Moje opowiadanie dedykuję Myksie, która rozwinęła fabułę, tworząc dziecko gwiazd. Bez niej pewnie nie napisałabym ani zdania. Właściwie to opowiadanie powinno należeć do kategorii: Myksa & arwen_LivTyler, ale Myksa stwierdziła, że skoro ja jestem narratorem, to niech będzie w kategorii: arwen_LivTyler.
Prolog
„Pożegnanie z moim domem”
Patrzyłam na Manhattan, najlepszą dla mnie dzielnicę w całej Ameryce, w promieniach wschodzącego słońca. Tam pewnie moje przyjaciółki witały zwykły, codzienny poranek dnia niczym nie wyróżniającego się od innych. A dla mnie ten dzień był końcem dzieciństwa, pożegnaniem z moim dotychczasowym życiem. Dwie łzy spłynęły mi po policzkach.
Mój tata, Tom Finnigan, od śmierci matki, której nie znałam, wychowywał mnie samotnie. To raczej nie było łatwe zadanie: z moją dysleksją i ADHD? Teraz pojawiła się ONA. Okropny babsztyl, który ukradł serce mojego ojca. To dla niej musiałam opuścić krainę mojego dzieciństwa.
Nawet nie zauważyłam, że tata do mnie podszedł. Położył mi rękę na ramieniu:
– Nie martw się, Saro. W Forks też będzie dobrze.
Miałam pewne wątpliwości. Co prawda wbrew stereotypom to miasteczko nie wyróżniało się wampirami i wilkołakami, tylko deszczową pogodą i częstym brakiem zasięgu, a nawet prądu. Najgorsze było to złośliwe, obłudne babsko. Założę się, że wcale nie kochało mojego ojca. Ale on ją, niestety, tak.
Nagle usłyszałam kroki i piskliwy głosik:
– Kochanieńki, musimy się zbierać, bo samolocik nam odleci.
Odwróciliśmy się jak na komendę. Za nami stała ONA ze swoim charakterystycznym złośliwym uśmieszkiem. Miała krótkie, sprężynowate loki w kolorze spłowiałych i zniszczonych włosów lalki Barbie oraz malutkie, złośliwe oczka. Ale uwierzcie mi, wygląda bosko w porównaniu do tego, jak się zachowuje.
Mój tata wziął ją pod rękę i razem zaczęli wchodzić po stalowych schodkach do samolotu. Na chwilę odwrócił się do mnie i powtórzył naszą codzienną mantrę, która niczego nie zmieniała:
– Będzie dobrze, Saro.
Ta jasne. W jednym domu z takim babsztylem?
Zbliżyłam się do schodków. Nie miałam sił popatrzeć na moje miasto, ale nie mogłam się powstrzymać. Jednak gdy się odwróciłam, mój wzrok napotkał…. moją zmarłą trzy lata temu babcię! Była przezroczysta i unosiła się w powietrzu. Nie, nie miałam wystarczająco zimnej krwi, żeby nie zacząć standardowo wrzeszczeć : aaaaaaaa!. Ale nie zaczęłam biegać w kółko i wzywać pomocy. To był już sukces. I tak nikt nic by nie usłyszał, bo narastał warkot silników samolotu. Moja babcia wyglądała w porządku i była nawet dziwnie odmłodzona.
„Tak właśnie wyglądają ludzie po śmierci.” – pomyślałam dokonując wiekopomnego odkrycia. – „Zrzucają z siebie ciężar przeżytych lat”.
Tymczasem babcia odezwała się cicho, lecz wyraźnie:
– Nie rób głupstw w Forks. Nie denerwuj twojej macochy. A przede wszystkim uważaj na….
Nie usłyszałam czego mam się obawiać, bo wszystko zagłuszyło wycie startującego samolotu. Odwróciłam się od mojej babci, która zaczynała blednąć i ruszyłam ku wejściu do samolotu, uciekając od mojego dotychczasowego życia.
Rozdział 1
„Szkoła przetrwania z babsztylem”
Od incydentu z moją przezroczystą, wiszącą w powietrzu babcią do lądowania było spokojnie, poza problemami żołądkowymi, pozbyciu się sushi, które zjadłam na obiad przez mój żołądek i głupkowatym paplaniem Nepomuceny (mojej prywatnej babsztylicy i macochy) do mojego biednego taty.
