,,Brak zasięgu sieci” głosił napis, który wyświetlał się na ekranie. Tu nigdy nie ma zasięgu. Nienawidzę tego miejsca. Obóz herosów był miejscem dla czubków, a zwłaszcza domek 20. Domek 20 był domkiem nieokreślonych, lub inaczej domkiem wstydu. Percy Jackson zawarł z bogami umowę, że mają określać wszystkie dzieci, ale są takie, które po prostu przynoszą wstyd rodzicom. W tej chwili w domku jest 4 osoby: pedantka Maria, fanka Justina Biebera Katie, grubasek z problemami żołądkowymi Bob i ja. Maria bardzo się rządziła. Podejrzewa się, że to córka Zeusa, ale nawet on jest lepszy od niej. Np.: Nasz kochany pan D. zmienił godzinę ciszy nocnej na 20, ale w zamian pobudka jest o 6. Maria każe nam tego notorycznie przestrzegać. To okropne, gdyż zawsze zasypiam ok. 2 w nocy, a wstaję o 12. W wakacje miałam zamiar wstawać dopiero na obiad, po całym roku wstawania o 7 (nie martwcie się, spałam na lekcjach). Niestety ten okropny obóz zmienił moje plany. Westchnęłam i ponowiłam wysłanie smsa. W domku pobrzmiewało wycie pochodzące z płyty Katie i śmierdziało bąkami Boba. Ściany były poobklejane plakatami, od których chciało się wymiotować (chyba wiecie kogo przedstawiały). Myślicie pewnie kim jestem i czemu trafiłam do tego miejsca. Nie, nie jestem taka jak moi współlokatorzy. Posiadam za to moc, którą bogowie uznali za bardzo niebezpieczną. Otóż znając kogoś wygląd, imię i nazwisko potrafię kogoś uśmiercić samą wolą. Nie chcący uśmierciłam już swojego ojczyma (nie biologicznego ojca, to bóg), panią od historii i znienawidzoną koleżankę, która jak się okazało była córką Aresa. Przez to trafiłam na obóz. Mój ojciec boi się do mnie przyznać. Nauczyłam się już hamować, ale nie radzę ze mną zaczynać. Jestem Sophie Darknes i mam 15 lat. Mam czarne włosy do szyi i wielkie, dziwaczne, ciemne oczy. Ubieram się w długie spódnice. Dziś miałam na sobie jedną z ulubionych w odcieniu fioletu i piękną z pozoru luźną bluzkę, która jednak uwydatniała moje kształty i bardzo pasowała do mojego typu urody. A i dziś są moje urodziny. Założę się, że nikt o nich nie pamięta.
-Sophie, obiad. Chodźmy.- Zawołał Bob. Poczłapałam za nim do stołówki. Musiałam ściskać się na jednej ławce z Bobem i Katie, bo Maria zajęła całą drugą stronę. Ma 17 lat i uważa, że wszystko jej wolno. Tylko Pana D. się słucha. Gdy nasz domek wszedł do stołówki rozmowy zamilkły. No cóż, byliśmy znani jako ofiary losu. Siadłam i zażyczyłam sobie kawy i ciasta czekoladowego (fajny obiad, nie?). Z składania ofiary bogom zrezygnowałam. To przez nich tu tkwiłam, zamiast świętować urodziny z przyjaciółmi. Pomału zjadłam i poszłam się przejść. Nikt nie przyszedł i nie złożył mi życzeń. Mój nastrój był fatalny. Miałam ochotę kogoś zabić, jednak gdy tylko zaczęłam przypominać sobie nazwiska obozowiczów zganiłam się w myślach. Postanowiłam siąść nad jeziorem. Przez jakiś czas wpatrywałam się w niezwykle piękną toń, ale potem powieki zaczęły mi opadać. Zasnęłam.
-Hej, Sophie!- Zawołał ktoś. Nade mną stał Riley- syn Zeusa. Był jednym z moich najlepszych kolegów na obozie. Było już ciemno. Musiałam długo spać. Z pewnością było po 20.
-O co chodzi?- Spytałam.
-Chodź coś Ci pokażę.
-Co?
-Niespodzianka. Zamknij oczy i daj rękę.- Tak zrobiłam. Riley zaczął mnie gdzieś prowadzić. Nie mogłam się zorientować gdzie. Wydawało mi się, że robi kółka. Raz smagały mnie gałęzie drzew, a raz moczyłam klapki idąc przez plażę. W końcu wyprowadził mnie gdzieś. Ustawił mnie i oddalił się.
-Możesz otworzyć oczy.- Znajdowałam się w udekorowanej stołówce. Byli w niej wszyscy obozowicze. Przede mną stał wielki, czekoladowy tort. Więc pamiętali!
-Niespodzianka!!!- Wrzasnęli wszyscy.
-Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki.- Poradził Riley. Byłam zaskoczona, ale tak zrobiłam. Potem każdy dostał kawałek tortu.
-A teraz pora na potańcówkę!- Zawołał ktoś. Czułam się wspaniale. Pamiętali o moich urodzinach. I urządzili mi super imprę.
-Najpierw dajmy solenizantce prezenty.
-Racja.- Reprezentant każdego domku podchodził do mnie i wręczał pakunek. Prezenty były cudowne. Od domku Aresa dostałam śliczny miecz, który zmieniał się w pierścień z czaszką. Od domku Hefajstosa piękny rydwan, który sam jeździł, a dla śmiertelników wyglądał jak rower. Od domku Hermesa dostałam miesięczny zapas coli, kawy, ciastek i cukierków. Długo by jeszcze wymieniać. Tylko mój domek nie był w stanie się zgodzić na jakiś sensowny prezent, więc podarowali mi zmiotkę do kurzu (Pomysł Mari) w kształcie pączka (pomysł Boba) z Justinem Bieberem (pomysł Katie)
-Dzięki.- Odparłam myśląc, że chyba jednak pozbędę się tego dziwnego prezentu.
-Sophie, może i to nie jest za ładne i przydatne, ale niech w trudnej chwili przypomina Ci o nas. Różnimy się, ale jesteśmy przyjaciółmi.- Powiedział Bob. Katie i Maria przytaknęły. Zrobiło mi się ciepło w sercu. Każdy z nich włożył w to cząstkę swojej osobowości. Zachowam to mimo, że jest z Justinem Bieberem. Po prezentach nadeszła pora na tańce.
-Przyniosłam płytę!- Zawołała Katie i wyjęła krążek z najnowszymi hitami Biebera.
-Nie!!!- Zawyli wszyscy.
-Jak chcecie.- I schowała płytę do torebki. Włączyliśmy normalną muzę tańczyliśmy do późnej nocy. Była już 23:30. Podobno o 24 miał być wielki finał imprezy.
-Sophie, choć na chwilę na bok. Dam Ci prezent ode mnie.- Powiedział Riley.
-Przecież twój domek dał mi prezent.
-Ale ten jest tylko ode mnie.- Oddaliliśmy się od stołówki. Poszliśmy na plażę. Wyciągnął małe pudełko. Wręczył mi je. W środku był piękny naszyjnik. Musiał być bardzo drogi. Był ze szczerego złota, brylantów i bogowie jeszcze wiedzą czego.
-Ril, to musiało kosztować tysiące!- nie odpowiedział.
-Ten naszyjnik ma Cię chronić i przypominać o mnie.
-Och Ril.- I przytuliłam go. Gdy go puściłam podniósł mnie.
-Sophie…- Nasze usta zbliżyły się. Już mieliśmy się pocałować gdy Ril opadł nieprzytomny w me ramiona. Zdziwiłam się. Nie oddychał. Dotknęłam jego piersi. Serce nie biło. Nie wiem jakim cudem Riley nie żył. To nie ja! On nie żyje. Nie żyje! Do oczu napłynęły mi łzy. To naprawdę nie ja. Zdałam sobie sprawę, że był mi najdroższy na świecie.
-Nie. Nie!!!- Uklękłam przy nim i położyłam głowę na jego piersi wylewając gorzkie łzy. Nie. To nie może być prawda. Pytanie co mu się stało. Przecież był zdrowy. Taką natychmiastową śmieć potrafi sprowadzić jedna osoba: ja. Ale nigdy nie skrzywdziłabym Rileya. Płakałam rzewnie. Jego zegarek wskazywał 24. Pewnie zastanawiali się gdzie jesteśmy. Po 15 m. pojawił się jakiś heros. Gdy nas zobaczył zrobił się blady.
-Czy on…
-Tak.- Powiedziałam przez łzy. Heros pobiegł po chwili pojawił się Chejron. Spojrzał na mnie podejrzliwie. Zabrali ciało. Kazali nam iść spać. Piękny koniec imprezy. Rano Chejron wezwał mnie do siebie.
-Sekcja zwłok wykazał, że Riley Ozera nie miał żadnych obrażeń cielesnych ani nie był chory. W jego ciele nie wykryto też trucizny. Jedna osoba umie tak zabijać to…
-Ty Sophie.- Dokończył za niego blond włosy koleś o władczym wyrazie twarzy.- Zabiłaś mojego syna. Dlatego zostaniesz postawiona przed sąd bogów i ukarana.
-Nie! Ja go kochałam. Nie zrobiła bym tego.
-Jak to udowodnisz?
-Nie wiem, ale to naprawdę nie ja.- Powiedziałam przez łzy.
-Nie wyglądasz jakbyś kłamała. Daję Ci tydzień i 3 dni na udowodnienie niewinności.
