Deszcz spływał mi po twarzy razem z łzami. Niesłusznie oskarżona jechałam na najbliższe lotnisko do Nowego Jorku*, by polecieć do Egiptu dorwać C. Kim jest? Wiem tylko, że ma taką samą moc jak ja. Moc, która zabija. Riley nie żył, a jego ojciec okazał się skończonym głupkiem. Przed dwoma godzinami wyjechałam z obozu. Byłam już na przedmieściach miasta, gdy minęłam plakat. Koncert Justina Biebera- głosił napis. Skrzywiłam się. Wedle plakatu koncert rozpocznie się za godzinę. Może pobawię się i zabiję gnojka na oczach tysięcy? Nie, mam lepszy pomysł. Potrzebny mi jego numer. To znaczy, że muszę iść na ten koncert. Będę wrzeszczeć jakieś antybieberowskie hasła i ubiorę się tak, że jego fanów powali. Glany na nogach już miałam. Mam jeszcze godzinę na skołowanie wdzianka, które będzie mroczne i pasujące do mocy. Najpierw znajdę jakiś hotel. Wybrałam najlepszy w mieście. Czy wspominałam już, że jestem bardzo bogata? Tak, zanim trafiłam do obozu miałam wszystko co chciałam. Fortunę odziedziczyłam po boskim rodzicu. Może tak chciał mi się wynagrodzić, za to, że nie chce się do mnie przyznać? Pokój był super, ale jak mam się pobawić to nie mogę się nim rozkoszować. Poszłam do sklepu dla gotów. Kupiłam sobie gorset i długą czarną spódnicę. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam bosko. Dosłownie, strój pasował do wielkich oczu i włosów. Jeszcze tylko makijaż i gotowe. Teraz trochę się nacierpię. Stanęłam przed kasą.
-Po proszę bilet.
-Wyprzedane.- Zmierzył mnie wzrokiem. Myślał sobie pewnie co Gotka może robić na koncercie Bimbera. Wszyscy fani byli ubrani na różowo. Pomachałam rzęsami i wyjęłam portfel.
-Proszę.
-No dobrze.
-I dasz mi klucz do garderoby.
-Co? Chyba zwariowałaś.
-Zrobisz to.
-Nie.- Położyłam przed gościem kupkę banknotów.
-No dobrze masz, ale nikomu nie mów.
-A ty wyłącz kamery pokazujące obraz z garderoby.
-Dobrze.- Podał mi bilet i kluczyk. Odwróciłam się i poszłam z diabelskim uśmiechem. Różowi fani odsuwali się ode mnie.
-Co ona tu robi? Oni słuchają innej muzy, takiej której nie da się słuchać.- Słyszałam ciągle i uśmiechałam się diabelnie. Z ust uśmiech ze tarł mi przeciągły pisk. Koncert się zaczął. Szybko wyjęłam zatyczki i zaczęłam wrzeszczeć wszystkie obrażające go teksty jakie znałam. Wszyscy się na mnie gapili, ale nikt nic nie zrobił. Nawet ochrona (podejrzewam, że to sprawka łapówki). Świetnie się bawiłam wkurzając zdenerwowanych fanów. Wyjec w końcu mnie usłyszał.
-Ochrona, wyprowadzić ją!- Wrzasnął. Ochroniarz wziął mnie za rękę i spytał.
-Chcesz już iść do garderoby? Frank powiedział by Cię tam zaprowadzić.- Przytaknęłam. W garderobie Bimbera było tak różowo, że chciało się rzygać. Wyjęłam z torby Biebera komórkę i znalazłam numer (jego własny) zapisałam i wyszłam. Zamknęłam garderobę i poszłam z kluczę. Bieber nie będzie mógł wyjść bo scena jest wysoka, a otwarte będzie tylko wejście od niej. Opuściłam koncert. Uszy bolały mnie jak cholera, ale będzie warto. Wróciłam do hotelu. Wyjęłam telefon (mój numer jest zastrzeżony) i zadzwoniłam.
