Staliśmy na lotnisku. Ja, Beatrice, George i Michael, który już wytrzeźwiał. No i pilot.
-Dzięki, możliwe że, uratujesz mi życie.- Oj, czas mi się skończył ok. 6 h temu.
-Przed czym?
-Nie ważne i tak byś nie uwierzył.
-Ważne.
-Trzeba już lecieć!- Zawołał pilot i wsiadł do helikoptera.
-Pa.
-Do zobaczenia! Jeszcze raz sorry, że nie mogę lecieć z tobą.- Schylił się (tak, był wyższy ode mnie) i pocałował w policzek.- Nie mogę się doczekać naszego następnego spotkania. Mam nadzieję, że nastąpi nie długo, a ja w końcu będę wolny.- Ja też, byle bym tylko do niego dożyła.
– Ja też. Żegnaj…- I wlazłam do helikoptera. Za mną wskoczyli Beatrice i Michael.
– O fuj! Cmoknął Cię w policzek!- Zarumieniłam się. Przed oczami stanęła mi twarz Rileya. Byli tak podobni. Riley wyglądał inaczej, ale z charakteru… Tak samo mili i zniewalająco słodcy. W niebiesko-szarych oczach Georga czaiła się inteligencja i ta słodycz. Był po prostu słodki jak cukierek. A Riley? Tego nie dało się opisać. Jego oczy w odcieniu nieba były przepiękne. Patrzył na mnie nimi jakby istniały tylko po to, dla mnie. Miał jasno brązowe włosy. Właśnie, miał. Po policzku spłynęła mi łza.
-Co Ci?
-Nic.- Wznieśliśmy się nad ziemię. Tym razem naprawdę przybywam C. Skopię Ci tyłek. Już się boisz? To dobrze.
***
U bogów:
-Nie udowodniła niewinności! Macie ją złapać!
-Nie wiemy gdzie jest. Próbujemy ją namierzyć od północy.
-Ucieka… Mówiłem!
-Wiecie, że śmiertelnicy próbują rozszyfrować jej poczynania? Szukają odpowiedzialnego za dziwne zgony.
-Gigi, moje dzieci… Tak znajdą ją, ale mogę im pomóc.
-Jak Ateno?
-Może po prostu im podać imię i nazwisko?
-Uwierzą?
-Nie wiem. Spróbować warto.
-Leć Ateno!
-Na razie zadzwonię. Znają mnie jako sponsorkę. Parę razu już im pomagałam. Szczerze mówiąc to moje najukochańsze dzieci. No może oprócz Annabeth Chase.
***
Siedziba Gigi
Gruby staruszek siedział przy biurku. Nagle zadzwonił telefon.
-Halo, dzwoni pani na służbowy numer Gigi, w czym możemy służyć? Tu Grandfatherkiller.- Dziadkowi wydawało się że słyszy odgłos przeżuwania po drugiej stronie.- Nie je się w czasie rozmowy!- Wrzasnął.
-Witaj, tu sponsorka. Powtarzam sponsorka. Daj mi jednego z Gigi i to natychmiast stary pół-potworze.- Atena? Co ona chce? Tylko dzięki niej miał te robotę i żył wśród ludzi. Nie mógł jednak nigdy, przenigdy poprawiać, bić, ani wrzeszczeć na Gigi obojętnie jak wulgarne było by ich zachowanie.
-Panienko, dzwoni sponsorka!- Blond włosa nastolatka podniosła się z fotela. Lista podejrzanych w sprawie Shadow (tak nazwali postać z cienia, a była już niemal pewna że to ona stoi za morderstwami) zawęziła się, dzięki przedszkolu dla trudnych dzieci. Podeszła do aparatu i ujęła go w dłoń.
-Dzień dobry.
-Witaj, jest twój brat?
-W tej chwili jest na lotnisku, żegna jednego gościa z wczorajszego bankietu.
-Jakiego gościa?- Stanowczy i zimny głos sprawiał, że obawiała się tej kobiety. Tak, to na pewno sponsorka. Czasami pomagała im w śledztwach.
-Sophie Darknes- Wyjąkała.
-Gdzie ona leci?
-Do Egiptu.
-A jesteście w tej chwili?
-W Japonii.
-Samoloty nie latają…
-Prywatny helikopter brata.
