Rozdział 6: Labirynt
Mam na imię Blair Crawford i jestem heroską, córką Afrodyty. A tak poza tym czy istnieje odmiana żeńska od słowa „heros”? Bo chyba nie „Heroina” – a nawet jeśli, to wolę na siebie mówić „heroska” – chyba wiecie dlaczego. Zresztą, nieważne!
Niedawno w wakacje zostałam porwana przez bogów – Apollo i Artemidę i zaprowadzona do mojej matki (która jest zołzą), a później na głupi obóz głupich herosów. Było całkiem nieźle (oprócz tego, że była WSPÓLNA łazienka. No heeloł! WSPÓLNA łazienka?!) miałam nawet małą randkę z bogiem, Hermesem, ale cóż – zostałam wysłana na misję, na której miałam zgładzić Minotaura. Cóż, nie wyszło i teraz jestem w labiryncie. Teraz zobaczcie, co było dalej!
Wasza Blair.
***
Gdy drzwi zamknęły się, pomyślałam, że teraz jesteśmy bezpieczne. Niekwestionowana ulga rozproszyła się o moim ciele i kompletnie zapomniałam o świecie. W głowie kołatała mi się jedna myśl: bezpieczna, bezpieczna, bezpieczna…
Pewnie bym tak stała, gdyby nie chlipanie małej dziewczynki, która przylgnęła do mnie całym ciałem. Wiedziałam, że muszę ją jakoś uratować. Obejrzałam dziwne miejsce, gdzie się znalazłyśmy. Był to niekończący się tunel, wyłożony czerwoną cegłą i z oprawnymi w żelazo iluminatorami co trzy metry.
Musiałam opracować jakiś plan. Nie chciałam iść w stronę tunelu, nie wiedziałam co tam dalej jest. Jednak co, jeśli Minotaur w końcu wyważy drzwi?
Zagryzłam dolną wargę. Rany odniesione podczas walki z Minotaurem nie ułatwiały myślenia.
Nagle drzwi zadrżały, od mocnego uderzenia. To pomogło mi zdecydować.
– Biegiem – szepnęłam do małej dziewczynki.
Zaczęłyśmy uciekać z całych sił. Gdy mała już była bardzo zmęczona, wzięłam ją na ręce. Dziękowałam bogom, że byłam wysportowana – choć wtedy chodziło raczej o ładną sylwetkę niż o zamiłowanie do sportu.
Minotaur wyważył drzwi i zaczął nas gonić.
Nie wiedziałam, gdzie biegnę, nie byłam pewna, co robię. Nastawiona tylko na to, by przeżyć, przeciskałam się przez tunele, nie zauważając zmian w labiryncie. Tylko w jednej chwili miałam przebłysk świadomości, że coś jest nie tak, że tunel jest inny niż wcześniej.
I złośliwy. Im dalej uciekałam, tym bardziej trudno było mi się przedostać. Pojawiały się przede mną wysokie schody, inne przeszkody, tunel robił się wąski, niski. Jakby labirynt żył własnym życiem.
Jednak za sobą nadal słyszałam ryk potwora. Nieznośny, okrutny ryk, który niszczył mi bębenki. Groźba: jestem blisko.
Mała była cicho, od czasu do czasu jedynie chlipnęła. Cały czas miała zamknięte oczy, jakby starała się myśleć, że to sen. Też bym tak chciała – złożyć życie w czyjeś ręce, a nie być tą, która musi ochronić siebie i kogoś jeszcze.
Na Zeusa! Przecież ja nigdy nie nadawałam się na herosa. Byłam zwykłą, rozpuszczoną dziewczyną i z tym mi było dobrze. Nie umiem walczyć, nie znam się na strategicznym planowaniu. Cały czas uważam, że nadeszła jakaś pomyłka – ja, córka boga? Na takie rzeczy nadają się dzielne, ambitne dziewczyny. Dziewczyny, na których w szkole wyżywają się mi podobne. Nie ja.
Byłam już strasznie zmęczona: walka, ucieczka – to wszystko się na mnie odcisnęło. Kręciło mi się w głowie, nogi drżały, były jak z waty. Ledwo mogłam złapać oddech.
Och, jak to możliwe, że on się jeszcze nie zgubił?
Nagle zobaczyłam małe drzwiczki. Potrząsnęłam dziewczynką, by się ocknęła i pokazałam jej naszą drogę wycieczki. Mała przytaknęła i weszła do środka, a ja zaraz za nią. Zamknęłam drzwi.
