Od autora: Czas akcji jest nieokreślony.
Dzięki za komentarze…
Jeszcze trochę i skończę opowieść pt. ,,Być u twojego boku”
Percy:
Obudziłem się po raz kolejny dzisiejszej nocy. Czułem jak całe łóżko się trzęsie… Usiadłem na krawędzi łóżka i spojrzałem jak Annabeth skacze po swojej części. Wiła się niespokojnie i jęczała coś niezrozumiałego. Musiała mieć jakieś koszmary.
Nie chciałem jej obudzić ale czułem, że lepiej będzie jak dziewczyna ochłonie.
Delikatnie potrząsałem nią.
-Annabeth? Nic ci nie jest?
Dziewczyna obudziła się głośno szlochając.
-Percy… miałam koszmary… ty straciłeś pamięć!
Delikatnie objąłem ją ramieniem i nie wiedziałem jak jej to powiedzieć.
-Ja naprawdę straciłem pamięć… to nie był koszmar… Nie pamiętam nic, spotkałem ciebie i zaprowadziłaś mnie do domu, moja mama zajęła się nami. To w dużym skrócie opowieść –ręką głaskałem ją po głowie jakby chcąc uspokoić.
W duchu skarciłem się gdyż dziewczyna w dawnym życiu, którego nie pamiętałem była moją bliską przyjaciółką. Teraz jednak to przeistaczało się w coś więcej… ale czy ja przed utratą pamięci tego chciałem? Nic mi nie wiadomo…
Z drugiej jednak strony widząc dziewczynę w takim stanie nie mogłem odmówić jej pomocy.
-Ale wszystko będzie jak dawniej, obiecuję ci –czułem się głupio obiecując jej coś, co było kłamstwem. Może i odzyskam pamięć, ale pewnie będę zły na siebie, że coś zrobiłem nie tak…
Annabeth rękoma mnie oplatała. Poczułem się trochę głupio, ale nic nie mówiłem. Może lepiej przemilczeć tę sprawę.
-Dobranoc – szepnąłem jej do ucha po czym zamknąłem oczy i pragnąłem tylko zasnąć.
Sen nadszedł znienacka… Wyglądało to jak wspomnienie. Oceńcie to zatem sami.
*********
Dzień był upalny. Siedziałem na ławce w parku i patrzyłem jak dzieci bawią się ze sobą. Musiało być lato gdyż wszyscy chodzili w krótkich spodenkach i jedli lody. Było pięknie, słonecznie aż się żyć chce.
Przyjrzałem się sam sobie. Miałem na nogach sandały, krótkie spodenki i koszulkę bez rękawów. Na nosie miałem okulary przeciwsłoneczne, a na głowie kapelusz, który chronił mnie przed słońcem.
Przysiadła się do mnie dziewczyna.
Rozpoznałem ją, była to Annabeth. Wyglądała podobnie jak ja. Sandały, krótkie dżinsowe spodenki i bluzka bez rękawów. W ręce miała swoją czapkę- niewidkę.
-Dzień Dobry panu! –chwyciła mnie pod ramię – Gorąco co nie?
-Bardzo – same ruszały się moje usta. Jakby ktoś mną kierował – A to dopiero początek Czerwca. Już niedługo jedziemy do obozu.
– Dobrze będzie zobaczyć stare twarze … nawet Clarisse – zaśmiała się dziewczyna.
-Nawet Clarisse – skinąłem głową mimo woli– Po co ci ta czapka?
-Wiesz… mam pewien pomysł na zabawę – powiedziała machając czapką przed moimi oczami.
-Mam się bać?
-Skoro mówiliśmy o Clarisse to muszę ci coś powiedzieć!
Chwyciła mnie za rękę i oboje wstaliśmy z ławki. Szedłem trzymając dziewczynę za rękę. Wyglądaliśmy jak para.
Nie panowałem nad swoim ciałem. Jakbym był marionetką. Coś kazało mi mówić, chodzić i robić to, co się jemu podoba. Wiedziałem, że to nie jest sen, ale wspomnienie. Wspomnień nie można zmienić gdyż one już się wydarzyły, były tak więc przeszłością.
Podeszliśmy pod budkę z lodami i zatrzymaliśmy się tam.
-O co chodzi? – zapytałem.
Gestem wskazała abym popatrzył w prawo.
