-Evelyne, wstawaj! – usłyszałam czyjś krzyk w pobliżu.
Powoli otworzyłam oczy, aby sprawdzić, kto się nade mną znęca. Tuż przed moimi oczami zobaczyłam zacieszającą twarz Erolla.
Wygramoliłam się z samochodu, którego właścicielki najwyraźniej tylko na to czekały, bo od razu ruszyły z piskiem opon. Ten idiota (Eroll) mnie już poważnie denerwował. Zaczęłam biec w jego stronę, aby porządnie mu przysolić. Koński kolega uciekał coraz szybciej, a moje nogi męczyły się coraz bardziej. Po dokładnym przyjrzeniu się sprawie można było wywnioskować, że głównym tego powodem była dość stroma górka, pod która się teraz wspinaliśmy. Byłam tak wściekła na Erolla, że postanowiłam jednak biec dalej. W końcu wspięłam się na szczyt wzgórza.
Teraz przed sobą miałam dolinę, w której stało dość sporo domków, wielkie lasy i przepiękne pola truskawek. Zawahałam się, czy iść dalej. W dole udało mi się dostrzec osobę, która planowałam zabić. Bezczelnie pokazała mi język. Nie wytrzymałam i ruszyłam w dół ścieżki za uciekinierem. Na środku, pomiędzy wszystkimi domami, wreszcie go dorwałam. Rzuciłam się na zgreda z pięściami. Wywaliłam go na ziemię, ale wtedy za sobą usłyszałam jakiś głos:
-No, nieźle, nieźle. Chyba jesteś nowa – odwróciłam się na pięcie, stała tam okropnie wysoka dziewczyna. Miała krótkie, czarne włosy związane w kucyka i była potężnie zbudowana. Nie miałam pojęcia, o czym ona gada.
-Ale, że niby gdzie? – burknęłam.
-To twój opiekun Ci nie powiedział? – zapytała dziewczyna.
-Kto?! … Jeśli chodzi o moich rodziców, to oni nawet nie wiedzą, gdzie jestem.
-No to pięknie, ej ty! – wykrztusiła sarkastycznie obracając głowę w kierunku głąba.
-Jestem Eroll, a nie „ty”.
-Ta, taa… nieważne, czemu nie powiadomiłeś nikogo jej wyjeździe?
-Po pierwsze, nie miałem szansy, bo goniła nas chimera. Po drugie, nie bardzo miałem jak, bo ona mnie nie znosi.
-Co ja poradzę, że z Ciebie taki burak… – mruknęłam.
Dziewczyna zaczęła się śmiać, a na jej twarzy wreszcie pojawił się uśmiech skierowany do mnie.
-Fajna z Ciebie dziewczyna, może wyjątkowo nie podtopię Cię w kiblu, chociaż to byłoby ciekawe. Jestem Clarisse – powiedziała i podała mi rękę.
-Evelyne.
-No to ciekawe, czyją się okażesz córką, pasowałabyś mi do domku Aresa, razem ze mną. Niezbyt fajnie jest być tam jedyną dziewczyną.
-Jak to czyją?! No mojego ojca i matki, nie?
-No tak, ty jeszcze nic nie rozumiesz – mruknęła Clarisse – wypadałoby, gdyby ktoś Ci to wcześniej wytłumaczył – dodała powarkując w stronę Erolla.
Odwróciłam wzrok w jego stronę i krzyknęłam, tak, że aż się ziemia zatrzęsła.
-CO TO MA BYĆ ??!!
Byłam tak zaszokowana, że aż zatkałam usta ręką, by nie wywołać kolejnego trzęsienia ziemi. Chyba nie wymieniłam jeszcze powodu zaskoczenia…
No więc, Eroll był bez spodni! TAK, dobrze przeczytaliście, bez spodni. To już mniejszy problem, tym większym było to, co pokrywało jego nogi. Okej, kopyta – pół biedy. No, ale bez przesady… wypadałoby czasem golić nogi… Były całkiem porośnięte, nie było widać skóry. Sama sierść. Gościu normalnie powinien się zgłosić do jakiś rekordów Guinnessa, czy coś. Albo robić w reklamie.
