-Ale z nas idioci!
-Niby dlaczego Marco?- zapytałam.
-Nie wiemy jak wygląda ten bank, więc jak mamy go obrabować?- jęknął
O tym nie pomyślałam. Tylko Sophie wie jak on wygląda od środka. Marco miał rację.
-To chodźmy teraz.- powiedział Kevin i już chciał ruszyć, gdy powstrzymała go Mea.
-Już chcesz mieć kontakt z prawem? Jak mamy zapłacić za te kawy?
-No tak.- mruknął i poszedł bajerować kelnerkę.
Wrócił po paru minutach.
-Gotowe. Nic prostszego. Teraz możemy już iść, prawda?- mruknął.
Wyszliśmy z kawiarni i poszliśmy w stronę banku. Prowadziła nas Sophie, bo tylko ona znała drogę. Okazało się że jest to tuż za rogiem. Skąd ona to wszystko wie skoro jest z Europy?
-To wchodzimy.- powiedział Marco i otworzył wielkie, pozłacane drzwi. Pierwsze co rzuciło się w oczy to wielki krąg w środku z urzędnikami. Za nimi był sejf. W środku koła. Rozmawiali
właśnie z klientami. Tylko niewielu miało przerwę na kawę. Na ścianach było pełno obrazów. A przy okazji na każdym kroku były kamery. Już chcieliśmy wejść dalej, gdy pojawił się
przed nami ochroniarz.
-Gdzie są wasi rodzice?- zapytał.
-Przyszliśmy tu sami proszę pana.- zabrała głos Sophie.- Jesteśmy ze szkoły w Floks i robimy projekt na temat zabezpieczeń i ważnych budynków. Chcieliśmy pokazać coś fajnego, ale nic nam
się nie udało zrobić. To my już pójdziemy. Przepraszamy, że zawracaliśmy głowę.
-Nie, nie trzeba. Pokaże wam wszystko.
Popatrzyłam na niego. Miły się wydawał. Głupio mi było przy nim kłamać. W oczy jednak rzuciło mi się co innego niż jego łysina. Zobaczyłam wyłączoną kamerę.Inne tez był w stanie
spoczynku. To dziwne w banku państwowym. Przed chwilą były włączone. Na pewno.
-Zmywajmy się stąd.- szepnęłam do Marco.
Niestety stało się coś czego się obawiałam,a co normalnie dzieje się w filmach akcji. Do banku wpadło siedmiu zamaskowanych złodziei. Krzyczeli i wymachiwali bronią. Trzech z nich zajęło
się straszeniem i ustawianiem zakładników przy biurku, a reszta pozasłaniała okna i pilnowała drzwi.
-O to ci chodziło ?- zapytał Marco.
-No…
-Róbcie na razie to co mówią.- szepnęła Sophie.-Później coś wymyślimy.
-Który to dyrektor?- przerwał naszą rozmowę jeden z złodziei.
-Wyszedł z banku dziesięć minut temu. Minęliśmy go na ulicy.- skłamałam. Było przecież jasne, że dyrektor banku to ten facet w garniturze z okularami siedzący na przeciwko nas. Nie żeby
coś, ale wskazywało na to też jego plakietka, której nie zauważył porywacz.
-Skąd wiesz, że to on był?
-To wujek mojej koleżanki.
-Alice…-ostrzegła mnie Mea.- Nie mieszaj się.
Facet, który do mnie mówił, ich szef chyba, walnął pięścią o blat biurka i przeklął. To wzbudziło większe przerażenie w zakładnikach niż do tej pory. Trójka dzieci płakała,
mężczyźni osłaniali kobiety. Jak w filmach akcji. I jak w każdym takim filmie nie zabrakło policji. Usłyszeliśmy koguty radiowozów. Zaraz pewnie odezwie się jakiś agent specjalny i zacznie
gadkę…
-Mówi Max Clinton. Prześlemy wam komórkę do komunikowania się z wami. Możecie wziąć ją już spod drzwi. Obiecujemy, że nie użyjemy broni.
-Idź po nią. Jeśli uciekniesz twoje dziecko zginie.- powiedział porywacz do najbliższej kobiety, która była bliska omdlenia.
Pojawiły się protesty zakładników, które przerwała Sophie.
-Ja pójdę. Oni będą jako moja motywacja do powrotu. Ok?
