Kolonia, potwór i inne codzienne zjawiska
Minęło kilka dni od mojego przyjazdu do Włoch. Było kilka wycieczek do pobliskich miast, muzeów i kościołów. Ludzie, oni tutaj mają kościół na kościele! Mimo, że kocham zwiedzać to i tak najwspanialsze były wypady na plażę. Mieliśmy ośrodek blisko plaży. Morze było takie ciepłe i słone!!! Ubóstwiam pływanie i kocham morze. To był normalnie idealny wyjazd!
Tego dnia mieliśmy pojechać gdzieś na cały dzień, ale był jakiś wypadek czy coś i zostaliśmy w ośrodku. To oznaczało, że pójdziemy nad morze! Ale poza pływaniem i nurkowaniem, czekało mnie jeszcze coś. Kiedy byłam w wodzie Aleks nie spuszczał mnie z oczu. To mnie wkurzało.
Dwie godziny po śniadaniu byliśmy na plaży. Nie czekając na innych wskoczyłam do wody. Popłynęłam kawałek, a gdy było dość głęboko zanurkowałam. Nagle ogarnęło mnie złe przeczucie. Byłam sporo od brzegu, więc zaczęłam płynąć w stronę plaży. Miałam déjà vu*. Wszystko było jak w moim śnie. Poczułam ból w kostce, po czym coś pociągnęło mnie do wody. Szamotałam się i rozglądałam dokoła. Słona woda szczypała mnie w oczy, więc i tak nie za wiele widziałam. Zobaczyłam koło mnie błysk. Chwyciłam sztylet, który (nie wiadomo skąd) pojawił się koło mnie. Cięłam to coś co wgryzło mi się w nogę, a to po prostu znikło. Nie miałam powietrza. Zaczęłam tonąć. Poczułam, że ktoś łapie mnie w talii i, że wypływam na powierzchnie. Gdy otworzyłam oczy zobaczyłam… Aleksa?!
– Znowu mnie śledziłeś!- burknęłam, chociaż chciałam krzyknąć, ale byłam zbyt zmęczona. Ledwo łapałam oddech.
– Masz mi za złe, że cię uratowałem?- spytał rozbawiony. Dobra znowu mnie wkurzył. Tego mu nie daruję. Zamachnęłam się i z całej siły uderzyłam go z pięści w ramię.
– Gdybym nie był w wodzie pewnie już bym się skręcał z bólu. Masz siłę dziewczyno!
– Co się stało?! Nie wciskaj mi kitu!
– Jeśli chcesz to powiem prosto z mostu. Jesteś HEROSKĄ!!!
– Nie robisz sobie ze mnie jaj?- spytałam podejrzliwie.
– Przysięgam, że nie.
– SUPER!!!- wrzasnęłam na cały głos.- NIE ZWARIOWAŁAM!!!
– Ty mi wierzysz?!- spytał wybałuszając na mnie oczy.
– Oczywiście. Bycie herosem to moje marzenie!
– Ty jesteś najbardziej porąbaną osobą na świecie- powiedział cały czas rozbawiony.
– Wiem. Możesz się już ode mnie odsunąć. Już nie tonę- powiedziałam lekko zmieszana tym, że Aleks ciągle trzyma nie w pasie, a jego twarz jest oddalona od mojej tylko na kilka centymetrów.
– Sorry- odparł i odskoczył ode mnie jak oparzony.
– Jesteś synem Posejdona?
– Tak.
– Super.
– Czemu tak uważasz?
– Posejdon jest jednym z Wielkiej Trójki, więc jest potężny. Poza tym jest przecież bogiem morza, a ja kocham morze!
– Zauważyłem.
– Według ciebie kto może być moim boskim rodzicem?
