Mężczyzna okuty czarnym płaszczem wtoczył się do domku numer trzy, w którym obecnie się znajdowałam. Ten płaszcz mnie zdziwił, ponieważ no… jest lato, nie? Ciepełko i te sprawy. Ale jeszcze bardziej zdziwiła mnie laska, którą trzymał. Taka trochę jak Hermesa, tylko, że bez węży. Mężczyzna bez słowa podszedł do mnie i usiadł na skraju moje łóżka.
-Przepraszam, kim pan jest? –wydukałam wstrząśnięta jego zachowaniem. Teraz dopiero bardziej przyjrzałam się jego twarzy. Była młoda… Miał czarne, krótko obcięte włosy i podłużną smukłą twarz, oczy błękitne i małe dołeczki kiedy się uśmiechał. Acha! Właśnie się uśmiechnął.
-Jestem Asklepios, moja droga. – powiedział ciepłym tonem. Asklepiose, że ten od lekarzy? Znaczy się ten lekarz bogów.
-Eee… – nie ma to jak moja inteligentna odpowiedź na wszystko, nieprawdaż?
-Nie musisz się przedstawiać. Przysłał mnie tu twój boski rodzić. – podniosłam brew. Fajnie, czyli on wie kto mnie począł, a ja nie?! I gdzie tu sprawiedliwość.
-Eee… – taa… Jak jestem najedzona to nie do końca wychodzi mi wypowiadanie inteligentnych odpowiedzi. Facet, to jest Asklepios, dotknął mojej stopy tą bajerancką laską. Przeszedł mnie lekki dreszcz, a po chwili ciało przeszyło przyjemne ciepło.
-Stopa jest już zdrowa. Twoja matka powiedziała, żebyś i tak poszła na misję. Tam czeka twoja przyszłość.
-M-matka? – wytrzeszczyłam oczy. Czyli to matka?! Asklepios uśmiechnął się i zrobił tak zwane „puf”. Czyli zniknął. Zaczęłam się śmiać. – mamusia? Moja boska mamusia.
Uśmiech na mojej twarzy był wielki. Ale w jednej sekundzie znikł.
-I KURDE MUSIAŁAŚ WYSYŁAĆ TU BOGA LEKARZY ŻEBY MI O TYM MÓWIĆ?! – wydarłam się w stronę sufitu i opadłam na poduszkę. Byłam jeszcze trochę zmęczona. No wiecie, ta senność którą się odczuwa po najedzeniu. Zamknęłam oczy. „Pośpię tylko chwilkę” pomyślałam, i w dwie minuty zasnęłam.
Obudziły mnie jakieś trzaski i energiczne potrząsanie mną.
-Że o co chodzi? … Gdzie ja jestem? … Co się dzieję? – wybąkałam cicho. Powoli zaczynało mnie już nudzić to, że ciągle zasypiam i ktoś musi mnie budzić. Ale plus jest takie, że przynajmniej już teraz jestem zdrowa, fizycznie przynajmniej. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą we własnej postaci Pana D.
-Nie czas na głupie pytania herosko. – powiedział z rozdrażnioną miną.
-Eee… Dobra.
-Wiem, że był u ciebie Asklepios.
-Czy to źle?
-Bla, bla, bla. Mówiłem nie zadawaj głupich pytań. – wywrócił oczami. Mruknęłam w odpowiedzi. – Chodzi o to, że przez to, że wyzdrowiałaś twoi przyjaciele nie mogą iść na misje.
-Do czego Pan zmierza? – podniosłam brew. Dionizos zaśmiał się.
-Nie przerywaj mi dziecko. – teraz to ja wywróciłam oczami. – A więc… misja w której chodziło o znalezienie leku dla ciebie już się nie dobędzie, bo – tu wskazał moją stopę. – jesteś już zdrowa.
-No tyle to ja też już wiem.
-Zamknij się Mariso
-Millien.
