Opowiedziałam Chejronowi mój sen, gdy doszłam do wątku o Elizabeth Rachel Dare (wyroczni), Chejron zaczął się jakby niepokoić, co było dość dziwne zważywszy na to, że Chejron jest na ogół opanowany i w ogóle. A więc tak: Jak ja uwielbiam Pana.D, nienawidzę go choć poznałam go w spokojnych okolicznościach to i tak zdawał mi się… Jakby to ująć ? Nadęty ? ale nie mówcie mu bo mnie przerobi na winogronową galaretę. Tak wiem mam urojenia, ale kto go tam wie. W każdym razie zaczynam go nienawidzić coraz bardziej, z wzajemnością oczywiście, ale ja nie przesadzam kiedy delikatnie obrażam jego zamiłowanie do wina, choć jest to zrozumiałe bo w końcu jest bogiem wina i w ogóle. Przesada była wtedy kiedy nazwałam go ćpunem. Dobrze, że był tam Chejron, bo byłabym tą galaretą, o której wcześniej mówiłam. Popełniłam tylko jeden poważny błąd, kiedy go poznałam nie nazwałam go „kolem od wina” czego jak się potem dowiedziałam nienawidził. A no i miałam mówić coś, ano tak. Po opowiedzeniu snu Chejron powiedział, że to normalne, iż śnią mi się inne rzeczy niż kiedyś bo jestem w nowym miejscu. Dobra nie będę się spierać, ale to mnie dręczyło.
-A gdzie teraz jest wyrocznia?- Od wojny z tytanami minęło 8 lat, a tak oczywiście słyszałam o wojnie z tytanami i to z wszystkimi szczegółami. Domek Hermesa to straszne gaduły. A no i coś kojarzyłam o przysiędze bogów, wiecie że wszyscy będą określani bla bla.. Ale nie jestem określona więc się mogą schować z tą swoją przysięgą. Pewnie nie mają czasu ..
-Yyee , wyrocznia jest no.. w Nowym Jorku..
-domyślam się, ale dokładniej?
-Przyjedzie na wakacje-powiedział- to za miesiąc – dodał z uśmiechem, który był jak sądzę wymuszony.
-ahaa..
-nie masz teraz przypadkiem jazdy na pegazach? – zapytał – wiesz nie chce żebyś się spóźniła..
– A tak racja, już idę- pożegnałam się i poszłam na zajęcia z końmi.
Uwielbiam konie, ogólnie lubię zwierzęta, ale konie w szczególności. Nie idzie mi świetnie ale dosyć dobrze. Mijałam właśnie przeszkody, które były poustawiane do ćwiczeń, gdy strumień lodowatej wody cisnął we mnie i w Antygonę (klacz). Antygona spłoszyła się i zaczęła stawać dęba i wierzgać. jakimś cudem utrzymałam się na jej grzbiecie, a kiedy opanowała już swoje emocje zsiadłam z niej i zobaczyłam kto jest na tyle głupi i ma tak mały mózg aby mieć tak debilne pomysły. Od Aresa, pewnie któż by inny. Lien zaczął chichotać .
– Ty idioto ! – nastroszył się – Czy twój ojciec nie obdarował cie mózgiem!?-usłyszałam jakby wściekłość wokół mnie. Zsiadłam z klaczy.
-Oberwiesz!! – wydarł się. Myślałam, że rzuci się na mnie albo co, ale on powiedział.
– Zetrę cie, ale nie teraz. – poszedł sobie wraz ze swoimi kolegami z domku. Że co proszę? poszedł sobie?.. Odprowadziłam klacz do boksu. Miałam jeszcze inne zajęcia, które były ciekawe. Lubiłam szermierkę i biegi. Kajaki, łucznictwo, wspinaczka nie były moją dobrą stroną, ale w sumie nie było tak źle. Nadszedł czas kolacji, byłam głodna jak wilk. Wrzuciłam kawałek pizzy do ogniska –Rany, kim ty jesteś? – szepnęłam i poszłam do stolika.
– Ee, nowa!!! – wydarł się Lien (patrz domek Aresa). Zazgrzytałam zębami.
– Mówić też nie umiesz?! – wydarł się tym razem głośniej.
-idiota – odezwałam się na tyle głośno aby usłyszał.
-ja przynajmniej jestem uznany – zakpił. Nie, nie powiedział tego. Można mnie prowokować, ale bez przesady. Wstałam od stołu i zaczęłam iść w stronę stolika Aresa.
-Łaaa. Boje się – powiedział z sarkazmem Lien.
-Co powiedziałeś!! – wydarłam się. Wyraz twarzy trochę mu się zmienił, ale zaraz odzyskał yy.. brak swojego mózgu.
