Nagle piękny sen zamienił się w koszmar.
* * *
Chris zamienia się w potwora a dokładnie w wilkołaka?! Tak. Rosną mu włosy na całym ciele, zaczyna się zmniejszać i przybiera postać wilka. Głos w głowie kotłuje jedną myśl – uciekaj! Ale nie mogę, to jest zbyt piękne. Chris pomimo, że był teraz psem, wyglądał pięknie. Patrzył na mnie, jakbym była jego guru, potem się przewrócił. Rzuciłam się mu na ratunek. Głaskałam po sierści, a łzy leciały strużkami po moich policzkach. Obudził się i mi się wyrwał. Stanął 2 metry przede mną i zaczął warczeć. Przestraszyłam się, wstałam i zaczęłam uciekać, a Chris zaczął mnie gonić. Przewróciłam się i odwróciłam w stronę Chrisa- psa. Błąd, powinnam dalej biec przed siebie. Siedzę sparaliżowana i patrzę, jak wilkołak zbliża się do mnie. Rzucił się na mnie z zębami i już miał zatonąć kłami w mojej szyi, kiedy ktoś mnie budzi.
-Mallory! Obudź się do jasnej cholery!
Otwieram oczy i widzę Chrisa, który trzyma mnie za ramiona. Dostałam wytrzeszczu i wyrwałam się z jego rąk i odsunęłam się jak najdalej mogłam od niego.
-Co Ci jest?! Wrzeszczałaś na cały dom `Tylko nie to, tylko nie on !`! Wszystkich obudziłaś, a jest dopiero trzecia w nocy!
Przypomniało mi się, co Chris powiedział, zanim zasnęłam. Pewnie uznał, że śpię.
-Chodź na zewnątrz, dobrze? I nie krzycz …
-Dobra. Ale nie biegnij.
-Yhym.
Wstałam i chwyciłam go za rękę. Zdziwiony nawet nie zauważył, że go ciągnę. Biedak.
-Chris, miałam sen.
-Zauważyłem. Zresztą nie tylko ja, wszyscy to słyszeli.
-Nie przerywaj! Ty zamieniłeś się w wilkołaka … – przerywa mi mój szloch. Nagle zaczynam płakać. – Byłeś wilkiem. Patrzyłeś na mnie, potem się przewróciłeś, – kolejny szloch – a ja rzuciłam Ci się na ratunek. Głaskałam Cię po sierści – znowu szloch i rozbawiona mina Chrisa – i płakałam. Nagle wyrwałeś mi się, zacząłeś warczeć, a ja uciekać. – teraz nie powstrzymywałam łez – Przewróciłam się i spojrzałam w Twoją stronę i to był błąd. Sparaliżowana czekałam, aż rzucisz się na mnie z chęcią ugryzienia mnie w szyję. Ale mnie w świecie rzeczywistym obudziłeś …
Jest mi zimno. Płaczę. Chris nie wie, co zrobić. Nie chcę takich snów. Ja wiem, że on nie jest zły. Jest najlepszy. Zamknęłam oczy, żeby powstrzymać łzy. Kiedy je otworzyłam, Chris zrobił krok do mnie i mnie przytulił.
-Przepraszam, że ja w wersji psa Cię zaatakowałem. Przepraszam. Nie płacz Mallory. Cii …
Ja się wtuliłam i poczułam zapach jego piżamy. Nadal płakałam, a on głaskał mnie po głowie.
-Ja … nie chcę takich snów. Ty n-nie jesteś zły, je-jesteś najlepszy …
I znowu łzy. Nie chcę płakać. Nie teraz. Czuję radość, strach i zmęczenie.
-Też tak myślę, ale co do Ciebie Mallory. – westchnął. Chyba poczuł, jak się trzęsę – Chodź do środka, bo zaraz przemarzniesz.
Tak, to była prawda. Odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam się. On też, ukazując rząd białych zębisk. Poczłapałam do łóżka, Chris za mną, położyłam się, a on w łóżku obok.
-Dobranoc Mall.
-Dobranoc Frankesie …
Zasnęłam, czując zapach piżamy Chrisa. Na szczęście nic mi się nie śniło.