-Nie ważne. A więc zamknij się i mi nie przerywaj. – odchrząknął. – Odbędzie się inna misja.
-Zamieniam się w słuch. –Pan D. wywrócił oczami ponieważ znowu mu przerwałam. A najwyraźniej bardzo go to drażniło.
-Otóż doszło do kradzieży. – zrobiłam udawaną minę zmartwienia i wydałam z siebie sztuczne „o nie!”. Bóg wina to zignorował. – Skradziono wachlarz pawich piór Hery.
-Że co?! – zaśmiałam się. – Kto by chciał kraść taki badziew?
-Sam się zastanawiam. – mruknął Pan D. – Ale bogini bardzo cierpi. – powiedział za zaakcentowaniem słowa „bardzo”. – Prosi o to, żeby jacyś herosi wyruszyli na misję i go odzyskali. Nie wiem po co tej starej babie ten wachlarz, ale podobno jest bardzo ważny. – i znowu akcent na słowo „bardzo”.
-No i po co mnie to Pan mówi? – no bo co ja jestem? Kącik zwierzeń?
-No bo idziesz na misję. – wytrzeszczyłam oczy. –Hura! Cieszymy się! – wstał, zaklaskał i ze znudzonym wyrazem twarzy wyszedł z domku. – Wybierz sobie towarzyszy. – powiedział wychodząc po czym trzasnął drzwiami. Usiadłam na łóżku nie mogąc uwierzyć w to co usłyszałam. Mam misję! W końcu! Tylko kogo wziąć… I jak się do tego zabrać. Nie mam wyboru na pewno kogoś od Ateny. Czyli Annabeth, a jak ona idzie to i Percy’ego biorę. No i są już trzy osoby. Ale może ktoś jeszcze? Grover? Niee… Even? Niee.. Bez satyrów! To może bliźniacy? Connor i Travis? Hm… Ustalmy za i przeciw. No to, za: są pomysłowi, będzie weselej, są bardziej spostrzegawczy i umieją skołować różne przydatne rzeczy. Przeciw: będzie nas wtedy piątka na misji – więcej potworów, Travis i Annabeth = Pery i Ja nie w sosie. No to chyba więcej plusów, nie? Czy ja źle liczę? 4 do 2. Dobra, biorę ich. Wstałam i dopiero teraz zauważyłam w co jestem ubrana. Otóż była to za duża koszulka obozu i krótkie spodenki, przez co wyglądałam jakbym była w samej koszulce. Czerwona jak burak wyszłam z domku rozglądając się na wszystkie strony czy nikogo nie ma. Kiedy stwierdziłam, że droga wolna niczym maratończyk pobiegłam do domku numer 11. Dzieci Hermesa. Sprawdziłam przez okno czy nikogo nie ma i wpadłam do środka. Dopadłam mojej walizki i już chciałam wyciągnąć jakieś spodnie kiedy usłyszałam za sobą przeciągły gwizd.
-No, no. Mil jak się eksponujesz. – odwróciłam się jeszcze bardziej czerwona, chociaż nie wiem czy tak się da i spojrzałam w oczy przybysza.
-Connor, daj sobie spokój. – spojrzałam na niego błagalnie i powróciłam do przeszukiwania walizki, która służyła mi za szafę.
– Dobrze księżniczko. – Connor podszedł do mnie i zgrabnym ruchem podał mi spodnie.
-Dzięki. – i znów spłonęłam. Sama nie wiem czemu. Nie! Jednak wiem! Nie lubię chodzić po Obozie wyglądając na prawie gołą, szczególnie przed którymś z barci Hood. Zabrałam mu spodnie z ręki i szybko je na siebie włożyłam. – Nic się nie stało. – powiedziałam z kamienną twarzą.
-Właśnie, że się stało. Przed chwilą byłaś umierająca! – wyraz jego twarzy przeszywał mnie na wskroś. Ale właśnie dzięki niemu przypomniałam sobie sytuację sprzed… zerknęłam na zegarek, pół godziny! Jak ten czas szybko leci.
