Postawiłem szklankę na stole i napełniłem ją wodą. Uniosłem naczynie do ust i opróżniłem je kilkoma łykami. Wytarłem wargi dłonią. Woda była najlepsza na wszelkie dolegliwości. Pomagała kiedy skręciłem kostkę, miałem ból mięśni, czy złamane serce. Pomagała dosłownie na wszystko. Życiodajny płyn nie zawiódł mnie także tym razem. Gdy poczułem ciecz w moim gardle udręka zelżała. W zamian za nią pojawił się dobrze mi znany smutek. Żal po dziewczynie, która była dla mnie bardzo ważna. Może nawet ją kochałem. Ale teraz już jej nie było, nie istniała. Zamiast niej pojawiła się inna. Kiedyś była niemal doskonała – przynajmniej z mojego punktu widzenia. Ładna, mądra, inteligentna. Nawet te złe cechy, na przykład zazdrość, w moim mniemaniu po prostu dodawały jej uroku. Ale teraz… była jakby ktoś jej to wszystko zabrał, przeżuł, wypluł i oddał z powrotem. Nie poznawałem jej. A wszystko przez jeden głupi zakład.
Siedzieli razem na ławce. Wszyscy w obozie mogli ich zobaczyć. Tak, codziennie się nimi zachwycano. Mówiono o tym jak pięknie razem wyglądają, nie potrafią bez siebie żyć, że nigdy się nie rozstaną. Para głośno rozmawiała, kokietowała, śmiała się. Nagle dziewczyna ściszyła głos do szeptu.
– Pff, akurat. Założę się, że nie wytrzymasz beze mnie godziny, a co dopiero tygodnia – uśmiechnęła się.
– Chyba śnisz słońce. Wszem i wobec oznajmiam, że zakład został przyjęty – oznajmił chłopak i zaśmiał się serdecznie. Wstał pośpiesznie i pochylił się czule nad blondynką. Pocałował ją krótko w czoło, odwrócił się i poszedł w stronę swego domku. Od tego dnia zaczęły się problemy. Kłopot polegał na tym, że młoda dama nie umiała przegrywać, skłoniłaby się do wszystkiego byleby móc wygrać. Niestety, z każdym dniem szala zwycięstwa przechylała się coraz bardziej ku jej ukochanemu. Uknuła więc fortel. I ten jeden, jedyny raz nie przemyślała swoich poczynań. Pomyślała, że jeśli chłopak złapie ją na jakimś złym uczynku wścieknie się i na nią nakrzyczy. Próbowała wielu rzeczy, rozbiła lampę w Wielkim Domu, pofarbowała na zielono włosy jednej z córek Afrodyty. Każdy jej niecny występek kończył się tylko szerszym uśmiechem na twarzy jej lubego. W końcu, zdesperowana posunęła się o kroczek za daleko. To co zrobiła rozwścieczyło jej chłopaka do granic możliwości. Nie złamał jednak zakładu, nie chciał dać jej tej satysfakcji. Miał za to bardzo cenną broń – plotkę. Oznajmił poszkodowanej córce bogini miłości, że – ze względu na niedorzeczną postawę swej ukochanej – romans roku dobiegł końca. Oczywiście wiadomość rozeszła się po całym obozowisku w mgnieniu oka, nie było półboga, który by o tym nie wiedział. Następnego dnia do jego domku wbiegła zapłakana pokrzywdzona. Po niespełna trzech tygodniach odezwała się. Młodzieniec wygrał, nie czuł jednak żadnej satysfakcji. Widział swoje własne uczucia malujące się na jej twarzy. Ból, niedowierzanie, złość, żal, rozpacz. Błagała go. Błagała o jeszcze jedną szansę. Mimo to młodzieniec pozostał nieugięty na jej prośby. Jedynym czynem, którego jeszcze nigdy nie wybaczył była zdrada.
