Była szósta rano… Miałam jeszcze trochę czasu, żeby obudzić Aquę robiąc jej od razu na złość. Lubiłyśmy się, ale to było śmieszne. Byłam już w obozie od miesiąca. Na treningach tylko ćwiczyłam magię. Ponad to uczyłam Aquę i Mirandę kilku zaklęć co (nie) zawsze kończyło się dobrze. Wiedziałam już wszystko co powinnam wiedzieć jako neutralna uczestniczka obozu. Dowiedziałam się też jakich domków mamy nienawidzić. Dla większości byłyśmy wredne, ale tak na prawdę się przyjaźniliśmy. Jedynym wrogim domkiem był domek Hermesa. Oczywiście moje wzorowe zachowanie i maniery, które nabyłam w szkole, gdzieś przepadły.
Popatrzyłam na zegarek. Podeszłam do wielkiej wieży stereo, która należała do Aquy i podmieniłam płyty. Nachyliłam się nad Aquą i zaczęłam jej wrzeszczeć do ucha.
– Aqua! Ty śmierdzący szczurze! Rusz się z łóżka! – krzyknęłam.
– Zamknij się frajerko! Ja tu śpię! Wczoraj coś mi dosypali do żarcia i przez całą noc wymiotowałam! – odkrzyknęła dziewczyna.
– Tak, pamiętam… A wiesz dlaczego? BO ZARZYGAŁAŚ MI ŁÓŻKO! – zaśmiałam się.
– To leć na miotle i składaj reklamacje tym idiotą od Hermesa!
– Nie mam zamiaru nigdzie iść! Wstawaj! – westchnęłam i wróciłam do łózka.
– Królowa Złości i Wczesnego Wstawania zamilkła? – Aqua otwarła jedno oko. – Który dzisiaj mamy? Święto! To robimy imprezę na tą cześć! – dziewczyna zerwała się z łóżka i puściła głośno muzykę z wieży.
– Kto podmienił płytę?! Co to za Ruskie Techno?! – ryknęła.
– To był mój drugi sposób żeby cię obudzić. – powiedziałam niewinnie. – Gdybyś nie wstała za pięć minut bym to włączyła na cały regulator i przyłożyła ci do ucha.
Aqua wyjęła płytę z odtwarzacza i włożyła inną.
– Co to? – spytałam.
– To? Lady Gaga. Lubię stare przeboje… – mruknęła dziewczyna. – JUDAS! KOCHAM TO!
Pogłośniła na maxa. Ktoś zaczął się dobijać do drzwi.
– Wyłącz, że to! Ludzie chcą spać. – powiedział Dan od Hermesa.
– Ja ci zaraz przyciszę, kanalio! – Aqua zerwała się z łóżka i zaczęła gonić chłopaka.
– Gnido! Kanalio! Szczurze! Żmijo! – wyzywała. – Jak cię dopadnę to koniec twego żywota.
Wybiegli z domku, ale ja nadal słyszałam ich wrzaski.
– Ty, czerwona! Wyłaź z łazienki! – krzyknęłam.
W odpowiedzi usłyszałam głośny pisk Mirandy.
– Co jest?! – poderwałam się z łóżka.
– Jakiś idiota zamienił mój szampon na farbę do włosów! – jęczała.
– Jaki masz kolor? – przeraziłam się.
– Sama zobacz. – wyszła z łazienki zapłakana.
Nigdy nie widziałam jej płaczącej, ale wtedy bardziej zdziwił mnie jej kolor włosów… Była blondynką.
– Boże święty… Znaczy bogowie… – szepnęłam. – Miałaś naturalnie czerwone włosy, nie?
– T-Tak.
– A to nie ma sprawy. – ucieszyłam się. – Idź i płucz włosy do efektu. Ja idę sprać dzieci Hermesa.
Wybiegłam przed domek.
– SŁUCHAJCIE TEMPOLE! – krzyknęłam. – GADAĆ KTO PODMIENIŁ SZAMPON MIRANDY, A NIE BĘDZIE BOLAŁO!
Usłyszałam kilka śmiechów.
– Dobra, czyli wybieracie drugą opcję. – mruknęłam.
Skupiłam się. Wiedziałam, że winnego zacznie później boleć głowa… I weszłam do myśli tego kogoś. Był to chłopak… Który wyzywał jakąś dziewczynę. Uciekał przed nią.
– DAN, SZMACIARZU! – ryknęłam.
– Co? Aua, moja głowa! – krzyknął Dan.
– Nie zadzieraj lepiej z czarodziejkami. – zaśmiałam się.
– Julie… Co mu zrobimy? – spytała Aqua. – Zabijemy, wykujemy oczy, spalimy na stosie, ukamienujemy czy… – widać było na jej twarzy radochę. – Nabijemy na pal?
– Chodź brzmi to kusząco. – uśmiechnęłam się. – Niestety zostaniemy pozwane do sądu i znów będą zabijać czarownice…
– A idźcie na sabat. – Dan machnął ręką.