-Halo.- Odparł sam Bieber. Skrzywiłam się.
-Słuchaj, masz umówić się na randkę z pewną dziewczyną. Dam Ci jej numer.
-Co? Sweetaśny Justinek ma iść na randkę z nieznajomą. Ile ona ma latek?- Mało nie zwymiotowałam.
-13.
-W życiu.
-Zrobisz to, bo jak nie Cię zabiję. Stoi przy tobie jakiś ochroniarz?
-Tak, mam mu powiedzieć że mi grozisz?
-Nie, powiedz mi jak wygląda i jak się nazywa.- Głupek zrobił to.
-Teraz ochroniarz umrze.- Skupiłam się na opisie. Po chwili usłyszałam pisk.
-To samo stanie się z tobą jeśli tego nie zrobisz.
-Ok, daj boskiemu Justinkowi numer i powiedz imię dziewczyny.- Podałam mu numer Katie.
-Ona nazywa się Katie. Powiedz jej, że powiedziała Ci o niej udowadniająca niewinność.
-Ok, tylko mnie nie zabijaj, jestem za słodki!
-Musisz być miły dla dziewczyny.
-Dobrze.
-I najważniejsze: przestań śpiewać.
-Zwariowałaś? Justinek musieć śpiewać dla fanek.
-Pomyśl o antyfanach i zwykłych ludziach, którzy mają normalne narządy słuchu.
-Yyyy…
-Jutro masz zrezygnować z kariery i osunąć się w cień.
-Ale…
-Żadnych ale.- W słuchawce rozległ się płacz.
-Nie możesz mi zabronić śpiewać.
-Mogę i mogę cie zabić.
-Nie.
-Zrobisz to co mówię wrzasnęłam!
-No dobra.
-Będę oglądać wiadomości. Mam w nich usłyszeć o końcu twojej kariery. I nikomu nie wspominaj o tej rozmowie.
-Dobrze. Jesteś okropna i mało sweetaśna.
-Prawda, jestem nie miła, niebezpieczna i nienawidzę różu.
-Jak można nie lubić różu?
-Koniec! Zrobisz co Ci każe i dość tej rozmowy! Uszy mi puchną!- I rozłączyłam się. Głowa mi pękała. Było już późno. Włączyłam playstation jakie miałam w pokoju hotelowym i wybrałam dragonage. Grałam do 1 w nocy. Potem poszłam do łazienki. Miałam tam jacuzzi. Odprężyłam się. Nagle zrozumiałam, że zmarnowałam cenny dzień na własne wymysły. Ale przynajmniej chyba uwolniłam świat od tej zarazy. Poszłam spać do super wygodnego łóżka zapominając nastawić budzika. Śnił mi się obóz. Była na nim rudowłosa dziewczyna. Chyba Elizabeth Dare, córka Rachel, wyrocznia. Rozmawiała z Katie, Bobem i paroma innymi osobami.
-Sophie powiedziała o mnie Bieberowi! Umówił się ze mną na rankę! Ona jest super. Dlaczego Zeus ją oskarża?
-Tak, wiem, że to nie ona. Zapomniała nawet przepowiedni, a ją dla niej mam. Pewnie teraz nas słyszy.
-Jak to?
-Nauczyłam się pokazywać we snach różnych ludzi. Sophie słuchaj:
Heroska przeklęta mocą śmiertelną
Wyruszy w poszukiwaniu zemsty
Na tym przez, którego zwą ją oskarżoną
10 dni ma, 10 na wszystko
Wybór przed nią stanie u celu podróży
Wybór, który nic dobrego nie wróży
Dzieci mocy śmierci powstaną
Ku celą nawet mnie nie znaną
Potem Elizabeth zemdlała. Nie wiedziałam co o tym myśleć. Obudziłam się. Było już jasno. Spojrzałam na zegarek. Była już 13 za 20! Zerwałam się na równe nogi, zmieniłam piżamę na pierwsze lepsze z brzegu ubrania, wzięłam torbę, założyłam glany (najlepsze na misje) i zbiegłam na dół. Wymeldowałam się z hotelu, wsiadłam do rydwanu i pognałam na lotnisko.