W końcu wylądowaliśmy na malutkim lotnisku w Forks, gdzie przywitał nas deszcz i brak zasięgu. Odebraliśmy z parkingu prywatną wściekle różową limuzynę mojej macochy. Limuzyna była firmy citroen linii Barbie Girl. Wpakowaliśmy swoje liczne bagaże do bagażnika (przeważały JEJ różowe walizki) i ruszyliśmy do jej willi. Postanowiliśmy nie pchać się w korek w centrum (każdy fan „Zmierzchu’ po prostu musiał zobaczyć rzekomy dom sweetaśnego Edzia), tylko pojechać bocznymi uliczkami. W jednej z nich tata gwałtownie zahamował. Podniosłam głowę i zobaczyłam stojącego kilka metrów od maski samochodu … pół człowieka, pół byka. Nepomucena zaczęła wrzeszczeć w ucho mojemu tacie, który, wyraźnie zdenerwowany, wymamrotał coś w jakimś dziwnym języku, który, o dziwo zrozumiałam:
– Minotaur!
– „No nie.” – pomyślałam – „Teraz w moje życie wkroczyły jeszcze mitologiczne stworzenia. Jakby nie wystarczyła ta babsztylica z piekła rodem i latająca babcia.”
Tata gwałtownie skręcił, tak że walnęłam w fotel mojej najukochańszej macochy. Odwróciła do mnie swoją wykrzywioną złością twarz, złapała mnie za ramię i syknęła:
– Będziesz grzeczna i przestaniesz się wiercić, czy mam cię wysadzić?
– Będę. – wyjąkałam. W takich chwilach mnie przerażała. Szczególnie.
Zaczęliśmy kluczyć z niebezpieczną szybkością po uliczkach. Słyszałam ryki i tupanie, więc ta maszkara nas goniła. Kiedy jednak zbliżyliśmy się do strefy willi i zadbanych ogródków, chyba przestała. Tata odetchnął z ulgą i starł pot z czoła, puszczając kierownicę, przez co o mało nie walnęliśmy w jakąś ciężarówkę. Mój tatuś bywał nieco roztargniony.
Moją uwagę przyciągnęła zadbana willa w różnych odcieniach różu. W ogrodzie, który ją otaczał, z lupą nie znalazłoby się chyba ani jednego nieprzyciętego kawałka trawy. Ku mojemu przerażeniu skręciliśmy w stronę wjazdu do tej posiadłości, która mogłaby należeć do jakiejś lalki Barbie.
– Nieeeeeeeeeee! Nie mówcie mi że to TU!
Tatuś odwrócił się do mnie i zgorszony powiedział:
– Ależ, Saro Finnigan, zachowuj się w posiadłości twojej nowej matki.
Na szczęście zdążył zahamować przed bramą (oczywiście różową).
Udało mi się uspokoić, podczas, gdy wjechaliśmy do garażu. Nepomucena zatrzymała samochód i wysiedliśmy. Wypakowaliśmy bagaże, wyszliśmy z garażu i powlekliśmy się z walizkami do drzwi willi. Oczywiście mi przypadła różowa walizka mojej macochy. Co ona tam trzyma? Chyba nie kamienie, ale na pewno tony kosmetyków, Barbie – wdzianek i biżuterii dla takich pustych laleczek jak ona. Po chwili tata otworzył drzwi i wkroczyliśmy do holu, w którym znajdował się puszysty dywanik, wieszak, a na nim płaszcze i kurtki, wyglądające jakby należały do najnowszej serii „Barbie w Świecie Mody” i zadbane lakierki. Zostawiliśmy tu liczne bagaże i przeszliśmy do salonu. Gdy tylko przekroczyłam próg miałam ochotę natychmiast się cofnąć i nigdy tam nie wracać. Ściany (lila) były wytapetowane tapetą z napisami „Barbie Girl” ( różową). Znajdowały się tam: plazma (różowa), kanapa ( wściekle różowa) i pólka na katalogi z serii „Urządź swój dom z Barbie” (jeszcze bardziej różowa). A wspominałam o różowym dywanie, podłodze i suficie?
Nepomucena schwyciła mojego tatę pod ramię i pociągnęła ku jednym z wielu różowych drzwi. Pobiegłam za nimi. Moja nowa mamuśka zatrzasnęła mi przed nosem drzwi do pokoju równie różowego jak salon, ale wyposażonego w łóżko z baldachimem w kształcie serca i jacuzzi. Po chwili wróciła, schwyciła mnie za rękę i syknęła:
– Jeszcze raz będziesz próbowała tam wejść, to cię wyrzucę z domu. Już cię mój Tommy, moje złotko nie zobaczy. A teraz zaprowadzę cię do twojego nowego pokoju.
O wiele chętniej uderzyłabym ją i powiedziałabym, co myślę o nazywaniu mojego taty „swoim Tommym”, ale jednak z nią poszłam. Weszłyśmy po schodach na piętro. Otworzyła ostatnie drzwi na oścież i z całej siły wepchnęła mnie do malutkiego pokoiku. Wylądowałam na zakurzonej podłodze. Usłyszałam jeszcze tylko odgłosy kroków mojej macochy, gdy schodziła po schodach i trzaśniecie drzwiami. Potem zapanowała cisza.
