Ja mam o tyle dobrze, że dzień mojego numeru z dziennika przypada albo na weekend, albo na środę kiedy mamy 4 lekcje. Ale i tak zdarza się, że odpowiadam. Najgorzej mam z chemią. To czyste ZŁO! Kiedyś to samo mówiłam o fizyce, ale poszłam na korepetycje i akurat skończyliśmy z obliczeniami na lekcjach. Ale i tak każdy nauczyciel wciąż ma swoją mroczną stronę i czasem ją pokazuje. Oj, trzeba się wtedy bać.
Przedmioty ścisłe są znośne, ja chemię (nie licząc nauczyciela) i biolę lubię. Azot zawsze łączy się w cząsteczki dwuatomowe, a aorta znajduje się w podobnym miejscu…
Ale języki obce! Dla mnie, jak ktoś mówi po niemiecku to brzmi, jakby wymiotował albo się krztusił. No i rodzajniki! „Żeby nie to „der die das” to by byli Niemcy z nas”. Durnota kompletna!
ja zarysowuje marginesy. Nie wiem czy w moim zeszycie znajdzie sie choć jeden nie zamalowany margines. Kiedyś pani mnie przyłapała kiedy rysowałam jej karykaturę.
U mnie to głównie moja przyjaciółka zwraca na siebie uwagę nauczycieli, kiedy nie uważamy. Dziś kiedy siedziałam sama na biologii całą lekcję pisałam, ale nie to co trzeba i pani zwracała uwagę na wszystkich z mojego rzędu, ale nie na mnie. I to właśnie jest piękne. 😀 Najważniejsze to nie być zbyt znanym ze złej strony. 😀
Ja tam lubię część każdego przedmiotu. Polski – literaturę wręcz kocham, ale gramatyka to czarna magia. Podstawy z francuskiego – proszę bardzo. Ale zaawansowane to nie dla mnie. Każde słowo brzmi tak samo. Że już o tym całym składzie anglika nie wspomnę…
Ścisłe- to największa nuda. Zwłaszcza matma. Języków nie lubię. Kocham literaturę I pisanie z polaka (gramatyki nie trawię). Nienawidzę geografii. Lubię wf I infę.
Jak mama zobaczyła moje porysowane zeszyty to była awantura. Tak więc po moim plecaku i szafce wala się mnóstwo kartek, a woźna walczy z sztuką na ławce.
Najgorsze w infie jest to, że nie mogę zapamiętać tych wszystkich przycisków w wordzie. Ale kiedy miałam napisać zadanie do przepisywania dla kogoś innego to skopiowałam wpis z bloga i zakończyłam na najciekawszej scenie. 😀 Złośliwość wzięła górę. 😀
wawdar, ja też nie mam talentu, ale jak ci przez czterdzieści minut nawijają o schizmie wschodniej (w dodatku głosem zdolnym uśpić najagresywniejszego kibola), to ochota się znajduje.
Tak, dostałam dwie jedynki, jedną za nieuwagę, drógą za „jawne obrażanie nauczyciela” tak to określiła. A u mnie informatyka jest spoko, bo nic nie robimy tylko siedzimy w internecie. Angielski to czarna magia, gramatyke ze wszystkiego w czym jest to mordęga, a literatura na polskiem jest ciekawa.
Nasza babka od polaka jest nawiedzona, myli się co pięć sekund i mówi niegramatycznie… A gramatyka, rozbiory zdań… Już wiem, dlaczego ludzie nie lubią polskiego. No grama to jeszcze, nie można przecież gadać „Kali być, Kali mieć”, ale po co komu do jasnej ciasnej te *** rozbiory zdań? I wypracowania na zadane tematy (najczęściej praktycznie przepisywanie lektur)?!
W podstawówce mieliśmy świetną polonistkę, to dzięki niej w ogóle zabrałam się za pisanie. Babka mówiła: napiszcie mi opowiadanie z dialogiem/list/opis postaci. Zero wytycznych, sami wybieraliśmy temat. Tak właśnie powstała znana wam z moich opowiadań dziewczyna- cała ta historia wypączkowała z zadanej przez polonistkę charakterystyki…
Chciałabym, żeby ta pani uczyła mnie cały czas…
Ja w kościele zaliczyłam najwięcej takich wpadek, któremu zawinił senny głos. Wyobraź sobie, Arachne, że siedzisz w kościele przy brzegu ławki, tym od środkowego przejścia. Jest jakiś tydzień po pierwszej komunii. A ty sobie zasypiasz. Parę razy. Księża patrzą, wszyscy dorośli patrzą. Aż mi zaproponowano, żebym się przesiadła, bo wypadnę z ławki. Po paru próbach namówienia mnie, KAZANO mi się przesiąść. 😀 Miałam tak chyba do 11 roku życia. 😀
A ja przy monotonii lekcji po prostu piszę, zamiast rysować. Po co załamywać się z powodu swojego beztalencia?
