Otwieram z trudem oczy, wszystko jest zamazane. Nie mam siły, gdybym tylko mogła się rozejrzeć. Słyszę, słyszę świst i ryk, ryk potwora, który chciał mnie zabić. Co się stało? Staram się podnieść, oślepia mnie fala bólu. Krzyczę, tracę przytomność.
Czemu ja jeszcze żyję? Oto jest pytanie. Odzyskuję przytomność, nie otwieram oczu, to zbyt duży wysiłek. Mam wrażenie, że latam, ja latam, jak to możliwe.
– Możesz mówić? – ktoś zadaje mi pytanie.
Ale kto? Głos niewątpliwie należy do chłopaka. Chcę odpowiedzieć, znowu tracę przytomność.
Śnię, pierwszy raz od dawna, to nie jest koszmar, ale coś przyjemnego. Idę poprzez piękny ogród, pełen najróżniejszych kwiatów: róż, tulipanów i wiele innych, których nazw nie znam. Drzewa, pełne owoców. Podchodzę do jednego z nich i zrywam jabłko, siadam. Tak ciepło, mam na sobie prostą, ciemną sukienkę. Nagle pojawia się przede mną, mężczyzna z czarnymi skrzydłami wyrastającymi z pleców. Ma na sobie czarny chiton. Jego włosy i oczy są tego samego koloru, co skrzydła. Dziwne, uśmiecha się a ja się nie boję.
– Witaj – mówi.
– Kim jesteś? – pytam.
– Nieważne, lepiej powiedz jak ci na imię – odpowiada. Dziwna odpowiedź.
– Anna – mówię spokojnie, on się tylko śmieje, jakbym przed chwilą opowiedziała świetny dowcip.
– To nie jest twoje imię – nadal się śmieje.
– A skąd ty to możesz wiedzieć? – wstaje gwałtownie.
– Twoje imię brzmi Lethal – mówi, nabierając powagi.
– Nie, mam na imię Anna – on wydaje się nie słuchać, zaczynam się denerwować.
– Uważaj na siebie Lethal – uśmiecha się i znika.
– Zaraz, wyjaśnij mi, o co chodzi – krzyczę.
Ogród niespodziewanie znika, pustynia, noc, widzę chimerę. Piękny sen, zamienia się w koszmar. Zaczynam uciekać, ona mnie goni, biegnę, powoli tracę siły, wszystko znika, powoli się budzę.
Otwieram oczy, leżę w wygodnym łóżku. Podnoszę się.
– Nie rób tego, odniosłaś poważne rany, musisz jeszcze leżeć –słyszę.
Nie mam zamiaru słuchać. I tak siadam, rozglądam się, dużo łóżek, jak w szpitalu, tylko, że ładniej.
– Jak się czujesz? – pyta osoba stojąca w drzwiach.
Ta osoba nie jest człowiekiem, jest nim w połowie, a w połowie koniem. Zaraz, zaraz już mam to centaur.
– Dobrze – odpowiadam.
To dziwne, że mimo wszystko czuję się dobrze, już nic mnie nie boli, jestem tylko odrobinę osłabiona.
– Jestem Chejron. Nie jesteś zdziwiona moim widokiem? – pyta centaur
– Tylko trochę. Ile czasu byłam nieprzytomna?
– Dwa dni – odpowiada Chejron, odwraca się by wyjść.
– Co to za miejsce?
– Obóz Herosów – odpowiada i wychodzi.
Odetchnęłam z ulgą. Sprawdzam czy mój wisiorek w kształcie czarnych skrzydeł, wisi nadal na mojej szyi. Tak na szczęście tam jestem. Jeśli złoże skrzydła, wtedy wisiorek zmienia się w miecz, którym nie umiem się posługiwać. Jestem beznadziejna we wszystkim, czego się dotknę, bardzo spokojna, umiem trzymać emocje na wodzy, ale tego dnia coś we mnie pękło. Poddaję się fali wspomnień. Trzy dni przed walką z chimerą. Chyba nie można tego nazwać walką. W dzień moich czternastych urodzin, rodzice powiedzieli mi, że jestem adoptowana. Powiedzieli też, że jestem herosem i wtedy dali mi wisiorek. Zakładałam go, gdy mama mówiła mi o tym, że mój prawdziwy ojciec kazał im, dać mi ten wisiorek właśnie tego dnia. Nic z tego, co mówili nie dotarło jeszcze do mnie. Pokazali mi, jak sprawić, by mój wisiorek zmieniał się w miecz. Opowiedzieli mi o Obozie Herosów. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, dlaczego kazali mi tyle czytać o mitologii greckiej. Prawda, w końcu do mnie dotarła. Byłam wściekła, krzyczałam, zarzucałam rodzicom, że okłamywali mnie przez całe życie. Pobiegłam do swojego pokoju, spakowałam trochę rzeczy do plecaka, wzięłam wszystkie swoje oszczędności. Oznajmiłam rodzicom, że jadę na Obóz Herosów. Mama płakała, żebym tego nie robiła, że to niebezpieczne. Nic nie odpowiedziałam, wyszłam z domu i pognałam na najbliższy przystanek autobusowy. Prze te trzy dni zrozumiałam, że moje życie nie będzie już takie jak kiedyś. Przypomniałam sobie wszystko, co wiedziałam o mitologii greckiej. Powoli uświadamiałam sobie, że to wszystko istnieje, albo moi rodzice zwariowali. Byłam już blisko celu, gdy spotkałam chimerę.
Do pokoju wszedł Chejron i przerwał moje rozmyślania.
– Jak się czujesz? – pyta po raz drugi tego dnia.
– Dobrze – kłamię, zaczynają dręczyć mnie wyrzuty sumienia z powodu rodziców.
– Poprzednio cię nie spytałem, jak się nazywasz?
– An… – nie wiem czemu odpowiadam – Lethal Oldlife
Jego wzrok wędruje ponad moją głowę. Mój także, nic nie widzę, najwyraźniej to co zwróciło uwagę centaura, znikło.
– Miło mi cię poznać Lethal, córko… – nie kończy.
Super. 😀 Szkoda tylko, że nie dokończył. A już myślałam, że się dowiem! Może to się wyjaśni w następnej części? Do tej pory przeszukam spisy bogów greckich, żeby sobie przypomnieć, kto może być jej boskim rodzicem. 😀
Czekam na następną część!
Bardzo fajne, 😀 Kiedy następna część??????????
Fajne. I co tu dodawać? Nie ma błędów, akcja się rozkręca, końcówka trzyma w napięciu. 5/5
Czekam na następną część!
Mam nadzieję, że będzie duuużo dłuższa!
Boskie!!! Czekam na CD ;D
Czyją ona może być córką?! Nie mogę się doczekać żeby się tego dowiedzieć! To jest HEROSOWE!!!! Chcę kolejną część! Żądam jej!
Dziękuje za miłe słowa. Naprawdę nie sądziłam, że wam się spodoba. Jestem dopiero w trakcie pisania następnej części, może uda mi się w ten weekend, ale niczego nie obiecuje, a w sobotę chyba pójdę na akcje CAŁA POLSKA BIEGA. Mogę wam podpowiedzieć, że jest córką pomniejszego boga
WOOŁ!!! Wciagnąłem się i to bardzo. Córka pomniejszego boga? Mam kilka typów, związanych głównie ze skrzydłami
Opowiadanie fajne, nie potrzebna jest kontynułacja bo wszysko ca najlepsze zawarłaś w pierwszym tekście. Boje się, iż przez kontynułacje to opowiadanie straci swój urok.
To jest mega!! Z niecierpliwością czekam na CD!!!
cudowne