Obudziłam się około 8 rano. Poszłam do łazienki, ubrałam się i usiadłam przed domem Hermesa. Kim była moja mama ? Tak bardzo chciałam się dowiedzieć. Porównywałam się do dzieci, które tutaj były. Byłam podobna tylko do dzieci Aresa, chociaż i tak się różniliśmy. Miałam włosy koloru czekolady mlecznej i gorzkiej razem wymieszanych, a oni tylko czekolady mlecznej. W dodatku miałam lekkie fale, a oni zazwyczaj proste jak drut. I te moje oczy. Granatowe? Nie. Niebieskie? Nie. Błękitne też nie. Powiem tak – pomieszanie wszystkich wymienionych kolorów. Błękitne, z granatowymi tęczówkami i niebieskimi plamkami. Większość ludzi zachwyca się moimi oczami, ponieważ są duże i w dziwnym zestawie kolorów. Poruszałam się z lekką gracją, wartą dzieci Afrodyty. Zazwyczaj zwiewne bluzki, podkreślane paskiem tak, aby było widać moją talię. Nieważne były spodnie, ważniejsze buty – zawsze na płaskim obcasie. Trójkątna głowa, małe usta, dodające uroku mojej twarzy, cienka kreska brwi w kolorze włosów. Niestety miałam ten głupi zadarty do góry mały nosek, który dawał mi wyraz dumy i wyższości. I był moim największym problemem i punktem wielu szyderstw rówieśników. Wstałam i weszłam do domku w poszukiwaniu Chrisa. W łóżku go nie było, a jest za wcześnie, aby wstał. Dziwne. Przeszukałam cały obóz, ale go nigdzie nie było. Musi być w męskiej toalecie. Zaczęło burczeć mi w brzuchu, więc bez przyjaciela pobiegłam na śniadanie. Wcięłam wszystko, wypiłam sok bananowy i czekałam na Chrisa. Nie nadchodził. Skierowałam się do domku, znowu obeszłam cały obóz i nic. Zaczęłam się martwić i panikować. Skierowałam się w stronę lasu. Po 10 minutach zawołałam.
-Chris! To nie jest śmieszne. Wyjdź proszę …
Cisza. Ja dalej szukałam. Nie poddaję się tak szybko. Każdy zakamarek, każde drzewko, wszystko. I nic. Cisza. Brak Chrisa. Czyli brak wszystkiego. A może on odszedł? Zrozpaczona rzuciłam się w stronę WD. Biegłam 20 minut z powrotem. Jak to możliwe? Nie dostałam ataku astmy ani zadyszki.
-Panie D.!
-Tak?
-Nigdzie nie ma Chrisa! Szukam go od 2 godzin! Nie ma go! Nie wiem co robić!
No i masz. Zaczęłam płakać. Dion popatrzył się na mnie współczująco.
-A może odszedł?
-Nie! Nie mógł. To nie w jego stylu …
A może Dionizos miał rację?
-Ja … Przepraszam, ale muszę iść …
-Nie ma sprawy Mallory, później pogramy w remika.
Nigdy nie mylił mojego imienia. Może dlatego, że zwracałam się do niego szacunkiem, mimo iż na początku traktował mnie jak rzecz. Później grałam z nim w remika i czasami pozwalałam wygrać. Za to mnie polubił. Wbiegłam do domku i od samego progu zaczęłam wrzeszczeć na cały regulator.
-Chriss! Czy widział ktoś tego darmozjada?!
-Widziałem go około 6:30 jak wychodził w domku.
Zanim zrozumiałam co się stało, odwróciłam się i pobiegłam w stronę sosny Thalii. Upadłam prawie przekraczając granicę.
-Nieeeeee! Chriss!!! – wyrwało mi się z ust i zaczęłam uderzać pięściami w trawę, płacząc i mając nadzieję, że on zaraz mnie obejmie. Ale nic takiego się nie działo.
Dwa tygodnie później.
-What?
-Skup się Mall.
Gra w karty z Travis’em nie jest łatwa. Specjalnie dla mnie przyjechał do obozu i mieszkał w WD. Dowiedział się od Chejrona, że się pięknie załamałam. Istny robot ze mnie jest. Wstaję, łazienka, śniadanie, trening, łóżko, płacz, smutek, ból, tęsknota, sen i od początku to samo. Na treningach walczyłam bardziej zaciekle, prawie nic nie jadłam, a bielizny mogłam nie zmieniać nawet przez 3 dni. Jeszcze nigdy nie czułam takiej pustki w sercu. Jakbym straciła całe życie …
-Mallory! Czy mogłabyś się nie zawieszać, tylko grać?!
