No nie! Jeden, jeden dzień… Na dotarcie do Egiptu i znalezienie C. Podeszłam do Beatrice:
-Muszę Ci coś powiedzieć. Jeśli przez jeden dzień nie zrobię pewnej rzeczy w Egipcie to będę poszukiwaną przez bogów. Jestem oskarżona o zbrodnie, której nie popełniłam.- Powstrzymałam ją gestem od pytań.- Jeśli nie jesteście gotowi towarzyszyć poszukiwanej odejdźcie teraz.
-Nie, pomożemy Ci.
-Uparci jesteście.
-No bo wiesz, może i za nami nie przepadasz, ale wydaje mi się ,że dla mnie możesz być przyjaciółką.- Właśnie przynieśli świeżo naprawiony TV. Podeszłam i odruchowo go włączyłam. Oczywiście włączone były wiadomości.
-Drodzy państwo, mam zaszczyt przedstawić opinie na temat tajemniczych zgonów z ostatnich dni pana detektywa Gigi! W jego imieniu przemówi pan Grandfatherkiller.- Do studia wszedł gruby, łysy staruszek z laseczką. Grzmotnął nią prezentera w plecy:
-Siedź prosto!
-Yyy… Dobrze, proszę pana więc co by chciał nam przekazać Gigi?
-Wyrażaj się z szacunkiem do starszych i mądrzejszych, o też!- staruszek spojrzał z wyrzutem na prezentera i wziął głęboki wdech.- No więc jego wielmożność Gigi sądzi, że…- Prezenter sięgnął po kawę. Dziadek grzmotnął go laską po łbie.- Nie uczyli Cię nie pić w czasie rozmowy podczas gdy twój rozmówca nie pije?!
-Nie.- Odpowiedział przerażony rozmówca dziadzia.
-No więc wielmożny pan Gigi twierdzi, że te zgony to nie przypadek. To morderstwa i ktoś za tym stoi, jedna i ta sama osoba naznaczona nadnaturalnymi zdolnościami. Gigi idzie dalej, możliwe że to istota z cienia znana z wybuchu lotniska w NY…
-Jak to?
-Nie przerywa się gdy ktoś mówi! Jesteś bardzo nie wychowany!- Michael i Beatrice nie rozumieli ani słowa (wiadomości były po japońsku), ale śmieli się do rozpuku. Ja zbladłam jak ściana. Czyli policja już o mnie wie.- A teraz powiem co myśli wspaniały, niepowtarzalny Gigi dla widzów, którzy nie znają japońskiego!- Zawołał dziadek killer po angielsku. Następnie opowiedział o zgonach i sugestiach Gigi po angielsku. Trzeba dla pewności zabić tego detektywa i dziadunia. Biedak prezenter zgarbił się nieznacznie. Oczywiście killerek od razu to zauważył. Cios zwalił biedaka z krzesła. Upadł na stół i rozlał kawę prosto na garnitur staruszka. Dziadek zerwał się wziął prezentera i cisnął nim o ścianę. Bogowie, boje się tego dziada. A co jeśli Gigi jest tak dobry jak mówią i wpadnie na mój trop? Myślę że nawet bogowie nie powstydzili by się kary jaką zafundował by mi ten gościu. Odwrócił się i spojrzał w kamerę. Wydawało mi się, że mi w oczy. To było okropne. Jakby coś prześwietlało mnie na wylot.
-Morderstwa? To dziwne.- Stwierdziła Beatrice.
-Nie przejmujcie się, ten morderca zabija tylko przestępców i wredne bachory.
-Wredne bachory? To on zabił przedszkolaki? Uwielbiam go!
-Michael, to morderca.- Powiedziała Beatrice.
-Nie gadajmy o tym.- Szepnęłam. Skinęli głowami.
-Mam prośbę: poróbmy coś fajnego!- Chciałam nacieszyć się ostatnim dniem, który spędzę na tym świecie ,,legalnie”.
