(akcja dzieje się rok po „Ostatnim olimpijczyku”)
Pamiętacie gdy mówiłem, że chodzenie ze sobą i całowanie się dwójki herosów jest nie teges? Otóż zmieniłem zdanie. Annabeth jest wspaniała i chociaż teraz większość czasu spędza na projektowaniu Olimpu, to spędzamy wiele miłych chwil ze sobą. Niedawno byliśmy na pikniku na plaży, ale tym razem nikt nie musiał wrzucać nas do wody, bo zrobiliśmy to dobrowolnie. Do obozu przybywa coraz więcej herosów i wczoraj poznałem moją siostrę Meggie. Ma dopiero 13 lat ale szybko się uczy walki i panowania nad mocami. To naprawdę extra, że tu trafiła bo teraz nasz domek lśni czystością. Poza tym dołączyło do domku Posejdona jeszcze dwóch moich braci: Joe ma 10 lat, a Rick 15, obaj są bardzo mili, lecz Rick jest trochę zarozumiały, a Joe łatwo się rozkleja. Dawno nie widziałem Grovera bo jest teraz członkiem Rady Starszych Kopytnych i ciężko pracuje aby podzielić satyrów na grupki i wysłać ich do właściwych parków narodowych. Kilkakrotnie się już pomylił, i satyrowie trafili nie tam, gdzie trzeba, ale i tak trzyma się świetnie. Z Kaliną też dobrze mu się wiedzie, a ona traktuje go jakby był bogiem. Powiedział mi kiedyś, że Kalina zechce żeby wkrótce startował w wyborach prezydenckich, ale ja myślę, iż Kalina tylko żartowała. W pawilonie zrobił się ostatnio mega tłok, ale przy stoliku Hermesa siedzi najmniej osób.
-Hej.- powiedziała Annabeth gdy szedłem do pawilonu jadalnego dzisiejszego wieczoru.
-Hejka, masz teraz sporo pracy, no nie?
– Idzie spoko, ale mam problem z rozmieszczeniem pomników przy pałacu.
– Masz już jakiś pomysł?
– Z milion, ale żaden nie wydaje mi się odpowiedni.- odgarnęła włosy z czoła.
– To zrób losowanie, twoje pomysły są zawsze genialne.- powiedziałem szczerząc się.
– To poważna sprawa Glonomóżdżku!- Ann dała mi kuksańca w bok śmiejąc się.
– Spoko, spoko ja tylko żartowałem…
– Aha, masz wątpliwe poczucie humoru.- Nie miałem ochoty dalej drążyć tego tematu, zapytałem więc:
– Clarisse zrobiła już komuś ceremonię powitalną w klo?
– Jasne. Ucierpiała jedna córka Afrodyty, dwóch od Hermesa, jedna od Nike, dwie od Irys, trzech od Demeter, mój nowy brat i dwie od Nemezis.- wyliczała Ann.
– Z braćmi Nicka, Johnem i Mattem dała sobie spokój?- zapytałem- Boi się, że naślą na nią szkieletowych wojowników?
– No coś ty! Nie słyszałeś, że Nico odkrył nową moc? Teraz może sprawić aby jakaś osoba momentalnie umarła.
– Eee… żartujesz. Nie ma aż takiej siły, a nawet jeśli, to Chejron by mu nie pozwolił.- odparłem z przekonaniem.
– Siadaj.- powiedziała Annabeth.
-Co?
– Siadaj, mówię. Jesteśmy w pawilonie.
-Ok. Na plaży o 9:00? –spytałem.
– Jasne, ale po kolacji.- odparła siadając przy stole Ateny. Miałem już siąść, ale nagle usłyszałem za sobą szczęśliwe beczenie.
-Peeercy!!!- Grover wpadł na mnie omal nie przewracając .
-Witaj, stary! Ostatnio cię tu nie widziałem.
– Wiesz dużo roboty, ale może będzie lepiej jak pogadamy później, co?- miał rację. Chejron właśnie wstał i jak w jego zwyczaju powiedział:
– Witamy wszystkich nowych herosów na Obozie Półkrwi. Dziś do nas dołączyła Will Raven i jej boski rodzic już ją uznał, Will jest córką Posejdona.- zatkało mnie. Kolejna siostra? Jakoś się wytrzyma, chyba… Tymczasem Chejron kontynuował:
– Will, usiądź tam.- wskazał palcem MÓJ stolik- Dobrze, zapewne znacie już dyrektora obozu, Pana D.- powiedział.
Nic. Cisza. Nikt się nie poruszył, nikt nic nie powiedział.
– Może powtórzę, oto Pan D. dyrektor obozu.- powiedział ponownie, tym razem trochę głośniej.
– Jak? Co? Ktoś mnie wołał? – Pan D. uniósł wzrok znad pisma „Olimpijczycy” i pytająco wpatrywał się w Chejrona.
– Właśnie cię przedstawiałem nowym obozowiczom, Panie D.- Chejron miał poważną minę.
