-Ahaira-krzyknął ktoś, tym samym budząc mnie ze snu.
Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w pokoju. Nie. Nie w pokoju. W grocie. Początkowo światło oślepiło mnie, lecz gdy przyzwyczaiłam się do niego mogłam przyjrzeć się szczegółom.
Tyłem do mnie, przy prowizorycznym biurku siedział jakiś koleś. Widocznie coś pisał. Nie zauważył że się obudziłam. Po prawnej stronie łóżka była wielka szafa. Jedne drzwi były obok
faceta, a drugie przy szafie.
Wszystko mnie bolało. Byłam strasznie zmęczona. Mimo to usiadłam na łóżku. Tym samym zwróciłam uwagę tego faceta przy biurku. Odwrócił się, powiedział kilka słów w obcym języku
i wrócił do pracy. Patrzyłam na to wszystko przerażonymi oczami.
Drzwi obok biurka otworzyły się i wyszedł z nich czarnoskóry mężczyzna około dwudziestki. Podszedł do łóżka , podał mi szklankę wody, przyciągnął krzesło i usiadł na przeciwko mnie.
-Jak się nazywasz?-zapytał.
-Alice.-odpowiedziałam nie wiem czemu. To nie było w moim stylu. Bardziej pasowało do mnie: ‚a co cię to obchodzi’ albo ‚po co ci to wiedzieć’.
-A więc Alice. Wiesz co to jest? – w ręce trzymał MÓJ wisiorek.
-Oddawaj go!-krzyknęłam, wstałam i szybkim ruchem chciałam mu go zabrać,ale był szybszy.
-Siadaj. Bo pożegnasz się z nim na zawsze.
-Nie masz prawa go zabrać!
-Usiądź.-powtórzył, tym razem bardziej stanowczym głosem.- Odpowiesz na wszystkie pytania to go dostaniesz.
-Też chce coś wiedzieć.-odparłam.
-Dowiesz się później. Ile masz lat?
-To jakiś wywiad?
-Chcesz się pożegnać z wisiorkiem?
-Którego dziś mamy?
-To coś zmienia?
-Chcesz wiedzieć ile mam lat czy nie?
-Nie wiesz ile masz?-zadziwił się.
-Powiedzmy, że straciłam poczucie czasu.-odparłam znudzona.
-Dwudziesty drugi czerwca.
-To mam już piętnaście. Może urodziny też chcesz wiedzieć kiedy mam? Wyprawisz mi przyjęcie?
-Skąd masz ten wisiorek?-zignorował moje jakże potrzebne pytania.
Powiedzieć mu? Nie wygląda na tych ‚złych’ . Ale dlaczego go to interesuje?
-Znalazłam, a czemu?
-Wiesz co to jest?
-Wisiorek?-odpowiedziałam jak do idioty.
-Ty nic nie wiesz.-szepnął do siebie i zaczął się chyba nad czymś zastanawiać.
-Jak się tu znalazłam?-zapytałam wykorzystując jego dekoncentracje.
-Kto cię gonił? – znów ignorancja mojego pytania.
-Koledzy z klasy.-skłamałam.
-Z mieczami i łukami?
-Lubią bawić się w średniowiecze.
-A tak na serio?
-Po co ci będę mówiła jeśli i tak nie uwierzysz.
-Może jednak.
-Może jednak nie. – czy on se nie da spokoju?!
-Nie dostaniesz wisiorka.
-Szantaż?
-Skądże znowu.-powiedział.
-Ej! To jest moja kwestia!
-Więc jak będzie? Wisiorek czy kolejne kłamstwo?
-To byli herosi.
-Herosi? Dobre, tego jeszcze nie słyszałem.
-Teraz, chce wisiorek!
-Wybrałaś kłamstwo.
-Mówiłam ci że nie uwierzysz! Ale to już twój problem. Ja chce mój wisiorek!
-Abshaaredu dedu!-powiedział gościu przy biurku.
-Co on gada?-zapytałam.
-Chce żebyś była ciszej. – odparł Haithem.