-Czemu pozwoliliście jej lecieć?- Giardinię zatkało.-Czy masz ją na liście podejrzanych?- Dziewczyna spojrzała na trzymaną kartkę wolontariuszy z ostatniego tygodnia. Na dole listy byli: Sophie Darknes, Michael Gimalatti i Beatrice Cleverly.
-Tak…- Wydukała.
-Ona jest Shadow. Możesz być pewna. Dzięki za informacje. Jeśli nasza hmmm… Agencja nie złapie jej w czasie lotu macie wyruszyć do Egiptu. Gdy ją złapiecie zadzwonisz, ok?- Giardinia głośno przełknęła ślinę. Sophie Darknes? To nie możliwe. Nie, możliwe. Wiedziała że w tej branży wszystko jest możliwe, a przyjaciel może być wrogiem. Chłodna kalkulacja potwierdziła prawdziwość informacji.- No więc?
-Ok.- Największym problemem będzie powiedzenie bratu…
***
Lecieliśmy nad oceanem. Niedługo będziemy na miejscu. Obejrzałam się za siebie. Zobaczyłam, że goni nas burza.
-Szybciej!- Wrzasnęłam do pilota. Przyśpieszył maksymalnie.- To na nic! Burza nas goni!
-Zeus…- Mruknęła Beatrice. Pioruny pomału nas doganiały. Po chwili lecieliśmy w chmurach. Pilot zręcznie manewrował by nie trafił nas piorun.
-Co się dzieje? – Spytał. Oni zginą ze mną jeśli czegoś nie zrobię. Pilot ich nie obchodzi, ale herosi… Wyjęłam 2 spadochrony i im wręczyłam.
-Skaczcie, jeśli wam życie miłe. Zginiecie jeśli zostaniecie, skoczycie nic wam nie będzie.
-Zwariowałaś?
-Nie, mówię skaczcie.
-Zostaniemy z tobą.- Zawołał Michael.
-Nie, jeśli już to zginiecie ze mną.- Włożyłam mu spadochron i popchnęłam. Do samo zrobiłam z Beatrice. Znowu sama.
-Panie pilocie, jak daleko do brzegu.
-Bardzo blisko. Już lecimy nad lądem.- W helikopter trzasnął piorun. Stanął w płomieniach.
-Proszę się ratować. Został jeden spadochron.
-A pani?
-Poradzę sobie.- Pilot bez większych oporów skoczył. Helikopter wybuchł. Dookoła mnie utworzyło się pole siłowe. Zobaczyłam, że unoszę się w powietrzu. Chmury utworzyły twarz w triumfalnym uśmiechu. I nagle się zdziwiła. Spojrzałam na swoje ręce. Były jakby z fioletowej mgły. Rozwiałam się. Czułam jednak naszyjnik. Z zastraszającą prędkością pomknęłam na dół. Przy podłożu zwolniłam. Z mgły uformowała się sylwetka. Naszyjnik świecił, a po chwili zgasł. Byłam na pustyni. No pięknie. Był dzień i było strasznie gorąco. Usiadłam. Z piachu zaczęły wychodzić skorpiony. Uformowały się w napis Kair i zdechły. O fuj! Przynajmniej wiem gdzie podążać. Nie miałam przy sobie niczego. No na lotnisku w Kairze miałam walizkę. W niej laptopa, ciuchy i inne przydatne rzeczy. Ale butelka wody to by mi się teraz przydała. Włóczyłam się po pustyni. Jakoś nie mogłam się zmienić w mgłę. Wieczorem położyłam się na piasku i zasnęłam. Obudziło mnie trąbienie. Wstałam i zobaczyłam bus. Wysiadł z niego jakiś arab.
-Zgubiłaś się?
-Tak.
-Choć, jedziemy do Kairu. Masz jakąś zapłatę.- Pogrzebałam po kieszeniach i wyjęłam wilgotny banknot 100 dolarowy.
-Może być. Wsiadaj.- W busie śmierdziało jak licho. Jedyne wolne miejsce było obok (tylko nie to) grubego, śpiącego pana z laseczką, którego znałam z telewizji. Reprezentant Gigi, czyli dziadek killer.
-Mogę postać?