-Ok!- Ucieszył się Michael. Postanowiliśmy iść na miasto. Nieopodal hotelu akurat rozstawiła się wesołe miasteczko. Świetnie się bawiliśmy. Było cudownie. I pomyśleć że już jutro koniec. Ciekawe co pomyśli Gigi, jak morderstwa ustaną? Muszę zacząć uciekać, najlepiej do Egiptu. Pewnie wiedzą gdzie jestem.
-Są sprawy o których bogowie nie mają pojęcia. Są rzeczy, które Cię przed nimi zabezpieczą Sophie, a wierz mi jesteś zbyt wyjątkowa by bogowie Cię ścierpieli.- Przypomniały mi się słowa matki. Nie mogę wrócić do niej. Tam będą mnie szukać. Nie mogę jej poświęcić. Broniła by mnie przed całym światem. Crystal Darknes była osobą upartą, bogatą i kochaną. Fajny zestaw…
-Chodźmy na rollercoster! Patrzcie jakie pętle!
-Porzygamy się.
-Trudno.- Zaczęliśmy biec w jego strony. Spojrzałam w bok i z całej pety wpadłam na rozmawiającego przez telefon blondyna.
-Ile rzazy mam Ci powtarzać, ze dziś mamy wol… Auuu!- Blondyn spojrzał na mnie.- Sophie?
-George?
-Jak dawno się nie widzieliśmy.- Uściskaliśmy się. George był moim najlepszym przyjacielem z dzieciństwa. Pamiętam jak razem bawiliśmy się klockami lego. Był synem milionera, przyjaciela mojej mamy. No bo fortunę odziedziczyłam po tacie, ale mama też była bogata. Miał siostrę bliźniaczkę, która też byłą moją przyjaciółką, ale wolałam Georga. Chłopak był obdarzony niesamowita inteligencją (siostra też).
-Beatrice, Michael to mój przyjaciel- George.
-Witajcie.- Uśmiechnął się promiennie. Miał słodki uśmiech. Na niebiesko-szare oczy opadały mu jasne kosmyki. Wyglądał naprawdę słodko.- Zmieniłaś się. Włosy Ci urosły. Lepiej Ci tak. A gdzie twoje kolorowe stroje? Choć przyznam w czarnym Ci do twarzy. Te loki są zniewalające.- Dotknął włosów opuszkami palców. Faktycznie włosy mi urosły. Pamiętacie jak wspominałam, że sięgają mi do szyi? Teraz wychodziły za ramiona i się kręciły. George miał rację wyglądały lepiej niż te krótkie. Nie wiem czy się domyśliliście, ale nie należałam do osób brzydkich. Wręcz przeciwnie.- Jesteś przepiękna. Wypiękniałaś od naszego ostatniego spotkania.
-Ty też się zmieniłeś… Chociaż tylko troszeczkę. Wciąż jesteś słodki jak cukierek.- Zarumienił się. Nasza rozmowa wyraźnie nie podobała się Michaelowi, który zaczął robić głupie miny.
-Wiesz, organizujemy dziś wieczorem bankiet. Wpadniesz? Możesz zabrać przyjaciół.- Czemu nie?
-A gdzie?
-W jednej z naszych wili, w Japonii. Nie martw się, przyśle po Ciebie helikopter, albo limuzynę.
-Ok.
-Będziesz? To świetnie. Czy mógłbym prosić byś założyła prostą, czerwoną bądź żółtą sukienkę bez ramiączek? Wyobrażam sobie, jak pięknie będziesz wyglądać.
-Dobrze.
-A zaśpiewasz coś naszym gościom? Masz taki dźwięczny głos…
-Tak, idealny do śpiewania Ci kołysanek, nie występów przed bogaczami.
-Proszę.
-Zastanowię się.- Jego komórka zadzwoniła.
-Muszę odebrać.- Wyjął telefon i nacisnął zieloną słuchawkę.- Grrrrr… Nie, nie mogę! Do jasnej ciasnoty, nie dociera że mamy dziś wolne?- Rozłączył się.
