Roztrzęsiona po otrzymaniu takiej ilości informacji siedziałam na chłodnej ziemi. W ręce zaciskałam mój nieszczęsny naszyjnik, teraz nie wiedziałam, co z sobą począć, byłam w rozterce.
-Hej, co jest? – usłyszałam za sobą głos Kirray’a.
Obróciłam głowę. Z zaniepokojoną miną zbliżał się w moją stronę.
-Nic – odpowiedziałam szybko i podniósłszy się z ziemi wytarłam spływającą po policzku łzę.
Chłopak przekrzywił głowę. Miałam nadzieję, że nie widział mojego żalu i rozpaczy.
-Ja lecę, zaraz wrócę – oddaliłam się i skierowałam w stronę lasu.
-Ale gdzie idziesz?
Nie odpowiedziałam. Przyspieszyłam kroku i uciekłam. Po chwili biegłam. Dotarłam do linii, gdzie drzew było nasadzone zdecydowanie gęściej. Przedarłam się przez nie i odpychałam krzewy. Biegłam coraz szybciej, powoli odczuwałam coraz większe zmęczenie. Pstryknęłam palcami i w prawej ręce pojawiła się puszka dietetycznej Coli. Zwinnie przeskakiwałam rowy. Nie wiedziałam, gdzie biegnę, co powinnam zrobić. Chciałam się jak najszybciej oddalić. Zwrócić naszyjnik Afrodycie i jakimś cudem bezpiecznie dotrzeć do domu.
W końcu moje obolałe nogi wysiadły. Byłam już poza granicami obozu. Opadłam zmęczona na Asfalt. Z daleka widziałam jakiś samochód. Zatrzymał się tuż przede mną. Drzwi się otworzyły, a z czarnego Volvo c70 wysiadł jakiś mężczyzna. Miał ciemną cerę, czarne włosy, czarne oczy i był dość wysoki. Wyglądał na jakieś 19 lat. Był bardzo przystojny i nieco przypominał mi starszą wersję Nico.
-Co się stało, pomóc Ci? – wyrwał mnie z zamyśleń.
-Nie, dzięki.
-To dlaczego leżysz na ulicy? Usuniesz się z drogi, mam tylko kilka minut, żeby dojechać do Nowego Jorku.
-Jedziesz do NY?
-Tak, a co, podwieźć Cię?
-Chętnie – szybko wstałam i pomimo zbolałych nóg doczłapałam się do samochodu.
Zajęłam miejsce koło kierowcy i oparłam głowę o siedzenie.
-Jak się nazywasz?
-Jestem Canny. A ty?
– Alex. Miło mi – mruknął i gwałtownie obrócił głowę patrząc na coś za samochodem. Zaklął pod nosem i gwałtownie skręcił.
Chciałam zobaczyć, co go tak niepokoiło, ale nie udało mi się.
-Nie odwracaj się! – wrzasnął. Sparaliżowana wlepiłam wzrok w szybę.
W końcu Alex skręcił i wjechał na Piątą Aleję.
-Wysadź mnie tutaj – zażądałam obserwując uważnie swojego szalonego kierowcę.
On obrócił się. Otworzył mi drzwi i wypchnął.
Upadłam na ulicę, a on odjechał. Dopiero teraz zobaczyłam, dlaczego był tak zaniepokojony.
-Byk kreteński… -wyszeptałam do siebie, widząc piękne, mitologiczne zwierzę.
Biegł prosto na mnie, a z nozdrzy buchał mu ogień. Mimowolnie wrzasnęłam.
Zwierzę w końcu dobiegło do mnie, ale było to czymś dziwnym. Zamiast mnie zabić po drodze, on po prostu… Odbił się! Kiedy z niewiadomych powodów uderzył w powietrze tuż przed nim zamigała hologramowa, fioletowa tarcza. Poczułam ciepło w okolicach klatki piersiowej. Wyciągnęłam amulet spod bluzki. Teraz był inny niż zwykle, świecił.
To właśnie była ochrona, o której wspominała mi Annabeth. Zacisnęłam go w ręce. Wtedy poczułam, że coś jakby pękło. Rzemyka już nie było przy kamieniu, a on sam zaczął się stopniowo zmieniać w długi, połyskujący niebiańskim spiżem miecz. Widać, że Hefajstos pomyślał o wszystkim. Nie wiem, na co taka broń miała przysłużyć się Afrodycie, ale to nie istotne.
