go opisać.
Jest biały. Ma leciutko chropowatą powierzchnię, jakby owady przez stulecia zostawiały na nim swoje białe kupki. Co prawda nie jestem pewien, jak one wyglądają, ale zapewne tak jak królicze bobki – tylko, że sto razy mniejsze.
W rogu widoczna jest ciemna plamka. Jest z nią związana ciekawa legenda. Zapewne was to nie zainteresuje i w tym momencie przestaniecie czytać to co napisałem, ale zamierzam wam ją teraz opowiedzieć.
A więc tak: rzecz ta działa się dawno, dawno temu. O ile dobrze pamiętam, były to czasy, kiedy nasi bogowie cieszyli się jeszcze sympatią i uwielbieniem – czyli w epoce kamienia łupanego, nazywanej przez niektórych mylnie starożytnością. Jak wiecie, żyli wtedy tacy bohaterowie jak Herkules, który był sławny z powodu swej olbrzymiej siły (podobno potrafił podnosić wielkie góry, choć podejrzewam że to blef), Achilles (to ten biedak co miał problemy zdrowotne z piętą) i cała reszta tej hałastry. Jednak dla naszej historii istotna jest obecność tylko jednej osoby. Herosa, który nigdy nie zaznał smaku sławy, wiecznie poniżanego przez innych.
Jest to powieść o Karmelu, synu Artemidy (potocznie nazywany Drzewdajem).
Wiem, że teraz się zastanawiacie: przecież Artemida była dziewicą, to nie możliwe.
Tak panie i panowie, pozory mylą. Tak naprawdę nie ma już bogiń-dziwic, które w istocie są dziewicami. Dla pewności – bogów też takich nie ma.
A wracając do naszej opowieści, Karmel był nieudacznikiem życiowym. Ojciec się go wyrzekł, po tym jak próbował założyć na siebie kobiecą togę. A matka… matka jak to matka – była zajęta polowaniem i treningiem dziewczyn ze swojego orszaku.
Zdumieli się więc wszyscy, gdy pewnego dnia Artemida przyjęła go do swego grona.
Ciężkie życie miał tam Karmel. Poniewierany przez matkę, koleżanki (jeżeli można je tak nazwać) i karany za wszystko co zrobił. Nie wytrzymał tam długo. Pewnego dnia uciekł. Zmartwili się wszyscy na Olimpie, gdyż w ten oto sposób stracili swoją ulubioną komedię telewizyjną – serial „Ja ci pokażę!” (ciekawskich odsyłam do encyklopedii „Bogowie wszech czasów”. Znajdziecie tam streszczenie każdego odcinka).
Ale jakie losy się przytrafiły temu pechowemu młodzieńcowi potem? Trafił do Obozu Herosów.
Gdy pierwszy raz do nas przyszedł, miał złamaną rękę w 12 miejscach, wstrząs mózgu i był na tyle wychudzony, że nie zainteresował się nim nawet Ogryzek – ówczesny smok pilnujący bramy.
Znalazł go Chejron, który nie od razu rozpoznał w nim syna Bogini Lasu. Powracał do zdrowia w tej właśnie sali, na łóżku umieszczonym w samym kącie pokoju pod plamką, o której pochodzeniu wam właśnie opowiadam. Bredził on niesamowicie o jakimś przepięknym Dziku, który go ponoć uratował od niechybnej śmierci. Leżał tak przez długi czas, aż odnalazła go Artemida.
Musicie wiedzieć, że jej dzieci mają takie same zdolności jak Łowczynie. Wszyscy gadają sobie ze zwierzątkami (jest wyjątek od tej reguły), niesamowicie strzelają z łuk (tu też jest), a będąc w lesie nigdy się nie gubią (hmm powiedzmy prawie wszyscy).
Owym wyjątkiem jest kto? Oczywiście Karmel.
Na czym to ja skończyłem? Ach tak, odnalazła go Artemida. No cóż, biorąc pod uwagę zakaz, jaki wydał Chejron dalszej historii opowiadać nie można. Wiecie, on martwi się abyśmy nie demoralizowali młodzieży i dzieci. W dużym skrócie, to nasz bohater zostaje potem prawdopodobnie najbardziej znanym workiem treningowym firmy Olympus. Jest uniwersalny. Znakomity do ćwiczenia boksu, karate, kickboxingu. Udawanie tarczy do strzelania też mu jakoś wychodzi, o ile nie ma w pobliżu żadnych much. Ma na nie alergię, więc od razu zaczyna kichać.
I to by było na tyle. A jakby kto was pytał, kto opowiedział wam tą historię, śmiało możecie powiedzieć że Clarissa z domku Aresa. Nie pogniewam się.
Super czekam na cd !
bardzo fajne opowiadanie. Dręczy mnie tylko jedno. Na początku jest napisane narryracja Percy’ego, a na koniec jest napisane „śmiało możecie powiedzieć że Clarissa z domku Aresa. Nie pogniewam się.” Ale poza tym to masz świetne poczucie humoru.
Co do pierwszego zdania następnej części muszę trochę pomysleć.
Rachel,to z Clarisse to żart żeby jak coś to ona oberwała za opowiedzenie tej historii a nie nasz wielmożny Glonomóżdżek.
Opowiadanie extra
aaaa. Okej. Tak myślałm, tylko mi to „nie pogniewam się” nie pasowało. Czasami jestem naprawdę tępa
Ty to masz talent. Czytałam poprzednie opowiadania są genialne, pisz jak najszybciej kolejną część, pliss!