W każdym bądź razie, było to dla mnie nie lada przeżycie. Postawiłam całą miejscówkę do góry nogami, bo za chwilę z drzwi największego z domków wyszedł kolejny burak, w jeszcze gorszym stroju, niż mój nieogolony ‘kolega’.
-Kto tym razem drze mordę?! – warknął głośno.
Nikt oczywiście nie odpowiedział. Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem.
-Co, kolejny bachor? Ile dzieciaków sobie jeszcze spłodzicie?! – prawie krzyknął. Był wyraźnie wściekły. Nie no, muszę przyznać, świetne powitanie, nie ma co.
Z nieba rozległ się wtedy piorun trafiający tuż koło zbulwersowanego chłopa. On na to tylko kiwnął głową i pokazał mi placem, abym do niego podeszła. Chwilę później schował się w murach domu.
Trochę niepewna zerknęłam na stojącą za mną Clarisse. Miała taką minę, jakby za chwilę miała wybuchnąć donośnym śmiechem. Po chwili jednak pokazała mi gestem, żebym poszła.
Zrobiłam to. Za sobą słyszałam stukot kopyt… strzelam, że Erolla.
-No i po co jeszcze za mną leziesz, mało Ci siniaków?!- wykrzyknęłam mu prosto w twarz.
Strasznie zachciało mi się śmiać z jego reakcji. Kozłonóg odwrócił się pospiesznie i schował za plecami mojej nowej koleżanki. Zaśmiałam się pod nosem i ruszyłam dalej. Wreszcie stanęłam na werandzie domku i zastanawiałam się nad zachowaniem uprzejmości… pukać, czy może lepiej nie?
W końcu zdecydowałam się na to pierwsze.
-Wejść! – rozległ się podenerwowany głos za drzwiami.
Otworzyłam je i przestąpiłam prób. Przy stoliku siedział gostek, co na mnie nawrzeszczał i … CO to do licha miało znaczyć?!
Wrzasnęłam ponownie.
-No już, nie przesadzaj, mam was dość. Nie możecie chociaż na chwilę się zamknąć?! Nie mam zamiaru trzymać Chejrona pod kocem!
-Ale… ale … co tu się dzieje? – spytałam zdezorientowana.
-To, co powinno, a teraz bierz to i zmykaj do domku numer 11.
Zostałam bezczelnie wyproszona. Miałam ochotę mu wygarnąć. Zerknęłam na rzeczy, które leżały teraz na moich rękach. Był tam pomarańczowy podkoszulek z jakimś nadrukiem, którego moje oczy nie były w stanie odczytać. W kupce leżał też jakiś stary koc. Wyglądał trochę, jakby go ktoś psu z gardła wyciągnął. No, ale trudno.
Clarisse zniknęła z pola mojego widzenia, gdy wyszłam z domku, a wroga, który już nie miał nic do ukrycia, też wcięło… i dobrze.
Nie byłam tylko pewna jednej rzeczy: Czy oni wszyscy sobie tutaj robią ze mnie jaja?!
Przecież nawet moi rodzice nie wiedzą, gdzie jestem. A, z resztą … nieważne.
Odnalazłam domek numer 11. Oczywiście, były tutaj śliczne domki, prawie wyglądające jak wille… ale nie… ja musiałam dostać się do tej najbrzydszej. Jednym słowem, mój domek był obskurny. Jeszcze w dodatku mieszkało w nim milion współlokatorów.
Gdy zajrzałam do domku ktoś zasłonił mi światło. Super, znowu ktoś sobie ze mną pogrywa – pomyślałam.
-Jestem Travis, a ty?
-Nieważne, co ja tu robię?
-No chyba mieszkasz… od teraz bynajmniej. Wejdź do środka i zajmij sobie jakiś kąt.
-Czyli co, nie mam nawet łóżka do wyboru?
-No nie bardzo, wszystko jest zajęte … a teraz, przedstawisz mi się wreszcie?
-Jeśli dostanę łóżko – nie dawałam za wygraną.
Chłopak westchnął i gestem kazał mi wejść do środka. Było mnóstwo ludzi. Podłoga była przybrudzona. To pierwsza rzecz, na jaką zwróciłam uwagę wchodząc tutaj. W końcu miałam na niej spać.