Facet skinął głową. Sophie otworzyła drzwi i sięgnęła po telefon. Sekundę później znów była przy nas. Odezwał się dzwonek z komórki. Porywacz odebrał. Chwile rozmawiał z agentem,a
gdy się wyłączył popatrzył na każdego zakładnika z osobna.
-Może wyjść pięciu ludzi. Jacyś chętni?
Jakiś facet już się rzucił w stronę drzwi, ale powstrzymał go Marco.
-Może najpierw kobiety i dzieci, dobrze?
Facet usiadł i pozwolił na wyjście trójce dzieci, kobiecie ciężarnej i babce bliskiej zawału.
-Ale to nudne…-mruknął do mnie Kevin.
-Teraz to dopiero zauważyłeś?
-Zamknąć się tam!- krzyknął na nas porywacz.
-Czekaj, czekaj Erik. Nie poznajesz swojego młodszego przyrodniego brata?! To syn Hermesa.-odezwała się dziewczyna- porywacz stojąca przy drzwiach.
Większość porywaczy teraz zbliżyła się do nas. Zostało tylko dwóch. Jeden przy drzwiach, drugi przy zakładnikach.
-Jak się nazywacie?- zapytał ich przywódca.
-Ja jestem Kevin. To Mea, Marco, Sophie i Alice.
-Syn Hermesa, córka Ateny, syn Hadesa, córka…- druga dziewczyna zatrzymała się na mnie i na Sophie.
-Podobna do Artemidy, ale ona… bogini łowów nie wytrzymała!-zaśmiał się porywacz stojący przy „alfie”.
-A ta mała to … do nikogo nie podobna. Kim ty właściwie jesteś?
-Śmiertelniczką, idioto.
-Alice…-jęknęła Mea.
-Nie na obozie? Macie misję? W piątkę?- zdziwił się koleś przy drzwiach. Chyba nikt już nie zwracał uwagi na zakładników.
-Nie ma już obozu.-szepnęła Mea i łzy pojawiły jej się w oczach.
Kevin objął ja ramieniem. Wtedy właśnie rozległ się dzwonek komórki. Czyli policjant nie daję za wygraną. Ich przywódca zanim odebrał wyłączył ja.
-Jak to nie ma obozu?- zdziwił się.
-W zasadzie to jest, ale nie taki sam jak kiedyś…- wyjaśniłam.- Rządzi nim Dave.
-A gdzie Chejron?
-W niewoli. Dave więzi go i innych, którzy nie przeszli na stronę Dave’a.- odpowiedział Kevin.
-Zaraz, zaraz. Czy dobrze słyszałam? Dave? Ten idiota? Syn Zeusa, czyż nie tak?
-Dokładnie.
-To na co jeszcze czekacie? Zmywamy się stąd i robimy najazd na obóz.-odezwał się koleś przy drzwiach.
-Zaczekaj! – zatrzymałam go, gdy już otwierał drzwi. Szybko je zamknął.- Na pewno nie zbudzicie podejrzeń jako ludzie przebrani za bandytów.-powiedziałam sarkastycznie.
-Oj, no tak. Ale to co zrobimy?
-Będziemy was kryć, ale zostawcie nas w spokoju!- odezwał się facet, który widocznie przysłuchiwał się naszej rozmowie. Swoją drogą ciekawe ile zrozumiał?
-Ściągajcie ubrania.- powiedział Marco do porywaczy.- Wyjdziemy stąd jako zakładnicy.
Ludzie chętnie się przebrali za porywaczy i oddali swoje ubrania naszym nowym kolegom.Oczywiście wszystko działo się poza kamerami. Dobrze wiedzieliśmy, ze jesteśmy obserwowani. Wszystkie
kamery były pozasłaniane. Nie mieliśmy za dużo czasu zanim oni nie poinformują gliny o tym,że porywacze wyszli z banku. Wyjdziemy dwoma grupami. Najpierw Kevin, Mea i czwórka porywaczy,
później ja, Marco, Sophie i reszta.Mamy się spotkać w tej samej kawiarence co uzgadnialiśmy napad na bank. Na razie uspakajaliśmy zakładników.
-Dajcie nam trochę czasu. Inaczej nas zabiją. A tak , jak będą daleko wypuszczą nas. Nic nam nie grozi. Wam także. Tylko naprawdę proszę z nimi współpracować.