– Z tego co o tobie wiem… no cóż włosy jak córka Afrodyty, oczy jak u potomkini Hekate. Charakter to już kompletnie wybuchowa mieszanka: wojownicza i wybuchowa jak Ares, feministka jak Artemida, mądra jak Atena, umiejętności przywódcze jak Zeus, porąbana jak Hekate, kochasz wodę jak córka Posejdona, a jak powiedziałaś, że gadasz z wiatrem to może któryś z bogów wiatru. No, i miałaś ten sen… Musiałby się dowiedzieć kto jest twoim ludzkim rodzicem.
– Zadzwonię do mamy…- no i wtedy dopiero pomyślałam jak zareagują rodzice. Czy oni w ogóle wiedzą o tym?
– Masz tylko mamę?- spytał mnie, a mina mu zrzedła. Czemu?
– Nie, mam obydwóch rodziców. Nie wiem tylko czy obaj biologiczni.
– Spoko- powiedział to z… ulgą?!
– Może jestem adoptowana? Muszę jak najszybciej do niej zadzwonić- stwierdziłam zdenerwowana i zanurkowałam w stronę plaży.
***
Pozwólcie, że oszczędzę sobie pisania o rozmowie z mamą. To nie było nic złego, po prostu to trochę… no moje. Osobiste? Tak, osobiste. Jedno powiem: jestem adoptowana. Nie mam wyrzutów do rodziców. Kocham ich jakby byli moją biologiczną rodziną, bo to oni się mną opiekowali i mnie wychowywali. Zawsze będą dla mnie rodzicami.
***
Minęło kilka dni od kiedy się dowiedziałam. Jakoś żaden potwór się mną nie interesuje. Za to Aleks łazi za mną krok w krok. Dziewczyny już sobie żartują, że mam chłopaka. Poza tym, że mnie Aleks tym zachowaniem kurza, to jeszcze dostaję paranoi!!! Co noc budzę się gdzieś o północy i mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, a jak wyglądam wtedy przez okno to mam wrażenie, że syn Posejdona właśnie przeskakuje na sąsiedni balkon.
Zostały jakieś cztery dni do końca kolonii. Po powrocie mama ma mi załatwić wyjazd na Obóz Herosów!!! Rozumiecie? Będę uczyć się szermierki, starożytnej greki, strzelania z łuku, itp. Super!!!
Dzień zapowiadał się normalnie. Mieliśmy popłynąć w rejs po morzu, ale (jak zwykle) coś się popsuło w statku i zapowiadał się kolejny dzień na plaży!
Po pięciu godzinach nad morzem opiekunowie zarządzili powrót do ośrodka. Szłam ostatnia. Najchętniej zostałabym na plaży do końca wyjazdu. Szłam tak wolno jak mogłam. Wszystko było tak jak zawsze kiedy wracaliśmy z plaży. Domy, wąskie uliczki, śpieszący się gdzieś ludzie… Nagle coś przykuło moją uwagę. Była to dziewczyna, chyba czternastolatka, patrząca się na mnie. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały uśmiechnęła się do mnie szeroko i serdecznie, ukazując szereg zębów, które kolorem przypominały perły. Trójki miała trochę dłuższe niż reszta ludzi, więc przez chwilę miałam wrażenie, że jest wampirem. Poza „kłami” wzrok przykuwała również strasznie blada cera i różno kolorowe włosy. Nie, nie miała pasemek. Wyglądały raczej jakby ktoś wziął farbę i pomalował je. Czarne pasma przeplatały się z ognisto rudymi. Podeszła do mnie.
– Czy nazywasz się Meggie Mad i jesteś z Polski?- spytała poprawną polszczyzną. Owiał mnie zapach mięty. Dziewczyna żuła gumę.
– Kto to?- spytał Aleks podchodząc do nas.
– Tak- odpowiedziałam dziewczynie.
– Jestem Artemi Arachne Kalipso Ariadne- przedstawiła się wyciągając rękę na powitanie. Nie uścisnęłam jej.- Kto to?- spytała wskazując Aleksa głową.