Obróciłem głowę i dostrzegłem ogromną dziewczynę z brązowymi włosami i oczami. Wyglądała jakby pakowała na siłowni. Była naprawdę potężnych rozmiarów. Bałem się na nią patrzeć…. Nie przypominała mi delikatnej kobiety…
Obok niej siedział chłopak… który wyglądał przy dziewczynie jak owieczka. Miał czarne włosy, ciemne oczy i lekko zadarty nos.
Oboje siedzieli przy wielkiej fontannie. Coś sobie szeptali i wymieniali uśmiechami, aż zrobiło mi się słabo.
-Widzisz ich? Clarisse i Chris… gruchotają sobie tutaj.
Clarisse? Wygląda jakoś znajomo, ale za nic nie mogę sobie przypomnieć skąd.
– Co ona robi tutaj z nim? Akurat w moim mieście?
Annabeth przygryzła wargi.
-Nie wiem. Wiem tylko, że bardzo by się wkurzyła gdyby ktoś przerwał jej sielankę.
Uśmiech pojawił mi się na twarzy.
-Co mam zrobić? – skrzyżowałem ręce na piersiach.
-Widzisz fontannę?
Skinąłem głową.
-A ja tymczasem … – wskazała na swoją czapkę i na budkę z lodami – W każdym razie… jedyne co masz zrobić to mały prysznic i to tak żeby ciebie nie widzieli. Resztę ja załatwię .
Annabeth zniknęła pod swoją czapką, a ja skryłem się za budką z lodami. Wychyliłem się by móc patrzeć jak się ma sytuacja.
Wyciągnąłem rękę w dziwnym geście, a potem stało się coś dziwnego…
Niby Annabeth mówiła, że jestem synem Posejdona, ale dopiero teraz mogłem to w pełni stwierdzić.
Fontanna, przy której siedzieli Clarisse i Chris nagle jakby to ująć…. Wybuchła! Dosłownie.
Buchnął z niej ogromny sumień wody, który zalał dwójkę kochanków.
Dziewczyna była cała czerwona i wściekła. Rozglądała się naokoło by móc wiedzieć na kogo się rzucić i wybić mu zęby. Chris pluł wodą i patrzył przejęty na Clarisse.
Usłyszałem ich rozmowę. Głównie dlatego, że dziewczyna wrzeszczała, a chłopak próbował ją uspokoić.
-JAK JA DORWE TEGO….
-CLARISSE! USPOKÓJ SIĘ! TO WYBUCH FONNTANNY! Słyszałem już o takich wiele razy!
Dziewczyna nie wyglądała na przekonaną.
-Nie możliwe – powiedziała otrzepując się z wody – Nie istnieją takie nagłe wybuchy! Nie wierze w to! Wiem, że to musi być sprawka… dziecka Posejdona!
Była inteligentna, wydawało mi się, że taka …. Baba musi być bardziej przy mięśniach niż przy rozumie.
Nagle stało się coś nieoczekiwanego. Na głowie Clariss wylądowały lody czekoladowe. Cała jej twarz była ubrudzona na brązowo. Dziewczyna ręka starła warstwę ściekających lodów z oczu po czym głośno burknęła
-Jest jedno dziecko Posejdona i jedna dziewczyna, która za nim chodzi …
Chris wstał otrzepując się z wody.
-Oj Clarisse, to może ich sprawka albo nie… poza tym jeśli tak to taki żarcik.
Dziewczyna zacisnęła mocno dłonie w pięści i krzyknęła na cały park.
– WYŁAŹ PERSIU ! WSTAŃ I GIŃ JAK MĘŻCZYZNA! JAK CIĘ TYLKO DORWĘ TO CI WYRWĘ NOGI Z TYŁKA RAZEM Z WSZYSTKIMI WŁOSAMI!
Chris chwycił ją w mocnym uścisku.
-Kochanie… uspokój się.
Poczułem jak coś w żołądku mi się przekręca. Czułem, że dziewczyna nie żartuje wcale z tym, że mnie połamie. Chciałem uciec jak najdalej stąd dopóki Chris kontroluje sytuację.
Dzięki bogom, że akurat wstałem i poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu.
Obróciłem się, ale nikogo nie dostrzegłem mimo to czułem niewidzialną dłoń .
-Hej… uciekajmy –szepnąłem.
Usłyszałem chichot Annabeth.
-Dobrze, że jestem niewidzialna.
Wcale jednak nie polepszyło mi to humoru. JA byłem widzialny o ona nie. Tak więc Clariss złapie tylko mnie.
