Annabeth:
Nie odzywałam się do glonomóżdżka odkąd tata nas wysadził pod wzgórzem. Czułam się….czy ja wiem??? speszona????zawstydzona???
Znam się z nim od dawna…w jego obecności kolana mi miękną…Czy jest przystojny??? No jasne, dziewczyny oglądają się za nim… co mnie trochę denerwuje. Wiem co myślicie jestem zazdrosna…(ale to tylko przyjacielska troska nic więcej). Poza tym nie godzi się aby córka Ateny popadała w romanse. Mamie by się to nie spodobało. Już wyobrażam sobie jak klnie na Olimpie.
Percy był bardzo podobny do swojego ojca, miał wspaniałe zielone oczy. W dodatku był nieźle zbudowany. Czasami przypadkowo (lub nie) ocierałam się o niego. Sprawiało mi to pewnego rodzaju radość.(wiem co myślicie, ale ja jestem zboczona :D). Uwielbiam z nim spędzać czas. W końcu to mój przyjaciel.
Za dużo o tym myślę…
Spojrzałam na Percy’ego. Wyglądał jakby rozmyślał. Rzadko mu się to zdarza. Często muszę mu podpowiadać nawet w najprostszych łamigłówkach.
Przy sośnie ,,Thali” stała gromada osób.
Wśród nich znajdował się Chejron w swojej normalnej postaci centaura. Spostrzegłszy nas uśmiechnął się.
Obok Chejrona stała Silena i Beckendorf. Razem tworzyli coś w rodzaju kokonu. Byli ze sobą tak splątani, że ciężko było określić kogo jest czyja cześć ciała. Trwali w pocałunku. Beckendorf delikatnie przesuwał rękoma po plecach Sileny, a ona z wdzięcznością wplątała palce w jego włosy, a nogami objęła jego potężne ciało.
Percy patrzył ze zdziwieniem na parkę. Widziałam w jego oczach coś w rodzaju zazdrości. W końcu Silena była najładniejszą dziewczyną w obozie.
Obok kochanków stali Connor i Travis, którzy przygotowywali kolejnego psikusa.
Nie dalej stała Clarisse ze swoim chłopakiem. Doznałam pewnego rodzaju szoku gdy spostrzegłam groźną niegdyś dziewczynę teraz potulnie niczym baranek wtulającą się w pierś kochanka.
Miłość zmienia ludzi….
Wszyscy ci co tam stali, podbiegli do nas. Clarisse wrzasnęła radośnie
-No no…gołąbeczki wreszcie do nas dotarły…A myśleliśmy, że nie zdążycie przed kolacją….
Miałam chęć rzucić się jak lew na Clarisse. Byłam i tak już zdenerwowana zachowaniem taty. A teraz jeszcze ONA!!!!
Zacisnęłam pięści tak, że aż mi piąstki zbielały. Szybko rozluźniłam się aby nie wzbudzać podejrzeń.
-Och Clarisse… miło cię widzieć!!!- siliłam się na obojętność.
Chejron wesoło zastukał kopytami.
-Uznaję, że po podróży jesteście głodni. A więc zapraszam na kolację – gestem wskazał nam drogę do stołów.
Udaliśmy się wszyscy do swoich stołów. Tam już czekała na nas reszta znajomych.
Przy stole Ateny czekał na mnie Malcolm i reszta mojego rodzeństwa.
Spostrzegłam jak u stołu Posejdona ,Percy wita się z Tysonem. Razem poklepywali się i przekrzykiwali nawzajem.
Byłam tak strasznie wpatrzona w tę rodzinną scenkę, że dopiero Malcolm mnie obudził z transu.
-Hej… Annabeth… nic nie jesz????
-Ja…chcę frytki i schabowego- powiedziałam obojętnie. Przypatrując się nadal Percy’emu.
– Podoba ci się ten chłopak od Posejdona? No nie?- zapytała jedna z moich sióstr.
Poczęłam się rumienić.