– Aleksander Żeglarczyk, syn Posejdona. O co chodzi?
– Tak prosto z mostu mówisz nieznajomej o mitologii greckiej?- spytała rozbawiona.- Twój ojciec przysłał mnie, żebym zawiozła ciebie i twojego opiekuna do Obozu. On i twój dziadek nie pozwala mi zasną od dwóch dni.
– Czemu mamy ci ufać? Nawet nie wiemy jeszcze kto jest jej boskim rodzicem- powiedział Aleks.
– Dowie się w swoim czasie. A jeżeli chodzi o zaufanie… no cóż, może dlatego, że wiem o bogach greckich i tych wszystkich bzdetach?
– Ja jej ufam- powiedziałam i uścisnęłam rękę, którą cały czas wyciągała w powitalnym geście. Wtedy stało się coś dziwnego. Artemi złapała się za głowę, a na jej twarzy pojawił się grymas bólu. Kiedy opuściła ręce popatrzyła ponuro na Aleks, a potem na mnie.
– To nic takiego. Jak już mówiłam, nie spałam od dwóch dni- wyjaśniła, gdy zauważyła moje zaniepokojone spojrzenie.
– Mówiłaś o podróży na Obóz? O co chodzi?
– Dzisiaj w nocy. Mama pożyczy mi wóz.
– Twoja mama? Zwykłym samochodem szybko nie dojedziemy do Stanów Zjednoczonych- stwierdził Aleks
– Kto mówił o zwykłym?
– A niby co innego?- spytał Aleks.
– Rydwan Księżycowy pasuje?
– Jesteś córką Selene?
– Nie tylko ona jest boginią Księżyca- powiedziała zagadkowo Artemi.
– Mi tam pasuje- powiedziałam szybko, bo czułam, że syn Posejdona zaraz zacznie się kłócić z dziewczyną.
– W takim razie wpadnę do waszego ośrodka trochę przed zachodem słońca. Teraz lepiej się pośpieszcie, bo wasza grupa oddaliła się już sporo- powiedziała radośnie po czym zniknęła, a my pobiegliśmy za grupą.
***
Siedziałam na moim łóżku. Po powrocie do ośrodka udałam ból brzucha, więc nigdzie mnie już nie ciągnęli. Dziewczyny prawie całe popołudnie gdzieś wychodziły, dzięki czemu mogłam się spakować. Zaraz będzie zachód słońca. Nagle do pokoju wpadł Aleks.
– Czeka na parkingu- zawiadomił mnie. Dobrze wiedziałam o kogo mu chodzi. Wstałam i wzięłam swoje rzeczy. Chłopak trzymał torbę w ręce.
– Jak wytłumaczyła to opiekunom?- spytałam.
– Ma papiery od naszych rodziców- powiedział.- Nie podrobione.
– Była u naszych rodziców?!
– Dziwi cię to? Ona jest tak porąbana jak ty!
– Nikt nie jest tak porąbany jak ja!!!- krzyknęłam oburzona.
Gdy wyszliśmy na parking, moim oczom pokazał się samochód. Nie jestem pewna jak to się nazywa. Może kabriolet? Takie sportowe, bez dachu. Nie znam się na samochodach. Ale ten był fajny. Szczególnie podobał mi się kolor. Był srebrny jak księżyc. No w końcu to rydwan księżycowy. Oparta o niego stała Artemi cała uśmiechnięta.
– Fajne auto?- spytała.
– Super- odparłam.
– Nawet niezłe- odparł Aleks. Chyba nie polubił Artemi tak jak ja.
– Co ty taki naburmuszony?- spytała dziewczyna.- Czyżbyś zazdrościł mi samochodu?
– Nie, po prostu cię nie lubię.
– Ej, nie sprzeczajcie się. Ważne, że mamy podwózkę na Obóz. A teraz wsiadać do auta!- rozkazałam. Co się z nimi dzieje?!