Oburzona podeszłam do jednego z chłopców siedzących na łóżkach. Postanowiłam wykorzystać na nim mój „Urok osobisty”.
-Złaź, dziewczynom się ustępuje miejsca.
Chłopiec wyglądał na jakieś 10 lat, no ale cóż. Starsi zawsze powtarzali, aby walczyć o swoje i się nie poddawać. No to proszę bardzo!
-Ale walczyłem o to miejsce aż 2 lata! – oburzył się.
-No to najwyższy czas komuś ustąpić, w dodatku komuś, kto Ci się za to odwdzięczy.
-Niby jak?
-Jeszcze nie wiem – mruknęłam i w biłam w niego wzrok z miną, która „Parzy”.
Chłopak jęknął i wstał niechętnie.
-Tak się to robi – powiedziałam do siebie pod nosem, wykrzywiając usta w triumfalny uśmiech.
Usiadłam na łóżku. Po dniu pełnym wrażeń zamknęły mi się oczy.
Usnęłam… znowu.
Fajne, zabawne, ale prosze nie rób z niej córki aresa, bardziej nadaje się na córkę Zeusa
Genialne. Uwielbiam Evelyne I jej charakterek.
@klamczuch, ona nie będzię córką Aresa. Ja już dobrze wiem, kto będzie jej boskim rodzicem. Mogę Ci powiedzieć, że nie jest to ani Ares, ani Zeus. Pierwsze oznaki pojawią się już w 3 rozdziale.
Tak, Canny ma racje. Ale proszę Cię, moja droga. Na przyszłość nie zdradzaj im więcej szczegółów
Jej charakter jest *** [przekleństwo w formie przymiotnika, oznaczające „baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo fajny”].
I love te jej odzywki!
Na zeusową córkę by się nadawała, bo lubi się rządzić Czekam niecierpliwie. PS. Chwała Ci za to, że to nie Ares
Po prostu suuuuuuper!!! Fantastyczne! Coool!!! Nie mogę się doczekać, aż dowiem się co dalej!
Ale jak nie Ares to kto? No po prostu nie wiem, do kogo jeszcze mogłaby pasować. Więc proszę, pisz szybko co dalej i dodaj, czyja to córka. Będę czekać ze zniecierpliwieniem. 😀
ja jak już mówiłam podejrzewam o boskiego rodzica jakiegoś tytana, jednak z tym krzykiem przypomina trochę Pana… ale się nie odzywam 😀 pożyjemy zobaczymy 😉
opowiadanie świetne, genialne odzywki i wgl GENIALNE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Pewnie Eris…
Mam 2 zastrzeżenia do tego opowiadania.
1. Pan D. aż takim chamem nie był, no bez przesady.
2. W pierwszym tomie Percy opisywał, że Clarisse zawsze otaczała banda brzydkich dziewczyn, więc raczej nie była sama w domku.
Ale poza tym opowiadanie fajne, śmieszne, bez błędów, bez zarzutu.
No wiesz Voyt, mogły pójść do jakiejś pracy [np. zostać gwiazdami boksu lub gorylami rodzaju żeńskiego (gorylkami?) jakiejś szychy], albo być na przedłużającej się misji… Albo po prostu jeszcze nie przyjechały.
Dokładnie 😀 Cudowniaste – czekam na CD!!!!!
To się dzieje jeszcze przed Złodziejem Pioruna. Zorientujecie się pewnie w trzecim rozdziale.
Odnośnie pana D.:Ja tam nie wiem, czy nie był takim chamem… może trochę przesadzam, ale ja go tak interpretuję.
Muszę się przyznać, że o dziewczynach otaczających Clarisse zapomniałam. No, ale i tak nie miałyby tu jakiejś ważnej roli, więc chyba to żaden problem….
Jej charakter jedt zabójczy. Oczywiście pozytywnie. Napewno przeczytam cd i wielkie ukłony za to że to nie od aresa. I powodzenia. Sama nie wiem czyją może może być córką.
Opowiadanie, świetne. Odetchnęłam z ulgą, gdy przeczytałam, że nie jest córką Aresa. Nie mam pojęcia czyją może być, córką.
bardzo mi się podoba charakterek to ona ma