-To tylko mój przyjaciel- próbowałam się wykręcić.
-Jasne -zaśmiała się- Przecież widać jak się na niego gapisz.
Wywróciłam oczami, wstałam i uniosłam swoje frytki i schabowego.
-Mamo, dziękuję, że się mną opiekujesz. Pragnę abyś zawsze była ze mną na dobre i na złe. Abyś mi doradzała i miała mnie w opiece….- spojrzałam raz jeszcze na Percy’ego i dodałam- I oczywiście mojego najlepszego przyjaciela Percy’ego…
Następnie wrzuciłam spory kawałek swojej porcji obiadu i przystąpiłam do wspólnej uczty.
Percy:
Razem z Tysonem spożywaliśmy naszą kolację.
-Jak tam u taty?- zapytałem.
Tyson zmarszczył brew.
-Tata ma ostatnio wiele pracy szykuje się kolejna bitwa, niedługo wracam do jego królestwa aby pomóc.
Skinąłem głową
-Przeciwko komu będzie walczył???
Tyson podrapał się po głowie, jakby próbując sobie przypomnieć.
-Na Olimpie wybuchły kłótnie. Zdaje mi się, że paru bogów… na ich czele stanie Atena….-powiedział spokojnie.
Poczułem jak serce mi kołacze. Atena była mamą Annabeth…nie za bardzo mnie lubiła to fakt…
Bałem się pomyśleć co się stanie z nami. Nasza przyjaźń może szybko stanąć pod znakiem zapytania.
Pomyślałem o Kalipso…Chciała tylko pomóc swojemu Ojcu…a co jeżeli Annabeth i ja będziemy musieli wybierać??? Między rodzicami, a sobą??
Annabeth wybierze swoją matkę. Znam ją. Nie sprzeciwi się.
A ja?????
Mijały minuty…wydawało mi się że nawet godziny.
Tyson patrzył w milczeniu na mnie.
-Percy???- potrząsnął mną delikatnie- Jak się czujesz??? Jesteś blady…
W tej chwili wróciłem do rzeczywistości. Natychmiast napełniłem buzie jedzeniem.
-Doskonale.- odparłem przełykając jedzenie.
Szybko zjadłem co było na stole i doskoczyłem do stolika Ateny. Annabeth już zjadła swoją porcję i czekała na resztę rodzeństwa.
-Hej!!- chwyciłem ją za ramię- Musimy pogadać…
Oboje szybko odeszliśmy w najdalszy kąt.
-Annabeth….ja…no….tego…- nie wiedziałem jak zacząć.
-Masz coś konkretnego?- zapytała mnie.
-TAK!!!- prawie krzyknąłem co zwróciło uwagę wszystkich. Ściszyłem głos i próbowałem opanować emocje. Powoli zbliżyłem usta do ucha Annabeth i wolno począłem mówić- Chodzi o rodziców. Atenę i Posejdona.
Byliśmy tak blisko. Wargami muskałem jej ucho. Zauważyłem, że lekko drgnęła, ale mnie nie odepchnęła.
-A więc???
-Atena i Posejdon…będą prowadzić wojnę. I…chyba musimy pomóc im…a to znaczy że…
Nie musiałem kończyć. Annabeth wytrzeszczyła oczy, wyglądała teraz zupełnie jak sowa.
-Będziemy wrogami???
Skinąłem głową. Annabeth chwyciła mnie za dłonie i szepnęła
-Och Percy…mimo to będziesz moim przyjacielem. A ja twoją przyjaciółką. Nawet wojna tego nie zatrzyma.
Uśmiechnąłem się do niej zalotnie i przypomniałem sobie coś ważnego. Tak właściwie wszyscy się na nas gapią!!!!!
Puściłem jej dłoń i ruszyłem do domku Posejdona.
Byłem tuż u drzwi gdy zobaczyłem jak coś się do mnie zbliża. Stanąłem przypatrując się co się dzieje.