– Spoko. A, i najpierw będzie trzeba trochę odjechać od miasta, żeby wystartować- powiedziała nasza nowa koleżanka.
Po jakimś pół godzinie wyjechaliśmy z miasta. Zatrzymaliśmy się na polanie. Popatrzyłam zdziwiona na Artemi.
– Kto chce prowadzić?- spytała. Była, że tak to ujmę „cała happy”.
– Ja!- krzyknęłam. Nie wiem czemu. Może dla tego, że mi się nudziło?
– No to zamiana miejsc!- krzyknęła, pstryknęła palcami i… siedziałam na miejscu kierowcy.
– Super!
– No to czas na krótki kurs jazdy rydwanem księżycowym- stwierdziła. Wyjaśniła mi wszystko i ruszyliśmy.
Genialnie czułam się jadąc po niebie. Była noc. Po jakiś dwóch trzech godzinach wydarzyło się coś dziwnego. Gdzieś przed nami leciał klucz ptaków. Ale one nie były zwykłe. Były czarne, ciemniejsze od otaczającej nas nocy. Miały dzioby zrobione ze spiżu. Większość przeleciała obok, ale jeden usiadł na fotelu Artemi. Ona tylko się uśmiechnęła i posadziła go na swoim przedramieniu.
– Czy to ptak stymfalijski?- spytałam zaciekawiona.
– Tak- odpowiedziała. Patrzyła na niego jakby był najpiękniejszą rzeczą na tej półkuli.- Piękne stworzenia. I takie mądre. Ale większość ludzi, sorry herosów, tępi je, bo są potworami. A jak się z nimi pogada okazują się przydatne i sympatyczne.
– Więc lepiej nie budzić Aleksa- stwierdziłam. Chwilę jechaliśmy w ciszy.
– Czemu mi ufasz?- spytała nagle moja towarzyszka.
– Nie wiem. Po prostu polubiłam cię. Już od momentu kiedy cię zobaczyłam. Coś było w twoim uśmiech. Był taki… szczery i znajomy. Jakbyś była jakąś moją przyrodnią siostrą czy coś- odparłam.
– Ale nią nie jestem.
– I co z tego? To tylko moje odczucia- odparłam. Nie wiem czemu, ale mój głos przyjął ton, z którego wynikało, że to koniec rozmowy na ten temat.
***
Gdy dojechaliśmy do Obozu była jeszcze jakaś godzina do świtu. Pożegnaliśmy się z Artemi (znaczy ja, bo Aleks zachowywał się jak naburmuszony bachor) i weszliśmy na Wzgórze Herosów. Stanęłam koło sosny Thalii. Zamurowało mnie. Widok był piękny. Nawet w moich najbardziej wybujałych wyobrażeniach nie myślałam, że jest tak piękny. Stałabym tak pewnie do świtu, gdyby Aleks nie pociągnął mnie w dół zbocza. Już czułam, że znajdę tu drugi dom.
* déjà vu- (czyt.: deża wi) jest to uczucie, że było się już w takiej sytuacji, ale jest się wtedy pewnym, że to nie możliwe. (piszę to tylko na wypadek, gdyby ktoś nie znał pisowni)
Fajne. Ciekawe kim jest ta dziewczyna. Czekam na cd. Oby nastąpił szybko.
Ale musze, dodać, że zdecydowanie za szybko przyjęła to że jest heroską
Świetne!!! Jedynie co jest dziwne to jak Meggie szybko, spokojnie przyjeła to że jest herosem… A tak to supcio 😀 czekam na cd 😉
Podoba mi się
Ciekawie opisujesz o wszystkim. Opowiadanie mnie wciągneło i nie moge się doczekać cd
Zakosiłaś moje imię!!! [przełączam się na tryb killer]
Zgadzam się z Myksą „Samochód pokaza się moim oczom” dziwnie brzmi za szybko zmieniasz tematy