-Chcieć to on se może.A tak a propos. Skąd pochodzicie?
-Tunezja. Kojarzysz?
-Głupia nie jestem.
-Więc to prawda ? – głos miał jakby chciał mnie wyśmiać.
-O herosach? Tak. A dokładnie chodzi o to, że są tacy herosi co się zbuntowali i zebrali armie. Walczyć z nimi musi reszta, bo bogom nie chce się kiwnąć palcem. Zostałam w to wplątana,
mimo, że jestem zwykła śmiertelniczką.-powiedziałam szybko.
Nie ma to jak powiedzieć prawdę o bogach, człowiekowi poznanemu wczoraj wieczorem. Nie wiem czy Mea by to pochwalała. O cholera. Mea!
-Muszę zadzwonić. Daj mi telefon.
-Chyba żartujesz.
-Nie, nie żartuje. To ważne. Możesz tego słuchać. Mam to gdzieś. Powiedz mi o czym mam nie mówić, a nie będę. Po prostu nie mogę pozwolić, aby coś bardzo głupiego zrobili, przez co
może zginąć dużo osób.
O dziwo podał mi komórkę. Szybko wybrałam numer Mee i poczekałam pięć sygnałów, aż ta łaskawie odbierze.
-Mea?
-Alice?-zdziwiła się.
-Tak, to ja. Mam nadzieje, że nie wybieracie się na Obóz.
W tle usłyszałam jak mówi do Chejrona aby wszystkich zatrzymał. A więc jednak miałam rację. Marco zginie marnie jak go spotkam.
-Dlaczego? Gdzie jesteś?
-Nie ważne gdzie jestem. Ważne że nie na Obozie i że nic mi nie grozi. Spotkałam kolegę z klasy.
-Alice, za kogo ty mnie masz?
-Jeden kit. Nie szukajcie mnie. W swoim czasie przyjdę. Gdzie się zatrzymaliście się?
-Gdzie jesteś?-powtórzyła.
-Na Zeusa, Mea! Proszę, zaufaj mi. Dam sobie radę. Czemu traktujecie mnie jak małe dziecko?! Gdzie się zatrzymaliście się?
-We willi Sophie.
-Nie wiedziałam, ze ma nadzianych rodziców.
-My też.
-A jak Marco i reszta? Chejron?
-Mogę ci ich dać do telefonu.-powiedziała chętnie.
-Nie! Wystarczy mi że ty mi zadajesz pytania. Ilu was jest? Więcej niż na Obozie?
-Marzenie ściętej głowy.-mruknęła.- Jest nas mniej, a w dodatku dowiedzieliśmy się, ze bardzo wielu przeszło na ich stronę w czasie tego najazdu.
-Ok, kończę już. I pamiętaj, że macie nie pchać do bitwy beze mnie! Ominie mnie cała zabawa.
Wcisnęłam czerwoną słuchawkę i oddałam komórkę właścicielowi.
-Dzięki.
-A więc to prawda. – mruknął.
-Teraz wisiorek.-powiedziałam.
Nie spodziewałam się, ze mi go da, ale dotrzymał umowy. Mimo, ze to nie koniec pytań, wiedział, że nie będę kłamać. Ale nic nie mówił o tym że nie mogę ja ich zadawać.
– Dowiem się w końcu jak się tu dostałam?
– Przez teleportacje. – odparł Haithem jak gdyby nigdy nic.
Teleportacja?! Dobre, nie ma co. On chyba ma poczucie. Ale z drugiej strony… To by wyjaśniało to uczucie, które nastąpiło po tym jak kazał mi zamknąć oczy i znalazłam się tutaj. Ale
to niemożliwe!
– Chcesz powiedzieć, że jesteś wytworem naukowców?
Zaśmiał się gorzko i popatrzył na mnie współczującym wzrokiem, jakbym była głupim dzieckiem które jeszcze nic nie wie.
– Naukowcy. Goście, którzy myślą że wiedzą wszystko i że potrafią wszystko. To nie ma nic wspólnego z nauką. I całe szczęście. Nikt nie wie skąd TO się wzięło.