Z panią od polaka miałam tak samo. Przez nią zaczęłam pisać. A teraz trafiła mi się gramatyczka i na dodatek moja wychowawczyni.
Aha, a tak wogóle moja polonistka stwierdziła, że przydałyby mi się korepetycje z gramy. Jasne, dobrowolnie będę się torturować.
A chłopaków z mojej klasy wręcz ktoś powinien skopać. Jeden przeczytał kawałek opowiadania o miłości i stwierdził, że jest „takie… erotyczne”. Eh, chłopacy.
Dla mnie komunia to jedna wielka trauma. Siedziałam obok największego zbira w szkole, który pluł na mnie kopał, bił, ciągnął za włosy i gryzł. W kościele!!! Jak wychodziłam na zewnątrz, to glany szły w ruch, ale na białym tygodniu miałam pożyczone białe buty i jak wracałam do domu, to byłam cała czarno- czerwona…
Ja pisać zaczęłam dzięki książką. Czytam ich duuużo. Początki były marne. Moje pierwsze teksty wylądowały w śmietniku. Ale coraz lepiej mi idzie. Wypracowania na polski piszę na ok 10 stron z zeszytu.
Co do „dziwnych” zachowań chłopaków, to u mnie w szkole jest taki jeden zbok, co obmacuje dziewięciolatki… Do mnie też raz zaczął się przystawiać, ale… mam buciki! 😀 Podszedł za blisko to kolanem w „czuły punkt”, z liścia w twarz i wisienka na torcie: kopniak w brzuch (glaniki rulez XD ).
Przykład lenistwa mojej klasy:
Mamy wyobrazić sobie, że jesteśmy na bezludnej wyspie I opisać wykorzystanie paru przedmiotów. Normalnie książkę można by napisać. Moja klasa nic. Rzadnej fabuły. Tylko te opisy. Ja napisałam horror, a moja psiapsiółką niczego sobie opowiadanie. Dostałyśmy 6. Reszta 3,4.
To ja mam tak z panią od geografii, też na nic nie reaguje
A nasza pani od niemca jest taka, że na jednej lekcji daje tak z 30 słówek, a potem kartkówka. Pały lecą.:(
Moja p. od geografii wyczuwa nieprzygotowania. 2 razy w roku byłam nieprzygotowana i właśnie te 2 razy mnie zapytała.
Ja mam farta I nauczyciele prawie nigdy mnie nie pytają.
Przed naszą geograficzką to wszyscy na baczność stają… Ale jak się jej nie wkurza to względnie przypomina człowieka. Mgła ją kryje… 😉
Ja mam o tyle dobrze, że dzień mojego numeru z dziennika przypada albo na weekend, albo na środę kiedy mamy 4 lekcje. Ale i tak zdarza się, że odpowiadam. Najgorzej mam z chemią. To czyste ZŁO! Kiedyś to samo mówiłam o fizyce, ale poszłam na korepetycje i akurat skończyliśmy z obliczeniami na lekcjach. Ale i tak każdy nauczyciel wciąż ma swoją mroczną stronę i czasem ją pokazuje. Oj, trzeba się wtedy bać.
Myksa, ale fuksa masz!
Za to przyłapują mnie na gadaniu, karteczkach do psiapsiuły, grze w kółko I krzyżyk, chiński list itp.
A bez tego usypiam.
Przedmioty ścisłe są znośne, ja chemię (nie licząc nauczyciela) i biolę lubię. Azot zawsze łączy się w cząsteczki dwuatomowe, a aorta znajduje się w podobnym miejscu…
Ale języki obce! Dla mnie, jak ktoś mówi po niemiecku to brzmi, jakby wymiotował albo się krztusił. No i rodzajniki! „Żeby nie to „der die das” to by byli Niemcy z nas”. Durnota kompletna!