-Tylko tydzień i 3 dni?
-Aż tydzień i 3 dni. A teraz idź.- Wyszłam z gulą w gardle. Miałam 10 dni na udowodnienie, że to nie ja zabiłam Rileya. Do głowy wpadła mi sugestia: może nie tylko ja mam taką moc. Tak, to możliwe. Muszę znaleźć typka. Poszukiwania zawężone do: cały świat. I nagle usłyszałam dźwięk smsa. Zdziwiłam się, ale wyjęłam telefon.
Sorry, że wpakowałem Cię w kłopoty Sophie Darknes. Jak już pewnie się domyśliłaś jest jeszcze ktoś, kto włada mocą zabijania: ja. Nie mogę tu napisać dlaczego to zrobiłem, ale spotkajmy się w Egipcie. Czekam: C.
A więc to jakiś C. zabił Rileya. Muszę pokazać smsa Chejronowi i dorwać drania. Po chwili sms sam się skasował. Po moim dowodzie.
-Co jeszcze tu robisz? Jedź znaleźć winnego. Chyba, że się przyznasz.- Zawołał Zeus. Czyli mogę jechać. Poszłam się spakować. Z łzami w oczach zapakowałam prezenty od przyjaciół do plecaka. Wsiadłam do rydwanu.
-Wierzymy, że to nie ty.- Powiedział Bob.- Nie zawiedź.- Pomachałam obozowiczom i odjechałam. A co jeśli nie znajdę C.? Nie jestem już w obozie. Mogę im uciekać. Ale i tak muszę odnaleźć C. To teraz kierunek Egipt. Najpierw muszę pojechać na najbliższe lotnisko. Na szyi dyndał mi naszyjnik od Rileya. Jego widok pogłębił moją nienawiść do C. Zniszczył moje i tak już spaćkane życie. Gdybym wiedziała kim jest i jak wygląda już by nie żył. Przysięgam Ci zemstę C.
CDN
wow… Sophie to córka Tanatosa?
Ja też napisałam coś o synu Tanatosa
Świetne, już nie mogę się doczekać CD
Super. Już nie mogę się doczekać CD.
Świetne! Córka Tanatosa? Ciekawe, ciekawe.
Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.
pisz szybko spodobalo mi się
MYKSA!!!
Przez ciebie:
-prawie zalałam klawiaturę łzami,
-prawie zarzygałam cały pokój (J***** B*****),
-naprawdę rzuciłam słownikiem w osobę, która przeszkodziła mi w czytaniu.
TO JEST PRZEBOSKIE!!!
Bogowie, kobieto, na Styks, to jest świetne! Pewna osoba burzy wszakże moje szczęście (siora opowiedziała się za Bieberem i okupuje cały sprzęt nagłaśniający w domu :(), ale co tam 😀 Jakoś mi weselej jak wiem, że jeszcze ktoś tak cierpi 😀 Pomimo panującej u mnie wojny domowej z radością przeczytałam to opowiadanie. Mam nadzieję, że szybko pojawi się następna część 😀
Świetniste! Zaczepiste! 😀 Super, jednym słowem. 😀 Kurczę, no nie wiem co jeszcze powiedzieć. 😀 Wstaw tu sobie dowolne słowo typu extra, jakie przyjdzie ci do głowy. 😀
Jeszcze! Jeszcze! Jeszcze! Pisz dalej!
A poza tym… biedny C. Nie katuj go tylko za bardzo, bo rodzice zabronią mi czytać twoje opowiadanie, a tego nie chcę 😀
Dzięki! Sophie nie jest córką tanatosa, jest za potężna. Nie zapominajmy że to poboczne bóstwo. lonely.smile o co chodzi z katowaniem C.? To Sophie się obrywa, a C. Siedzi w tym swoim egipcie… A zresztą zobaczycie 😉 Wysłałam już 3 następne części I piszę cześć 5.
Ale Sophie obiecała C. zemstę. A ja jakoś inaczej sobie zemsty w jej wykonaniu nie wyobrażam 😀
no, zgadzam się z lonley.smile
ale z drugiej strony zakochani ludzie robią różne rzeczy, nawet potrafią rzucić się na innych w obronie swoich ukochanych(hej Marth) i prawie zabijają najlepszych kumpli ( nadal mam ślad zębów wampirze!)
Opowiadanie jest po prostu GENIALNE!
Ale czy ta czwórka nie powinna siedzieć u Hermesa?
@lonely.smile
Współczuję Ci. RAdzę podczas puszczania Biebera skontrować czymś normalnym – np.Highway to Hell
Super! Strasznie mi się podoba! Powinnam teraz rozpakowywać swoje rzeczy, ale tak się zaczytałam, że nie mogę skończyć! To jest boskie!