Usłyszałam pyknięcie i z tymi słowami nagle pojawił się przy szafie. I w następnej chwili znów siedział naprzeciwko mnie, jakby zawsze tam był i nie zmieniał pozycji.
Automatycznie się odsunęłam. Nie lubię takich pokazów.
-Dlaczego mi to pokazujesz? Równie dobrze, mogłeś powiedzieć że są tajne tunele. Po czasie pewnie bym uwierzyła.
-Nie uwierzyłabyś. Poza tym, pokazuję ci to dlatego, że ty też to potrafisz, a jest nie wiele osób na świecie z tą umiejętnością.
-Idiotkę ze mnie robisz?
-Otwórz ten wisiorek.-powiedział.
Zrobiłam to. W końcu nic mi nie groziło. Tygrys by z niego nie wyskoczył. Ale chyba wolałabym tygrysa.
W środku było małe światełko, koloru bzu. Nie było do niczego podłączone. Po prostu tam było. Delikatnie świeciło, jakby nieśmiałe.
Było… piękne, magiczne i hipnotyzujące. Ale kiedy się pojawiło? Na sto procent nie było go, gdy znalazłam wisiorek.
-Co to jest?-zapytałam szeptem, jakbym bała się że światełko zniknie.
-Twoja moc. Dowód, że potrafisz się teleportować. To dopiero zalążek. Wraz z twoim rozwojem teleportacji światło będzie rosło. Aż przyjdzie taki czas,że będziesz gotowa przyjąć go w
całości. Widząc twoje zachowanie,namiastkę charakteru i słysząc twoje problemy, uważam że nie będziesz długo czekała.
-To są jakieś żarty. Nie, nie potrafię się teleportować. Bawicie się w ukrytą kamerę? Dobra, koniec zabawy. Musze lecieć.-ocuciłam się.
-Alice, czy ja wyglądam na osobę która by teraz żartowała?
-No.
Pokręcił głową. Ja i teleportacja. Chyba mu coś na głowę spadło. Albo po prostu pomylił mnie z kimś innym. Nieee to musi być jeden z wielu tych moich głupich snów. Pewnie się
jeszcze nie obudziłam. Wystarczy poczekać. Ale Meę słyszałam na prawdę. Więc to nie jest sen.
-Wiem, ze trudno ci to przyjąć…
-Nie, no skądże. Ja codziennie dowiaduje się że potrafię się teleportować.-przerwałam mu z ironią.
-Musisz wiedzieć jak się tym posługiwać. Jutro zaczniemy.
-No chyba nie. Ja wracam do domu i zapominam o tym.
-Wtedy zginiesz.
-Ściemy to do mamuśki nie do mnie.
-Chciałbym żeby to była ściema. Chodzi o to, że dopiero teraz to się w tobie obudziło. Jeśli się nie nauczysz nad tym panować wydasz się. Będziesz teleportować się z zaskoczenia.
Wśród ludzi. I nie będziesz wiedzieć gdzie się teleportujesz. Były przypadki gdzie ludzie nie uczący się teleportować trafiali do oceanów lub na Mount Everest i ginęli, bo nie umieli
sprowadzić się z powrotem. Po za tym zdradziła byś tą niewielką liczbę osób, które to potrafią. I zaczęły by się łapanki takich ludzi jak my i eksperymenty.
A jeśli on mówi prawdę? Może tak się stanie? Albo po prostu dramatyzuje. Ale przecież teleportacja nie istnieje!
-To kiedy zaczynamy?-usłyszałam swój głos zdziwiona, że się zgodziłam.
-Jutro. Z samego rana.
Nagle sobie o czymś przypomniałam. Miecz ! Gdzie on jest! Zaczęłam przeszukiwać spodnie, bluzę, ale bez skutku.
-Szukasz breloczka? Odłożyłem go na szafkę. Stwierdziłem, że nie wygodnie się śpi z zaciśniętą ręką.
Haithem rzucił mi breloczek i w momencie znalazł się przy drzwiach.