Sięgnąłem do kieszeni po długopis. Czym prędzej go odetkałem i wycelowałem ostrzem przed siebie.
Nagle, jakby z nikąd pojawiła się ogromna skrzecząca sowa. Nie była to zwykła sowa. Była wielkości konia. Pazury miała ostre jak brzytwy, a w oczach stworzenia dostrzec można było gniew.
Przeraziłem się nie na żarty.
-SOWA MUTANT!!!!!!- wrzasnąłem ile sił w płucach, nie wiedziałem co robić. Nigdy nie ćwiczyliśmy na obozie co zrobić gdy zaatakuje cię zmutowana sowa.
Począłem machać mieczem na wszystkie strony, niestety żaden zamach nie trafił jej. Ona szybowała nade mną próbując mnie zaatakować.
Jestem sam…jest ciemno, w dodatku jestem ścigany przez sowę olbrzyma.
Albo ja albo ona…
Zrobiłem najgłupszą rzecz w swoim życiu. Rzuciłem się z krzykiem na potwora. Moje ciosy były doskonałe, gdyby nie fakt, że ostrze przenikało przez nią.
Była nieśmiertelna.
-Percy Jacksonie…-wyhukała.
Zatrzymałem się i przestałem ją atakować. Jednak nie opuszczałem ostrza.
-Kim ty jesteś????
Sowa poczęła świecić oślepiającym blaskiem. Zamknąłem oczy przygotowując się na odparcie ataku.
-Otwórz oczy- Powiedział głęboki kobiecy głos.
Otworzyłem je i spojrzałem na miejsce, w którym była przed chwilą sowa. Na jej miejscu stała kobieta o wspaniałych oczach koloru sztormu, ubrana w suknię takiego samego koloru. Była olśniewająco piękna. Przypominała mi osobę, która doskonale znam.
-Atena- skłoniłem nisko głowę.
-Perseusz Jackson.Witaj ponownie. -Atena wydawała się w stosunku do mnie zimna.- Wiesz już o wojnie. A więc niedługo wybierzesz stronę. Albo ja albo twój Ojciec.
-Wybacz o pani…ale Posejdon jest moim ojcem. Więc…zawszę będę przy nim.
Atena zaśmiała się pod nosem. Była naprawdę bardzo piękna.
-Jak każde dziecko bierzesz stronę swojego rodzica. Ale przewidziałam to…niedługo stanie się coś, co może skłonić cię abyś stanął po mojej stronie. Na pewno Posejdon nie zabije swojego ukochanego syna. Będzie wolał zrezygnować z wojny.
-Będę posłuszny mojemu ojcu- powiedziałem twardo
Atena podeszła do mnie bliżej.
-Oprócz spraw wojennych, przybywam pogadać z tobą o mojej córce.- spojrzała w stronę obozu.
-Annabeth?
-Tak, widzisz nie pochwalam waszej przyjaźni…dzisiaj Annabeth poprosiła mnie abym miała ciebie w swojej opiece. -wydawała się być tym rozbawiona.
Serce stanęło mi w gardle. Nigdy nie prosiłem ojca by opiekował się Annabeth. Byłem głupi…ona o mnie dbała. Martwiła się….
-Naprawdę??- nie dowierzałem
-Tak. Annabeth jest moją najwspanialszą córką. Przynosi mi dumę. Widzę, że bardzo ma się ku tobie. I tak pomyślałam, że może powinnam dać jej szansę z tobą…- po raz pierwszy w życiu Atena uśmiechnęła się do mnie.
-DZIĘKUJĘ!!!- Wykrzyknąłem z radości. Właśnie zyskałem uznanie Ateny.
-Ale nie zmarnuj mojej szansy- pogroziła mi palcem.- I nie skrzywdź jej. Albo… poznasz mój gniew.
Wyobraziłem sobie to…GNIEW ATENY.