Muszę chociaż bazgrać po ławce.
Mi języki idą nieźle, lepiej francuski niż angielski, chemię lubię ale biologia to czyste ZŁO!
Noo… Ja też „tworzę”. Żebyście widziały mój zeszyt od religii i ławkę, w której zasiadam w salce katechetycznej!
ja zarysowuje marginesy. Nie wiem czy w moim zeszycie znajdzie sie choć jeden nie zamalowany margines. Kiedyś pani mnie przyłapała kiedy rysowałam jej karykaturę.
U mnie to głównie moja przyjaciółka zwraca na siebie uwagę nauczycieli, kiedy nie uważamy. Dziś kiedy siedziałam sama na biologii całą lekcję pisałam, ale nie to co trzeba i pani zwracała uwagę na wszystkich z mojego rzędu, ale nie na mnie. I to właśnie jest piękne. 😀 Najważniejsze to nie być zbyt znanym ze złej strony. 😀
Ja tam lubię część każdego przedmiotu. Polski – literaturę wręcz kocham, ale gramatyka to czarna magia. Podstawy z francuskiego – proszę bardzo. Ale zaawansowane to nie dla mnie. Każde słowo brzmi tak samo. Że już o tym całym składzie anglika nie wspomnę…
Ścisłe- to największa nuda. Zwłaszcza matma. Języków nie lubię. Kocham literaturę I pisanie z polaka (gramatyki nie trawię). Nienawidzę geografii. Lubię wf I infę.
Noo… Na mojej ławce WYRYŁAM karykaturę księdzunia (nowa dziedzina sztuki- ławkoryt 😀 ). Marginesy- to samo…
Infa to ZUO!!!!!!!!
Obsługuję trzy programy i zupełnie mi wystarczy! Na szczęście w tym roku nie mam 😀
Oj, nie zazdroszczę Cllaris. Chyba że chęci do rysowania. 😀 Ja w tej kwestii nie mam talentu więc i ochoty.
Jak mama zobaczyła moje porysowane zeszyty to była awantura. Tak więc po moim plecaku i szafce wala się mnóstwo kartek, a woźna walczy z sztuką na ławce.
Najgorsze w infie jest to, że nie mogę zapamiętać tych wszystkich przycisków w wordzie. Ale kiedy miałam napisać zadanie do przepisywania dla kogoś innego to skopiowałam wpis z bloga i zakończyłam na najciekawszej scenie. 😀 Złośliwość wzięła górę. 😀
wawdar, ja też nie mam talentu, ale jak ci przez czterdzieści minut nawijają o schizmie wschodniej (w dodatku głosem zdolnym uśpić najagresywniejszego kibola), to ochota się znajduje.
Tak, dostałam dwie jedynki, jedną za nieuwagę, drógą za „jawne obrażanie nauczyciela” tak to określiła. A u mnie informatyka jest spoko, bo nic nie robimy tylko siedzimy w internecie. Angielski to czarna magia, gramatyke ze wszystkiego w czym jest to mordęga, a literatura na polskiem jest ciekawa.
U mnie skończyło się na paru uwagach.
miałaś szczęście
Nasza babka od polaka jest nawiedzona, myli się co pięć sekund i mówi niegramatycznie… A gramatyka, rozbiory zdań… Już wiem, dlaczego ludzie nie lubią polskiego. No grama to jeszcze, nie można przecież gadać „Kali być, Kali mieć”, ale po co komu do jasnej ciasnej te *** rozbiory zdań? I wypracowania na zadane tematy (najczęściej praktycznie przepisywanie lektur)?!
W podstawówce mieliśmy świetną polonistkę, to dzięki niej w ogóle zabrałam się za pisanie. Babka mówiła: napiszcie mi opowiadanie z dialogiem/list/opis postaci. Zero wytycznych, sami wybieraliśmy temat. Tak właśnie powstała znana wam z moich opowiadań dziewczyna- cała ta historia wypączkowała z zadanej przez polonistkę charakterystyki…
Chciałabym, żeby ta pani uczyła mnie cały czas…
No. Jedynkę dostałam za ,, skopanie” kolegi. On mnie prowokował, a ja go leciutko kopnęłam. Poryczał się jak dzidzia I poleciał do pani.