Skuliłyśmy się w małym tunelu, ja – dysząc, ona – łkając. Dziecko coraz bardziej wychodziło z szoku i chciało płakać. Nie mogłam na to pozwolić, nie kiedy szuka nas ten potwór.
– Jak masz na imię?
Mała spojrzała na mnie wielkimi, mokrymi oczami.
– G-Grace.
Uśmiechnęłam się. Grace – łaska, błogosławieństwo. Oj, tak, przydałaby mi się teraz łaska bogów, nawet nie wiecie, jak.
– A ja Blair Crawford. Grace, wiem, że to wszystko jest przerażające, ale będzie dobrze. Tylko nie płacz.
– Chcę do mamy…
Zacisnęłam usta. Nie, nie mogę pokazać temu dziecku, że się boję. Zmusiłam się do wesołego uśmiechu, choć wiedziałam, że niewiele to da. Dziecko nie jest głupie, może nie wiedzieć o co chodzi, ale wie, że się dzieje coś złego.
Musiałam jednak wykorzystać jej wiarę w dorosłych.
– Grace, zaprowadzę cię do mamy, obiecuję. Ochronię cię, tylko mi zaufaj. Ze mną jesteś bezpieczna, tylko musimy uważać na tego wielkiego byka, aż nie zbiorę sił. Wtedy go pokonam i pójdziemy do mamy, dobrze?
Nie wiem, czy uwierzyła, ale przytaknęła i zamknęła oczy. Chciałabym mieć taką wiarę we własne umiejętności. Gdyby tylko ta głowa mnie tak nie bolała…
– Pójdziemy dalej – zakomenderowałam – Ja pójdę pierwsza, a ty trzymaj się mnie mocno, dobrze?
Jak powiedziałam, tak zrobiłyśmy. Czołgałyśmy się pomału po okrągłym tunelu, w ciszy. Cały czas byłam spięta, pilnowałam czy dziewczynka jest za mną i czy nic się do nas nie zbliża. Bałam się nagłego ataku, że zareaguję za późno. To mnie dodatkowo stresowało. Zeusie, błagałam, wyprowadź nas stąd!
Wkrótce tunel zaczął się robić coraz większy – po pewnym czasie mogłyśmy już spokojnie iść na dwóch nogach, wyprostowane. Ponieważ nie usłyszałam żadnych odgłosów, oprócz naszych, szłyśmy powoli, by móc odpocząć.
Nie wiedziałam ile minęło. Czy krążyłyśmy tak kilka godzin, dni, tygodni – czy tylko kilka minut. Nie miałam co liczyć na wsparcie, wiedziałam to – nie wróciłam, więc pewnie uznali mnie za zmarłą i pomodlili się o moją duszę. Cóż, gdy nie wracasz oznacza, że nie żyjesz.
Nasz tunel kończył się dwoma drogami, które przypominały literę „T”. Przylgnęłam wraz z dzieckiem do ściany i rozejrzałam się, lecz na drodze nie zobaczyłyśmy nikogo.
Choroba, w którą stronę? Przecież ja nawet nie patrzyłam, jak szłyśmy! W dodatku, nawet gdybym miała włóczkę czy kawałek chleba jak w Jasiu i Małgosi, to i tak nie mogłabym tego użyć – kto wie, czy to zestarzałe mięcho nie pojęłoby, że to go doprowadzi do nas?
Zresztą, nie mogłabym wrócić, Minotaur może gdzieś tam być.
W końcu postanowiłam skręcić w lewo.
Tunel znów przypominał ten, co na początku. Jednak wydawało mi się, że wybrałam dobrze, ponieważ to do niej „kierowały się” inne tunele. To musiała być główna droga – przynajmniej taką miałam nadzieję.
Ściskałam mocno w ręku sztylet, w drugiej trzymałam rękę dziewczynki. Przy każdym nowym tunelu serce mi stawało i z przerażeniem starałam się zauważyć, czy nic nie chroni się w ciemnościach.
Szłyśmy tak długo, choć to może mnie się dłużyło. Stawiając po cichu kroki, szukałyśmy jakiegoś znaku, które oznaczałoby, że niedaleko jest wyjście.
I nagle wszystko przyśpieszyło.
