Genialny plan i jego skutki, czyli szpieg w obozie
Obudziłem się w łóżku. Pomału kojarzyłem fakty. Dlaczego nie użyłem mocy? Nawet nie zdążyłem o tym pomyśleć. Na moim łóżku siedziała jakaś laska z blond włosami.
-Gdzie ja jestem?- Spytałem bez zbędnych ogródek.
-W obozie herosów.- W obozie wrogów! O nie. Ale, ale… Do głowy wpadł mi genialny pomysł. Mógłbym być szpiegiem. A i muszę zadzwonić do Kronosa.
-Muszę do kibelka.- Chwiejnie wstałem. Ruszyłem korytarzem.
-Kibelek jest po drugiej stronie!
-Dzięki.- Wszedłem do toalety i wyjąłem komórkę. Wstukałem numer Kronosa. Żeby nie było zapisałem go pod nazwą dziadek. No co? To w końcu naprawdę mój dziadek.
-Halo.
-To ja Syriusz.
-Gdzie ty do diaska jesteś.
-W obozie herosów.
-Złapali Cię.
-Chyba nie. Mógłbym im wcisnąć jakiś kit i szpiegować.
-Dobra.
-Muszę kończyć ktoś tu idzie.
-Powodzenia.- Dziewczyna podeszła do mnie.
-Co się ze mną stało?- Spytałem niewinnie.
-Morze wyrzuciło Cię na plażę. Wiesz kim jesteś?
-Tak.- Muszę grać herosa.
-To dobrze. Najpierw może coś zjedz, a potem opowiedz co się stało, ok?
-Ok. jestem głodny jak wilk.- Naprawdę.
-Zaraz przyjdę.- Siadłem na łóżku. Zero mocy. A i nie mogę dać się skaleczyć. Herosi nie maja chyba złotej krwi. Dobra załóżmy, że jakieś potwory mnie napadły na plaży. Blondi wróciła niosąc jakiś budyń i coś do picia.
-Masz.- Skosztowałem. To było przepyszne. Jakieś dziwne delikatne mięso. Rzuciłem się na to i zjadłem wszystko na raz.
-Mniam.- Uśmiechnęła się i podała mi picie. Było wspaniałe! Takie delikatne i słodkawe z metalicznym posmakiem. Zaraz, z metalicznym posmakiem. Czyżby to była krew! Zadławiłem się.
-Czyżby Ci nie smakowało.
-Nie, tylko już się najadłem. Co to jest?
-Nektar smakuje jak twoja ulubiona potrawa.
-Aha.
-Jak się nazywasz? Ja jestem Annabeth.
-Christopher.
-Co się stało?
-Na plaży zaatakowały mnie potwory. Wpadłem do wody. Nie umiem pływać.
-Kapuje. Lepiej się czujesz?
-Tak.
-Chodźmy do Chejrona.
-Tego centaura?
-Tak.- Przeszliśmy kawałek do wielkiego, białego domu.
-Chejronie to jest Chris. Jesteś nie określony?
-Tak nieokreślony.- Skłamałem. Przecież wiedziałem o swoich starych.
-Witaj w obozie.- Powiedział centaur. Skinąłem głową. Trafiłem do domku Hermesa.
-Cześć.
-Cześć, brat czy nieokreślony?
-Nieokreślony.
-Przykro mi nie ma już łóżek musisz spać na podłodze.
Dzień zbliżał się już ku końcowi. Musiałem iść na kolacje. Zażyczyłem sobie pizzy. Ale takiej prawdziwego zdarzenia. Niestety przed jedzeniem każdy musiał złożyć ofiarę bogom. Po dłuższym zastanowieniu postanowiłem złożyć ofiarę… sobie. Przecież jestem bogiem.
-Dla powodzenia tego planu. Życzę sobie więcej takich pizz.- Wrzuciłem do ognia mały kawałek. Poczułem się jakbym go zjadł. Był pyszny. Resztę zjadłem w normalny sposób. Oprócz tego, że musiałem spać na podłodze 1 dzień nie był najgorszy. Miałem iść spać, kiedy zobaczyłem że nasi grupowi się wymykają.
-Gdzie idziecie?
-Na naradę.
-Mogę z wami?
-Nie!- I tak za nimi poszedłem. Z narady usłyszałem tylko:
– Nie możemy pozwolić by on wpadł w niepowołane ręce. Musisz być silny… Ej ty czego chcesz?
-Nie mogę spać- Skłamałem.
-Na pewno Ci się uda.
-Nie, bo oni każą mi spać na podłodze.- Wszyscy zachichotali. Ale dowiedziałem się, że jest potwór, który złożony w ofierze daję moc zniszczenia Olimpu. Zaklęta jest w nim MOJA moc. Nie cała, ale większość. Wkurzyłem się i wróciłem do domku. Wstałem rano o 11! Okazało się że przegapiłem zajęcia z walki. To dobrze. Wyszedłem z domku akurat wtedy, gdy domek Aresa wracał:
-Ej ty widziałam Cię na księżniczce Andromedzie!- wrzasnęła ta, która wepchnęła mnie do wody.
-Nieprawda.
-No to kogo tam widziałam?
-Nie wiem, ale na pewno nie mnie.
-No dobra, ale nowy jesteś?- Skinąłem głową.
-Chrzest obozowy!- Ucieszy się i pociągnęła do kibelka. Oczywiście nie zrobiło to na mnie wrażenia.