-Z kim gadałeś?
-Nie ważne. Muszę iść. Limuzyna będzie na was czekała o 19 pod hotelem. Tylko wspomnij swojemu przyjacielowi- Obrzucił Michaela chłodnym spojrzeniem- że na takich bankietach obowiązują zasady i trzeba się zachowywać. Do wieczora!
-Pa! Cieszę się że Cię spotkałam!
-Ja też. Wyglądasz na zmartwioną. Może impreza poprawi Ci humor?- Uśmiechnęłam się i pomachałam odchodzącemu przyjacielowi. Michael pokazał mu język.
-Widzieliście jaki lizus? Musimy iść na tę jego zasraną imprę? Tylko wspomnij swojemu przyjacielowi że na takich bankietach obowiązują zasady i trzeba się zachowywać- Słyszałaś Beatrice? I kto to mówił. Te loki są zniewalające- Bogowie, jaki oryginalny podryw…
-Zamknij się.- Powiedziała Beatrice.- On jest super. Aż czuć od niego inteligencją…
-Kolejna fanka mu się znalazła… Idziemy na ten rollercoster?
-Nie!- Wrzasnęliśmy w tym samym czasie.- Trzeba się naszykować!
-Przez 5 godzin?
-Tak!
-Ach te baby! Ja pójdę w jeansach!
-Mowy nie ma. Idziemy na zakupy.
-O nie!
***
Staliśmy pod hotelem. Ja tak jak prosił George założyłam czerwoną, prostą sukienkę do kostek bez rękawów i ramiączek, która podkreślała moją figurę, obowiązkowy naszyjnik od Rileya, który nosiłam codziennie, szpilki i torebkę w kształcie koperty. Beatrice założyła jedwabną suknie w kwiaty w stylu azjatyckim, która sięgała jej do kolan. Michaela zmusiłyśmy do włożenia eleganckiego garnituru. Punktualnie o 19 podjechała po nas czarna limuzyna, taka jaką jeżdżą gwiazdy. Drzwi otworzyły się i wyszedł z nich szofer.
-Panna Darknes i jej ekipa?
-Tak.
-Zapraszam do środka.- Ujął moją dłoń i pomógł mi wsiąść. To samo zrobił Beatrice. Gdy ujął dłoń Michaela ten się wyrwał i warknął:
-Sam potrafię wejść!- I wskoczył na siedzenie, tak że samochód się zatrząsł. Potem nie dał szoferowi zamknąć drzwi, bo po prostu je zatrzasnął!
-Zachowuj się! Co Ci znowu jest? Nigdy się tak nie zachowujesz. Czyżbyś był zazdrosny?
-Nie ja po prostu nie lubię takich bogatych lizusów-świrusów i garniturów.
-Nie prawda jesteś zazdrosny.- Przekomarzała się z nim Beatrice.
-Odwal się!
-Ooo… Bo się obrażę.
-Sorki. Sophie, czy jak przyjedziemy będę mógł przywalić temu flirciarzowi?
-Nie.- Po pół godziny jazdy w ciszy (tak, zdarzył się cud, Michael nie odzywał się przez pół godziny!) wrzasnął:
-Rzygać mi się chce! Szofer stać!- Fura zatrzymała się. Michael wysiadł. Po 5 minutach wciągnęłam go z powrotem i dałam reklamówkę.
-Spóźnimy się. Proszę jechać.
-Taki miałem zamiar. A mogę się wstrzymać i rzygnąć na głupka?
-Nie.- W końcu dojechaliśmy na miejsce. Zatrzymaliśmy się przed wielką wystawną willą.
-E tam, to wszystko na pokaz.- Powiedział Michael i kopnął fontannę.- Au! To bolało1
-To granit. Nie dziw się. I masz za swoje.- Przy drzwiach stał ochroniarz.
-Nazwisko?
-Sophie Darknes.