Z jednej z dróg wyłonił się Minotaur, który rzucił się na nas. W ostatniej chwili odskoczyłam, lecz zdążył złapać dziewczynkę. Z krzykiem rzuciłam się na niego, starając się wbić mu sztylet w serce, lecz nie udało się – odepchnął mnie i jedynie bardziej go rozjuszyłam. Upadłam, przed oczami pojawiły mi się mroczki.
Szybko wstałam, znów biegnąc w jego stronę. Płacz małej wbijał mi się w głowę, uderzał mnie z całej siły. Musiałam ją ratować, musiałam…
Ugryzłam potwora, a następnie kopnęłam go z całej siły w brzuch i dźgnęłam go z całej siły w plecy.
Wtedy on rozerwał dziewczynkę na pół.
CDN
Ech… To już nie ta sama Blair Teraz zrobiła się taka… annabethowata (nowe trudne słowo 😉 ). No i takie smutne zakończenie… Super!
Hehehe, fajne słowo Voyt! Zgadzam się z Tobą, zakończenie jest bardzo smutne, tragiczne i dramatyczne, ale opowiadanie bardzo mi się podoba.
Dobre. Choć gdzie jej płytki charakter I śmieszne myślenie? Tego mi brak. Ale za to jest ta tajemniczość, ten dramatyzm. Nie dało by się połączyć tego I tego? Ja staram się tak robić;)
(Efekty możesz zobaczyć pod zakładką myksa) Ale opowiadanie naprawdę super.
Gdzie moja ukochana Blair? Zgadzam się z Myksą…. Jej płytki charakter Ale opowiadanie nadal super.
Ale trzeba było zostać w ciasnym tunelu, bo gdzie by się ta wielka świnia zmieściła? 😛
Szkoda tylko tej małej
Kiedy cd?
Przepraszam, że ta długo, ale miałam egzaminy
Mam już szkic następnej części, muszę tylko dopracować.
Chciałam wam dać coś nowego, bo zaśmiesznie nie było 😛 Chcę po prostu by Blair ewoluowała, pokazała się z innej strony – nie tylko smieszna Queen B, ale także zrozpaczona nastolatka. Blair jest teraz w szoku, nie spodziewała się tego wszystkiego, myślę, że teraz będzie trochę smutno – ale B powróci, nie zamierzam zmieniać ją na ana…annabet…annabethowatą (Voyt – wymyślaj łątwiejsze słowa! ;P) – w końcu to córka Afrodyty Jednak, oczywiście, odbije się to na jej charakterku – postaram sie zrobić taki misz masz jak Myksa lub jeśli ktoś zna – „Scrubs” (Hoży doktorzy)
Asiu, świnie wszędzie wejdą – to świnie 😀 A poza tym wiadomo czy by jej co innego nie zaatakowało? 😉
W takiej sytuacji nawet z najgłupszej gęsi robi się 100% heroska. 😀 Podziwiam za odwagę dodania takiego zakończenia. Ja mam za słabe nerwy żeby kogoś zabijać… Przy końcówce moja wyobraźnia nie zadziałała.
Fajnie zapowiedziałaś następną część. 😀 Przez to będę się bardziej niecierpliwić. Ale czasem warto poczekać. 😀 Tak więc czekam. 😀
Są błędy (np. w stopniowaniu : „tym bardziej trudno” -> nie lepiej po prostu „tym trudniej”?), ale raczej nie przeszkadzają w odbiorze tekstu. Blair przeszła ciężką próbę… ciekawe, czy to zmieni jej charakter? Mam nadzieję, że nie, bo szczerze mówiąc tęsknię do tamtej złośliwej, narzekającej na wszystko córeczki Afrodyty, ale z drugiej strony… gdyby to spłynęło po niej jak po kaczce to by znaczyło, że jest z nią coś MOCNO nie tak…
PS: Po takim komentarzu chyba się nie potniesz?
Opowiadanko fajne, błędy wytknięte… Szkoda że ją rozerwał… Taka młoda… Nawet nie wiedziała kim jest jej ojciec… Może to Hades… Czekam na CD 😀
swietne opow. swietny rozdzial jak wszystkie oczywiscie. XD hm.. ale to rozerwanie dziewczynki bylo dla mnie szokujące.. nie spodziewalam sie tego ani troche..przynajmniej wiem ze moego sie teraz spodziewac wszystkiego. czekam z niecierpliwoscią na kolejny rozdzial. buzki ; ******
kiedy cd ? 😀 .
no ciekawy rozdział