Mając w ręku potężną broń rzuciłam się do ataku. Cięłam raz, drugi, trzeci… Potwór cały czas robił uniki. Nie byłam w stanie go trafić. Pomyślałam wtedy o tym, co kiedyś powiedział mi jeden z moich braci. Mianowicie, że te zdolniejsze dzieci Dionizosa są w stanie wytworzyć winorośl. To znacznie ułatwiłoby mi sprawę.
Skupiłam się teraz na byku. W myślach powtarzałam swe zamiary i co kilka słów dodawałam „proszę”. W końcu otworzyłam oczy. Nic się nie działo, ja rozumiem, że do tego stopnia umiejętności trzeba wielu lat ćwiczeń, ale byłam wyjątkowa. To była chwila, w której potrzebowałam tej sprawności. Nareszcie zrezygnowałam i cięłam na oślep.
Było to chyba jakieś przelotne szczęście, bo trafiłam. Cięłam prosto przez potwora. Rozpadł się w proch, a ja zasapana opadłam na kolana oglądając miecz.
Wtedy usłyszałam pisk opon. Odwróciłam głowę. Alex szybko zawrócił i podjechał do mnie. Wysiadł z samochodu. Chwycił mnie za ręce i podniósł do góry, jak więźnia.
-Kim jesteś?! – prawie splunął mi na twarz, taka buchała od niego wściekłość.
Cudowne, herosowe i po prostu boskie! Super, ogólnie mówiąc. 😀 Zero uwag. 😀
Nie mogę się doczekać następnej części! (Proszę, oby była szybko…)
@wawdar: Zero uwag? Ja mam trzy (niewielkie, ale zawsze). 1. Asfalt z dużej litery. 2. Ona tak po prostu wsiadła do samochodu, do nieznajomego kolesia? 3. ZA KRÓTKO!
Co do uwag Voyta… 1. Musiałam to pominąć, dzięki za wypomnienie; 2. Owszem, wsiadła. Była wyczerpana, więc nie mogła dalej iść. Samochód podjechał, to skorzystała z okazji, a wiedziała, że nic jej nie będzie bo była Heroską oraz miała ten naszyjnik… 3. To były ponad 2 strony w Wordzie, więc myślałam, że starczy.
SUPEROWE!!! 😀 😀 😀
Ona musiała mieć (za przeproszeniem) coś nie tak z głową… Żeby tak wsiąść do obcego samochodu! Rozumiem, była tak padnięta, że prawie pluła płucami, ale to nie wyjaśnia, tego, że skorzystała z pomocy NIEZNAJOMEGO FACETA! Przecież takim gostkom mogą chodzić po głowach różne dziwne rzeczy!!!
Voyt – Właściwie to może się wydawać dziwne, że wsiadła do auta nieznajomego kolesia, ale ktoś kto walczy z potworami nie bardzo przejąłby się zwykłym facetem. Chociaż tak właściwie bez czegoś raniącego śmiertelników bym tam nie wsiadała, chyba że z wyczerpania nie myślałabym do końca logicznie. No ale z innego punktu widzenia – czy gdyby chciał żeby wsiadła, prosiłby ją o usunięcie się z drogi?
A co do trzeciej uwagi – byłam tak zafascynowana tekstem że zapomniałam. 😀
@Archane, przeczytaj moją wcześniejszą odpowiedź na uwagę Voyta. Widzę, że wawdar zrozumiała. ;]
Ona była zmęczona, wiedziała, w co się pakuje, ale miała pewność, że nic jej nie będzie, w końcu Herosi mają raczej zdecydowanie większe szanse ze śmiertelnikami. Ewentualnie zawsze mogła wyczarować puszkę Coli i walnąć go w łeb, cokolwiek. Przeżyła staranowanie przez rydwan z końmi, to i z tym by sobie ta dzielna dziewczyna poradziła. 😀
Ja myślałam że tamten koleś to heros (syn hadesa) I dlatego mu zaufała. Mniejsza z tym: opowiadanie super, tylko trochę za krótkie.
PS Canny, ten koleś to w końcu heros, czy śmiertelnik? Będzie kimś ważnym?
Myksa, widzę, że zgadłaś. Miała to być niespodzianka, ale trudno…
Tak, to syn Hadesa i przypominał jej Nico, dlatego mu zaufała.
Wiedziałam. Tak sobie właśnie pomyślałam, że to dlatego, że on jest herosem! 😀 CZEKAM Z NIECIERPLIWOIĄ NA CD!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!CZEKAM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!CZEKAMY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
genialne to jest