-Lepiej się prześpij. Musisz być wypoczęta przed jutrem. Nauka nie jest taka prosta.
-W moim życiu rzadko co jest proste.-odparłam.
-I bym zapomniał. W szafie masz jakieś ubrania. Moja koleżanka przyniosła. Łazienka jest tam.-wskazał ręką na drzwi obok szafy.
-A wyjście?
-Nie ma.-odpowiedział jak gdyby nigdy nic i wyszedł zostawiając mnie bez słowa. Facet przy biurku też zniknął
-Świetnie Alice. Pakuj się w kolejne kłopoty, a na pewno dobrze na tym wyjdziesz.-mruknęłam do siebie.
Skorzystałam z oferty Haithema. Wstałam, otworzyłam szafę i przeglądałam ubrania przyniesione przez tą dziewczynę. Nie mogę powiedzieć nic złego o jej stylu. Ba! Stwierdziłabym
nawet, że ma świetny styl. Dopasowany do mnie. Otóż w szafie znalazłam krótkie spodenki, w miarę luźne bluzki, bluzy, i dżinsy. Ubrań było tyle jakby myśleli, że zostanę na dłużej.
Wzięłam długie spodnie, kolorową koszulkę i szarą bluzę z kapturem z nazwą drużyny koszykarskiej. Poszłam do łazienki. Tam zastała mnie przykra niespodzianka. Dokładniej rzecz biorąc w
lustrze. Wyglądałam okropnie! Sine kręgi pod oczami, potargane włosy. Wiecie jak trudno rozczesać włosy sięgające do bioder?
Po jakiś dziesięciu minutach, cudem udało mi się tą sztukę wykonać. Wróciłam do łóżka, a ubrania, które miałam na sobie dotychczas wyrzuciłam. Bowiem nie nadawały się do niczego.
Były brudne i postrzępione.
Usiadłam na łóżku. Z szafki nocnej wzięłam wisiorek. Już nie z takim entuzjazmem jakbym to robiła piętnaście minut wcześniej. Ta cała teleportacja zaczęła się od niego? Niby że
Haithem mówił, ze to od zawsze we mnie jest, ale na ile można wierzyć facetowi poznanemu godzinę wcześniej? Ogólnie, co ja tutaj robię? Powinnam być razem z moimi przyjaciółmi. Nauczę
się teleportować i nara. Teleportacja… kto wymyślił taką głupią nazwę? Musze się zapytać Haithema czy nie maja innej. Krótszej, ale wyrażającej teleportację. Zresztą, nie ważne. I
tak nie mam zamiaru tego praktykować. Jednak z drugiej strony… Cezar nie wie co się teraz ze mną dzieje. Jakby to była prawda… o tej całej teleportacji… mielibyśmy większe szanse w
walce. Znalibyśmy ich ruch i mielibyśmy wszystko. Kuszące.
Otworzyłam wisiorek i zaczęłam oglądać to światełko. I pomyśleć, że przez taki drobiazg mam tyle problemów. Zamknęłam serce, zawiesiłam na szyi i położyłam się spać.
Jutro czeka mnie długi dzień. I mam nadzieję, że bez takich niespodzianek jak dzisiejszy.
Super,uwielbiam twoje historie.Są bardzo wciągające,czekam na następną
Super. Jak zwykle czekam na CD.
Już nie mogę się doczekać CD.
Opowiadanie jest boskie !
Zgadzam się z przedmówcami 😀
Boskie, Herosowe i te pe. 😉
UWIELBIAM to opowiadanie, jej charakter, odzywki, niespodziewane zdarzenia i Twój styl pisania, po prostu czczę i składam ofiary.
TO JEST SUPER!
Podpisuję się pod wszystkimi moimi przedmówcami. 😀
Masz świetne pomysły, cudowny styl pisania i jeszcze świetniejszą postać. 😀 Po prostu talent godny podziwu. 😀
Proszę o ciąg dalszy jak szybko się da. 😀
Ja również zgadzam się z przedmówcami. Opowiadanko wymiata!