– A tak. Cześć.- powiedział wstając- Wcale nie mam ochoty na niańczenie herosów, ale skoro już mam tu być, to niech ta uczta w końcu się rozpocznie!- Pan D. usiadł ponownie. Chejron westchnął, uniósł puchar z napojem (każdy miał do picia to, na co miał aktualnie ochotę.) i powiedział tradycyjne „Za bogów!”, a na co odpowiedział mu chór głosów i zaczął nakładać sobie kiełbaski na talerz. Ja wstałem i ruszyłem do trójnogu, a za mną Will, Meggie, Joe, i Rick. Rzuciłem duży kawałek steku do ognia i szepnąłem „dla Posejdona.” Wróciłem do stolika i gapiąc się w talerz zjadłem swoją porcję nic nie mówiąc.
***
Za pięć dziewiąta. Zdążę. Powolnym krokiem skierowałem się w stronę plaży. Po chwili usiadłem na ciepłym piasku i wpatrując się w gładką taflę wody czekałem na Annabeth. Spóźniła się kilka minut, ale to nie obóz wojskowy – punktualność nie jest konieczna (co innego jeśli chodzi o misję/bitwę lub trening). W pierwszej chwili nie zauważyłem jej nadejścia, więc podskoczyłem gdy lekko dotknęła ręką mojego ramienia. Podniosłem wzrok. Popatrzyliśmy sobie w oczy. Zawstydzony odwróciłem wzrok, a Ann uśmiechnęła się i nic nie mówiąc usiadła blisko mnie. Za blisko. O kurde, pomyślałem, może jeszcze się zaczerwienisz głupku? Siedzieliśmy tak wpatrując się w widnokrąg dopóki ostatni promień słońca nie „zapadł” się w zatokę Long Island. Annabeth wstała, otrzepała się z piasku i rozpuściła swe lśniące blond włosy.
– Cieszę się. Gdy znalazłam się w obozie wiedziałam, że mogę nie dożyć 18. A jednak podoba mi się ta codzienna walka o przeżycie. A tobie?
Nie wiedziałem co powiedzieć. Jeszcze nigdy moja przyjaciółka (a nawet ktoś więcej) nie mówiła tak poważnie o śmierci. Ale jednak powiedziałem:
– Tak szczerze? Mnie też. Z moim ADHD i nadpobudliwością zwykłe życie byłoby nie do zniesienia. A tak w ogóle to dla herosa chyba normalne? – Annabeth się zaśmiała. Ale nie szyderczo lecz ciepło i szczerze. Posłała mi przyjazne spojrzenie i zrobiła coś, czego publicznie chyba nigdy by nie zrobiła. Chwyciła mnie za rękę i przytuliła się do mnie. Łał, pomyślałem, przecież patrzy na nas prawie cały domek Ateny. Po chwili odsunęła się ode mnie i powiedziała:
– No Glonomóżdżku, ja już muszę lecieć, ale zobaczymy się jutro. No to hej! – Ann pocałowała mnie (na co ja zrobiłem się cały czerwony) i pobiegła w stronę obozu.
Jeszcze chwilę siedziałem na plaży i podziwiałem zatokę. Rozmyślałem o Luku, Kronosie, Annabeth i obozie. Może znów będzie jak dawniej? Te myśli przerwał mi nagły wstrząs jaki wstrząsną obozem. Z daleka usłyszałem przytłumione krzyki i dźwięk rogu. Nagle z wody przede mną zaczęło się coś wynurzać.
Tak zaczęły się kłopoty…
Omg! Jula wreszcie doszło! Przeczytałam i jest supcio XD
I jestem pierwsza >LoL<
Tak, Posejdon się wkurzył…
Albo jakaś armia.
SUPCIO!!! Mam nadzieję na CD 😉
Super! Chcę następny rozdział!
Cem ciąg dalszy. Opowiadanko super 😀
Super, że się wam podoba 😀 thx
Fajne opowiadanie
szybko się czyta i wciąga.
czekam na cd 😀
Super 😀
Świetne czekam na ciąg dalszy
Fajne! Mi się podoba
super opowiadanie
UWAGA HEROSI! OTO LINK http://www.rickriordan.com/Files/Documents/Son_of_Neptune_preview.pdf Z PIERWSZYM ROZDZIAŁEM „SYNA NEPTUNA” W NAJBLIŻSZYM CZASIE POJAWI SIĘ TU MOJE TŁUMACZENIE OCZYWIŚCIE NIE OFICJALNE!
Ciekawe. Czekam na więcej z opinią.
Nie wiedziałam, że tak wam się spodoba. Ale spokojnie już piszę 2 część. Aha, w większości komentarzy występuję jako THALIA bo mam 2 e-maile. Więc przyznaję, że większość opowiadań na blogu przeczytałam. =)
Jutro chyba wyślę cd
Wysyłaj, bo twoje opowiadanie jest naprawdę świetne, nie mogę się doczekać CD 😀
Wysłane 😀
( To do mojej przyjaciółki)
Cześć Przeterminowany Danonku!
Kiedy się spotkamy?
Ktoś tu zwalił numerację… 😀
Błędów CHYBA brak…
@Arachne
😀 😀 😀 Ale w końcu trzeba się na mistrzu wzorować 😀
Za tego geniusza jeszcze nie skomentowlaam? Świetne zakończenie!