To musiała być najgorsza rzecz na świecie.Atena goniąca mnie jako sowa mutant. Albo coś gorszego…Atena z… kijem, łopatą…piłą łańcuchową..
Nie mogłem sobie wyobrazić jakie to musiałyby być katusze.
-Żegnaj Perseuszu!!- Atena nagle zniknęła.
Mijały minuty…a ja stałem patrząc przed siebie.
Dopiero teraz zauważyłem, że Annabeth na mnie zależy. Wcale nie była moją przyjaciółką. Była dla mnie czymś więcej. Zyskałem zgodę Ateny, co było dla mnie najważniejsze. Mogłem teraz swobodnie zbliżyć się do Annabeth.
W szkole wiele dziewczyn kręciło się wokół mnie. Ale jakoś żadna mi nie odpowiadała. Wszystkie były jakieś takie…. nachalne. Co mnie irytowało. W dodatku denerwowało mnie to, że zdobią się jak choinka na Boże Narodzenie.
Annabeth jest inna. Ani nie jest nachalna, ani nie maluje się jak klaun. Podoba mi się jej styl, jest ładna, mądra. Dobrze mi z nią.
Sięgnąłem do kieszeni i wyjąłem z niej kartkę papieru. Akurat miałem w kieszeni ołówek więc szybko nabazgrałem na kartce mój plan.
1. Nie być nachalnym.
2. Być zabawnym
3. Być miły
4. Być pomocny
5. Flirtować z nią.
Brzmiało to jak plan parolatka. Niestety nigdy nie byłem dobry w podrywaniu dziewczyn. One jakoś same do mnie lgnęły. Zapisałem na kartce to, co muszę zrobić, aby zdobyć swoją upragnioną dziewczynę.
Usłyszałem, że znowu coś skrada się do mnie. W napięciu odwróciłem się i spostrzegłem zmartwioną twarz Annabeth.
-Percy??? Coś się stało?? Słyszałam krzyki…- zauważyła jak chowam rękę z planem za siebie. Stanęła na palcach by zobaczyć co chowam.
-Przesłyszałaś się- odsunąłem się od niej.
Na jej twarzy zagościła teraz ciekawość. Wszelkimi sposobami próbowała zobaczyć co chowam przed nią.
-Co to jest???
-Niby co???
-Co chowasz za sobą…-wydawała się być już trochę podenerwowana.
-Nic..muszę już iść..
Rzuciła się na mnie i rękoma wydarła mi kawałek kartki. Wzrokiem szybko przebiegła po kartce. Jej źrenice gwałtownie się rozszerzyły. Zaczęła ciężko dyszeć. Zrobiła minę jakby chciała mi powiedzieć ,,Jak mogłeś!!” i dać mi z liścia.
Jednak tego nie zrobiła. Była na mnie wściekła to fakt.
-Z KIM TY CHCESZ FLIRTOWAĆ?????- Wrzasnęła wściekła.
Poczułem się dziwnie. Nigdy nie widziałem Annabeth takiej złej…najwidoczniej udało jej się chwycić ostatni podpunkt mojej listy.
-Annabeth…to nie tak jak ty myślisz!!!- próbowałem się bronić.
-A JAK???? CZY TO JEST RACHAEL????? CO???? A MOŻE KALIPSO????? NO??? KTO TO?????
Widziałem ogień w oczach dziewczyny. Nigdy nie była na mnie taka zła. Była…zazdrosna????
W duchu się uśmiechnąłem.
-Annabeth…posłuchaj mnie, to nie tak jak myślisz…ja nikogo nie mam…chociaż z resztą mam pewną dziewczynę na oku..- próbowałem uśmiechnąć się do niej zalotnie. Myślałem, że może złagodzi to jej gniew. Było jednak wręcz przeciwnie.
Ona tylko warknęła zła w odpowiedzi i niczym rozpędzony zawodnik rugby rzuciła się i przewróciła mnie. Razem wylądowaliśmy z hukiem na trawie. Annabeth wściekła zaczęła mnie bić po piersiach. Ja próbowałem wytrzymać jej kaprysy i objąłem ją. W końcu dziewczyna opanowała się i wtuliła w moją pierś.