– Jeśli nie chcesz połamać sobie paznokci to lepiej wróć do swojego stolika.. Mała – Co za gbur. Z jego talerza wzięłam kawałek pizzy wysmarowanej po brzegi keczupem i rzuciłam mu go na głowę (keczupem w dół). Wszyscy zamilkli i wbili w nas wzrok.
-Masz coś we włosach.. stary- zaakcentowałam ostatnie słowo. Pizza spadła mu z głowy. Zaczął robić się czerwony, purpurowy, zielony, znów czerwony. Wiem, że powinnam była odejść i nie wnerwiać go jeszcze bardziej, ale dodałam
– E, koleś zmieniasz barwy.- Rzucił się na mnie. Był szybki, bardzo szybki.
– Z reguły nie bije dziewczyn, ale dla ciebie zrobię wyjątek- uśmiechnął się swoim wrednym uśmieszkiem. Splunęłam na niego, tak po prostu na niego naplułam. Jego twarz znowu zaczęła zmieniać barwy. Myślałam, że zacznie kląć i okładać mnie, ale w tej chwili usłyszałam
-CO JEST?!! – To był Chejron. Ups, oberwie mi się. Pan.D jak gdyby nigdy nic siadł przy stole. Spojrzałam na niego spod zmrużonych oczu.
-Lien, Keache do swoich stołów. Po kolacji widzę was w wielkim domu.
Potem było już spokojnie, ale obawiałam się rozmowy z Chejronem , zwłaszcza jeśli miał być przy niej Dionizos. W końcu skończyliśmy, a ja musiałam iść do Wielkiego Domu.. Gdy tam dotarłam (trwało to długo gdyż „bolała mnie noga” i musiałam iść powoli), on tam był.
-Jesteś.- powiedział Chejron-A więc o co poszło?
-ta dziewczyna powinna się leczyć!!- wydarł się Lien, nie błagam czy on musi być aż tak wielkim dupkiem? Chejron skrzywił się.
– Co masz na myśli? – zapytał ze spokojem.
– najpierw mnie obraziła, wsmarowała mi pizze we włosy – wskazał swoje „keczupowe włosy”- napluła na mnie, a potem rzuciła się na mnie – odparł rozwścieczony Lien
-Ej wcale się na ciebie nie rzuciłam! – Niech nie ściemnia. Chejron spojrzał na mnie gniewnie.
-reszcie nie zaprzeczysz? – no niby to prawda, ale to on mnie prowokował
– Niee, ale to on zaczął. Spłoszył Antygonę, ochlapując nas wodą, no i obrażał mnie, i to on się na mnie rzucił. – Chejron, teraz na Liena patrzył gniewnie – Wasze zachowanie było karygodne. Miesiąc zmywania.
-Miesiąc?! – protestował Lien. On to naprawdę jest idiotą. Ktoś prychną i dopiero wtedy zobaczyłam, że na fotelu siedział Pan.D.
-Chcesz coś dodać Dionizosie?- zapytał Chejron
-Tak. Jeśli zamierzacie jeszcze kiedyś urządzać taką frajdę to zawołajcie mnie. – Nie mogłam się nie uśmiechnąć. Chejron zgromił wzrokiem Pana D.
-Idźcie już do swoich domków- Powiedział Chejron. Pożegnałam się i wyszłam. Usłyszałam, że ktoś za mną biegnie. Odwróciłam się, to był Lied .
-Jeśli chcesz mi nawrzucać to proszę bardzo.
-nie, chodzi mi o coś innego-zdziwił mnie .
-co chcesz?- spytałam z udawaną obojętnością bo ciekawiło mnie o co mu chodzi.
-Co ci się śniło?- nie wiedziałam co powiedzieć, zwykły sen w sumie, ale jednak czułam, że jest z czymś powiązany. Milczałam.
-Czy śniło ci się może coś związanego z Rachel Elizabeth Dare ? – Zatkało mnie, skąd on wiedział ..
Opowiadanko jest naprawde super . Najlepszy jest spór między główną bohaterką a Liedem . Tylko jest taki jeden błąd stawiaj DUŻE litery na początku w dialogach .
Fajne,fajne i jest wzmianka o Rachel 😛 Zapowiada się ciekawie
Ha, ha!!! Super opowiadanko! Mam tylko zastrzeżenie co do tego, że gdzieniegdzie powtarzają się te same wyrazy(dosyć często). No i te wielkie litery w dialogach.. Ale ogółem mi się bardzo podoba:)
Kłótnia – cudowna ^^ Czekam na więcej… 😉
Co do treści- zajewyjefajne, szczególnie „keczupowa moc”.
Co do reszty- yyy…
-literówki (chyba czasem zapominasz wcisnąć „Alt”),
-bałagan z przecinkami,
-trochę błędów językowych,
-BRAK WIELKICH LITER.