-Tak jest na liście: Pani Darknes i 2 osoby towarzyszące. Możecie wejść.- Tak zrobiliśmy. Moi przyjaciele otworzyli ze zdziwienia usta. Sala była urządzona bardzo wystawnie. Na jej środku stał stół zastawiony najdroższym jedzeniem. Michael ruszył w kierunku stołu. Z boku była scena. Czy mi się wydawało czy stałą na niej prawdziwa Shakira? Nie opodal nas stały bliźniaki.
-Nie uwierzysz kto się pojawi!- Mówił George do swojej bliźniaczki Giardinii.
-Kto?
-Sophie!- I pociągnął siostrę do mnie.
-Witaj Sophie, przyjaciółko!- Zawołała Giardinia i się do mnie przytuliła. Pachniała drogimi perfumami. Miała na sobie krótką sukienkę z przyszytymi brylantami i złoty diadem na głowie. Blond włosy opadały jej na ręce delikatnymi falami. Słodka i niewinna… Jak brat. Sam George miał na sobie śliczną białą koszule i jedwabne spodnie. Uśmiechnął się zniewalająco.
-Mogę prosić do tańca?
-Jasne.
-Ej, braciszku nie dasz mi pogadać z Sophie?
-Później. Jaki kawałek byś chciała? Dziś gra dla nas Shakira.
-Prawdziwa?
-No a jaka? Myślisz, że nie stać nas na wynajem gwiazdy?- Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Coś do tańca, ale wolniejszego.
-Sale El sol?
-Może być.- Podszedł do sceny.
-Prosimy Sale El sol.
-A ja autograf.- Wyjęłam z torebki notes i długopis. Gwiazda uśmiechnęła się i podpisała.
-Jesteś Sophie, tak? George wspominał, że ładnie śpiewasz.- Zarumieniłam się.- Może zaśpiewamy razem? Przydała by mi się osoba z ładnym głosem, żeby zaśpiewała ze mną waka waka.
-Ale nie umiem aż tak śpiewać.
-Zobaczymy. Na razie macie Sale El sol.- Oddaliliśmy się, a Shakira zaczęła śpiewać. George świetnie tańczył. Minęliśmy głośno bekającego Michaela, który właśnie upuścił kawałek wędzonego łososia. Cały garnitur miał uświniony kremem Brule*. George skrzywił się, a Michael uśmiechnął.
-Gdzie macie kibel? Rzygać mi się chce!- George zrobił zniesmaczoną minę.
-Czy Sophie nie przekazała Ci wiadomości?
-Nie musiała! Mam uszy! I przy okazji te soczki są pyszne!
-To nie soczki! To wino i wódka dla dorosłych!
-Alkohol! Fuj!- Nienawidziłam alkoholu.- A ty głupku, to wypiłeś? Nie dziwię się, że Ci nie dobrze.
-Kibel jest tam i więcej nie pij. Pożyczyć Ci czysty garnitur?
-Nie!!!
-Chodźmy Sophie. Mi też jest nie dobrze jak na niego patrzę.
-Nawzajem lizusku!- Płonęłam ze wstydu. Michael zrobił aż taką siarę przed moim najlepszym przyjacielem. Tańczyliśmy jeszcze trochę. Zauważyłam, że Beatrice i Giardinia świetnie się dogadują. Dołączyliśmy do nich.
-Sophie, George zauważyłam że na bankiet dostał się jakiś żul i wychlał cała wódkę. Potem zjadł masę creme brule tyle, że większość skończyła na jego stroju. Goście się go boją. Zawołać ochronę?
-To Michael.- Powiedziałam zażenowana.- Beatrice chodźmy mu coś powiedzieć.
-Ok. Zaraz przyjdziemy.- Oddaliliśmy się od bliźniąt.
-Żeby się tak zachowywać?! Rozumiem że nie lubi Georga, ale ąż tak?
-Uchlał się.