Cicho próbowałem ulotnić się z miejsca zdarzenia, ale nie miałem szczęścia…
– TO ON! CHRIS ŁAP GO! JA GO OBEDRĘ ZE SKÓRY!
Chris spojrzał na mnie bezradnie. Clarisse szykowała się do natarcia na mnie. Wiedziałem, że na pewno nie mam dużo czasu na ucieczkę, a coś mi podpowiadało, że ona nie zmęczy się tak łatwo i jest bardzo zawzięta.
Usłyszałem chichot obok siebie.
-Ale mnie wpakowałaś! –rzuciłem się do biegu.
– Spokojnie mam pomysł.
Clarisse ruszyła ku mnie niczym wygłodniały pies. Była szybka gdyż prawie mnie dogoniła. Nie marnowała czasu na zakręty, ludzi czy inne rzeczy. Po prostu szła prosto… taranowała wszystko i wszystkich po drodze. Biedne babcie, dzieci a nawet zwierzęta.
-ANNABETH! – wrzasnąłem gdy czułem, że Clarisse może już mnie złapać wyciągnięciem dłoni.
Nagle usłyszałam głos Annabeth .
-Och Chris… jesteś taki męski!
Clarisse i ja zatrzymaliśmy się i obejrzeliśmy by zobaczyć Annabeth flirtująco z Chrisem.
-Cicho! Dobrze wiesz jak ona na to reaguje –powiedział chłopak odsuwając się od niej.
Dziewczyna palcem jeździła po jego klacie, a drugą delikatnie dociskała go do siebie.
Spojrzałem na Clarisse i widziałem zupełnie jak u jej ojca ogień w oczach. Z jej nosa wytoczył się obłoczek dymu jak bykowi w kreskówkach. Zacisnęła tak mocno pięści, że aż coś jej chrupnęło w ręce.
-KSIĘŻNICZKO ZABIJĘ CIĘ! CHODŹ TUTAJ!
Annabeth posłała mi uśmiech po czym wystawiła język do Clariss.
-Złap mnie!
Wiedziałem, że dziewczyna daje mi czas na ucieczkę. Jednak nie mogłem jej tutaj zostawić. Na całe szczęście zatrzymałem się i skupiłem na fontannie. Woda w niej zaczęła drgać po czym ogromny sumień uderzył w Clariss i odrzucił ją w budkę z lodami.
Dziewczyna była cała kolorowa od lodów. Warczała wściekle. Rzuciła mi dzikie spojrzenie po czym próbowała się wygramolić z szczątków budki .
Annabeth podleciała do mnie i założyła mi na głowę swoją czapkę.
-Uciekaj lepiej!
-Nie zostawię cię tutaj- zaprotestowałem.
-Dobrze ci radzę UCIEKAJ!
Uniosłem dziewczynę na ręce. Co wyglądało dosyć dziwnie gdyż byłem niewidzialny… cóż … Annabeth lewitowała w powietrzu. Ciekawi mnie co zrobiła mgła z śmiertelnikami … W końcu wiedziałem od dziewczyny, że niby nagina prawdę.
Biegłem co sił w nogach. Usłyszałem za sobą wrzask Clariss.
-CHRIS! CO TAK STOISZ ? POMÓŻ MI! JAK JA DORWĘ PERSIA I KSIĘŻNICZKĘ TO…
-Uspokój się! –krzyknął słabo Chris.
Zostawiałem ich daleko w tyle, ale wiedziałem, że dziewczyna łatwo może odrobić straty… wolałem nie ryzykować.
-Ale ty masz pomysły!- wysapałem do Annabeth – To też zaplanowałaś?
Dziewczyna zaśmiała się.
-Wiesz… miałam na celu wkurzenie Clarisse, potem ona by dorwała ciebie… byłaby polewka… a następnie bym ciebie uratowała… to cały mój plan! Jak widać zadziałał!
-Chciałaś żebym dostał zawału serca czy może żeby mnie Clarisse połamała?
Uśmiechnęła się.
-Przyznaj, że była zabawa… o to mi chodziło. Poza tym glonomóżdżku możemy wybrać się na lody, ja stawiam.
Obejrzałem się czy nikt nas nie ściga i odłożyłem dziewczynę na ziemię po czym oddałem jej czapkę.
-Możemy, ale tylko nie na lody w parku…
Uśmiechnąłem się do niej po czym razem weszliśmy do lodziarni ,,Bałwanek ‘’
^^^^^^^^^^^
Obudziłem się rankiem.
