Na zakupach kupiłam sobie wszelkie niezbędne do życia w Japonii przez tydzień przedmioty. Michael próbował zwędzić naszyjnik z jubilerskiego, a ja oczywiście musiałam się dogadywać z sprzedawcą który go nakrył (znam podstawy japońskiego) i płacić odszkodowanie. Winowajca zaskoczony spytał:
-Znasz japoński?
-Ush
-Eeee… Co?
-To znaczy tak.- Nagle zadzwonił mój telefon. Jakiś gościu wyraźnie kalecząc angielski mówił:
-Pani Sophie Darknes? Pani od 24 h nie odebrała swoich walizek z naszego lotniska w Kairze. Gdzie pani teraz przebywa?
-W Japonii.
-Niestety nie możliwe jest w tej chwili wysłanie tam walizki.
-Aha. Może pan mówić po…
-Niemiecku.
-Jeśli pan chce.
-Danke!- Powiedział w swoim języku.- Auf viedersehen!
-Auf viedersehen.- Michael spojrzał na mnie.
-Co jestem langwaistką, czy jak to się tam mówi.
-Czyli?
-Do znaczy że Sophie zna dużo różnych języków.- Wyręczyła mnie Beatrice.- Jakie?
-Angielski, niemiecki, japoński, włoski i francuski.
-Wow! Nauczysz mnie?
-Może nie dzisiaj. Muszę kombinować jak wrócić do Egiptu.- Wróciliśmy do hotelu. Beatrice i Michael poszli pozwiedzać nasz pensjonat, a ja zajęłam się szczytnym celem. Byłam ciekawa czy ktoś już skapnął się, że ktoś wymordowuje przestępców?
***
Narada policji:
-Te dziwne zgony trwają raptem od 3 dni! To musi być zbieg okoliczności!
-Nie sądzę, ktoś za tym stoi. I mam dziwne wrażenie, że ten ktoś jest już nam znany z afery na lotnisku w NY.
-Mówisz o postaci z cienia?
-Skoro potrafi zrobić to co na nagraniu, może dysponuje też mocą zabijania?
-Może…
***
Narada bogów:
-Sophie Darknes za dużo sobie pozwala. Jest winna i jeszcze bawi się w jakąś boginie śmierci! Proponuje od razu ją aresztować!
-Nie przesadzaj Posejdonie, dajmy jej szansę…
-Daliśmy, a ta leci do… Jest nie wykrywalna! Zwiewa nam!
-Mój synek! Zabiła go, złapmy ją już teraz!
-Jak to nie wykrywalna?
-Nie możemy jej namierzyć. Na nagraniu z lotniska w NY jest za to postać z cienia… niektóre artefakty mają taką moc.
-Poczekajmy jeszcze te parę dni. Może zgony zainteresują ludzką policję?
***
Powrót do Sophie, 2 dni później
Stałam na środku pokoju i dosłownie wyrywałam sobie włosy z głowy. Nie długo kończy mi się czas, a ja wciąż tkwię w Japonii. Do pomieszczenia wparował Michael.
-Hej Sophie, Beatrice powiedziała że powinnaś się zająć czymś co sprawia że skupiasz się na czymś innym niż samoloty. Rozważyłem to i… zgłosiłem nas do wolontariatu! Zrobimy coś dla dobra świata! Za godzinę mamy stawić się w przedszkolu dla trudnych dzieci.- Patrzyłam na niego z szeroko rozdziawioną gębą. Wolontariat? Przedszkole dla trudnych dzieci? On chyba żartuje.
-Ha. Ha, ha. Świetny kawał wiesz? Bo to żart, prawda?
-Nie! Zrobiłem coś dla dobra świata! Zrobimy!
-Ja JUŻ robię coś dla dobra świata.
-A co?
-Coś ważniejszego niż opieka nad przebrzydłymi bachorami!
-Czyli?
-Nie mogę zdradzić.
-Dobra, szykuj się. Tamta pani co nas przyjęła powiedziała, żebyśmy założyli coś co można zniszczyć.
-Jaki wolontariat?- Spytała Beatrice, która właśnie weszła.