– Cisza, śmieciu! Nikt cie nie pytał o zdanie! – przewróciłam oczami.
Pociągnęłyśmy syna Hermesa do naszego domku. Miranda siedziała w łazience i spłukiwała farbę.
– Czerwona, proszę do nas. – krzyknęłam.
– Co mu zrobimy? – spytała Miranda gdy tylko zobaczyła Dana.
– Nie nabijemy go na pal! – odpowiedziałam na niezadane jeszcze pytanie.
– Zrobimy to w klasyczny sposób „Jak ty komu – tak on tobie”. – mruknęłam.
Podałam zaklęcie Rudej i się odsunęłam. Ona machnęła ręką, wypowiedziała zaklęcie i różowa mgiełka otoczyła Dana. Po chwili chłopak miał różowe włosy.
– Zaraz się porzygam. – stwierdziłam.
– Ja też! – potwierdziła Miranda.
– I JA!
Pobiegłyśmy do kibla i udawałyśmy odgłosy wymiotów. Kiedy wróciłyśmy chłopaka nie było.
– Piękna robota, Mir. – zaśmiałam się.
– I tak sądzę, że nabicie na pal byłoby skuteczniejsze. – mruknęła Aqua.
Poszłyśmy na śniadanie i na poranny trening, na którym ja zwykle zamiast walczyć czarowałyśmy.
– Juliette! – usłyszałam krzyk Chejrona.
– Dyrektorze, cokolwiek się stało, nie jest to moja sprawka. – broniłam się.
On jednak zaprowadził mnie do Wielkiego Domu. Zaczął się pytać jak się czuję. Powoli przechodził do sedna sprawy.
– Musisz się uczyć walki na miecze. To ci się może przydać. – powiedział.
– Ale jako czarodziejka mogę się bronić mocą. – stwierdziłam.
– Ale… Miałem sen, który był jak przepowiednia… Zginęłaś, bo nie umiałaś walczyć. – szepnął.
– Wróżby! Świetny pomysł! Muszę się tego nauczyć! – pisnęłam radośnie.
– Od tego mamy Emmę.
– Jason mówił mi, że ona jest spokrewniona z jakąś dziewczyną, która brała udział w wielkiej bitwie.
– Tak. Rodzice Rachel mieli drugą córkę, która, gdy dorosła urodziła córkę. Była ona bardzo podobna do Rachel i jak się później okazało miała te same zdolności. – skrócił historię.
– Chejronie… – westchnęłam. – To mogę się nauczyć zaklęcia na wróżby?
– Najpierw naucz się walczyć.
– No dobra. – jęknęłam.
Wyszłam z Wielkiego Domu i wróciłam na arenę.
– Dobra dziewczęta! – zwróciłam się do Aquy i Mirandy. – Musimy nauczyć się walczyć.
– My trochę umiemy.
– Dobra… W takim razie… Ja muszę nauczyć się walczyć.
Przyłożyłam rękę do ziemi i szepnęłam zaklęcie. Po chwili z ziemi wyłonił się lśniący, spiżowy miecz, o rękojeści owiniętej skórą. Chwyciłam go i poczułam, że był on dobrze wyważony. Wprost dla mnie.
– Juliette, może mam cię podszkolić? – spytał Chejron, który nagle pojawił się za mną. – Skąd masz ten miecz?
Centaur wyjął mi miecz z ręki i mu się dokładnie przyjrzał.
– Niemożliwe… On nie mógł… Może go zgubił… – jęczał Chejron.
– Co to za ostrze? – spytałam.
– To Anaklysmos. Inaczej nazywany Orkanem. – szepnął.
Nagle poczułam zapach bryzy morskiej.
– Wolę tą drugą nazwę. – stwierdziłam. – Mogę go zatrzymać?
– Na razie tak. Ale gdy tylko cię o niego poproszę, to mi go daj, dobrze?
– Okey. – ucieszyłam się. – To podszkoli mnie pan?
– Nie teraz, dziecko. Nie teraz.
Super. Na początku chciał mnie uczyć, a później nazwał mnie dzieckiem. Wzruszyłam ramionami. Poszłam po Jasona.
– Nauczysz mnie walczyć? – spytałam.
– Mam akurat czas. A od kiedy zaniechałaś magii?
– Chejron mi kazał. – westchnęłam.
– Przynajmniej masz już miecz. – uśmiechnął się.
Wziął swój miecz i wróciliśmy na arenę. Nauczył mnie paru pchnięć. Po godzinie miałam dość i wróciłam do domku. Położyłam się na łóżku.
– WRÓZBA! – przypomniałam sobie.
Wyjęłam spod łóżka wielką, grubą księgę. Była zamknięta na kłódkę. Wyczarowałam kluczyk i otworzyłam księgę.
– Pod wróżbą nic nie ma… Przepowiednia! – zaczęłam czytać. – Przepowiednia w trakcie snu, czy na bieżąco? Hmm… W śnie!