-Nie, trzeba siedzieć. Jest wolne miejsce.- Odparł arab i usiadł obok kierowcy. Bus był 10 osobowy. Kierowca, jego towarzysz i pasażerowie. Kierowca i jego towarzysz byli arabami w średnim wieku. Oprócz mnie i dziadziunia w busie było 6 osób: pani o ostrych rysach twarzy ubrana w różową sukienkę, jej mąż gruby jak licho 40 latek, ich syn ze szczurzą twarzą i wielkim tyłkiem, jakiś żulek od którego zalatywało, dziewczyna, która wyglądała na Emo i dziewczyna, która wyglądała jak Barbie. Emo siedziała z żulkiem, małżeństwo razem, dziecko z Barbie. Ja ostrożnie usiadłam obok śpiącego staruszka. Zerwał się i wrzasnął:
-Nie przeszkadza się starszym jak śpią!- I walnął mnie laseczką po głowie. Bolało… – Siedź prosto!- Moje plecy!- Jak się w ogóle nazywasz?- Wolałam nie ryzykować.
-Sadie Temple.- Nie myliłam się. W radiu zaczęli mówić, że dziewczyna o imieniu Sophie i nazwisku Darknes jest poszukiwana. Zanim powiedzieli jak wygląda i dlaczego jej szukają arab przełączył stację. Z głośników popłynęła muzyka country w stylu arabskim. Brzmiało do jak podkład do nowej piosenki Biebera (której nie będzie, na szczęście).
-To jest muza…- Rozmarzył się dziadzio.
-Dokładnie.- Poparł go sumo. Arab uśmiechnął się:
-Ja też ją lubię.- za to Emo, Barbie, ja i dziecko głośno westchnęliśmy.
-Nie wzdychać!- Wrzasnął killer i walnął nas wszystkich po głowach. Oprócz dziecka, które podeszło do taty po kanapkę. Oczywiście mnie dostało się najmocniej. Przez pół godziny musiałam znosić obecność staruszka. Zadawał mi dziwne pytania i walił laską. Byłam cała posiniaczona. Z tyłu żulek próbował namówić Emo na papierosa. Nie chciała. Szepnęła mu coś do ucha. Podszedł do mnie:
-*** chcesz się ze mną zamienić na miejsca ***?
-Tak.- I szybko siadłam obok Emo.
-Nie bluźnij!- Laska wylądowała na głowie żula.
-Cześć jestem Isabella, ty to Sadie?
-Tak.
-Co sądzisz o shadow?
-O czym?
-No o tym gościu co niby morduje na odległość. Ja go popieram. Choć podobno to gościuwa jakaś Sophie Darknes. Ja ją popieram. Też uważam że świat trzeba oczyścić ze zła. A ty?
-Nie wiem.- Isabella była nawet fajna. Gadałyśmy przez całą drogę. Potem każda poszła w swoją stronę. Po grzebałam w kieszaniach. Karta kredytowa tam była. Portfel też. Zarezerwowałam sobie hotel na nazwisko Temple i kupiłam ciuchy na przebranie. Wyspałam się i zaczęłam poszukiwania. Wybrałam się pod wielkiego sfinksa. Tam były potwory rozprawiłam się z nimi raz dwa. Jednak pod sfinksem stał George. Jego mina mówiła wyraźnie że coś jest nie tak. Podszedł do mnie.
-Witaj Sophie.- Czułam, że zaraz powie coś okropnego.- Pytałaś o to co robię. To ja jestem Gigi, a ty jesteś aresztowana za bycie seryjnym mordercą znanym jako shadow. Zabij mnie. Pokarz jak to robisz.
-Nie. To nie tak jak myślisz. Owszem zabijam myślami.- Zobaczyłam żula, który wołał:
-Jestem Fred Madake, dajcie mi wódki!- Po chwili padł martwy.
-Dzięki za dowód.- Otoczyła mnie policja.
-Nie!!!- Naszyjnik się zaświecił. Dotknęłam Sfinksa. Pode mną i Georgem otworzyła się zapadnia. Lecieliśmy w dół. Zapadnia się zamknęła.
-Aaaaaaa…- W końcu walnęliśmy w kupę siana. Noga przekręciła mi się pod dziwnym kątem. Bolało.
-Nic Ci nie jest?- Spytał.
-Noga mnie bardzo boli.
-Pokaż.- Zbliżył się. Dotknął.
-Masz skręconą kostkę.
-O nie! Musimy się stąd wydostać.