Odkalsznełam. W tym – jak widać – nie używanym od lat pokoju było tyle kurzu, że się wręcz dusiłam. Bolały mnie wszystkie kości. Podniosłam głowę i rozejrzałam się po pokoiku. Jego ściany, podłogę i sufit pokrywały resztki niegdyś różowej farby, teraz wyblakłej. Jedyne wyposażenie stanowiły: twarde łóżko, nieco potłuczone lustro w różowej oprawie, stara szafa i różowe, tandetne radio stojące na parapecie. Podeszłam do okna i włączyłam odbiornik. Pseudosłodkie dźwięki wypełniły pokój i moje biedne uszy.
– „O nie” – pomyślałam. – „Tylko nie „JB Radio’.
Czyli najohydniejsza, najgorsza stacja radiowa jaka znam.
– Baby, baby, oooh! – Po wysłuchaniu 5 sekund „Baby” Biebera czułam, że jeśli zaraz tego nie wyłączę, to odpadną mi uszy. Niestety, wyłącznik się zaciął. Po chwili szarpaniny nie wytrzymałam. Otworzyłam okno, chwyciłam radio i … odbiornik pięknym łukiem przeleciał kilka metrów, a potem wylądował prosto na głowie mojej macochy.
Przez chwilę panowała cisza, a potem usłyszałam;
– SARO! Jak śmiesz niszczyć moje ulubione radio!! Przez kwadrans nie potrafisz zachowywać się spokojnie.
Po czymś takim wcale się nie dziwiłam, że nie dostałam kolacji. Teraz dopiero uświadomiłam sobie, że mogłam po prostu wyjąć wtyczkę z gniazdka. Ale kiedy słyszałam piosenki Biebera, wpadałam w szał.
Umyłam się w malutkiej łazience obok. Potem położyłam się i zaczęłam słuchać jakiejś relaksacyjnej muzyki. Byłam wściekle głodna. Rozglądając się po pokoiku, zobaczyłam na szafie zeschniętą roślinkę. Sięgnęłam po nią i uważnie obejrzałam. Trochę znałam się na roślinach, dzięki czemu miałam 6 z biologii. Ta roślina była martwa od korzenia. Westchnęłam i delikatnie dotknęłam jej łodygi. Nagle, ku mojemu zdumieniu, roślinka zaczęła się przeobrażać. Jej zeschłe liście zazieleniły się, korzeń odzyskiwał kolor ciemnej zieleni. Zaniemówiłam.
„Czy ja ożywiłam ją?’ – zapytałam w myślach samą siebie.
W tym momencie drzwi gwałtownie się i do środka wsunęła się moja nowa, kochana mamusia. Zaskrzeczała:
– Dobrej nocy, kochanieńka. A, i jakby co: od jutra pracujesz na wysypisku śmieci. W ramach lekkiej pracy wakacyjnej.
Zaniemówiłam.
CDN
Ha ha ha! Padam na kolana I przecieram oczy. To jest przegenualne, arcyherosowe, megazajebiste, ultrafajne I wogóle. Nie godna jestem tej dedykacji, ale I tak DZIĘKUJE z całego serca. Nie dorastam Ci do pięt I KOCHAM to opo.
A I czy wspominałam że to jest wspaniałe? I tak prxy okazji pierwsza. Kiedy cd? Oby szybko.
Współczuje jej, mieszkać z tą barbie…brrr… ja już dawno bym uciekła
Super!! mam nadzieję na szybki CD 😛
matko. to brzmi jak najlepszy horror- komedia świata. ale ja bym uciekła w środku nocy i kupiła bilet w jedna stronę do Europy, zmieniła imię i nazwisko i przefarbowała wlosy
matko. to brzmi jak najlepszy horror- komedia świata. ale ja bym uciekła w środku nocy i kupiła bilet w jedna stronę do Europy, zmieniła imię i nazwisko i przefarbowała wlosy
Róż, Bieber i rożowa Macocha… Czego chcieć więcej 😛 fajne
Fajne, czekam na cd.
Dzięki za wszystkie komentarze, ale na jeden z nich nie zasługuje.
Jedno jest pewne, Mykso: piszesz lepiej ode mnie.
Co do CD, to dopiero piszę, ale myśle że następna część będzie lepsza.
A i jeszcze jedno. Jak myślicie, kogo jest córką?
zgadujcie sobie, zgadujcie…
Ruszoffe Chuje Club.
Na jej miejscu wyrzuciłabym przez okno nie radio, lecz siebie…
A tak poza tym: napisałam jakby prolog do 2 części „Miłości z gwiazd”. Zaledwie 2 stronowy, ale tajemniczy. Wysłać teraz sam prolog czy później pełną część?