-Ach. Wybacz Travis, nie mam ochoty …
-Ty na nic nie masz ochoty Mallory, poza płakaniem. Ciągle chodzisz tylko pod sosnę Thalii i czekasz na `nie wiadomo` co. To jest chore. Zrozum, że skoro odszedł, to albo wróci, albo nie.
-Tego się boję …
-Czego?
-Tego albo. Albo wróci, albo nie. – Travis westchnął. Chyba tracił cierpliwość do mnie. Od tygodnia musiał się zadawać z kimś, kto stracił sens życia. Najlepsze jest to, że nie wiem dlaczego. Pomyślę nad tym później.
-Ostatnio słyszałem jak rozmawiasz z Peleusem.
Tak. Od tygodnia poza Travis’em rozmawiałam z Peleusem. Kładł jedną z głów na ziemi, a ja opierałam się mając widok na obóz. Zazwyczaj zaczynałam głaskać go po szyi. Była cała pokryta lśniącymi łuskami, które odbijały promienie słoneczne jak lustro.
-Travis. To jest dla mnie ciężkie. Strata najlepszego przyjaciela … – zaczyna się. Rzucam się na łóżko i zaczynam płakać. Założę się, że wszyscy w domku się na mnie gapią, jakbym się urwała z choinki. Wkładam rękę po poduszkę – to tam jest jedyne, co mi po nim zostało. Bransoletka z jego imieniem. Była taka kolorowa. Kojarzyła się z piaskiem na pustyni, morzem, górami, jeziorami … A on zawsze nosił bransoletkę z moim imieniem. Te jej kolory – seledyn, żółty, zielony, turkus, granat, brąz. Wykonane przeze mnie. To była taka zamiana – ja nie zapomnę o nim, a on o mnie. Dziecinna zabawa 3 lata temu – ja miałam 10 lat, a on 12. Teraz on ma 15 lat, a ja 13, a mimo tego nadal jesteśmy razem, jako przyjaciele, nikt nas nie rozłączył. Nawet córki Eris. Kolejny błąd Mallory – byliście razem, on odszedł i zostawił Cię samą. Czuję czyjąś dłoń na ramieniu.
-Nie bój się o Chrisa. Nic mu nie będzie. Świetnie posługuje się mieczem, jest mądry i sprytny. Da sobie radę. Ale ja mam za to inne przeczucie. On dla Ciebie wcale nie był przyjacielem, prawda? – nie odpowiadam. – No nic. Wyjeżdżam za chwilę. Na nocnej szafce leży prezent, a tam numery telefonów do mnie i Connor’a. W razie czego jeszcze do Percy’ego i Annabeth. Pa malutka.
I już go nie było. Fajnie. Nawet ich nie znałam. Jest dopiero 20.00. Mam czas, aby przewietrzyć się i pójść na wzgórze, jak co wieczór. Ale najpierw idę do toalety. Nie mogę chodzić cały dzień niepoczesana, zapłakana i z dołami pod oczami wielkości i koloru śliwki. Lecz wcześniej otwieram prezent Travisa. Komórka – Samsung Avila bordowa. Mój wymarzony fon. Oprócz tego złoty łańcuszek – lilia.
-Travis, ty wiesz co lubię. – mruknęłam do siebie i założyłam łańcuszek.
* * *
-Hej Peleusie.
Kładzie głowę na ziemi jak co wieczór, a ja siadam i się opieram o jego szyję.
-Jest mi ciężko. Naprawdę.. bardzo ciężko… – zaczęłam go głaskać. Czuję każdą jego łuskę na dłoni. Teraz niewątpliwie on stał się moim przyjacielem, który mnie nigdy nie opuści. W końcu Peleus pilnował granic obozu. Przypomniała mi się zabawa z dzieciństwa, kiedy to byłam już rok z Chris’em i Sarah na obozie. Ja i mój Chris …
-Nie Mallory, on nie jest Twój, nie był i nigdy nie będzie. – wyszeptałam. Ten fakt tak mną wstrząsnął, że łzy same zaczęły lecieć, jakby mój policzek był trasą nowej rzeki. Co do zabawy – zakładaliśmy się o wszystko.