-Od dawna nie robi to na mnie wrażenia.- Choć co prawda uraziło moją ,,boską’’ duszę. Chciałem dać jej nauczkę i sam włożyłem głowę w klozet, nabrałem wody w usta ( blee) i ją oplułem. Wkurzyła się nie na żarty. Dobyła miecza. Zrozumiałem, że trzeba wiać. Wybiegłem z kibla. Ona za mną. Schowałem się za jakimś kolesiem o morskich oczach.
-Zejdź mi z drogi Jackson. Muszę go dorwać.
-Co się stało Clarise?- Spytał tamten.
-Nie twoja sprawa.
-Czyżbyś została ochrzczona?
-Nie, opluta wodą z kibla.- Morsko-oki zaczął się śmiać.
-Piątka stary. A ty najpierw zmierz się ze mną.- Niezadowolona gościówa sobie poszła klnąc pod nosem. Tak więc nie było tak źle następne dni spędziłem na miganiu się od treningów, śledzeniu i… szukanie informacji o sobie. Tak. Któregoś dnia spytałem Chejrona o upadłych bogów. Powiedział o Syriuszu. Powiedział też, że więcej informacji znajdę w bibliotece. Zbyt dużo nie znalazłem, ale odkryłem dwie intrygujące przepowiednie:
Gdy się niebo z nocą zejdzie
Z ich związku powstanie zniszczenia dziecię
Mroczne czasy nastaną
Przez jego przeznaczenie
Dziecię zostanie zniszczone
Lecz jakie to ma znaczenie
Gdyż ono kiedyś powstanie…
Heros, który od bogów najstarszych pochodzi
Osiągnie lat 16 wbrew wszelkiej przeszkodzie
Świat pogrążony ujrzy w snu wiecznym bezkresie
Jeden wybór kres życia herosa przyniesie
Duszę półboga ostrze przeklęte wyżynie
Olimp legnie w perzynie lub zyska zbawienie
A i jeszcze tego potwora w ofierze może tylko dziecko wielkiej trójki. Co do drugiej przepowiedni mam przeczucie, że dotyczy ona także mnie. Poza tym przekazałem Kronosowi parę istotnych informacji. A i spotkałem mamę. Na serio. Było to tak:
Siedziałem w nocy na plaży kiedy przyszła ona. Powiedziała, że nie odpowiada się po żadnej ze stron, bo noc zawsze będzie trwać i że moje wybory to moja sprawa i życzy mi powodzenia. Pewnie wyśledził bym jeszcze coś gdyby nie to, że zostałem zmuszony do treningu. Ćwiczyłem z tym o morskich oczach. On chyba nazywa się Percy. Zranił mnie lekko. Wszystko było by dobrze, gdyby nie moja krew. Oczywiście wypytywali mnie o wszystko. Zamiast zgrywać głupka powiedziałem im o tym kim jestem. A potem skupiłem się na Kronosie. Tak, sztuczka z teleportacją. Zniknąłem im z oczu. Udało się. Wylądowałem przed Kronosem:
-Nakryli mnie.
-Nie szkodzi. Szykuj się do wojny.
Od autora: I jak? Podoba się? Mam nadzieję. Będzie jeszcze jedna część. O bitwie o Manhattan. Już biorę się za jej pisanie.
Kolejna super część opowiadania!!!
(Pierwsza )
Ciekawe, bardzo mi się podoba. 😀
Bardzo fajne, ale pędzisz z fabułą jak oszalały
Świetne! Zwłaszcza z pomysłem, że w Ofiotaurze jest zaklęta jego moc. 😀 Szkoda, że napiszesz jeszcze tylko jedną część. Nie da się tego jakoś rozwinąć na parę odcinków?
Praktycznie sam dialog. Opisy są, no ale takie troszkę, że tak powiem ubogie.
Akcja tak pędzi że ledwo da się za nią nadążyć. Pomysł jest świetny no i oryginalny, ale moim zdaniem lepiej by to wyszło gdybyś te opowiadanie rozwinął/ęła.
Wiesz taki plan wydarzeń tylko lepiej i dokładniej opisany. Wyszło by z tego więcej części.
Czytelnicy byli by szczęśliwi, no i zniknął by problem z ,,pędzącą fabułą” i brakiem opisów.
Mam nadzieję że tą bitwę o Manhattan zrobisz lepiej.
Pewnie uznasz że się czepiam, no ale ja zawsze mówię : ,, ktoś musi” .
No i pada na mnie. Zły charakter itd. Trudno.
Popraw błędy a opowiadanie będzie naprawdę świetne. I nie zatrać tego humoru bo on dodaje tutaj mnóstwo uroku.
PS. Pomysł oplucia Clariss – genialny! Życzę więcej takich przebłysków a mniej błędów!
Pozdrawiam .
To z Clarisse- genialne! (Clarisse+ Kibel= <3 )
Ale, no cóż…
fabuła- pędzi jak dres do mamusi
opisy- jeśli były to uciekły
…
Poza tym ZAJEWYJEMEGAULTRAHIPERFAJNIE!
Cudne!!! Nie mam zbyt dużo czasu, żeby to skomentować, ale uważam, że akcja trochę za szybko leci i mało opisu.
Wreeeszcie! Moje ulubione opowiadanko!
Fajne było oplucie Clarisse i złożenie ofiary samemu sobie. Ciekawe jak to jest dowiedzieć się, że twój ulubiony napój to krew.
Co prawda, przydałoby się trochę więcej opisów, a tak są właściwie tylko dialogi. Co do szybkiej akcji nie mam zastrzeżeń.
SuPER przepowiednia
Super, brakuje mi trochę opisów.
No nawet fajne… Czekam na CD, na lepszy CD… 😀
Trochę za mało opisów i literówki, ale za treść – wybaczam Ci!!! Jest po prostu GENIALNA! 😀