-Och Beatrice, mówiłaś że Sophie musi się skupić na czymś innym niż samoloty.
-Nie to miałam na myśli…
-Trudno, szykuj się.- Michael zmusił mnie bym założyła starą, zniszczoną koszulkę z napisem ,,I hate Bieber”. Napis był akurat fajny, ale tkanina sprana i szorstka. Nie był o dobrze widać napisu. Wcisnął mi też poplamione farbą spodnie w obrzydliwym różowym odcieniu. Sam założył stary, brudny dres, a Beatrice długą, podziurawioną spódnicę i poplamioną farbą żółtą koszulę. Tak ubrani wezwaliśmy taksówkę. Zabrała nas do starego, pomalowanego na krzykliwy żółty kolor budynku. Już tu było słychać wrzaski. Weszliśmy ośrodka. Hol był podobny do szpitalnego. Było tam też biurko, całe różowe przy którym siedziała długowłosa blondyna. Widać było że włosy są farbowane. Miała długie jak pół palca tipsy w kolorze różowym oblepione cekinami. Gdy wstała ujrzeliśmy jej króciuteńką różowiutką bluzeczkę odsłaniającą brzuch. Na nogach miała obcisłe do bólu biodrówki. Z uszu zwisały jej długie, ciężkie kolczyki. Twarz skrywała pod toną makijażu. Normalnie żywa Barbie. Uśmiechnęła się sztucznie i wyjęła słuchawki z uszu (oczywiście różowe i było z nich słychać cichuteńko Justina Biebera).
-Witajcie w naszym przedszkolu wolontariusze…- Nie dokończyła bo drzwi, które wydawały się kuloodporne i dźwiękoszczelne otworzyły się z wielkim hukiem. Do holu wdał się hałas dobiegający z Sali przedszkolnej, z której właśnie wypełzała, może 19-nastoletnia dziewczyna. Rude włosy miała poczochrane i skołtunione. Ubranie porwane i oblepione substancjami, których pochodzenia wolałabym nie znać. Fartuch, bluzka i spodnie dziewczyny były w strzępach. Twarz wykazywała, że jest wycieńczona. Całe jej ciało pokrywały siniaki. Powoli poruszając się po podłodze podpełzła do mnie i złapała za nogawkę. Drzwi do Sali z dziećmi same się zamknęły.
-Nie idźcie tam, to istne piekło…- Barbie wstała i z wyraźnym obrzydzeniem podprowadziła ją pod drzwi.
-Nie słuchajcie jej, nasze dzieci są bardzo grzeczne.- Wręczyła nam fartuchy, które były zrobione z jakiegoś super wytrzymałego materiału. Potem rozdała każdemu po kilka paczek pieluszek, smoczków, butelek i parę innych rzeczy.
-Powodzenia!- Otworzyła drzwi i wepchnęła nas do Sali. Znaleźliśmy się w wielkim pomieszczeniu, w którym panował nie stworzony bałagan. Na środku Sali tłukło się może 5 dzieciaków. Kolejna 5 rzucała się jedzeniem, a 5 wyglądających na najstarszych z tej gromady stało w kącie i głośno rozmawiało używając słów o jakich istnieniu nawet nie miałam pojęcia. Pozwolicie że nie będę cytować. Dawało to 15 dzieci w wieku od 2 do 6 lat. Szarpnęłam za drzwi. Nie chciały się otworzyć.
-No dobra dzieci, będziemy dzisiaj was pilnować.- Spojrzenia 15 par oczu padły na Beatrice.
-Nowi opiekunowie!- Zawołała piskliwym głosem jakaś 3-latka. Dzieci jeszcze chwilę się pogapiły, a potem wróciły do swoich zajęć. Ja i Beatrice wzięłyśmy się za rozdzielanie walczących. Przy okazji porządnie dostałam w łeb. Czułam jak robi mi się guz.
-Proszę pani, posikałem się. Zmieni mi pani pieluszkę?- Spytał chłopczyk w wieku 3 lat.