-Mam nowy pomysł. Idziemy do Peleusa i sprawdzamy, do kogo ma większe zaufanie!
-Dobrze!
Na pierwszy ogień poszedł Chris. Peleus go nie pamiętał, bo miał ochotę go schrupać.
-Niee! – wyrwało mi się. Peleus popatrzył na mnie uspokoił się, następnie usiadł na ziemi. A już miał połknąć w całości mojego kumpla. Podeszłam do smoka, a on schylił głowę tak, że mogłam go pogłaskać. Od tamtego dnia przynajmniej raz w tygodniu szłam do Peleusa, bez Chrisa. `A ja mam inne przeczucie. On dla Ciebie wcale nie był przyjacielem, prawda?` – zdanie Travis’a. Skoro dla mnie nie jest przyjacielem, to kim do cholery, według niego jest albo był dla mnie?! Chłopakiem, wrogiem, zagrożeniem? Nie mam pojęcia o co mu chodzi. `To przeze mnie Travis i Connor potratowali tak ostro Olivier’a.` – a ja jestem matka Teresa. A może jednak? Chris powinien dobrze wiedzieć, że go nie opuszczę i nie zostawię. Za żadne skarby. Kolejny błąd Mallory. On Cię zostawił, a ty mogłabyś wskoczyć za nim w ogień. `Bałem się, że on mi Ciebie zabierze, że zapomnisz o mnie. Załamałbym się` – gdyby wiedział co ja teraz czuję!
Z rozmyślania o moim najlepszym przyjacielu wyrwał mnie donośmy krzyk, który dochodził zza moich pleców. Brzmiał jak głos dziewczyny.
-Ratuuuunkuuuu!
Jak oparzona podskoczyłam i odwróciłam się w prędkości światła. W moją stronę biegła dziewczyna w moim wieku, może młodsza. Z oburzeniem stwierdziłam, że ta dziewczyna nie ma gustu – niebieskie spodnie, oczojebny róż, buty seledynowe i fioletowy pasek na bluzce. Idiotka! Zamiast stać może mogłabyś jej pomóc?! Tak, muszę jej pomóc. Wyciągam z kieszeni mój sztylet – prezent od Chris’a. Oczywiście mój PRAWDZIWY przyjaciel wstał tak samo gwałtownie jak ja. Potwór. Bogowie, tylko nie to! Ból szarpnął moje serce. Przez niego straciłam tatę i siostrę, która obwiniała mnie o jego śmierć. A jednak. Nie mogłam się ruszyć. Tak bardzo chciałam zapomnieć tamte sceny. A ona zbliżała się do dziewczyny. Mogłam naprawić swoje błędy z dzieciństwa.
-Tym razem kochana nie dam Ci nikogo skrzywdzić! – i rzuciłam się w stronę tej bestii.
Nie kończ w takich momentach! Co za napięcie! Chcę następny rozdział!
Fajne. Czuć jej uczucia. Jest super. Chce jeszcze! Cd szybko. Nie każ czekać.
Ludzie, czemu Ona nie ma komentarzy? Przecież to jest ekstra.
Naprawdę? ;O Dziękuję Myska 😀
Następny rozdział wczoraj wysłałam ;]
Bardzo fajne opowiadani. Z komentarzem poczekam na jeszcze następny rozdział.
Nie mogę się doczekac następnego rozdziału 😀
Chyba mi się podoba, reakcje są dość autentyczne, a końcówka mnie zaintrygowała.
Trzymaj tak dalej!
Gdzie tak w zasadzie poszed Chris? Walczyć samotnie z potworami? Reakcja Mal po śnie byla zbyt dziecinna. I nie rozumiem, co jest pięknego w wilkolaku, może być najwyżej slodki. Jakiś opis by się tam przyda. Wykryam jeden bą: „zatopil się klami”, powinno być „zatopi kly”. I te wielkie litery przy ciebie i tobie. To nie jest grzecznopściowy liścik do dyrejktor aszkoy! Szczególnie w końcówce to nie pasowao.
Poza tym opko nice.