-Nie musicie tego robić dzieci.- powiedziała jakaś staruszka.
-Ale chcemy.-odparł Kevin.
Razem z Kevinem zostawiliśmy zakładników pod czujnym okiem Mee, która dalej tłumaczyła im jak mają się zachować, a sami poszliśmy do naszych nowych towarzyszy broni. Byli to Brad, Erik,
Caroline, Zoey, Sam, Florentino i Teddy.
Florentino był bardzo małomówny, co było irytujące. Mówili właśnie o Dave’ie.
-Czyli to nie Dave napędza tą idiotyczną maszynę?- zapytała Sophie.
-To jest ktoś jeszcze?- zdziwił się Kevin, gdy do nich doszliśmy.
-Oczywiście. Później wam wszystko opowiemy. To długa, nudna historia.- powiedziała Zoey.
-Możemy wychodzić?- zapytała Mea przekrzykując szepty zakładników.
-Chyba tak.-odparł Brad.
Poszło z godnie z planem. Policjanci uwierzyli w bajeczkę”jakie to biedne dzieci, muszą być zmęczone, powinny odpocząć” i tak właśnie pozbyliśmy się problemu. Za pierwszą grupą
wyszliśmy piętnaście minut później. Byli w umówionym miejscu. Przerwaliśmy im ożywioną rozmowę.
-Ty naprawdę jesteś śmiertelniczką.- stwierdził Sam.
-Teraz na to wpadliście?- zapytałam.
-Sorry za tam to w banku. Praca.-wzruszył ramionami Teddy.
-Dlaczego obrabiacie banki śmiertelników?- zapytała Mea.
-Hobby. Później zwracamy. Adrenalina.- wyjaśniła Zoey.
-A wy po co tam byliście? Rodzinny zjazd?
Kevin się zaśmiał. Miał rację. To była faktycznie zabawna sytuacja. Piątka herosów przygotowująca się na napad na bank zostaje zakładnikami siedmiu innych herosów. To tylko my mogliśmy
mieć takiego pecha. Albo szczęście.
-Pomożecie nam?- zapytała Sophie.
-W odbiciu zakładników i skopaniu tyłka Cezarowi i reszcie? No raczej! – zapalił się Sam.
-Elle est la fille de feu.- powiedział ni skąd ni zowąd małomówny Florentino. A więc jest Francuzem, który nie umie mówić po angielsku. Ale mi teraz głupio. Cały czas siedział jak na
tureckim kazaniu. Wiem jak się czuł po teraz ja się tak czuję słysząc rozmowę do której wszyscy się przyłączyli oprócz mnie. Od teraz zacznę uważać na lekcjach francuskiego.
-Mea, o czym oni mówią?- zapytałam.
-O tobie.- szepnęła.
-Alice wyciągnij miecz.- poprosił Marco.
Zrobiłam to co powiedział i widząc,że dalej są pogrążeni w rozmowie zaczęłam przyglądać się breloczkowi, który na moje życzenie zmieniał się w miecz. Breloczek przedstawiał faceta
z ogniem w ręku w obręczy dopasowanej do mojej ręki. Już nie pamiętam kiedy go używałam. Ale to się za niedługo zmieni. Posłuży mi do do zabicia tej przeklętej trójki herosów-Dave’a,
Jessici i Cezara.
-Podasz mi ten breloczek,Alice?- poprosiła Caroline.
Ledwo go dotknęła to upuściła.
-Gorące. Florentino miał rację. – powiedziała.
-Co wy gadacie? To nie jest gorące. Zdaje ci się. Może się nagrzał.-nic z tego nie rozumiałam. Dlaczego oni myśleli, że jest gorący? Podniosłam breloczek z ziemi. Nie był nawet ciepły.
Chłodny spiż, jak to mówił Kevin.- To nie czas i miejsce na żarty.
-Alice, przestań pieprzyć i przypatrz się breloczkowi.-zniecierpliwił się Kevin.
Zrobiłam to co powiedział. Faktycznie. Na obręczy pojawił się ogień. Już chciałam krzyczeń, kiedy uświadomiłam sobie, że ogień mnie nie pali. Oplatał moje dłonie.
-Reaguje na twoje samopoczucie. Byłaś na nas zła, więc nie da się go dotknąć. Nie jesteś wyłącznie śmiertelniczką. Zostałaś naznaczona przez tytana Prometeusza.-wyjaśnił Marco.