Ja w kościele zaliczyłam najwięcej takich wpadek, któremu zawinił senny głos. Wyobraź sobie, Arachne, że siedzisz w kościele przy brzegu ławki, tym od środkowego przejścia. Jest jakiś tydzień po pierwszej komunii. A ty sobie zasypiasz. Parę razy. Księża patrzą, wszyscy dorośli patrzą. Aż mi zaproponowano, żebym się przesiadła, bo wypadnę z ławki. Po paru próbach namówienia mnie, KAZANO mi się przesiąść. 😀 Miałam tak chyba do 11 roku życia. 😀
A ja przy monotonii lekcji po prostu piszę, zamiast rysować. Po co załamywać się z powodu swojego beztalencia?
Z panią od polaka miałam tak samo. Przez nią zaczęłam pisać. A teraz trafiła mi się gramatyczka i na dodatek moja wychowawczyni.
A tak w zasadzie kopnęłam go 2 razy. 1 w czuły punkt w 1 półroczu I 2 w nogę w 2 półroczu.
Aha, a tak wogóle moja polonistka stwierdziła, że przydałyby mi się korepetycje z gramy. Jasne, dobrowolnie będę się torturować.
A chłopaków z mojej klasy wręcz ktoś powinien skopać. Jeden przeczytał kawałek opowiadania o miłości i stwierdził, że jest „takie… erotyczne”. Eh, chłopacy.
Dla mnie komunia to jedna wielka trauma. Siedziałam obok największego zbira w szkole, który pluł na mnie kopał, bił, ciągnął za włosy i gryzł. W kościele!!! Jak wychodziłam na zewnątrz, to glany szły w ruch, ale na białym tygodniu miałam pożyczone białe buty i jak wracałam do domu, to byłam cała czarno- czerwona…
Dobra, ciut nie nadążam, więc robię sobie przerwę. 😀 Muszę odrobić lekcje. Za niedługo wracam. Odpiszę na wszystko co do mnie później. 😉
Ja pisać zaczęłam dzięki książką. Czytam ich duuużo. Początki były marne. Moje pierwsze teksty wylądowały w śmietniku. Ale coraz lepiej mi idzie. Wypracowania na polski piszę na ok 10 stron z zeszytu.
Tak, chłopaków trzeba temperować zanim zaczną być niemili. Ale dobra, teraz na prawdę znikam. Chwila.
Co do „dziwnych” zachowań chłopaków, to u mnie w szkole jest taki jeden zbok, co obmacuje dziewięciolatki… Do mnie też raz zaczął się przystawiać, ale… mam buciki! 😀 Podszedł za blisko to kolanem w „czuły punkt”, z liścia w twarz i wisienka na torcie: kopniak w brzuch (glaniki rulez XD ).
U mnie też był taki, ale go wywalili.
buty odwalają za ciebie całą robotę Arachne.
Noo… Glany najlepszym przyjacielem dziewczyny 😀
Dzięki nim niczego się nie boję. Teraz wyjdę se na dwór, bo zadymę słychać, także papa!
Ja zaczęłam pisać kiedy poznałam ten blog.
Ciekawe co by powiedzieli nasi poloniści gdyby zobaczyli jak chętnie piszemy;)
moja pewnie by zaniemówiła, bo na lekcjji nie kwapię się do pisania i odpowiedzi. Nie lubię, kiedy ktoś mi narzuca temat.
Mój by się nie zdziwił. Zna moją swobodną interpretacje każdego tematu. W końcu to moje wypracowania są najdłuższe.
U mnie wypracowania na dowolny temat, zawsze zadziwiają nauczycieli.
U mnie mniej. Połowa klasy piszę na odwal się. Ćwierć aby było. Tylko 3/4 osoby się przykładają.
Za sekundę wracam. Idę do wc;p
Jestem
a u mnie jest różnie z tym przykładaniem sie. Zależy o czym trzeba pisać
Przykład lenistwa mojej klasy:
Mamy wyobrazić sobie, że jesteśmy na bezludnej wyspie I opisać wykorzystanie paru przedmiotów. Normalnie książkę można by napisać. Moja klasa nic. Rzadnej fabuły. Tylko te opisy. Ja napisałam horror, a moja psiapsiółką niczego sobie opowiadanie. Dostałyśmy 6. Reszta 3,4.
Górowałyście nad resztą klasy.
No. Ale to przykre. Ja tak lubię czytać cudzą twórczość. Na szczęście na blogu jest jej pod dostatkiem.