-Aha.- Poszłam z dzieckiem w kąt. Podczas ceremonii zmieniania pieluchy dziecko pierdnęło mi w twarz, a ja sama umazałam się gównem. Gdy skończyłam odetchnęłam z ulgą. I zobaczyłam kolejkę maluszków, które ustawiły się do mnie.
-Czego chcecie?
-Żeby nam pani zmieniła pieluchę!- Odpowiedziały chórem. Nie miałam w tym wprawy, ale robiłam wszystko co mogłam. Dzieci, które długo pozostawały z kupką w majteczkach płakały, tak że mi uszy pękały. Gdy w końcu uwinęłam się z wszystkimi i siadłam na podłodze by chwile odpocząć podszedł do mnie ten sam co na początku chłopiec i wesoło oznajmił:
-Zrobiłem kupę.- Głośno westchnęłam i wzięłam się do roboty. Na środku sali Michael zebrał małą grupę i postanowił ich zmęczyć. Biegali w miejscu, robili skłony przysiady, pompki itp. Michael wyglądał jakby zaczynało brakować mu energii, ale za to dzieci dopiero co się rozkręcały. Beatrice usiłowała czytać reszcie jakąś książkę, ale ktoś co chwila jej przerywał.
-Kiedy będzie obiadek?- Spytał mnie ktoś.
-No właśnie głodny jestem.
-Ja też!
-I ja!
-Nie wiem, ale zaraz wam coś przyniosę. Gdzie jest kuchnia?
-Tam.- Poszłam we wskazanym kierunku. Zapukałam.
-Kto tam?- Spytał gruby, ale damski głos.
-Sophie, opiekunka.
-Nowa? Właź.- Weszłam. Opasła staruszka zamknęła za mną drzwi.
-Dzieci są głodne. Kiedy obiad?
-Za pół godziny. Jak widzisz jestem tylko jedna, a te zwierzęta jedzą tyle, że miesięczne wyżywienie dla pułku wojska nie starczyło by im na jeden obiadek. Masz- Wcisnęła mi 15 wypełnionych po brzegi ciastkami talerzy. Wyszłam z kuchni.
-Jedzonko…- Dzieciaki się zerwały. Zaczęły wyrywać mi porcje. Po paru sekundach leżałam stratowana na ziemi cała poobijana. Dzieci rzucały się ciastkami, biły się o nie i wcinały je w zastraszającym tempie. Grupka, która zjadła już swoją porcję czatowała, aż coś upadnie na podłogę i zlizywało z niej najmniejszy okruszek. Po chwili w Sali nie było już ani jednego ciasteczka.
-A ja też byłem głodny.- Wyjąkał wycieńczony ćwiczeniami Michael.
-Dawaj instruktor!- Wrzeszczała nad nim grupa zapaleńców sportowych, którą chciał podstępem wykończyć. Jak widać plan sprawdził się, ale na odwrót- dzieciaki wykończyły syna Hermesa. Ci którzy ,,słuchali” czytania Beatrice teraz obrzucali ją papierowymi kuleczkami. Ja zauważyłam że pewna dwójka się bije. Wlazłam pomiędzy nich i będąc na skraju cierpliwości wrzasnęłam:
-Spokój, bo was zabije!
-To można zabijać?- Spytał jakiś bachor i pobiegł gdzieś. Po chwili przybiegł z wielkim nożem i z dzikim wrzaskiem rzucił się na innego dzieciaka. Wyrwałam mu nóż.
-O bogowie, za jakie grzechy?- Wydukałam cichutko. Spojrzałam na drzwi do kuchni. Zobaczyłam, że kucharka przywołuje mnie gestem. Wlazłam do kuchni i pomogłam jej nosić gigantyczne tace z jedzeniem. Faktycznie jedzenia było jak dla co najmniej 200 osób, a nie 15 dzieciaków. Było to samo co z ciasteczkami tylko (tak, to możliwe) o wiele gorzej. Cała sala było w jedzeniu, które z ścian, podłogi, a nawet sufitu zlizywała grupa głodomorów, którzy już zjedli swoje. Po jakiejś godzinie na Sali pozostały rzygowiny, resztki, których zlizywacze już nie mogli wtrynić i zadowolone dzieciaki. Kucharka zawołała:
-Naciśnijcie ten przycisk.- I pokazała nam go. Nacisnęłam z głośników popłynęła dziecinna melodyjka. Dzieciaki jeden po drugim ziewały i zasypiały na dywanie. Nawet w czasie snu budziły grozę. Ja, Michael i Beatrice poszliśmy do kuchni. Tam kucharka dała nam normalne porcje obiadowe. Na szczęście zostaliśmy już zwolnieni do domu. Barbie zawołała za nami:
-Przyjdźcie jutro!- Wybiegliśmy z krzykiem. Następnego dnia jednak stawiliśmy się w przedszkolu.