-Jak już to wiemy to możemy wziąć się do roboty i ratowania naszych kolegów?-zapytała znudzona Sophie.
-Ty wiedziałaś o tym od początku, prawda?- zapytała Mea.
-To było oczywiste.
-Niesamowite.- szepnęła Zoey.
– Sophie ma rację.-sama się temu dziwiłam.- Bierzmy się do roboty.-powiedziałam.
-Dobrze. Zacznijmy od tego ilu ich jest?
-Więcej niż nas tutaj i tych co zostali w obozie.-odpowiedziała rzeczowo Mea.
-Czyli trzeba ich wziąć podstępem. Z zaskoczenia. Jakieś pomysły?-zapytał znów Brad.
Cisza. Brak jakichkolwiek propozycji. Co byśmy mogli zrobić. Nie wiemy gdzie jest więzienie, gdzie przebywa Cezar. Tak naprawdę to nic nie wiemy.
-Zróbmy najpierw wywiad.- powiedział Kevin jakby czytał mi w myślach.
-To nie taki zły pomysł.- poprała go Caroline.
-Wiem.-skromność Kevina była ogromna.
-Ja pójdę.-to nie była propozycja. To był fakt.
-Nie Alice. To o ciebie tu chodzi i oni tylko na to czekają. Wpadniesz w pułapkę.-zaprotestowała Mea.
-Athènes est la fille à droite.- odezwał się Florentino. Czyli rozumiał co mówimy.
-Co powiedział?-zapytałam.
-Florentino powiedział, że córka Ateny ma rację.- przetłumaczyła Zoey.
-Idę. Nie ma mowy żebym nie szła.-broniłam się.
-Nie idziesz. Koniec kropka.- zakończył dyskusję Marco.
Jeszcze zobaczymy. Są naiwni skoro myślą, że zostanę.
-Ja idę i Zoey, ok?- powiedział Marco.
-Mi pasuje.-zgodziła się dziewczyna.
-My w tym czasie podzwonimy po dawnej ekipie. Im będzie nas więcej tym lepiej. Są zaufani i ta samo jak my ich nie lubią. Z większością dalej mamy kontakt. – zaoferował Brad.
-Sophie ty popilnuj Alice. A uwierz. Masz chyba najtrudniejsze zadanie ze wszystkich.
Córka Artemidy tylko się uśmiechnęła. Nie wierzyła we mnie, a to był błąd. Duży błąd, którego na pewno pożałuje.
-To ruszajcie. My pójdziemy do domu Teddiego. Jest najbliżej.- powiedziała Caroline.
-To do zobaczenia.- rzuciła Zoey i już ich ich było. Będzie zabawa.
Komentarze
Zostaw komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
SUPER, HEROSOWE, BOSKIE, GENIALNIE, CIEKAWE, INTERESUJĄCE, CUDOWNE, WSPANIAŁE, FAJNE … no i nareszcie napisałaś. Czekałam na to bardzo długo 😀
nie mam kiedy pisać… sory, ogółem mam zakaz na komputer więc teraz będą długie przerwy między rozdziałami ;/. Ale miło wiedzieć, że ktoś na to czeka
Świetne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
WSZYSCY czekają!!! Już myślałam, że następnej części nie będzie… A jednak!
Coś się pokiełbasiło z formatem, ale poza tym zaczepiście!
Super! Świetne! Ile się na to musiałam naczekać… Ale to nic. 😀
Byleby tylko była chociaż jedna notatka w miesiącu… Proooszę!
Nie każ już tyle czekać. Tak lubię czytać twoje opowiadanie…
Bardzi fajne!! Kiedy następna
Dołączam się do pochwał i mam jedną prośbę: Mogłabyś między akapitami robić większe odstępy? Łatwiej by się czytało, szczególnie przy takiej fabule
powiem tyle – nie mam teraz za wiele czasu. wchodze na bloga i patrze czy sa moje ulubione opowiadania a dokladniej mowiac ich kontynuacje. czytam teraz tylko smiertelniczke, arachne i zlodziej pioruna oczami annabeth. wiec tak, czekam na twoje opowiadania ! bardziej niz myslisz
Uwielbiam to!!!!! Zgadzam się z poprzednimi komentarzami wgl czekam na CD!!!!!!!!!!!!!! 😀
nie samowite opowiadanie