Dziewczyna leżała na mojej piersi, nogami obejmowała mnie, a głowę schowała pod moją ręką.
Poczułem się niezręcznie… delikatnie odsunąłem ją od siebie po czym usiadłem na łóżku.
Nadal nie pamiętam za bardzo niczego. Jednak coś mnie w głowie swędzi. Czułem, że doskonale znam Clarisse z mojego snu. Nie wiem czy powinienem się cieszyć czy bać…
Mój sen rzucił trochę światła na całą sprawę. Annabeth była moją przyjaciółką, Clarisse … moją ,,znajomą”, a wszystko co opowiadała dziewczyna o bogach i innych bzdetach było prawdą…
Poczułem jak Annabeth porusza się. Czyżby znowu miała koszmar?
Nie…
Po prostu przeciągała się w łóżku. Patrzyła na mnie jak na obraz. Zapewne chciała sobie przypomnieć czy to co się stało w nocy było prawdą.
– Dzień dobry glonomóżdżku! – ziewnęła potężnie.
-…Dobry ….- mruknąłem w zamyśleniu.
-Coś się stało?- wstała podekscytowana.
-Tak …ja miałem sen.
Opowiedziałem jej o swoim śnie. Przypatrywała się mnie w milczeniu, czasem się uśmiechała jakby starała sobie przypomnieć dobre stare czasy, gdy dochodziło do opowieści o tym jak flirtowała z Chrisem zarumieniła się znacznie.
-…i poszliśmy do ,,bałwanka ‘’ na lody – zakończyłem
Dziewczyna skinęła głową po czym odparła.
-Wiesz… myślę, że to przebłyski wspomnień. To dobrze, odzyskujesz po części swoje wspomnienia. Chciałbyś mnie o coś zapytać?
Skąd ja wiedziałem, że mnie o to zapyta? Jak widać ma się tą intuicje…
– Kim jest Clariss?
– Córką Aresa, boga wojny. Łatwo ją zdenerwować. Musisz uważać na nią, a jak nie…
Nie musiała kończyć bo zrozumiałem.
-A Chris jest jej chłopakiem?
-Tak… ona trwała przy nim wiernie w czasie jego choroby…
-Tak jak ty? –wypaliłem
Annabeth podrapała się po głowie.
-Tak jak ja…. Ale my …- nie wiedziała co powiedzieć.
Rozległo się pukanie w drzwi. A następnie do środka pokoju wychyliła się głowa mojej mamy.
Tak naprawdę nie wiem czy jest moja mamą. Dba o mnie i mogę z nią porozmawiać… jednak nie pamiętam nic…
Ale żeby jej nie robić przykrości postanowiłem udawać, że choć trochę ją kojarze. Nie chciałem złamać jej serca… widok płaczu u kobiety zawsze jakoś dziwnie u mnie wpływał… czułem się jak świnia jeżeli przeze mnie płacze owa kobieta.
-Dzień dobry- ukłoniła się Annabeth
-Hej mamo!- powiedziałem przypatrując się mamie.
-Słyszałam, że nie śpicie, więc zrobiłam wam śniadanie. Poza tym jutro 24 grudnia, wigilia więc pomyślałam, że może mi pomożecie z przygotowaniami… Wszystkie potrawy są już upieczone na jutrzejszy dzień…. Tylko chciałam abyście mi pomogli z ozdobami, zawsze czekam z nimi do ostatniej chwili.
-Z miłą chęcią pomogę pani! – powiedziała Annabeth wyskakując z łóżka.
-Jasne… pomożemy –odparłem
-Ale najpierw przebierzcie się, zjedźcie śniadanie i umyjcie!- zamknęła drzwi
Spojrzałem na Annabeth.
-Więc dzisiaj jest 23 grudnia?- zapytałem szczerze zdziwiony.
-Wiem, że nie pamiętasz, ale tak jest dzisiaj 23 grudnia. Także dzisiaj przybędą do nas Thalia, Nico, Grover i…- powiedziała ostatnie słowo przez zaciśnięte zęby –Rachel.
Wiedziałem, że Annabeth nie zbyt przepada za Rachel. Nie musiałem być wielkim geniuszem aby domyślić się tego.
Wstaliśmy, przebraliśmy się i zaliczyliśmy poranną toaletę, potem zaś zasiedliśmy do śniadania.
