Czułam się jakbym znowu dostała jadem Kampe. Możliwe, że nawet gorzej. Zamknęłam raz powieki i już ich nie dałam rady otworzyć. Wyszeptałam do pochylonego nade mną Jasona:
– Zakończ to… proszę…
Nie miałam nawet pewności czy mnie usłyszał, a co dopiero zrozumiał.
Usłyszałam cichy śmiech. Moją pierwszą myślą było: to na pewno nasza kochana Brodget, wiecznie w dobrym humorze. Jednak nawet w tym stanie potrafiłam myśleć, choć znacznie wolniej. To był męski głoś. Ale też bardzo piękny. Później nie byłam nawet pewna, czy to nie była halucynacja. Okazało się, że nie. I nagle ktoś otworzył mi delikatnie powieki. Zobaczyłam osobę, która odwiedziła mnie w domu kilka razy. Ta twarz była piękna. Mężczyzna ten miał obecnie lekko zmarszczone brwi i przygryzał delikatnie wargę, co było oznaką myślenia. Nie wiecie kto to? Więc po tych słowach na pewno domyślicie się. Byłam pewna, że właśnie wymyśla kolejne haiku. Tak, przede mną stał Apollo we własnej osobie.
– Syn mój się zakochał,
Idzie w tatę pięknie,
Ale z nas przystojniaki.
No dobra. Może ze mnie trochę większy… i przystojniak i lekarz.
Dotknął delikatnie mojej chorej ręki. Czułam wyraźnie, że ból ustępuje. Chyba jednak nie tak łatwo umrzeć. Apollo pochylił się nade mną, nie odrywając swojej ręki od mojej rany i szepnął mi do ucha:
– No, no Julia. Wyładniałaś. Trzech facetów na zawołanie? Za uleczenie ci ręki powinnaś mnie zapisać w swoim grafiku za jakieś 4 czy 5 lat.
Uśmiechnął się, ale tylko ja to zauważyłam. Odpowiedziałam cicho, bo już byłam w stanie to zrobić:
– Apollo w okularach. Bóg w okularach. Bóg lekarzy z wadą wzroku. Co się dzieje?
Bóg zorientował się, że moja uwaga dotyczyła jego niektórych słów i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Po czym spojrzał na Bi. Chyba wariuję, ale to wyglądało jakby rozmawiali ze sobą w swoich myślach. A potem Apollo zniknął jak gdyby nigdy nic. Usłyszałam w głowie jeszcze jego głos: Nie ma za co. Uśmiechnęłam się.
– Bridget, chyba wpadłaś w oko tacie Jasona. – powiedział Chris.
Nawet ja nie powstrzymałam uśmiechu. Zaś Sara tylko mruknęła:
– A komu się nie podoba
Zwróciłam się do Jasona:
– Jason, jestem ci tak wdzięczna. Gdybyś nie wezwał Apolla…
Chłopak się lekko zarumienił.
– To nie ja Julia. Nie wpadłem na to. Bi się do niego pomodliła i przyjechał…
Nie mam paranoi. To niemożliwe by bóg tak ot co jej wysłuchał jak nie są spokrewnieni.
– Musimy iść – stwierdził Billy.
– Gdzie? – zapytałam.
– Zobaczyłem, że spotkamy herosa. I on ocali nas przed czymś. Nie aż tak bardzo daleko stąd. Musimy to jakoś sprawdzić. No to idziemy.
Wzruszyłam ramionami.
– Dobra.
– Julia nie żartuj sobie. Nie możesz pójść z nami po tym co przeszłaś. – oznajmił zdecydowanie Chris.
– Jestem wyleczona!
– Nie ma mowy. Zostajesz z Bridget. – powiedział Jason.
Zamarłam. Nie zdążyłam wymyślić nawet błyskotliwej odpowiedzi. Po tym wszystkim. Po tych wszystkich podejrzanych sprawach mam zostać sam na sam z nią? byłam przerażona. Nie zauważyłam nawet kiedy ruszyli. Wyłączyłam się na chwilę na Maksa. Musiałam jak najszybciej stąd uciec. Wyszłam jak gdyby nigdy nic z szałasu i tylko mruknęłam coś o skorzystaniu z toalety.
Nie miałam pojęcia, którą stronę poszli wszyscy. Postanowiłam, że spróbuję iść przez morze tak by mnie do nich doprowadziło. Miałam przy sobie cały czas plecaczek z drachmami i kasą śmiertelników. Wrzuciłam je do wody i naprowadziłam tak by płynęły w stronę moich przyjaciół. Już miałam sama wskakiwać, kiedy obejrzałam się jeszcze raz na szałas, by zobaczyć, czy Bi wciąż niczego nie podejrzewa. Omal nie dostałam zawału i podskoczyłam. Bridget stała tuż za mną (oczywiście z uśmiechem). Dzieliło nas zapewne jakieś 30 cm.
– Ach, Julia. Czemu ode mnie uciekasz? Czemu jako jedyna z naszej grupy mnie nie lubisz?
Postanowiłam, że najwyższy czas wyrazić swoje odczucia.
– Jesteś piękna. Ale mnie to nie zmyliło. Tylko wzbudziło podejrzenia. Od początku nie ufa…
– Myślisz, że o tym nie wiem? Wiem o wszystkim.
I dodała po namyśle:
– Hmm… im naprawdę grozi niebezpieczeństwo. I wreszcie spotkają…
– Cholera jasna co z tobą?! Skoro są w niebezpieczeństwie, musimy im pomóc! Musimy ich ratować! Na Zeusa! Zachowujesz…
– Błagam tylko nie Zeus. To takie marne gówno…
Nie zwróciłam nawet uwagi na to, że po tych słowach powinna być martwa.
– Zachowujesz się, jakbyś nie była herosem! Czy ty w ogóle nim jesteś?!
Ostatnie zdanie było retoryczne. Ale i tak otrzymałam na nie odpowiedź.
– Oj Julia. Cieszę się, że masz więcej z Posejdona, a nie z Ateny, ale mogłabyś na to wcześniej wpaść. Oczywiście, że nie. Oczywiście, że nie jestem herosem.
Świetne. Ale spróbuj jeszcze raz wstawić takie krótkie, to…
No w każdym bądź razie super. 😀 Fajny pomysł z tą rozmową z Apollem. 😀
A tak wogóle ostatnio w niemal każdej części występuje Asklepios lub Apollo… Dziwne. Czyżby Apollin poczuł się zapomniany i dawał wenę wyłącznie na rozdziały ze swoją postacią? 😀
wspaniałe 😀
Gadki Apolla WYMIATAJĄ, ale brak przecinków i literówki już nie koniecznie.
Byłabym też szczęśliwa, gdyby następna część była nieco dłuższa i bogatsza w opisy/przemyślenia.
Coś dużo tego Apolla ostatnimi czasy. Opowiadanko super, tylko czemu takie krótkie!
Dla mnie bomba, ale dłuższe
Czy Bi to nie przypadkiem Persefona?
Apolo wymiata, Bi mnie wkurza i wymiaata teeeż! To nie może być Persefona, gdyż nazywa Zeusa marnym … no wiecie czym. Może to Gaja?