-O to co alkohol robi z ludźmi. -Weszłyśmy do korytarza prowadzącego do kibla. Faktycznie był tam zataczający się Michael. Podeszłam do niego i walnęłam go z Plaskacza.
-Za co?- Posłałam mu mordercze spojrzenie.
-Zachowuj się do jasnej cholery!- Wycedziłam przez zaciśnięte zęby. – Albo wracaj do hotelu!
-Właśnie wracaj!- Wyprowadziłyśmy go z budynku i wróciłyśmy do bliźniaków.
-Zaśpiewasz nam coś teraz?- Spytał George.
-Umiesz śpiewać?- Spytała Beatrice.
-Troszeczkę…
-Genialnie.- Złapał mnie za rękę i zaprowadził na scenę. Shakira poszła do bufetu.
-O to Sophie Darknes, nasz gość specjalny!- Wręczył mi mikrofon. Wzięłam się za śpiewanie. To była piosenka, którą wymyśliłam dawno temu. George ją uwielbiał.
–…Gdy nadejdą gorsze dni, czasy śmierci i zniszczenia
Razem łatwiej je przetrzymać
Stając przy tobie, mówiąc o kłopotach
I śmierci…- Idealny tekst dla 8 letniego dziecka… Wtedy ją wymyśliłam. Myślałam tylko, że te gorsze dni nigdy nie nadejdą… A teraz, czy ja wiem nikomu nie powiedziałam o kłopotach i śmierci. George by mi pomógł… Powiem mu. Nie! On jest nieświadomy! Nie zepsuje mu tego. Gdy skończyłam rozległy się gromkie brawa.
-Ona ma talent!
-Świetnie.
-Dziwny tekst, ale głos cudowny!- Rozlegało się. Wiele osób sądziło, że zaniedbuje talent. To że ładnie śpiewam nic nie znaczy. Nie przepadałam za tym. Więc jak widzicie pozornie byłam idealna pod każdym względem. Piękna, mądra, zaradna, słodka dziewczynka o ślicznym głosie. Czy wyglądam na kogoś obdarzonego śmiertelną mocą? Doszłam do przyjaciół. George rozmawiał przez telefon.
-Naprawdę nic się nie stało… Kapuje, spoko.- I rozłączył się. Po chwili telefon znowu zadzwonił. Chłopak zobaczył kto dzwoni.
-O nie!- Mruknął jak zobaczył. Odebrał.- Halo?… O jejku, ale dlaczego nie powiedzieli wcześniej? … Co? Oni sobie żarty robią. Internet im się zaciął… I ogólnie łącza? Dobre sobie! To ważne, powinni się wcześniej skontaktować!… Też tak sądzę… Gdzie jestem? Mówiłem że mam wolne, na bankiecie… Nie wiem czy mogę przyjechać… Wiem że to nie może dłużej czekać, do jasnej cholery! Sprawdź listę ostatnich pracowników… Nie wiem! Radź sobie teraz sam!… Powiem, nie bój się… Tak to ważna wskazówka… Przepraszam, ale nie jestem głupi. W końcu nie bez powodu się tym zajmujemy… Powiedz, że jeśli jeszcze raz wywiną taki numer… Do widzenia.- I rozłączył się. Był czerwony i blady. Zatoczył się.
-Giardinia! Mam ważne informacje. Choć.
-Ile razu mamy mu powtarzać, że mamy wolne…
-Zaraz przyjdziemy.- I pociągnął ją za rękę.
-Ciekawe kto do niego dzwonił. Wyglądał na zdenerwowanego i przerażonego.
-No, ciekawe.- Po chwili wrócili.
-Ja jadę!- Zawołała Giardinia.- Cześć! Pobiegła do drzwi i wybiegła z domu.
-Muszę do wc!- Zawołała Beatrice i pognała.
-George, a gdzie chodzisz to szkoły?
-Nie chodzę.
-Uczysz się w domu?
-Można by tak powiedzieć. Aktualnie jestem na poziomie ponadprogramowych studiów.