Przyjrzałem się mojej porcji omletu. Wchłonąłem wszystko po czym razem z Annabeth zaczęliśmy stawiać sztuczną choinkę i wieszać różne bańki, łańcuchy i laseczki. Obok nas stało radio grające piosenki (głównie kolędy).
Gwizdaliśmy wesoło ubierając choinkę. Nastrój był radosny. Annabeth mi opowiadała różne rzeczy z przeszłości. Niektórych powinienem się wstydzić. Śmiałem jednak się z nich. Wydawały mi się teraz przeszłością, której nie pamiętam.
-Pewnego dnia … było to jeszcze przed końcem wakacji… Poszliśmy nad jezioro, tam odpoczywaliśmy zawsze… Siedzieliśmy razem z Nico, Thalią i Groverem. Powiedziałeś, że z nas wszystkich najlepiej skoczysz na główkę do wody. I tak zaczęły się nasze zawody… cóż miałeś rację, skoczyłeś najlepiej z nas wszystkich ale –zaśmiała się – tkwiłeś w wodzie do wieczora poszukując swoich kąpielówek!
-Nie żartuj spadły? -zacząłem owijać choinkę łańcuchem, Annabeth chodziła za mną opowiadając.
– I to jeszcze jak… później okazało się że Clarisse zwinęła je. Jestem pewna, że jeszcze gdzieś je ma!
-To ma być jej zdaniem pamiątka?
-Wiesz… my z resztą też z nią się nieźle drażniliśmy!
-Pamiętam sen – mruknąłem.
-Więc wiesz sam…
Zauważyłem, że owijając choinkę przypadkiem owinąłem dziewczynę i mnie. Byliśmy mocno związani z sobą. Ciężko było mi się poruszać.
Zarumieniłem się. Taka bliskość sprawiała mi pewnego rodzaju zakłopotanie. Ale… podobało mi się to.
Mogłem dokładnie przypatrzeć się oczom dziewczyny. Były jakoś dziwnie znajome…. coś mi świtało w głowie. Jej szare oczy przypominały mi osobę do niej bardzo podobną.
Poczułem jak ból rozrywa mi czaszkę. Ujrzałem w swojej głowie twarz kobiety o czarnych włosach i oczach Annabeth miała poważny wyraz twarzy, jej spojrzenie było surowe… była całkiem ładna…
Kobieta powiedziała do mnie ostro.
,,Nie pochwalam twojej przyjaźni z moją córką!”
Nagle obraz kobiety zniknął i usłyszałem w głowie mnóstwo głosów. Raz męskich, raz kobiecych… wszystkie naraz mówiły tak, że nie byłem w stanie usłyszeć co chcą.
Nagle wszystko umilkło. Zauważyłem, że mocno zaciskam powieki i dyszę ciężko.
-Percy?! NIC CI NIE JEST?- spostrzegłem zmartwioną twarz Annabeth
-Widziałem kobietę…- wyszeptałem
-Jaką kobietę?
-Ona wyglądała podobnie do ciebie. Tylko, że miała czarne włosy i była bardzo…
-Atena!- krzyknęła- Moja matka! Co ci powiedziała?
-Nie pochwalam twojej przyjaźni z moją córką.
Jej policzki zaróżowiały.
-To też wspomnienie –stwierdziła.
Nadal byliśmy związani łańcuchem od choinki. Próbowałem spojrzeć na coś innego niż ona… uniosłem głowę w górę i spostrzegłem TO!
-Annabeth – gestem nakazałem aby spojrzała w górę.
Nad nami była jemioła oplatana czerwoną wstążką. Jemioła… a więc … Pocałunek?
Annabeth otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia i spojrzała na mnie zdenerwowana.
Byłem ciekawy jaki ja mam teraz wyraz twarzy… na pewno wyglądam głupio.
-Wiesz… należałoby uszanować tradycje – uśmiechnąłem się.
-Zgadzam się z tobą. Tradycja to tradycja!
Więc mamy to samo zdanie… może nie jest tak źle.
Jak mój oddech? O rany… zjadłem jeszcze rybę … jaka kaszana!
Annabeth zamknęła oczy po czym delikatnie zbliżyła się do mnie. Wolno … powoli zbliżyłem się do jej ust i… nasze wargi się z sobą spotkały. Było to dla mnie czymś wspaniałym… nie sposób opisać pocałunku… jednym małym słowem…. BOMBA!!!!