-Niepotrzebnie.- Powiedziała Barbie poprawiając manicure.- Dziwnym trafem wszystkie dzieci zmarły wczoraj, z 2 godziny po waszym wyjściu…- A jeszcze dziwniejsze jest to, że włamałam się wczoraj do bazy danych przedszkola i znałam wszystkie nazwiska…
Twoje opowiadania są w mojej 10 najfajniejszych opowiadań.
A tak z ciekawości: Kiedy będzie 1 cz. spisku śmiertelnych?
Oj, trudne te dzieci… Jakbym ja miała tą moc co Sophie, to chyba też bym je pozabijała. Ale chyba lepszy był koncert Biebera i zakończenie jego kariery.
Lubię Michaela. Za to, że tak uprzykrza życie Sophie…
super. jak zwykle czekam na CD.
Dzięki
Teja: 1 cześć spisku śmiertelnych jest teoretycznie gotowa, ale po pierwsze jestem na obozie I nie mogę jej wysłać, a po drugie nie wysłałam jej wcześniej bo pisalam ją u koleżanki, a ta ,,oddała” mi ją 5 dni temu, wtedy gdy wyjechałam. Obiecuje że dokoncze I wyśle ją zaraz po obozie
Ja bym nie wytrzymałabym w tym przedszkolu nawet minuty! Opowiadanie jak zawsze Boski. Czekam na cd 😀
Gdyby dzieci z przedszkola, do którego chodzę czytać, zachowywałyby się tak jak te, to chyba bym oszalała.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
Opowiadanie ma plusy i minusy. Mało wiesz o dzieciach i piszesz w niektórych momentach głupie rzeczy. Do w książka i opowiada nie obraża się żadnych znanych osób. Przez takie zachowanie dostała byś niezłą kare finansową (pewnie dużą) i żadne wydawnictwo nie chciało by z tobą współpracować. Wiem, że nie lubicie Bibera. Do tego, za mocno idziesz w stronę Notesu śmierci. Moja koleżanka rysuje mangę z motywami Code Geass ale nie czerpie aż tak bardzo. Musisz zrobić zwrot w akcji. Do tego za dużo błędów i ta historia o dzieciach jest lekko bezsensowna. Jeżeli popracujesz nad opowiadaniem to będzie świetne. Pamiętaj pomysł jest tak samo ważny jak wykonanie.
Nie wiem skąd w trzecim zdaniu wzięło się DO.
Kocham to opowiadanie (i jej koszulkę, mam podobną ), ale niestety muszę Ci coś powiedzieć: o dzieciakach nie wiesz ZUPEŁNIE nic.
Oto kilka przykładów:
-jak zmieniasz mikrusowi pampersa, to on nie ma szans pierdnąć Ci w twarz, bo leży na plecach i część ciała produkująca gazy bojowe jest przez większość czasu przyciśnięta do podłoża;
-ciasteczek nie daje się przed obiadem, nawet przedstawionym w tym opowiadaniu „little killerom”;
-przedszkolaki zwykle przeklinają bardziej niż dorośli- usłyszy tak, że tacie powiedziało się […] jak dostał młotkiem w palec i dzieciak lata po mieszkaniu cały uchachany, wrzeszcząc […]! […]! […]!- po prostu uczy się nowego słowa i jest to normalne (po prostu nie wolno reagować).
ALE NIE CHCĘ BYĆ ZŁOŚLIWA- W KOŃCU KOCHAM TO OPOWIADANIE!!!
czekam na cd , pisz szybko 😀
SUPER!!!