-O bogowie! Connor nie uwierzysz! – zapominając o tym, że chłopak widział mnie prawie w samej koszulce, złapałam go za rękę i posadziłam na łóżku.
-Jak mi nie powiesz. – chłopak wydawał się rozbawiony tym obrotem sytuacji.
-Asklepios mnie uleczył! – jakby teraz coś pił to na pewno, albo by się zakrztusił, albo wypluł wszystko na mnie. Ale nim zdążył cokolwiek powiedzieć, powiedziałam: -Powiedział mi, że moja matka go przysłała. MATKA! Rozumiesz matka! – prawie się popłakałam ze szczęścia.
-No to wszystko wyjaśnia. – powiedział nadal zszokowany Hood.
-Ale to nie wszystko!
-Taaak..? – podniósł brew. Chyba zaczynał przyswajać informacje.
-Pan D. powierzył mi misję! – pisnęłam zadowolona.
-Misję? – w paru zdaniach wszystko mu wytłumaczyłam, kiedy skończyłam chłopak mocno mnie przytulił.
-O co… – nie zdążyłam zapytać chodzi kiedy do domku wszedł Travis. Stanął w drzwiach z szeroko otwartymi oczami. Szybko wyrwałam się z objąć Connora. – Eee…
-To ty nie umierasz?! – wykrzyczał Travis i podbiegł do mnie. Złapał mnie za rękę i z… czułością?!… Chyba tak, spojrzał w oczy. Oczywiście od razu spłonęłam rumieńcem. „Chrzanić to moje dokrwienie twarzy!” pomyślałam. Szybko powtórzyłam mu to co powiedziałam Connorowi i niezdarnie wyjęłam swoją dłoń z jego ręki. Travis odchrząknął i usiadł obok brata na łóżku.
-No więc zostaje tylko powiadomić Annabeth i Percy’ego. – powiedziałam cicho. Connor spojrzał na mnie z rozbawieniem. Miałam ochotę krzyknąć mu prosto w twarz co się tak gapi, ale się powstrzymałam. Zamiast tego powiedziałam – To ja pójdę ich poszukać.
Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi, usłyszałam dźwięk sprężyn co oznaczało, że ktoś wstał z łóżka i po chwili Connor złapał mnie za rękę.
-Idę z tobą. – powiedział i uśmiechnął się. Nie wiem czemu, ale jego uśmiech zawsze mnie uspokajał. Co prawda to Travis mi się podobał, no a oni prawie się nie różnili, ale to Connor był dla mnie takim bratem, najlepszym przyjacielem. Wyszliśmy z domku i ruszyliśmy w stronę jeziora, gdzie spodziewałam się znaleźć Percy’ego, jako iż był synem Posejdona. Kiedy byliśmy już jakiś kawałek od domku wrzasnęłam:
-Co to miało być?! Czemu mnie przytuliłeś?! – Connor zaśmiał się, a ja mimo woli zacisnęłam usta w cienką kreseczkę.
-Chciałem zobaczyć co zrobisz. – podniosłam brew.
-Co?
-Widziałem jak Travis idzie i chciałem sprawdzić twoją reakcję. – zatrzymałam się z otwartymi oczami. Connor odwrócił się w moją stronę.
-To ty wiesz? – wyszeptałam i spojrzałam na niego wielkimi jak spodki oczami.
-Wszyscy wiedzą. – szczęka poleciała mi w dół. – No oprócz obiektu zainteresowania.- odetchnęłam z ulgą. Wiatr rozwiał brązowe włosy Hood’a, był naprawdę przystojny, no ale to Travis mi zawrócił w głowie, niestety. Podeszłam do niego i chwyciłam jego rękę.