Rękoma przysunąłem ją do siebie. Ona palcami wplątała mi się w włosy. Zaczęła przeczesywać palcami każdy włosek. Mierzwiła mi włosy i mocno dociskała usta do swoich.
Wydałem z siebie pomruk, który przypominał mruczenie kota…
Wydawało mi się, że Annabeth zaśmiała się…
Chyba nie przeszkadzało jej to, że jadłem rybę….
Chciałem się od niej odsunąć lecz ona mocniej zacisnęła się na mnie.
Trwaliśmy w pocałunku minutami… musiałem bardzo dobrze całować bo dziewczyna nie mogła się ode mnie odczepić.
Ej no halo! Fajnie było, ale możesz mnie już puścić! –pomyślałem
Chciało mi się już do toalety… zacząłem przeskakiwać z nogi na nogę. Dziewczyna wreszcie mnie puściła…
-Łałł… to było mocne!
– Co powiesz na powtórkę?
-Bardzo chętnie… ale jestem już zmęczony…
-A wczoraj dlaczego się tak gwałtownie ode mnie odsunąłeś?- zapytała przeczesując moje włosy.
Nosem otarłem się o jej.
-Wiesz… ja myślałem, że masz chłopaka więc moja męska duma nakazuje mi…
-Och ta męska duma! –wtuliła się we mnie –Daj spokój … w sumie mam chłopaka, ale myślę, że mi wybaczy!
Nie chciałem wdać się w bojkę, bądź złamać serce jakiemuś biedakowi…
-Nie mogę…
-Naprawdę jest z ciebie glonomóżdżek! – chwyciła mnie mocno w objęcia
Nie rozumiałem o co chodzi….
Usłyszałem jak dzwonek do drzwi dzwoni.
Oderwałem się od Annabeth zawstydzony.
-Muszę już…- wskazałem za siebie.
-Rozumiem –odparła –Idź!
Czułem się naprawdę głupio…. Dziewczyna i ja nagle się całujemy potem mówi mi, że ma chłopaka, a teraz sam nie wiem co do niej czuć….
Wiedziałem jedno…. Warta jest grzechu…
Szybko podszedłem do niej, cmoknąłem ją w policzek i szybko rzuciłem się do drzwi…
Nie widziałem jaki ma wyraz twarzy, ale musi być naprawdę zdziwiona… ona naprawdę jest warta grzechu! Nawet tego najcięższego! Cóż, muszę przyznać… podoba mi się…
CDN
BOSKIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
JA
TO
KOCHAM!!!!
Czekam na CD.
oooo pierwsza!!
WOW THIS IS..
DOBRA NIECHCE MI SIE GADAC PO ANGIELSKU 😉
TO OPO JEST GENIALNE!!!!!!!!!!!!!
PISZ SZYBKO CD!!!
To można opisać tylko jednym słowem… BOMBA!!!
Ja chcę cd!! To jest genialne
jeju jeju jeju KOCHAM TWOJE WSZYSTKIE OPOWIADANIA
DAWAC MI TU CD ;D;D SZYYYYBKO
Cud miód! Ekstra! Bardzo bardzo fajne! Kiedy cd?
Jestem w trakcie pisania
To jest GENIALNE!! JESTEŚ GENIUSZEM!! dobra nie będe gwałcić caps locka kiedy CD? a KIEDY następna przygód zakochanych herosów?
Wysłana 😀
No dziś spiełam poślady i przeczytałam parę opowiadań 😉 To też i jedno co mi przychodzi do głowy to : BOMBA!!!! JA CHCE JUŻ CD!!!!!
PS: i jestem w trakcie czytania Przygód zakochanych herosów 😉
Kiedy mniej więcej pojawi się kolejna część? bo nie MOŻEMY się doczekać,no cóż to jest ŚWIETNE 😀 .
PS. mam nadzieje, że przy okazji pojawi się następna część Przygód zakochany herosów .
Wysłałam następną część
Jakim cudem Percy ma wyrzuty sumienia po pocałunku z Annabeth, a sypia z nią ?
Wystarczy przeczytać poprzedni rodzdział
Wystaczy przeczytać poprzedni rozdział
Wystarczy przeczytać poprzedni rodział
to jest BOSKIE!!!! pisz dalej jak najszybciej bo juz nie moge sie doczekac
chej kiedy ciąg dalszy bo normalnie zwariuję od tego czekania ;}
Wysłałam już 2 części
człowieku jaki ty masz talent!!!!!!!!