-Kiedy odlatuje samolot do Kairu?- Spytałam.
-Zzzza chwilę.- Powiedział dziwnie chudy kolo o szczurzym wyrazie twarzy.- Jessst pani proszszszona do pomieszszszczenia dla perssssonelu. Ma pani w torbie niedozzzwolone rzeczy.
-To moja sprawa co mam w torbie.- Miałam złe przeczucia. Popchnął mnie, tak, że wleciałam do jakiegoś pomieszczenia.
-Obiad bracia!- Zawołał koleś i zaczął się zmieniać. Ludzie, którzy byli w pomieszczeniu także. Po chwili stała przede mną zgraja szczurowężoludzi. Nie myśląc wiele zaczęłam uciekać. Z każdą chwilą ścigało mnie coraz więcej potworów. W pewnym momencie zauważyłam gościa który niósł pudło z napisem „zachować szczególną ostrożność, granaty dla wojska”. Wyrwałam mu je. Rozerwałam w pośpiechu pudło. Zaczęłam rzucać granatami w potwory. Obejrzałam się na chwilę. Jeden z potworów miał na koszulce plakietkę Boby potworniak. Skupiłam się na nim. Po chwili potwór rozprysł się w złoty pół. Część potworów już wyleciała w powietrze. Przerażeni klienci lotniska biegali w tę i we wte. Los chciał, że w tym samym czasie na lotnisku pojawił się zamachowiec, który właśnie podkładał bombę. Potwór w którego celowałam uchylił się i granat wleciał prosto w nią. Lotnisko wyleciało w powietrze z wielkim hukiem. Dookoła mnie utworzyło się coś w rodzaju pola siłowego. Po chwili stałam już w ruinach. Stąd raczej nie polecę do Egiptu. Lepiej się stąd zmywać. Wróciłam do hotelu i włączyłam TV były akurat wiadomości.
-…Rezygnuje. Nie będę już śpiewał.- Powiedział znany i nie lubiany babochłop ubrany na różowo.
-Dlaczego?- Spytała ubrana równie różowe dziennikarka. Nagle na ekranie pojawił się prezenter.
-Przerywamy program „Gwiazdy i gwiazdeczki: edycja specjalna, koniec kariery Biebera”, by podać informacje z ostatniej chwili: centralne lotnisko w nowym Jorku wyleciało w powietrze. Było obiektem 2 napadów, które się pokryły. Jeden z zamachowców był kompletnie szalony. Uciekał przed ochroną rzucając granatami. Niestety, co dziwne na nagraniach postać spowita jest cieniem. Zresztą zobaczcie sami.- Pokazało się nagranie. Pokazywało ganiące mnie potwory i postać rzucającą granatami- mnie. Byłam tak jakby w ciemnej mgle. Nie było widać mnie, tylko tak jakby postać z cieni.- Policja już zajmuje się tą sprawą. Drugi zamachowiec podkładał bombę, a pierwszy rzucił w nią granatem. Wszystko wybuchło. Zamachowiec, który podkładał bombę zginął na miejsce, a postać z cienia… Zresztą zobaczcie sami.- Pokazało się nagranie ukazujące wybuch. Ja, czyli postać z cieni uniosłam się w górę i utworzyła się dookoła mnie dziwna czarna bańka. Po wybuchu bańka znikła, a ja po prostu sobie poszłam. Wow! Dlaczego wyglądałam jak postać z cieni? Wstałam i podeszłam do okna. Czarne włosy opadały na bladą twarz od, której odcinały się wielkie oczy, w których nie sposób było odróżnić źrenicę od tęczówki. Usta były wykrzywione w ponurym uśmiechu. Pierwsze skojarzenie jakie mi się nasunęło to jakaś bogini śmierci.
