No, nie wiem dokładnie co to było, ale wyglądało okropnie: od pasa w górę była to kobieta, a zamiast nóg miała dwa wężowe ogony. Zauważyłem, że dziewczyna miała u boku miecz, chwyciłem go i ledwie uniknąłem pierwszej fazy ostrzału od drakainy. Ona miała łuk i kołczan pełen strzał. A co ja miałem? Jakiś mieczyk i przeczucie, że zaraz zginę. Powoli posuwałem się do przodu odbijając ostrzem wszystkie strzały. W końcu skończyła jej się amunicja i miałem puste pole ataku. Podszedłem, zrobiłem unik przed jej ręką, która była wyposażona w ostre jak brzytwa pazury i ciąłem przez klatkę piersiową potwora; momentalnie rozsypała się w pył. Byłem wykończony, bolała mnie głowa, ale udało mi się podnieść ciało Mandy i jej miecz.
Zrobiłem kilka kroków ledwie stojąc, zebrałem ostatki sił i zszedłem schodami do mojego pokoju. Otworzyłem drzwi kopniakiem, Jason i Rose patrzyli na mnie przerażonym wzrokiem. Doniosłem ciało Mandy do łóżka i położyłem ją tam.
– Nie żyje.- powiedziałem rozżalony- To moja wina!- rzuciłem w stronę przyjaciół- Powiedziałem jej żeby położyła się w tym pokoju i wtedy ona ją zaatakowała.
– Zaraz, zaraz jaka „ona”?
– Drakaina- odparłem
– Już czas.- rzekła stanowczo Rose, Jason kiwnął głową na potwierdzenie.
– Jasper pakuj się, weź tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Już!- nazwał mnie „Jasper” więc to musiało być coś poważnego.
Pakowanie zajęło mi 15min.
– Aha. Ale jak my się dostaniemy do obozu?- zapytała
– Jack, zawołaj Chris’a.
– Chris… On, on nie żyje… Coś go pożarło- powiedziałem.
– W takim razie wezwiemy taksówkę, Rose masz jeszcze złote drahmy?
– Tak, mam 2. Ty wezwij taksówkę, a ja skontaktuję się z Chejronem.
Jason rzucił monetę na asfalt, ale ona zamiast się odbić wtopiła się w jezdnię. W miejscu gdzie jeszcze przed chwilą była no ta moneta, stała teraz taksówka w kolorze dymu.
– Co to jest?!- krzyknąłem kiedy na pierwszym siedzeniu zobaczyłem trzy staruszki, do tego miały jedno oko na spółkę! Nikt mi nie odpowiedział. Wsiedliśmy, Rose podała im karteczkę z adresem. Ruszyliśmy i wyjechaliśmy na północ od Nowego Yorku. Jechaliśmy autostradą jakieś 15min. Nasza taksówka zatrzymała się pod jakimś wzgórzem, na szczycie stała wielka sosna. Szliśmy a zbocze robiło się coraz bardziej strome, w końcu stanąłem koło sosny cały zlany potem. Podniosłem głowę i zobaczyłem coś w rodzaju obozu.
Ze wzgórza roztaczał się piękny widok na całą dolinę. Poszliśmy do Wielkiego Domu gdzie „bardzo ciepło” powitał mnie jakiś gruby kolo.
– Och, kolejny kre… to znaczy obozowicz. Witamy i w ogóle!- powiedział sarkastycznie. Już chciałem się odgryźć ale do pokoju wszedł jakiś chłopak, a za nim szedł… O sorry! Kłusował… To chyba nazywa się centaur, tak to zdecydowanie jest centaur! Ja wariuję!
– Witaj! Jasper tak?
– Tak, ale mów mi Jack, a ty to kto?
– Jestem Chejron, będę twoim nauczycielem…
– Nie, nie! Mi chodziło o to czym ty jesteś!- przerwałem mu.
– Och, jestem centaurem.
– A, no tak, przecież to oczywiste. Głupie pytanie. Ale to przecież niemożliwe!!!- byłem strasznie wkurzony.
– Możliwe, przecież tu stoję!- zaśmiał się.
Wybiegłem. Nie wiedziałem co mam robić. Pobiegłem do jeziora i wskoczyłem do wody, pod wodą zawsze czułem się dobrze. Na chwilę zamgliło mi oczy. Naprzeciwko siebie zobaczyłem zdziwioną dziewczynę z nieskończonym koszykiem w ręce. Pomachałem do niej, od razu się uśmiechnęła. Odepchnąłem się od dna i popłynąłem dalej. Nie wiem jak długo pływałem, pod wodą czas płynie wolniej. Płynąłem i płynąłem, nagle usłyszałem plusk, odwróciłem się, a na dno powoli opadała dziewczyna, była nieprzytomna. Wziąłem ją na ręce i wypłynąłem na powierzchnię. Jakieś 2 metry ode mnie pływał kajak. W kajaku siedział chłopak, miał może 12 lat i przerażoną minę. Położyłem dziewczynę w kajaku i sam się tam wślizgnąłem, o dziwo byłem suchy.
– Dziękuję!- wyksztusiła z siebie dziewczyna, bo się obudziła.
– Nie ma za co.
– Jestem Steven, to jest Lucy a ty?- wtrącił się chłopak
– Jasper, ale mów mi Jack.
– Jesteśmy z domku Ateny a ty?
– Co?- nie miałem pojęcia o co im chodzi
– No tam jest mnóstwo domków, każdy należy do innego boga. A ty kogo jesteś synem?
– Nie wiem…- powiedziałem i wskoczyłem znowu do wody.
Zamyśliłem się. Jak to możliwe, przecież to są tylko mity…
– To nie są mity.– usłyszałem głos, za mną siedział chłopak, był do mnie bardzo podobny: miał czarne włosy i zielone oczy.
– Jestem Percy, a ty?
– Mów mi Jack ok?
– Ok. Jestem synem Posejdona a ty?
– To w ogóle nie jest możliwe. Bogowie greccy nie istnieją!
– Istnieją, myślisz, że dlaczego rozmawiamy pod wodą. Uważam, że jesteś synem Posejdona…
– A dlaczego?
– Wiesz ile czasu tutaj spędziłeś?
– Nie.
– Byłeś pod wodą 2 godziny!
– Ile?- nie mogłem w to uwierzyć. Wtedy nad moją głową zabłysną znak Posejdona- zielony trójząb. Percy uśmiechnął się do mnie szeroko i zemdlałem.
CDN
Taaak! Kolejny syn Posejdona. 😀 Ale bardzo fajna historia i ciekawie opowiadasz. Mam nadzieję, że kolejna część nastąpi dość szybko. 😀 A tak wogóle, to w jakim wieku teraz jest Percy?
Super, ciekawie piszesz. Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg.
o fajnie 😛 syn posejdona i brat Percy’iego w jednym = super 😛 napewno przeczytam ciąg dalszy
Ciąg dalszy powinien być jutro, bo wysłałam 8 części pod rząd 😉 a Percy jest w takim samym wieku co Jack, ale jeszcze zdradzę wam ile 😀
O jak śmiesznie! Taki „Rodzinny zlocik” prawda 😀 ❓
Nie ma to jak rodzinka! Ale może zamiast urządzać zlot rodzinny wyrazom poszukasz jakichś synonimów (kajak[…]kajak[…]kajak[…].)?
fajne
Wiedzialam, że on będzie od Posejdona! Poza tym nawet fajne.
Jee! Super! Kocham to. ;D
ciekawe