Jak już wspominałem nie znam się na dziewczynach, nie rozumiem nawet dlaczego była na mnie taka zła…
-Percy…- wyszeptała.
-Co???- mocniej ją objąłem.
-Przepraszam….Ja… nie wiem co we mnie wstąpiło…
Nosem zanurzyłem się w jej włosy i delikatnie masowałem dziewczyny plecy.
-Cichoo….- wymruczałem.-J est już dobrze. Przy mnie będziesz bezpieczna…
Mogliśmy tak leżeć na trawie całe godziny…było to całkiem miłe. Annabeth przerwała tę sielankę.
-Percy…
-Hmm????- otarłem się o jej głowę podbródkiem.
-Co to za dziewczyna, którą masz na oku???- Podniosła głowę patrząc w moje oczy.
-Ja…- czułem się niezręcznie.
Miałem sporo szczęścia ponieważ usłyszeliśmy szyderczy śmiech nad nami. Oboje się unieśliśmy.
Niedaleko stała Clarisse. Miała niezły ubaw patrząc na naszą scenkę.
Zawstydzony odsunąłem się od Annabeth.
-Jackson…mógłbyś gdzie indziej czulić się ze swoją dziewczyną a nie na środku!!!!!- wrzasnęła triumfalnie.
Nienawidziłem Clarisse….Ale teraz przegięła…chciałem rzucić się na nią….ale Annabeth mnie gestem powstrzymała.
-Nie, Percy…nie warto…
Następnie obróciła się do mnie tyłem i krzyknęła ,,Dobranoc” po czym udała się do swojego domku.
Clarisse patrzyła na mnie zaciekawiona.
Wiedziałem, że plotki szybko się rozchodzą. Jestem w stu procentach pewny, że nazajutrz wszyscy będą wiedzieć o naszym małym ,,incydencie”.
Jedyne co mogłem zrobić to udać się do domu Posejdona. A następnie przespać się, by móc mieć siły na jutrzejsze kpiny.
Nie powiedziałem nic do Clarisse. Po prostu odszedłem…
Ale ekstra! Sowa mutant rządzi! Uwagi Clarisse też! Wspaniałe!
Cudne, zaczepiste no po prostu to opowiadanko WYMIATA
Druga !
Szybko, pisz następną część:)
„Albo coś gorszego…Atena z… kijem”- to mnie do reszty rozwaliło, ale jednak przesadzasz z pytajnikami i wykrzyknikami. Wystarczyłby jeden na końcu każdego zdania, a nie trzy czy cztery.
Musisz napisać resztę. A ta lista… mój kolega zrobił identyczną chcąc mnie poderwać, ale mieliśmy z niego polew! 😀
I to wcale nie było „zboczone” ;P chociaż czytając ten nawias nieźle się uśmiałam!
Pisz dalej, bo dobrze się to czyta!
Super, ta sowa mutant, genialna. Co też ta miłość robi z ludźmi, straszne, jak ona potrafi zmienić człowieka.
Genialne! Ale się śmiałam! Nie mogę się doczekać kontynuacji!
Niesamowite! Chciałabym zobaczyć Atenę z piłą łańcuchową lub kijem. 😀 To mogłoby być ciekawe. 😛 Czekam na next. ^^
Atena z piłą łańcuchową… ciekawy pomysł.
proszę napisz jak najszybciej kolejna część 😀 bardzo dobrze się czyta i Atena z piłą łańcuchową (masz bujną wyobraźnie i dobrze)
Ciekawe i śmieszne opowiadanie, ale zgadzam się z Delfią za dużo pytajników i wykrzykników. Poza tym wporzo. Czekam na cd. :]
genialne !
sowa mutant, zboczona Annabeth i Clarisse 😀
czekam na ciąg dalszy 😉