-O, Connor. – mój głos był słodki. Ale po chwili chwyciłam go za kołnierz i przysunęłam jego twarz do mojej. – Jak mu powiesz to zginiesz. – powiedziałam tonem godnym mordercy i odeszłam spokojnie. Connor dogonił mnie i razem w ciszy doszliśmy do pomostu. To co tam zobaczyliśmy było dla nas ciężki szokiem. Po prostu staliśmy i gapiliśmy się z otwartymi ustami.
Na co się do cholery gapili ja chcę wiedziec !!! Nie mogę się doczekac następnej części opowiadania , bo ono jest strasznie boskie i herosowe . Ja obstawiam , że to Atena jest jej matką . Uwielbiam charakterek Mill .
To jest HEROSOWE!!!! Strasznie mi się podoba i nie mogę doczekać się dalszej części!
Co oni tam zobaczyli?!!!! Na co się gapią?!!!! Kiedy będzie następne opowiadanie?!!!! – Te pytania mnie nurtują 😉
Jeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! W końcu !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Nareszcie !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Po prostu GENIALNE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jedno z moich ulubionych i najlepszych opowiadań !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Kiedy będzie następna część ❓
A tak poza tym powtarzam:
wiem, że kończenie w takich momentach buduje napięcie, ale do jasnej cholery, ludzie nie róbcie nam tego już NIGDY WIĘCEJ !!!!!!
UWIELBIAM to opowiadanie!
Przeklinanie jest naturalne, sama nie wysławiam się najpiękniej, ale to nie znaczy, że pochwalam używanie brzydkich wyrazów.
NIGDY WIĘCEJ NIE BUDUJ NAPIĘCIA!!!
Jest!!!!!!!! Nareszcie 😉 Tak długo czekałam na twoje opowiadanie – to moje ulubione xD. Kiedy następna część ??
PS – nie kończ w takich momentach !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! W innym razie zabiję !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ;P
Opowiadanie genialne. Nie kończ w takich momentach !!!
Uwielbiam to opowiadanie!!! Błagam napisz szybko następne!!!
To opowiadanie jest cudowne! Herosowe! Boskie! Świetne! Śmiałam się dzisiaj tyle, że myślałam, że wyczerpałam limit, ale podczas czytania odkryłam w sobie ogromne złoża śmiechu. Nadal nie mogę przestać. 😀 Tylko proszę… nie, czekaj… Ja BŁAGAM, pisz szybko kolejną część i nie każ już czekać ponad pięciu miesięcy. W sumie ja czekałam tylko jakieś dwa miesiące, ale drugie tyle nie wytrzymam. I… jeśli masz zamiar tak kończyć, to ja oświadczam, że jeśli szybko się nie dowiem, co dalej to zwariuję! Będziesz temu winna, pamiętaj. 😀 Ale dość gróźb, po prostu PISZ SZYBKO, BŁAGAM!
Jej matką jest Apollo
Wiem to xDD
Masz super opowiadanie, pisz dalej. Czekam na cd :]
Super opowiadanie 😛 I na co się tak patrzyli????????? Czemu w takim momencie. No, ale z wielką chęcią poczekam na ciąg dalszy.
Gratulacje!! Kończysz w jak najlepszych momentach. W takich się właśnie kończy ^^ 😀 Super powiadanie 😉
Kurde, kurde, kurde. Ja nie wiem jeszcze na co się gapili. nie wymyśliłam. 😀
I już się biorę za pisanie. ;P
No i dzięki wszystkim. 😀
ja cię zabije!!!!
poprostu nie kończy się w takich momętach. to jest wredne w obec czytelników
ŚWIETNE!!!
Jeeeeeeeeeeeeeeeeejku, to jest CUDNE ! 😀 .
Kiedy będzie część 5 ?
dość długo czekamy …
pozdrawiam
Pisz!!!!!!!!!!!!Szybko!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Następny!!!!!!!!!!!!!!!Rozdział!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!Dopiero to przeczytałam a już nie mogę się doczekać!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
super