Napełniłem szklankę wodą. Znowu, jeszcze raz, po raz kolejny. Upajałem się jej niezidentyfikowanym smakiem. Doskonale pamiętałem wydarzenia sprzed połowy roku. Od tamtego czasu wiele się zmieniło. Raczej ONA zmieniła się nie do poznania. Teraz uwielbiała plotkować, ubierała i malowała się wyzywająco, nie zwracała uwagi na to czy zrani słowem inną istotę. Dokładnie tak, jak nie przystało zachowywać się córce bogini. Niewyobrażalnie różniła się od mojej ukochanej, do której trzeba przyznać, wciąż wzdychałem, bezustannie myślałem, pamiętałem. Nadal miałem nadzieję, że wróci. Westchnąłem ciężko i usiadłem na parapecie wgapiony w obraz za oknem.
Zobaczyłem ją. Siedziała na ławce naprzeciwko jego mieszkanka, ze wzrokiem utkwionym prosto w niego. Zdumiała go powszechność tej sytuacji. Często czekała na niego jeszcze przed tamtymi haniebnymi wydarzeniami, dobrze pamiętałem te chwile. Teraz wyglądała jakby zajście sprzed pół roku nie miało miejsca. Wydekoltowaną bluzkę i krótką spódniczkę zamieniła na zwykły obozowy t-shirt i niebieskie szorty. Zamiast milionów bransoletek i naszyjników miała przyczepiony do paska ulubiony sztylet. Nie miała na sobie ani grama makijażu. Na jej kolanach spoczywała otwarta książka o architekturze, a obok leżał laptop, na którym można było dostrzec połyskujący znak greckiej delty.
Pragnienie wygrało, wyszedłem z domu. Podszedłem do dziewczyny i usiadłem obok niej. Zauważyłem, że po jej policzku spływa niewielka łza. Blondynka otarła ją szybko i podciągnęła kolana do brzucha.
– Przepraszam. – wyszeptała ze wzrokiem utkwionym w dal. Odwróciłem głowę w jej stronę i usłyszałem równe bicie naszych serc.
Nie odpowiedziałem.
genialne!!! mam nadzieję na CD!!! Szybko!!!
pierwsza! 😀
Brak mi słów! Świetne opowiadanie!!! Błagam szybko cd !!!!!!!!!!
GENIALNE!!!
EXTRA!!!!
O bogowie! Nie mam czasu, żeby się rozpisywać, ale… cudowne 😀 Wspaniałe, po prostu GENIALNE!
ŻĄDAM CIĄGU DALSZEGO!!!
a przy okazji poryczałam się…
GENIALNE CZEKAM NA WIĘCEJ!!!
Piękne! Smutne I wzruszające (jednak rzeby wywołać łzy u Myksy trzeba więcej- czekam na następną część 😉 )
Geniusz!
Helou, ja chcę więcej. 😀 Świetne. ^^ Czekam na next. 😛
Niech mnie. 4 raz wracam do tego opowiadania i cały czas go czytam.
Masz bardzo fajny styl pisania, a przynajmniej mi się bardzo podoba. Żadnych byczków nie widzę. Teks bardzo ładnie napisany. „Fabuła”również interesująca i wybijająca się poza: Nie uwierzycie mi, ale jestem herosem i mam 3 tysiące przygód.”
Nie będę cię też błagać o dopisywanie kolejnych części, gdyż jest to bezsensowne. Znam parę osób (np. mnie) które proszenie o kolejne części często tylko denerwują. Są takie opowiadania, które nie powinny być kontynuowane bo tracą swój smaczek.
Jeżeli dopiszesz koleneczęśc – fajnie. Jak nie – też fajnie.
Przyjaciel- ja też już to parę razy przeczytałam (niewiem ile ale na pewno przynajmniej 5) 😉 i też do tego ciągle wracam 😉
SUper, super,super. Hej, hej czyżby Percy i Annabeth??
CUDO ŚWIATA 2011!!! Błagam napisz kolejną część!!!
Wzruszające!