-To ty.- Wyszeptałam sama do siebie. I nagle uderzyła mnie myśl.- W pewnym sensie jestem boginią śmierci. Dysponuje mocami, które mogą odebrać życie dowolnej osobie na tym świecie. A kto wie czy nie da się ich bardziej rozwinąć? Jestem potężniejsza nawet od Tanatosa. Jestem Sophie Darknes, nowa bogini śmierci. Czemu mam udowadniać swą niewinność? Może powinnam robić coś więcej niż tylko czekać co wyniknie z moich mocy? A może nadszedł czas zrobić coś czego bogowie nie chcą zrobić? Czy nadeszła pora by przeprowadzić sąd nad światem?
*Nie mam pojęcia jakie lotnisko jest najbliżej long Island, ani ile jedzie się stamtąd do Nowego Jorku.
HAHAHAHAHAHHA!!!
To jest „sffitaśne”, jakby to B***** ujął 😀
Tylko szkoda, że występują tu pierdyliardy literówek
A, i granat + ciasne przejście= słuch rozwalony jak po całodziennym słuchaniu „nielubianego babochłopa ubranego na różowo”.
Uuu… Ale mnie łeb boli od wyobrażania sobie Biebera… No, ale przynajmniej zakończył karierę. 😀 HURRA!!! 😀 O mały włos, a moja kolacja wylądowałaby przez niego na monitorze, ale oprócz tego świetnie. 😀
Opowiadanie – super, extra i ogółem – cool. 😀 Cóż więcej mówić, twoje pomysły są świetniste. (Uwaga, kończą mi się epitety.) 😀
O literówkach wspominać nie będę, to nie ma sensu. Liczę tylko na to, że się poprawisz.
I oczywiście wyczekuję ciągu dalszego.
Biber kończący karierę to jedna z najpiękniejszych rzeczy w tym wszechświecie!!!
A opowiadanie to geniusz w krystalicznej postaci!!!
Kooocham to! Nie mogę się doczekać, aż „sweetaśny” Justinek naprawdę zakończy karierę. To moje marzenie
I moich biednych uszu też!
I jeszcze jedno: Death Note, Death Note i jeszcze raz Death Note!
Tak w ogóle, to ja też go lubię.
To opowiadanie jest…no…sama nie wiem jak by to określic. Ale powiem to delikatnie mówiąc że jest genialne! Ogromny plus za JB. Bieber kończący karierę…cudowne(wzdycha rozmarzona)
Nie wiem co o tym myśleć. Na początku przeżywa śmierć przyjaciela, a nagle idzie się bawić. Jakby to wydarzenie nie miało miejsca. Może to było takie odreagowanie? Ale to mi się wcale nie podobało. I z tym wątkiem Biebera to była moim zdaniem przesada. To nie jest blog poświęcony obrażaniu piosenkarza, a ubóstwiania książki. Też za nim nie przepadam, ale trzymam to dla siebie, bo nie wiem czy tu nie ma jakiegoś fana. A to, że wybrał sobie taką muzykę a nie inną to tylko i wyłącznie jego sprawa.
Pewnie się dziwicie czemu tak piszę. Jestem po prostu tolerancyjna. I niektórym też by się przydała ta sztuka.
Widzę, że coraz więcej osób okazuje litość Bejberowi. Niestety, odnoszę wrażenie, że Biberek nawet gdyby jego ochroniarz odwalił kitę na jego oczach, nie przestałby się debilnie uśmiechać. A żeby zakończył karierę trzeba by chyba znacznie więcej…
No… jak teraz się nad tym zastanawiam, to myślę, że zrobiłby sobie (a raczej jego menagerowie zrobiliby) z tego jeszcze dodatkową reklamę…
Odpuście już pisanie o nim. To jest nudne. Wciąż to samo. Jaki to Bieber jest debilny. Wszyscy to wiemy! I się w tym zgadzamy. To zostało dawno powiedziane i napisane. Powtarzacie się. I nie chodzi mi wyłącznie o komentarze pod tym opowiadaniem. O cały blog. Czasami wydaję mi się, że zamiast książce Ricka Riordana i tematyce z tym związane, chcielibyście poświęcić te opowiadania tylko i wyłącznie Bieberowi -.-…