Mruknęłam zaklęcie. Zamknęłam księgę i poszłam spać. Była to dziwna wróżba. Pokazywała część jednego wydarzenia, a potem nagle innego.
Zielony słup światła w którym unosiła się dwójka ludzi (nieprzytomnych). Scena się zmieniła. Czarny zamek i śmiech unoszący się w powietrzu. Znów inna. Ktoś zamachnął się mieczem na Aquę, która stała tyłem. Jakiś chłopak (też stojący tyłem do mnie) osłonił ją i zginął. Znowu zmiana. Krzyk. Zobaczyłam Różę, pielęgniarkę. Jej kwiat powoli usychał, a ona rozkładała się w chorobie. Na koniec zobaczyłam znanego mi skądś chłopaka.
Obudziłam się zlana potem. Strasznie dyszałam. Rozejrzałam się po pokoju. Orkan leżał, tuż koło mojego dziennika zajęć. Otworzyłam go. Na ostatniej stronie widniał czerwony napis. Jęknęłam. Krew. Zawsze mdliło mnie na jej widok. Przyłożyłam rękę do ust i poczułam mokry płyn na policzku. Spojrzałam na swoja dłoń. Na jej wierzchu widniała czerwona rana. Krwawiłam. Mało, ale ktoś mnie zranił. Pisnęłam. Ktoś był w moim mega bezpiecznym domku. Spojrzałam jeszcze raz na krwawy napis w dzienniku.
P O M O C Y
Mogłam napisać więcej, ale chciałam was podtrzymać w niewiedzy. Mam nadzieję, że was zaskoczyłam i że będziecie główkować nad tym co może być dalej. Proszę też żebyście napisali co wam się nie podoba – poprawie to.
Człowieku, PRZEŚWIETNE, tylko uważaj na literówki.
Hmmm… Chyba nieszczególnie lubię wizje…
O mój… O… No… Nie!
Kurczę, nie mam pojęcia co napisać! Po prostu fenomenalne i niesamowite!!! I jeszcze ta końcówka… Brak mi słów.
Oczywiście, że jestem zaskoczona. Na dodatek nie będę spać po nocach, żeby wymyślić, kto to napisał!
Nie mam tej części absolutnie nic do zarzucenia. Żadnych uwag.
Kiedy następna część??? Proszę, niech będzie szybko!
Ekstra! Asiu piszesz obłędnie! Ubóstwiam to!
nie wiem czy ten charakter pasuje aż tak bardzo do dziewczyny mającej trzynaście lat, ale ogółem jest ok. Moim zdaniem zbyt łatwo jej coś przychodzi. Chce jej się tego to już to ma. Troszeczkę bezsensu. i te reakcje innych bohaterów… Akurat w tej części dużo tego nie było, ale w 2 i 1. I mam nadzieję, że wyjaśni się ta sprawa z Orkanem bo to trochę dziwne.
Może tylko ja tak mam, ale nie przepadam za tym jak jedna postać potrafi wszystko. Tak samo jak Chejron nagle miał wizje. Bardziej bym przyjęła że to Wyrocznia ją będzie miała.
Ale końcówka wymiata.
Pewnie myślicie, że się czepiam,ale moim zdaniem to tylko takie naprowadzenie na ideał. Owszem potrzebne czasem jest kilka słów typu : świetne, super, masz talent, ale ważne też są słowa krytyki. Mi na przykład bardzo to pomaga w pisaniu mojego opowiadania. I błagam ! Krytykujcie też coś od czasu do czasu!
Ło, Muzo, rozpisałaś się!
Popieram:
POPRAWIAJMY (a nie: „krytykujmy”), bo to pomaga. Ja przez brak negatywnych komentarzy stałam się zadufaną w sobie debilką, a przecież nie chcemy tu więcej odmóżdżonych sobków.
Tu Muza napisała wszystko, co trzeba (nie zwróciła tylko uwagi na literówki, ale ja zrobiłam to już wcześniej, więc chyba nie trzeba powtarzać) i bardzo jej za to dziękujemy 😀
Opowiadanie świetne, uwielbiam Juliette ;D Czy ja dobrze się domyślam? Czy ty chcesz coś zrobić Percy’ emu?! Świetnie, lubię, jak Glonomóżdżek pojawia się w opowiadaniach 😀
Super, Juliette ma ciekawy charakter, jednak nie pasuje mi to, o czym wspomniała już Muza, że wszystko jej tak łatwo przychodzi, ale końcówka świetna. A co do poprawiania i krytyki zgadzam się o ile ta krytyka, jest by komuś pomóc a nie zrobić przykrość.
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
JA CHCĘ WIĘCEJ!!!!!!!!!!! Już pokochałam twoje opowiadanka 😉 Czekam na CD!! 😀
super duper genialne, mega ekstra odjechane, wyrąbane w kosmos, herosowe na maksa i ogólnie geniusz-makrałcheniusz