-Właśnie. Patrz tam jest korytarz. Możesz wstać?- Skrzywiłam się, ale ustałam. Pomógł mi oprzeć się na nim i ruszyliśmy korytarzem. George miał latarkę, ale i tak było ciemno.
-Przepraszam.
-To ja przepraszam. Nie obchodzi mnie, czy jesteś Shadow, czy nie. Kocham Cię…
.
Od autorki: Witajcie! Chciała bym abyście odpowiedzieli na parę pytań, aby moje opowiadania były lepsze.
- Czy czytasz opowiadania Myksy?
- Co o nich sądzisz?
- Co myślisz gdy widzisz post zaszufladkowany do Myksa?
- Co chciał/a byś w nich zmienić?
- Który tytuł czytasz najchętniej?
a) Przeklęty miecz
b) Opowieść Chrisa
c) Postapokaliptyczny świat
d) Spisek śmiertelnych
e) Śmiertelna moc
Z góry dziękuje za odpowiedzi. Pozdrawiam.
Myksa
Jupi! Zaraz przeczytam!
1.Tak.
2.Są genialne, herosowe, boskie, wspaniałe itp.
3.Od razu czytam i nie zastanawiam się.
4.Nic.
5.a), b), c), d), e) (Kiedy będzie kolejna część spisku śmiertelnych?)
1.Tak
2.Extra
3.Czytam
4.Tak szczerze nie podoba mi sie Postapokalistyczny świat.Jest straszny.
5.e
1. Niektóre
2. Podobają mi się, bo nie obrażasz się za (tą dobrą) krytykę i w miarę możliwości dostosowywujesz się do próśb czytelników, pozostawiając jednak opowiadanie własnym.
3. „Kiedy ona wyśle Postapokaliptystyczny świat i śmiertelną moc”.
4. Ogółem nic, oprócz ew. błędów językowych (ale fabułą je zasłania przed moim umysłem).
5. c i e.
No i ta część. Ale miałaś parę błędów:
1. Spadochronu się tak łatwo nie przypina.
2. Spadochrony różnią się, więc mogli nie wiedzieć jak się je otwiera.
3. „Brzmiało do jak podkład do nowej piosenki Biebera (której nie będzie, na szczęście)”. Lepiej było by o napisać w stylu Arachne czyli „Brzmiało to jak podkład do nowej piosenki Biebera, której [szatański uśmiech] już nie będzie.” No i błąd, zamiast „to” jest „do”.
Tak
Bombowe, herosowe, mega
JEST! JEST! JEST!
Nic
d) Spisek śmiertelnych
e) Śmiertelna moc
Ciekawe. Trochę lepszy od poprzedniego.
1. TAK
2. Ciekawe opowiadania, z masą motywów z DN (według mnie jest ich za dużo).
3. „No nie nie ma kolejnego Spisku Śmiertelnych.”
4. Chciałabym zmniejszyć ilość motywów z DN.
5. d
Czekam na więcej.
Dzięki za odpowiedzi I miłe słowa
Co do opowiadań:
7 cześć śmiertelnej mocy czeka w kolejcr, 8 jest w trakcie tworzenia
1 cześć spisku śmiertelnych czeka w kolejce, za 2 zabieram się niedługo
4 cześć postapokaliptycznego świata jest w trakcie tworzenia
1 cześć Charlotte I Nate’a, opowiadania, które pisze razem z hermesową21 zostało wysłane dziś
1 cześć oczu mroku- mojego nowego opowiadania jest w trakcie tworzenia.
To chyba tyle
1.Tak (najczęściej ze wszystkich na blogu).
2. Są chyba (nie nadąrzam z a czytaniem wszystkich) na blogu.
3. WRESZCIE! Zaraz będę wsiąknę na te 5,0 min. (szkoda, że nie na dłużej).
4. Hmmm… może w tych momentach ze zjawiskami paranormalnymi, w ich opisach się gubię. I trochę nieprawdopodobne te dzieciaczki killer. I najmniejszy minusik: interpunkcja i ortografia nie zawsze spełniają moje oczekiwania ( po prostu łatwiej się czyta bez błędów)
5.e albo d
1. TAK!!!
2. Zajebi***, ale jest sporo błędów.
3. O ***!!! TAAAK!!! JEEEST!!! O ja ***, o ***, TAK!
4. Wywaliłabym na zbity pysk te wszystkie *** błędy!!!
5. ZDECYDOWANIE a) i d).