-Pamiętasz jak mówiłeś, że chcesz zostać detektywem.
-Jasne. Zostawmy ten temat i się bawmy.
-A z kim gadałeś?
-Z takim jednym gościem.
-A co Ci powiedział?
-Sophie!
-Wiem zachowuje się jak Michael.- I zachichotałam. Nagle wpadłam na genialny pomysł.- Masz prywatny samolot, albo helikopter?
-Jasne.
-A mógłbyś jutro mnie gdzieś zawieść?
-A gdzie?
-Do Egiptu, nie pytaj nawet dlaczego.
-Raczej tak.
-A co z wulkanem?
-No właśnie, ale wiesz jeśli to pilne to raczej za większą opłatą polecimy.
-Dzięki!- Rzuciłam się mu na szyję.
-Wszystko byś była szczęśliwa.- Uśmiechnął się tajemniczo. Przy świetle świec wyglądał bosko. Przytulił mnie i pogłaskał po włosach.- Wszystko, no może oprócz jednego…
-Czego?
-Nie ważne…
*Creme Brule- Francuski krem podawany jako deser. Smakuje jak bardzo dobry budyń na zimno. Z wierzchu jest przyprószony opalanym cukrem. Nie wiem jak się go robi, te informacje znajdziecie w Internecie. Wiem, że przy odpowiednich składnikach chyba da się go zrobić w domu. Rzadko spotykany w Polsce. Jest za to naprawdę pyszny…
Musisz jeszcze popracować nad tym aby było interesujące.
Z dłuższą opinia poczekam na następny.
Zgadzam się z Sog i czekam na kolejne:).
Dla mnie jest BARDZO iteresujące 😀 czekam na CDz wielką niecierpliwością
nie gniewaj się, ale wydaje mi się, że to opowiadanie to sam dialog
ale nareszcie jest jakieś opowiadanie o odpowiedniej długości
Fajne opko, ale było parę błędów. W pewnym momencie shift się zaciął i zamiast ”!” było ”1”. No i trochę lepiej mogłaś fragment z balem ”rozegrać”. Dzięki za formatowanie, bo mogłem przeczytć na mojej komórce. Nieźle się uśmiałem przy killerze B-)
Mi się wszystko podobało, nawet jeśli były błędy to nie zauważyłam.
GIGI WYMIATA!!!!!!!!
ja też czytałam na komurce.
a i Sog jesteś Cholernie krytykancki. zwłaszcza, że ty bnie napisałeś jeszcz żadnegto porządnego opowiadania tylko dwa opisy, więc możesz się czepiać co do długości itp. dopiero jak sam coś porządnego napiszesz
Seleno ty nie wiesz o jednej rzeczy. Ja pisałam kiedyś jako Laura w parze z Fryzem (jest napisane pod opisem Mel). Ma nadzieją, że przeczytasz moje opowiadanie Bogini Herosów.
Spoko, tylko brakuje opisów do dialogów, no wiesz np. ‚odpowiedział po dłuższej chwili rumieniąc się lekko’. Przez to mozna się trochę pogubić kto co mówi. Samo opowiadanie hmm… normalne. Nie jest ani superwyczepiste, ani beznadziejne. I zgadzam się z Owiec (nie wiem jak się odmienia, więc nie będe odmieniać). Moglaś inaczej rozegrać fragment z balem.
Dziadek killer wymiata! Biedny prezenter! Zazdrosny i pijany Michael też jest niezły!
Ta część jest lepsza niż wcześniejsza. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że ta zgraja wrednych bachorków to lekka przesada.
Hmmm… jakby MNIE bogowie wzięli na cel, to nie włóczyłabym się po imprezach, tylko zapier*** bym do Egiptu, choćbym miała płynąć w łódce wystruganej własnymi zębami…
Ale dziadek killer jest ZABÓJCZY (dosłownie), a gadki Michaela WYMIATAJĄ!
Waka Waka XD